Patron tych, którym ciasno we własnym domu

Św. Brunon - patron tych, którym ciasno we własnym domu Wyd. WAM
Bożena Diemjaniuk / Wyd. WAM

Lektura dzieł świętego Brunona staje się okazją do pozbycia się szablonów w myśleniu o epoce średniowiecza. Pokazuje też wspaniałego człowieka, który wybraną przez siebie drogą męczeństwa doszedł do upragnionego celu - wiecznego życia z Panem Bogiem.

 

Św. Brunon - patron tych, którym ciasno we własnym domu

Gdy Benedykt XVI opublikował encyklikę Spe salvi, zaraz odezwały się głosy, że z Ratzingera znowu wychodzi Panzer-kardinal, który z pozycji strażnika doktryny straszy Sądem Ostatecznym i piekłem.

Rzeczywiście, papież przypomina o istnieniu piekła. Jednak encyklika, jak sam tytuł wskazuje, wyjaśnia, czym jest nadzieja. Chrześcijańska nadzieja. Papież tłumaczy: „Sąd Boży jest nadzieją, zarówno dlatego, że jest sprawiedliwością, jak i dlatego, że jest łaską. (... ) Wcielenie Boga w Chrystusie tak bardzo połączyło sprawiedliwość i łaskę, że sprawiedliwość jest ustanowiona ze stanowczością: wszyscy oczekujemy naszego zbawienia «z bojaźnią i drżeniem» (Flp 2, 12). Niemniej jednak łaska pozwala nam wszystkim mieć nadzieję i ufnie zmierzać ku Sędziemu, którego znamy jako naszego «Rzecznika» (...)".

Należy zapytać, dlaczego niektórzy histerycznie wręcz reagują na każde przypomnienie o istnieniu piekła. Moim zdaniem, odpowiedzi jest kilka. Po pierwsze, w zbyt słabym stopniu opanowaliśmy umiejętność czytania ze zrozumieniem. Po drugie, nie traktujemy poważnie nauki Kościoła, wybieramy z niej to, co nam pasuje, co zazwyczaj jest łatwe, przyjemne i nie wymaga z naszej strony zbyt wielu wysiłków i wyrzeczeń. Po trzecie, boimy się piekła tak bardzo, że sprzeciwiamy się jakimkolwiek o nim wzmiankom. Możliwe jest też współistnienie wszystkich wymienionych wyżej przyczyn.

Czasem, odpędzając od siebie myśl o istnieniu piekła, posługujemy się jakimś pseudoteologicznym bełkotem. Że niby skoro Bóg jest taki miłosierny, to nie może pozwolić, by ktokolwiek znalazł się w piekle. Jesteśmy o krok od przepaści.

Dość często, zastanawiając się nad istnieniem piekła, powołujemy się na świętą siostrę Faustynę i przytaczamy wiele fragmentów mówiących o Bożym miłosierdziu. Siostra Maria Faustyna - to rzeczywiście - największa chyba w XX wieku Apostołka Bożego Miłosierdzia. Ale ta sama święta zaświadcza w swym Dzienniczku: „Ja, siostra Faustyna, z rozkazu Bożego byłam w przepaściach piekła na to, aby mówić duszom i świadczyć, że piekło jest. (...) To, com napisała, jest słabym cieniem rzeczy, które widziałam. Jedno zauważyłam: że tam jest najwięcej dusz, które nie dowierzały, że jest piekło. Kiedy przyszłam do siebie, nie mogłam ochłonąć z przerażenia, jak strasznie tam cierpią dusze, toteż jeszcze się goręcej modlę o nawrócenie grzeszników, ustawicznie wzywam miłosierdzia Bożego dla nich".

Po pierwsze, świętego Brunona - podobnie jak siostrę Faustynę - można nazwać Apostołem Bożego Miłosierdzia. Po drugie, czytając teksty Brunona, po raz kolejny przekonujemy się, że mamy zafałszowany obraz wieków, kiedy żył i działał ten właśnie święty. Chodzi mi o to, że średniowiecze kojarzymy z ciemnotą i zacofaniem, a kaznodziejstwu tamtych czasów przypisujemy przede wszystkim (jeśli nie: wyłącznie) straszenie Sądem i piekłem.

Też mam zakodowane w pamięci sceny mąk piekielnych z obrazów Hieronima Boscha czy Hansa Memlinga (żyjących co prawda kilka wieków po świętym Brunonie). Dlatego też byłam mocno zdziwiona tym, jak często Brunon przedstawia Boga miłosiernego.

O Bożym miłosierdziu hrabia z Kwerfurtu mówi we wszystkich tekstach, jakie przetrwały do naszych czasów. Przytoczę kilka fragmentów: „Prawdziwa dobroć, niezniszczalna wiekuistość, jedyna prawda, szczególna słodycz, pełnia piękności; okryte tajemnicą szczęście i błoga obecność, piękna miłość i droga wieczność, i drogie miłosierdzie - oto, czym jest Bóg", „Od tego hojnego dawcy miłosierdzia żaden grzesznik nie odchodzi bez przebaczenia, jeśli do niego się ucieknie", „I niech się nie wyśmiewają ze mnie moi nieprzyjaciele, że wziąłem się do budowania innych, gdy ujrzą, że doszedłem do końca dzięki nieprzebranemu miłosierdziu i niezawodnemu ratunkowi twemu, łaskawy Galilejczyku", „Proszę jak w modlitwie, aby wszechmocny i miłosierny Bóg zarówno mnie, starego grzesznika, poprawił, jak i Ciebie z dnia na dzień coraz lepszym czynił królem, a dobre dzieło oby nigdy nie przepadło".

 

Może ktoś w tym miejscu zapytać, czy zatem Brunon nic nie wspomina o karach za grzechy, Sądzie, piekle. Nie tyle wspomina, co mówi o tych sprawach z całą powagą.

Przedśmiertną wizję piekła, której doświadczył umierający biskup Pragi, Dytmar, Brunon podaje jako główną przyczynę nawrócenia Wojciecha Sławnikowica: „Tymi czasy umiera biskup diecezji czeskiej i, jeśli prawdą jest to, co słyszano, wyznaje rozpaczliwym głosem stojącym dokoła, że czarne, nieczyste duchy niespodziewanie unoszą go do piekielnej otchłani. Był Wojciech obecny wtedy [jako] jeden z tych, którzy widzieli zgon jego i na własne uszy słyszeli słowa umierającego. Widok ten, jak sam później mówił opatowi w klasztorze, przejął go wielką grozą i po raz pierwszy skierował na drogę zbawienia. Odtąd zaczął poprawiać swe obyczaje, kiełznać namiętności, żądze cielesne wypalać ogniem Bożej miłości".

Brunon martwi się o zbawienie cesarza Ottona II, który ciężko zgrzeszył, likwidując biskupstwo w Merseburgu: „Oto za grzechy ponosi karę, lecz błędu swego nie poprawia; umiera w połowie życia w pełni niepowodzeń; teraz spoczywa bez sławy! Ach, oby tylko nie był potępiony, [on], wychowanek pięknej cnoty!".

Troszcząc się o zbawienie - swoje i bliźniego - Brunon ośmiela się upomnieć samego władcę, króla Henryka II: „Dlatego, królu, jeśli zostawisz w spokoju chrześcijan, aby dla chrześcijaństwa walczyć z poganami, będziesz zadowolony w dniu ostatecznym, gdy opuściwszy wszystko staniesz przed obliczem Pana z tym mniejszym smutkiem, a z tym większą radością, im większych dobrych dzieł dokonanie nasunie ci pamięć".

Sporządziłam listę grzechów, przed którymi przestrzegał święty Brunon. Jest ona, niestety, dość długa: brak szacunku dla drugiego człowieka, brak troski o zbawienie swoje i innych, chciwość, cudzołóstwo, egoizm, kazirodztwo, kłamstwo, lekceważenie Bożych przykazań, lenistwo, nienawiść okazywana innym, nieprzestrzeganie postów, nieumiarkowanie w jedzeniu i piciu, nieuszanowanie dnia świątecznego, obłuda, oddawanie czci bałwanom, okrucieństwo, popadanie w rozpacz, próby samobójcze, pycha, rozpusta, sprzedaż chrześcijan w niewolę, uporczywe trwanie w grzechu, wojny między chrześcijańskimi narodami, wyrzucanie Pana Boga ze swojego życia, wyśmiewanie ludzi próbujących żyć bogobojnie, zabójstwa, zaniechanie w czynieniu dobra, zatwardziałość serca, zbytnie przywiązanie do dóbr doczesnych.

Brunon mocno podkreśla konieczność zerwania z grzesznym życiem (nawrócenia się). Ale też o wiele częściej mówi o miłosierdziu Pana Boga.

Trzeba w tym miejscu podkreślić wyraźnie, że możliwość uniknięcia kary za grzechy była przyczyną - niezbyt zrozumiałej dla nas - gotowości Brunona i innych ludzi jego czasów na śmierć męczeńską. Brunon o sensie męczeństwa w wielu miejscach wypowiada się w sposób jednoznaczny: „O, jak błoga, jak pełna chwały jest taka śmierć, gdy nie ma już śladu żadnych grzechów, ponieważ według wiary zmywa je chrzest, gładzi męczeństwo!", „Lecz aby łaskawy Bóg okazał, że sługa jego wyzwolił się z więzienia świata, z ciężkich kajdan i wszelkich więzów grzechowych, z chwilą gdy pokłuli święte ciało, pęta rąk rozwiązały się bez niczyjej pomocy. On zaś [jakby] obejmując śmierć-przyjaciółkę, wyciągnął ręce na kształt krzyża, za którym zawsze z miłością podążał", „Gdy modlisz się lub śpiewasz psalmy, zawsze proś i błagaj Boga żywego, aby dla swego imienia spełnić raczył wspólne pragnienie, które w nas obu wpoił, i abyśmy nie wpierw umarli, aż i ty, i ja grzeszny ujrzymy dzięki miłosierdziu Boga szczęśliwy dzień, to znaczy dostąpimy odpuszczenia wszystkich grzechów przez rozumne przelanie krwi z woli Bożej".

Należałoby zatem stwierdzić, że Brunon z Kwerfurtu, podobnie jak siostra Faustyna, przypomina nam wszystkim o karze za popełnione grzechy, przestrzega przed wyborami prowadzącymi łatwą drogą do piekła, jednak przede wszystkim ciągle podkreśla wielkość i nieograniczoną moc Bożego miłosierdzia, dzięki któremu możemy dostąpić zbawienia.

Magdeburski kanonik przypomina też ewangeliczne przesłanie: „Błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią".

Henrykowi II Brunon radzi: „Mój panie, nie jesteś miękkim królem, bo to jest rzeczą szkodliwą, lecz sprawiedliwym i surowym władcą, a to podoba się, byleby tylko to dodać, żebyś był także miłosierny i nie zawsze przemocą, lecz także miłosierdziem pozyskiwał sobie lud i miłym go czynił. Baczyłbyś, aby raczej przez dobrodziejstwa niż przez wojnę zjednywać sobie lud, a wtedy nawet z jednej strony nie miałbyś wojny, gdy teraz masz ją z trzech stron".

W usta Benedykta i Jana, czyli swych przyjaciół, którzy zginęli męczeńską śmiercią na polskiej ziemi, święty Brunon wkłada słowa apelu do Bolesława Chrobrego: „My na twoją chwałę dobrowolnie przyszliśmy tu i w twoim kraju znaleźliśmy przeobfite miłosierdzie łaskawego Zbawiciela. (...) Dokończ dobrego dzieła, które rozpocząłeś! Uczyń, cośmy powiedzieli dla uwolnienia uwięzionych i zlitowania się nad naszymi zabójcami! (...) Jeśli uszanujesz naszą wolę, wiedz, iż w życiu tym większą u Boga zyskasz łaskę, ponieważ my, którzy z miłością wstawiamy się za tobą, bliżej Niego jesteśmy".

 

Przytoczone wyżej słowa są fragmentem wizji, jakich doświadczył brat Andrzej - Benedykt i Jan ukazali się mu dwukrotnie i nakazali interweniować u księcia Bolesława w sprawie złagodzenia kary mordercom. Z tekstu można jednak wysnuć wniosek, że za zbrodniarzami u polskiego władcy wstawiał się sam Brunon. Pisarz bowiem w kilku miejscach podkreśla, że przestępcy, którzy opowiadali mu przebieg wydarzeń, okazywali żal, skruchę i chęć przemiany.

Przedstawiając Sławnika, ojca świętego Wojciecha, hagiograf ocenia go dość surowo. Zauważa jednak miłosierne uczynki księcia: „Będąc panem ziemi, był wszakże człowiekiem średniej miary. Rzadko się modlił, ale odznaczał się szlachetnym miłosierdziem. O czystość nie dbał, a szczodrze [za to] wspierał ubogich".

Święty Brunon jednak zaznacza wyraźnie: „(...) przez Jego miłosierdzie, nie z powodu własnej zasługi, każdy dostępuje zbawienia". Tylko miłosierny Bóg jest naszą jedyną nadzieją.

Tysiąc lat po świętym Brunonie o chrześcijańskiej nadziei wypowiada się inny biskup z Germanii: „(...) Potrzebujemy małych i większych nadziei, które dzień po dniu podtrzymują nas w drodze. Jednak bez wielkiej nadziei, która musi przewyższać pozostałe, są one niewystarczające. Tą wielką nadzieją może być jedynie Bóg, który ogarnia wszechświat i który może nam zaproponować i dać to, czego sami nie możemy osiągnąć. (... ) Jego królestwo to nie wyimaginowane zaświaty, umiejscowione w przyszłości, która nigdy nie nadejdzie; Jego królestwo jest obecne tam, gdzie On jest kochany i dokąd Jego miłość dociera. Tylko Jego miłość daje nam możliwość trwania w umiarkowaniu, dzień po dniu, bez utraty zapału, który daje nadzieja, w świecie ze swej natury niedoskonałym. Równocześnie Jego miłość jest dla nas gwarancją, że istnieje to, co jedynie mgliście przeczuwamy, a czego mimo wszystko wewnętrznie oczekujemy: życie, które prawdziwie jest życiem".

Rzadko uświadamiamy sobie, że co jakiś czas łaskawy Bóg powołuje kogoś i daje mu żarliwość Apostołów, by nawoływać nas, grzeszników, do nawrócenia i wiary w nieskończone miłosierdzie Boże. Na przestrzeni ostatnich stu lat takimi osobami były / są bez wątpienia: święta siostra Maria Faustyna, jej spowiednik - błogosławiony ksiądz Michał Sopoćko, sługa Boży Jan Paweł II i obecny papież Benedykt XVI. A poprzez swoje - na nowo odkrywane - teksty również święty Brunon z Kwerfurtu.

Św. Brunon - patron tych, którym ciasno we własnym domu 

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Patron tych, którym ciasno we własnym domu
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.