Przeciw duchowi

Ks. Andrzej Zwoliński / Wydawnictwo WAM

Istotą grzechu przeciw Duchowi Świętemu jest to, że człowiek - chociaż poznał Bożą miłość - dobrowolnie zamyka się w złu i przeciwstawia działaniu łaski. Ostrzeżenie Jezusa, dotyczące jego nieodpuszczalności, należy do najbardziej poważnych i radykalnych. Ks. Andrzej Zwoliński, profesor Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II w Krakowie, wyjaśnia przewrotny mechanizm grzechu przeciwko Duchowi Świętemu.

Bóg zna grzeszność człowieka, skoro przemówił niegdyś do sprawiedliwego Noego, tuż po zakończonym potopie: „Nie będę już więcej złorzeczył ziemi ze względu na ludzi, bo usposobienie człowieka jest złe już od młodości. Przeto już nigdy nie zgładzę wszystkiego, co żyje, jak to uczyniłem. Będą zatem istniały, jak długo trwać będzie ziemia: siew i żniwo, mróz i upał, lato i zima, dzień i noc" (Rdz 8, 21-22). Słowa te nie znaczą jednak, że Bóg nie karze za grzech, nie zapala się gniewem przeciw niesprawiedliwości człowieka - o czym wielokrotnie mówi Biblia, czy nie wzywa do nieustannego dojrzewania ludzi do doskonałości w wolności od zła.

Pomocą dla człowieka w drodze ku świętości jest Duch Święty, którego chrześcijanie otrzymują w sakramentach chrztu i bierzmowania. W Nowym Testamencie nie pojawia się termin „bierzmowanie", ale w centrum świadectwa, które otrzymujemy od Apostołów jest przekazywanie Ducha. Listy św. Pawła wielokrotnie wspominają o przekazywaniu i otrzymywaniu Ducha: „Miłość Boża rozlana jest w sercach naszych przez Ducha Świętego, który został nam dany" (Rz 5, 5; por. 2 Kor 1, 22; 5, 5; 1 Tes 4, 8; 2 Tm 1, 7); „(...) otrzymaliście Ducha przybrania za synów" (Rz 8, 15; por. 1 Kor 2, 12; 2 Kor 11, 4; Ga 3, 2. 14). W jakich okolicznościach „Bóg wysłał do serc naszych Ducha Syna swego" (Ga 4, 6)? Św. Paweł odpowiada: „wszyscy w jednym Duchu zostali ochrzczeni, aby stanowić jedno Ciało... Wszyscyśmy też zostali napojeni jednym Duchem" (1 Kor 12, 13). Na chrzest, jako miejsce przekazania Ducha, wskazuje św. Paweł, także pisząc: „W Nim (w Chrystusie) również uwierzyliście i zostaliście naznaczeni pieczęcią: Duchem Świętym" (Ef 1, 13; analogicznie 4, 30 - obraz pieczęci oznacza u niego chrzest); czy przypominając o zbawieniu „przez obmycie odradzające i odnawiające w Duchu Świętym" (Tt 3, 5). Św. Łukasz zapisał słowa samego Jezusa: „Jan chrzcił wodą, ale wy wkrótce zostaniecie ochrzczeni Duchem Świętym" (Dz 1, 5; por. Mk 1, 8; Mt 3, 11; Łk 3, 16; Dz 11, 16). Kościół pierwotny tworzył wspólnotę przenikniętą Duchem Świętym (Dz 2, 44-47), odznaczającą się radością eschatologiczną, „weselem" (w. 46), które kiedyś obiecane było Zachariaszowi (por. Łk 1, 14), a w którym uczestniczył Jan Chrzciciel już w łonie swej matki, pełnej Ducha (Łk 1, 44; por. Łk 1, 47; Dz 2, 26). Ta sama radość stała się udziałem rodziny strażnika więzienia z Filippi (Dz 16, 34), gdy po chrzcie odszedł on „z wielką radością". Tam, gdzie jest opis chrztu, nie ma sugestii, żeby uzupełniać go jeszcze darem Ducha Świętego. Chrzest rozumie się jako zesłanie Ducha, a zesłanie Ducha rozumie się jako chrzest.

Jest jednak kilka tekstów, według których Duch Święty jest przekazywany gestem - dodanym do obrzędów chrztu lub też zupełnie niezależnym od niego. Czytamy np. że Apostołowie w Samarii nałożyli ręce na prozelitów, których ochrzcił diakon Filip: „byli jedynie ochrzczeni w imię Pana Jezusa" (Dz 8, 16). „Wtedy więc wkładali Apostołowie na nich ręce, a oni otrzymywali Ducha Świętego" (Dz 8, 17). Podobnie św. Łukasz opisuje uczniów Jana Chrzciciela, którzy stali się chrześcijanami bez otrzymania Ducha. Stąd rodzi się prośba o chrzest, która wiąże się z przekonaniem, że chrzest chrześcijański zakłada przyjęcie Ducha. Przyjęli chrzest Pana Jezusa, a gdy Paweł „włożył na nich ręce, Duch Święty zstąpił na nich" (Dz 19, 6). Członkiem Kościoła staje się dopiero wówczas, gdy otrzyma się Ducha Świętego (por. Dz 8, 7). Pismo św. mówi też o przekazywaniu Ducha niezależnie od obrzędu: w opisie święta Pięćdziesiątnicy oraz w tzw. „pięćdziesiątnicy pogan": „Kiedy Piotr jeszcze mówił o tym, Duch Święty zstąpił na wszystkich, którzy słuchali nauki" (Dz 10, 44; por. Dz 11, 15). Duch Święty zstąpił na tych, którzy nie byli jeszcze ochrzczeni. Zdziwiony Piotr odezwał się: „Któż może odmówić chrztu tym, którzy otrzymali Ducha Świętego, tak samo jak my?" (Dz 10, 47). I polecił ich ochrzcić w imię Jezusa Chrystusa.

To na podstawie owych opisów otrzymywania Ducha Świętego w praktyce Kościoła pierwotnego pojawiła się praktyka dopełniania obrzędów chrztu przez nałożenie rąk - widząc we chrzcie zwyczajne miejsce przekazywania Ducha. U św. Pawła pojawia się pojęcie „chrztu w Duchu", obecne też w listach pastoralnych i w Ewangelii św. Łukasza. „Chrztem w Duchu" określa się też wydarzenia Pięćdziesiątnicy (por. Dz 1, 5).

Chrzest jest sakramentem daru Ducha, a w bierzmowaniu - jak na to wskazywały dalsze refleksje teologiczne - następuje jego dopełnienie. Tak tłumaczono łacińską nazwę bierzmowania - confirmare (oznacza „umacniać", „potwierdzać", ale przede wszystkim „kończyć", „pieczętować"). Argumentem był także list papieża Melchiadesa, który miał charakter dekretu: „W chrzcie zostajemy odrodzeni do życia; po chrzcie jesteśmy bierzmowani do walki; w chrzcie zostajemy obmyci, po chrzcie zostajemy umocnieni" (List Adomnes Hispaniae Episcopos, c. 2, cyt. przez Gracjana, Decretum, P. III, d. 5, can. 3).

Początkową jedność obrzędów chrztu i bierzmowania (obmycie chrzcielne, pierwsze namaszczenie krzyżmem, włożenie ubrania, nałożenie rąk biskupa, drugie namaszczenie krzyżmem, pocałunek pokoju) zachowano na Wschodzie, a starano się wprowadzić także w Galii i Hiszpanii. Wiązało się to z rezygnacją z obecności biskupa, który oddelegował do tego kapłana niższego od siebie rangą. Na Zachodzie podtrzymano zwyczaj osobistego namaszczenia przez biskupa obrzędów wieńczących chrzest. Nie oznacza to jednak zerwania ścisłej jedności chrztu i bierzmowania.

Działanie Ducha Świętego w życiu chrześcijanina jest źródłem wszelkiego dobra. Całe życie Jezusa prowadziło do tego, by Duch Święty został dany Jego uczniom, wspólnocie, którą tworzą (Kościołowi). Tak spełniło się proroctwo proroka Joela: „I wyleję potem Ducha mego na wszelkie ciało, a synowie wasi i córki wasze prorokować będą, starcy wasi będą śnili, a młodzieńcy wasi będą mieć widzenia" (Jl 3, 1). Duch Święty ożywia wszystko – jak głosi hymn ku Jego czci: „Bez Twojego tchnienia, cóż jest wśród stworzenia, jeno cierń i nędze!". To Duch sprawia, że Ewangelia jest głoszona po całym świecie, a wierni stają się „nowym człowiekiem", otwartym na Boże natchnienia. On umacnia w cierpliwości, podtrzymuje w słabości, pozwala owocować dobrem. Jego darami są: miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność, opanowanie (por. Ga 5, 22-23). Staje się On zarazem Pocieszycielem i nowym Prawodawcą, odmieniającym reguły życia chrześcijanina.

Życie według Ducha i Jego praw (darów) jest wezwaniem obowiązującym każdego, kto dar ten przyjął. Jak zawsze w spotkaniu z prawami człowiek intuicyjnie odczuwa zagrożenie swej wolności, co często wyraża się buntem przeciw jakimkolwiek prawom. Tymczasem starochrześcijańska mądrość od dawna uczy, że wolność nie polega na odrzuceniu praw, lecz na odnalezieniu tych praw, wewnątrz których człowiek mógłby najpełniej się realizować. Pomysł odrzucenia praw nie jest absurdalny jedynie w odniesieniu do praw wydanych przez człowieka, lecz odrzucenie praw Bożych (np. fizyki, moralności) do niczego nie prowadzi. Już nie rozpoznanie ich lub nieliczenie się z nimi przynosi fatalne skutki. Świadome odrzucenie tych praw, które Bóg wpisał w naturę świata lub sformułował w odniesieniu do ludzi dla ich dobra, jest bezsensowne, głupie i egoistyczne.

Wszystkie prawa Boże służą człowiekowi, a ich realizacja jest w zasięgu jego możliwości. Słowo Boże mówi: „Polecenie to bowiem, które ja ci dzisiaj daję, nie przekracza twych możliwości i nie jest poza twoim zasięgiem" (Pwt 30, 11). Chociaż Jezus mówił o trudnej realizacji wezwań Pańskich: „Wchodźcie przez ciasną bramę. Bo szeroka jest brama i przestronna ta droga, która prowadzi do zguby, a wielu jest takich, którzy przez nią wchodzą. Jakże ciasna jest brama i wąska droga, która prowadzi do życia, a mało jest takich, którzy ją znajdują" (Mt 7, 13 nn). Jednak problem z zachowaniem wszelkich przykazań jest pozorny, gdy się zważy, że posłuszeństwo Bogu jest tym prawdziwsze, im bardziej polega na zjednoczeniu własnej woli z Jego wolą, gdy wypływa z miłości. To miłość jest bowiem podstawowym prawem Nowego Testamentu: bezinteresowna, rozciągająca się nawet na nieprzyjaciół, ofiarna aż do oddania życia. Prawo Boże, które chce ogarnąć całe nasze życie, każdy czyn człowieka, jego słowo (por. Mt 12, 36) i myśl (por. Mt 15, 19), może być odczuwane jako „prawo wolności" (Jk 1, 25). Tak je odczuwali pierwsi chrześcijanie. „Ku wolności wyswobodził nas Chrystus" (Ga 5, 1), bo „gdzie jest Duch Pański - tam wolność" (2 Kor 3, 17). Wolność człowieka rodzi się z poddania się „prawu Ducha".

Na działanie człowieka składa się wiele elementów, ale jeden z nich wyodrębnia go spośród całego świata przyrody, nawet z jego własnego organizmu: jest nim wolność - siła i decyzja, która „od wewnątrz" decyduje, co czynić, a czego unikać. Rozumiemy ją jedynie w obrębie własnego życia wolitywnego, a nie poprzez teoretyczne rozważania. „Gdybyśmy byli istotami, które oglądają świat tylko jako teoretyczni obserwatorzy, to nie doszlibyśmy nigdy do uświadomienia sobie ani idei wolności, ani idei przymusu" (M. Scheler, Rozważania dotyczące fenomenologii i metafizyki wolności, tłum. A.W. [Andrzej Wielowieyski], „Znak", 1963, nr 113, s. 1275). Wolność wiąże się z pragnieniem szczęścia osobistego, które z kolei wiąże się z miłością dobra. Owo umiłowanie dobra rodzi jego pragnienie, co potwierdza aprobata woli. Wolny wybór woli decyduje o autodeterminacji, która jest źródłem ludzkiego działania. Poprzez wolę poruszone zostają motoryczne i psychiczne siły człowieka. Wolność polega więc na nieustannym wyborze środków do celu, czyli konkretnych działań dla osiągnięcia celu ostatecznego.

Kto otrzymał Ducha, jest „człowiekiem duchowym" (pneumatikos). Nie oznacza to, iż jego czynności cielesne straciły na ważności, zostały zmarginalizowane, lecz, że w całej swej istocie, w duszy i ciele, został on napełniony Duchem Bożym, jest wolnym. Ta wolność „w Duchu" wyraża się tym, że człowiek jest w stanie powstrzymać się od każdego grzechu (por. 1 Kor 3, 1; Ga 6, 1). Duch uwalnia go od lęku wobec obcych sił i bóstw (por. 1 Kor 8, 7-9; 10, 23-33) oraz od wszelkiej fałszywej bojaźni względem Boga (por. Rz 8, 15). Duch daje mu też siłę do czynienia dobra, ponieważ „to, co nakazuje Prawo, wypełniło się w nas, o ile postępujemy nie według ciała, ale według Ducha" (Rz 8, 4). Życie z Ducha jest więc wypełnieniem Prawa, o ile kochamy (por. Rz 13, 9). Możemy „przy pomocy Ducha uśmiercać popędy ciała" (Rz 8, 13) i coraz bardziej przezwyciężać postępowanie, które wynika z naszej skażonej grzechem egzystencji.

Każdy chrześcijanin jest wezwany, by „mając życie od Ducha, do Ducha też się stosował" (Ga 5, 25). A polega to na realizacji swego życia według zasady, którą podał także św. Paweł: „Nie bierzcie więc wzoru z tego świata, lecz przemieniajcie się przez odnawianie umysłu, abyście umieli rozpoznawać, jaka jest wola Boża: co jest dobre, co Bogu przyjemne i co doskonałe" (Rz 12, 2).

Otrzymujemy „w Duchu" różnorodne zdolności w zależności od łaski, jaka jest nam dana i zadań, jakie stają przed nami. Takimi darami są np. „przy nauczaniu" -efektywne pouczenie; przy pocieszaniu - faktyczne pocieszenie; „zdrowe samouświadomienie" (por. 1 Kor 15, 10; Rz 12, 3); „duchowe rozeznawanie"; radość - niezależna od sytuacji; „odpuszczenie grzechów" (Rz 5, 16); „życie wieczne" (Rz 6, 23), a także „wiara, nadzieja, miłość" (por. 1 Kor 12, 31; 13, 13). Przez Ducha wszyscy wierzący złączeni są też w jedno ciało: „Wy przeto jesteście Ciałem Chrystusa i poszczególnymi członkami" (1 Kor 12, 27), które mają swe szczególne zadania, jako „apostołowie", „prorocy", „nauczyciele" i ci, „co mają dar" (por. 1 Kor 12, 28-31). Św. Cyryl Aleksandryjski dał wyraz wierze w wypełnienie się misji Ducha Świętego w Kościele słowami: „Wszyscy, którzy otrzymaliśmy jednego i tego samego Ducha, to znaczy Ducha Świętego, jesteśmy zespoleni między sobą i z Bogiem. Chociaż brani pojedynczo jesteśmy liczni, a Chrystus sprawia, że Duch Ojca i Jego Duch zamieszkuje w każdym z nas, to jednak ten jedyny i niepodzielny Duch prowadzi do jedności tych, którzy różnią się między sobą... i sprawia, że wszyscy okazują się jedno w Nim. Jak moc świętego człowieczeństwa Chrystusa sprawia, że wszyscy, w których jest ona obecna, tworzą jedno ciało, myślę, że w ten sam sposób Duch Boży, który mieszka we wszystkich, jeden i niepodzielny, prowadzi wszystkich do duchowej jedności" (Commentarius in Joannem, 12: PG 74, s. 560-561).

Miejsce i znaczenie Ducha Świętego w życiu chrześcijańskim jest źródłem sformułowania katalogu grzechów, które sprzeciwiają się Jego działaniu. Skoro przez Niego otrzymujemy łaskę, aby życie swoje - w sposób wolny -skierować ku zbawieniu, to odrzucenie tej łaski jest rezygnacją z największego dobra. Jest więc sprzeciwem, które uniemożliwia zbawienie.

Tradycja chrześcijańska, na kanwie wypowiedzi Jezusa Chrystusa, za św. Augustynem i św. Tomaszem z Akwinu, wymienia sześć grzechów przeciw Duchowi Świętemu:

  1. Grzeszyć zuchwale w nadziei miłosierdzia Bożego.
  2. Rozpaczać lub wątpić o łasce i miłosierdziu Bożym.
  3. Sprzeciwiać się uznanej prawdzie chrześcijańskiej.
  4. Zazdrościć bliźniemu łaski Bożej.
  5. Mieć zatwardziałe serce na zbawienne upomnienia.
  6. Odkładać aż do śmierci pokutę i nawrócenie.

Każdy z nich blokuje działanie Ducha Świętego, uniemożliwia Jego owocowanie w życiu chrześcijanina, a więc jest odrzuceniem największego Daru, jaki otrzymujemy od Boga.

 

Historia opowiada o Juliuszu Cezarze, który został zaatakowany przez swoich wrogów w czasie posiedzenia senatu w idy marcowe 44 roku. Grupa zamachowców natarła na niego ze sztyletami, a Cezar zaczął się początkowo bronić. Lecz w pewnym momencie zauważył on wśród napastników Brutusa, którego kiedyś przyjął za swoje dziecko, ukochał po ojcowsku i obsypał dobrodziejstwami. Obecność atakującego Brutusa całkowicie złamała serce Cezara. Zawołał: „Brutusie, synu mój, także i ty przeciwko mnie?". Sparaliżowany zdradą najbliższego sobie człowieka, Cezar przyjął śmiertelne ciosy zamachowców bez dalszego oporu.

Najbardziej boli zdrada przyjaciół, osób ukochanych, a im są oni bliżsi, tym ból przez nich zadany jest dotkliwszy. Miłość, która w odpowiedzi spotyka zdradę; dobroć otrzymująca cyniczną zapłatę pogardy; pomoc nagradzana cynizmem - to sytuacje ogromnej niesprawiedliwości i lekceważenia porządku Bożego w świecie.

Ksiądz Aldo Buonaiuto, zajmujący się ratowaniem młodzieży zaplątanej w sekty satanistyczne, napisał w jednej z katolickich gazet, że pojawił się rynek na konsekrowane hostie używane później do praktyk satanistycznych. Kosztują od 80 do 500 euro w zależności od ważności kościoła, w którym były konsekrowane i rangi celebransa. Oferty tego typu pojawiły się nawet w Internecie (The Catholic Report, 2004, nr 10).

Niezrozumiałe zachowania tego typu są wynikiem wyjątkowej wewnętrznej pustki - oznaki śmierci duchowej tych, którzy to czynią. Jest to grzech przeciw Duchowi Świętemu, który polega na szczególnej zuchwałości w czynieniu zła. Jego podstawą jest zasada: „Ponieważ Pan Bóg jest dla mnie tak dobry, to ja będę dla Pana Boga zły. Ponieważ Pan Bóg i tak mi przebaczy, to ja będę grzeszył".

Droga do takiej postawy jest z pewnością daleka i może mieć swe znaczące punkty w różnych sytuacjach życia jednostki: w rozbitym dzieciństwie, w przeżyciu zdrady ofiarowanej miłości, w niewłaściwym oskarżaniu Boga za wszelkie zło świata czy w systematycznej ateizacji prowadzonej przez media oraz ośrodki ideologiczne. Ataki na ludzi Kościoła; kpina z wysiłków na rzecz poszerzenia obszarów dobra na świecie; bluźniercze teksty na temat świętości; antykatolicka nienawiść; wyrozumiałość dla kultury „bez Boga" - prowadzą jednostkę do zbudowania postawy zuchwałości i cynizmu. Lecz to od każdego z ludzi zależy, czy w sposób dobrowolny i świadomy wykorzysta dar dobra dla wzniecenia nienawiści.

Bardzo często grzech zuchwałości i cynizmu wobec miłosierdzia Bożego wiąże się z kuszeniem Boga. W ścisłym sensie kuszenie polega na skłanianiu kogoś do zła. Natomiast „kuszenie Boga" może polegać na eksperymentowaniu z Nim - bez dostatecznej przyczyny - w oczekiwaniu na niezwykłe efekty. Następuje to często przy pomocy słów, gdy lekkomyślnie prosimy o coś Pana Boga, by „wypróbować" zasięg Jego wiedzy, możliwości czy dobroci. Grzech przeciw Duchowi Świętemu może być sposobem zakreślenia granic Jego miłosierdzia, gdy zuchwale czyni się zło w nadziei otrzymania przebaczenia. Kuszenie Boga potępił sam Jezus Chrystus, gdy w czasie pobytu na pustyni kusił Go szatan. W odpowiedzi Jezus rzekł: „(...) Nie będziesz wystawiał na próbę Pana, Boga swego" (Mt 4, 7). Wielokrotnie „szemrali przeciw Bogu" Izraelici w czasie wędrówki do Ziemi Obiecanej (np. Wj 17, 1-2; 32, 1-10; Lb 11, 4-15 i inne). Hugo z Opactwa św. Wiktora określił niebezpieczeństwo takiej postawy duchowej słowami: „Kusić Boga jest to - z racji pewnego niedowierzania - żądać od Boga czegoś dla doświadczenia, czy On miłuje człowieka" (Adnotationes elucid. in Pentat. 17, PL 175, 66). Krokiem dalej postawionym jest grzeszyć, gdyż zna się dobroć Boga. Zawiera w sobie lekceważenie Boga, niewiarę w Jego przymioty.

Grzech przeciw Duchowi Świętemu zawiera w sobie nienawiść ku Bogu. Zwykle nienawiść oznacza silną awersję i chęć zniszczenia atakowanej rzeczywistości, stanowi gwałtowny sprzeciw wobec jej istnienia. Wypływa z niemożliwości pogodzenia dwóch istnień: własnego i rzeczywistości, którą się nienawidzi. Nienawiść do Boga wywraca cały porządek świata: zamiast miłości do Stwórcy przeżywa się świadomie nienawiść i pogardę. Postawę taką można nazwać demoniczną, gdyż jest w niej protest przeciw uznaniu Jego miłości, chęć „uwolnienia się" spod Jego władzy, a nawet zajęcia pozycji równorzędnej. Św. Tomasz z Akwinu pisał na ten temat: „Czy to jest prawdziwe, żeby jakiś byt nienawidził Boga? Trzeba powiedzieć, że miłość obejmuje tylko rzecz poznaną. W dwojaki zaś sposób może Bóg zostać poznany: w sobie albo w skutkach swojej działalności. Niemożliwe jest, aby w sobie nie był miłowany, bo co jest kochane, kochane jest pod aspektem dobra. Skoro zaś Bóg jest pierwszym dobrem, nie można Go nienawidzić. Ale w Jego skutkach działania nie jest to niemożliwe. Demony bowiem, o ile są, kochają Tego, od którego są; ale pewne skutki im się nie podobają, o ile mianowicie są karane wbrew swojej woli, że nie karze On ludzi zgodnie z ich wolą i tym podobne" (In Matth. Evang. Exposito, c. 13 n. 2). Konsekwencją daru życia od Boga jest wezwanie do miłowania Go - jako odpowiedzi na dar i wierność Jemu. Stąd rodzi się kategoryczne wezwanie Biblii: „Niech każdy odrzuci bożki!" (Ez 20, 7). Bałwochwalstwo jest zdradą prawdy o Bogu, odsunięciem na margines własnego życia prawdy o Nim jako Jedynym Bogu. Nienawiść do Boga może wyrazić się także bluźnierstwem (hebr. gadhaph, gidduph, gidduphah - wspólny rdzeń „gdp" oznaczał „latać", „powiewać" = „wymyślać komuś", „bluźnić", „mówić przeciw komuś",  „zarzucać oszczerstwo"). Łączyło się ono z systematycznym znieważaniem imienia Boga prześladowaniem wybranego przez Niego narodu (por. Iz 52, 5-6). Św. Paweł zaleca chrześcijanom unikanie wszelkiego rodzaju bluźnierstwa, jako przeciwnego dobroci i miłości ukazanej przez Boga: „Przypominaj im, że powinni podporządkować się zwierzchnim władzom, słuchać ich i okazywać gotowość do wszelkiego dobrego czynu: nikogo nie lżyć, unikać sporów, odznaczać się uprzejmością, okazywać każdemu człowiekowi wszelką łagodność" (Tt 3, 2). Papież Pius XII podkreślił ogrom zła związany z nienawiścią ku Bogu: „Faktycznie nienawiść do Boga jest tak wielkim wykroczeniem, że większego człowiek nie może już popełnić, człowiek stworzony na obraz i podobieństwo Boże, przeznaczony do cieszenia się doskonałą Jego przyjaźnią, mającą trwać na zawsze w niebie. Nienawiścią do Boga bowiem jak najbardziej człowiek zostaje oddzielony od Najwyższego Dobra; przez nią jest popychany do odrzucenia od siebie i od swoich bliskich wszystkiego, co od Boga pochodzi, wszystkiego, co z Bogiem łączy, wszystkiego, co prowadzi do cieszenia się Bogiem, czyli prawdy, cnoty, pokoju, sprawiedliwości" (Litt. enc. Haurietis aquos, AAS 48, s. 349).

Przede wszystkim zaś grzech przeciw Duchowi Świętemu jest zuchwałą ufnością. Ufność w miłosierdzie Boże, które ratuje człowieka w jego słabości, jest każdemu chrześcijaninowi niezbędna. Jednak niekiedy może przybrać ona postać nadmiernej ufności, w której pojawia się zuchwalstwo i zarozumiałości - liczenie na miłosierdzie Boże dla możliwości pełnienia złych czynów. Występuje wówczas błąd w ocenie siebie i brak szacunku wobec sprawiedliwości Bożej. Zarozumiałość to przesadna ocena własnej wartości, co często uzewnętrznia się pogardą względem innych. Zuchwalstwo zaś to postawa nierozumnej śmiałości, gdy człowiekowi zagraża utrata wielkich wartości, a on jednak przyjmuje ją bez wystarczającego uzasadnienia. Zuchwała ufność (praesumptio) łączy w sobie te dwie postawy, rodząc nieuporządkowaną nadzieję. Jak uczył św. Tomasz z Akwinu: „Nie każda zuchwała ufność stanowi grzech przeciw Duchowi Świętemu, ale tylko ta, jaką ktoś pogardza sprawiedliwością Bożą w nieuporządkowanym zawierzeniu wobec miłosierdzia Bożego. I taka zuchwała ufność z racji materii (... ) przeciwstawia się miłości nadprzyrodzonej, a raczej darowi bojaźni Bożej, dla którego należy czcić Boga. O ile zaś taka pogarda przewyższa miarę własnej zdolności można ją przeciwstawić wielkoduszności" (Summa Theol. II-II q. 130 a. 2 ad 1).

 

Duchowość człowieka ciągle podlega rozwojowi. Niektórzy naukowcy wskazują, że psychologia współczesnego człowieka jest produktem końcowym procesu rywalizacji. Wyrządzanie krzywdy innym ludziom i nienawiść mają być strategią pokonania konkurenta w rywalizacji o dostosowanie. Jedna z tych strategii polega na osiągnięciu korzyści, które wspomagają dostosowanie - np. walka o lepszy dostęp do zasobów, wysyłanie do partnera bardziej ponętnych sygnałów wabiących, wspomaganie krewnych, co wspomaga dostosowanie łączne. Inna strategia polega na nałożeniu kosztów na konkurentów, np. pogorszenie ich dostępu do zasobów, zakłócenie ich sygnałów wabiących czy wyrządzanie krzywdy krewnym. Podobnie środkiem adaptacyjnym jest utrzymywanie stereotypów jako środka energooszczędnego. W owej koncepcji ewolucji duchowego (psychicznego) zła w człowieku mogą być użyte -jako narzędzia - wszelkie dostępne człowiekowi środki, w tym także religia. Religia bowiem może być użyta jako środek propagandy zła. Jak napisał Richard Dawkins: „Chodzi mi nie o to, że religia sama w sobie stanowi motywację wojen, morderstw i ataków terrorystycznych, ale że religia jest główną i zarazem najbardziej niebezpieczną etykietką, z pomocą której można w ogóle zidentyfikować «ich», którzy są przeciwieństwem «nas»" (A devil's chaplain: Reflections on hope, lies, science, and love, New York 2003, s. 158).

Człowiek został wezwany do przekroczenia progu natury, przekroczył próg zwierzęcości, stając się bezradną -z biologicznego punktu widzenia - istotą. Utracił pierwotną jedność z przyrodą, a jego istnienie odznacza się licznymi dychotomiami, brakiem równowagi i instynktownym przystosowaniem się do niej. Jak pisał Erich Fromm: „Człowiek jak gdyby wypadł ze stanu natury, a zarazem tkwi w naturze, jest istotą po części boską, a po części zwierzęcą, w części nieskończoną, a w części skończoną" (Man for Himself, New York 1947, s. 41). „Człowiek jest jedynym zwierzęciem, dla którego jego własne istnienie stanowi problem, który musi rozwiązać i od którego nie może uciec. I nie może powrócić do przedludzkiego stanu harmonii z naturą; musi dalej rozwijać swój rozum, aż stanie się władcą natury i siebie samego" (Szkice z psychologii religii, Warszawa 1966, s. 32). Rozwój człowieka dokonuje się zatem na dwóch płaszczyznach: w sferze myślenia oraz w sferze doświadczenia samego siebie, świata i ludzi. Z pierwszej sfery wyrasta religia, która dostarcza jednostce „układu orientacji i przedmiotu czci" (tamże, s. 134). Ta orientacja może jednak ulec zakłóceniu i zburzeniu, gdy człowiek próbuje go zbudować wyłącznie o wysiłek własnego rozumu - konstruując religię antropocentryzmu i radykalnego humanizmu.

Już Arystoteles za przejaw natury ludzkiej uznał umiłowanie prawdy dla samej prawdy. Według niego przebóstwienie nie jest dziełem Boga, który pozostaje obojętny na wszystko, co znajduje się poza nim, lecz stanowi skutek działania podmiotu myślącego, pod warunkiem, że nie ulega sugestiom ze strony zmysłów. „Umiłowanie prawdy" może być także rozumiane jako pragnienie człowieka, by pozostawić Boga w cieniu, a zanurzyć się w wirze problemów, które stanowią cel sam w sobie. Święty Augustyn uważał, że umiłowanie prawdy dla niej samej stanowi wynik kradzieży owocu z drzewa poznania: „ludzie chcą zdobywać wiedzę dla niej samej (...). Przenika to nawet do religii. Boga się kusi, kiedy się żąda znaków i cudów -mających służyć nie czyjemukolwiek ocaleniu, lecz tylko samemu ich poznaniu" (Wyznania, X 35, tłum. Z. Kubiak, Warszawa 1987, s. 259).

Prymat prawdy narzuca swoistą logikę, a odsuwa na podrzędne pozycje inne systemy, uznając je za gorsze i niepewne. Piotr Damiani (zm. 1072) w dziele De sancta simplicite scientiae inflanti anteponenda mówił o „ślepej mądrości filozofów", która w gruncie rzeczy jest „diabelską pokusą", żeby stać się równym Bogu. Gdy rozum jest pozostawiony samemu sobie, ulega zatraceniu. Musi być wsparty dobrocią Boga, Jego łaską, Duchem.

Wprowadzając prymat woli, a więc i dobra, które jest darmowe i się udziela, a które stanowi nie alternatywę dla prawdy, ale jej źródło i miarę, doskonali się człowieka, wyprowadza poza naturę ku nieskończoności. Emanuel Levinas twierdził, że w ten sposób można przywrócić związek między Biblią (dobro) a Grekami (prawda). Jedność ta została zerwana w wielu punktach, a trzeba ją odtworzyć, by nie powtórzyć błędu oparcia wszystkiego na rozumie. Prymat dobra dopuszcza filozofię różnicy, ale nie wrogości i braku zaufania. Jest to bowiem myślenie, które karmi się radosnym wydarzeniem przychodzenia-na-świat (Hannah Arendt), a nie ułudą bycia-ku-śmierci (Martin Heidegger); nie „pierwotnym brakiem" (Jean-Paul Sartre), ale „obecnością drugiego", którego oblicze jest zarazem „niewyrażalne" (Ludwig Wittgenstein) i „przyjazne" (Emanuel Levinas). Tylko wówczas można mówić o kulturze Europy, gdy spoiwem jej stanie się dobro połączone z prawdą - chrześcijaństwo, które jest jej ojczystym językiem. Jak słusznie zauważył Andre Frossard, pisząc o Janie Pawle II: „Dla papieża nic trwałego nie może się dokonać bez ducha" (Europa! Europa!, „Znaki Czasu", 1992, nr 25, s. 115).

Ludzie jako grupy społeczne, a także jednostki, wielokrotnie doświadczali w historii, co się dzieje z nimi, kiedy głosi się śmierć Boga i gdy na Jego śmierci próbuje się budować nowe społeczeństwo oraz formować człowieka, który nie powinien istnieć, na obraz i podobieństwo Boże. Fryderyk Nietzsche twierdził, że wiara w Boga jest zaprzeczeniem człowieka, świata, wszelkiego postępu i rozwoju. Pisał: „Człowiek szalony. Czyż nie słyszeliście o owym szalonym człowieku, który w jasne przedpołudnie zapalił latarnię, wybiegł na targ i krzyczał nieustannie: «Ja szukam Boga! Ja szukam Boga!» - A ponieważ tam właśnie zgromadziło się wielu z tych, którzy w Boga nie wierzyli, wzbudził wielkie pośmiewisko. Czyżby on zaginął? - powiedział jeden. A może zgubił się jak dziecko? - rzekł drugi. Czyliż się ukrył? A może boi się nas. Czyżby poszedł na okręt i wywędrował? - tak krzyczeli i śmieli się w zgiełku. Szalony człowiek wskoczył między nich i przeszył ich wzrokiem. «Gdzie jest Bóg?» wołał «ja pragnę wam powiedzieć! Myśmy go zabili - wy i ja! My wszyscy jesteśmy jego mordercami! Ale jak tego dokonaliśmy? W jaki sposób mogliśmy wypić całe morze? Kto dał nam ścierkę, by cały horyzont wymazać? Co uczyniliśmy, gdyśmy tę ziemię uwolnili od tańców wokół jej słońca? W jakim kierunku zmierza ona teraz? Dokąd my zmierzamy? Oddaleni od wszelkich słońc? Czyż nie potykamy się ustawicznie, poruszając się do przodu, do tyłu oraz na boki, na wszystkie strony? Czy istnieje jeszcze to co u góry i to co na dole? Czy nie błądzimy jakby przez nieskończoną nicość? Czyż nie odczuwamy pustej przestrzeni? Czyż nie stało się zimniej? Czyż nie nadchodzi noc, coraz więcej nocy? Czyż nie trzeba zapalać w południe latarni? Czyż nie słyszymy nic z hałasu grabarzy, którzy pogrzebali Boga? Czyż nie czujecie boskiej zgnilizny? - Bogowie również gniją! Bóg został zabity! Bóg pozostaje martwy! Myśmy go wspólnie zabili! Jakżeż się teraz pocieszymy; mordercy nad mordercami? Najświętsze, najpotężniejsze, co świat dotychczas posiadał, wykrwawiło się pod naszymi nożami - kto zmyje z nas tę krew? Jaką wodą możemy ją oczyścić? Jaką formę zadośćuczynienia, jakie święte gry będziemy musieli wynaleźć? Czyż wielkość tego czynu nie jest dla nas za wielka? Czyż sami nie musimy stać się bogami, aby okazać się godnymi tego czynu? Nigdy nie było większego czynu - i każdy, kto się po nas narodzi będzie należał dzięki temu aktowi do wyższej historii, od każdej innej, która była dotychczas!» - Tutaj zamilkł szalony człowiek i przygląda się swoim słuchaczom: również oni milczą i patrzą obco na niego. W końcu rzucił swoją latarnię na ziemię tak, że zgasła i rozbiła się w kawałki. «Przychodzę za wcześnie, powiedział, nie jestem jeszcze we właściwym czasie. To okrutne zdarzenie jest jeszcze w drodze i wędruje - nie doszło ono jeszcze do uszu ludzi. Błyskawica i grzmot potrzebują czasu, światło niebios gwiaździstych potrzebuje czasu. Czyny potrzebują czasu, również wtedy, gdy zostały już dokonane, usłyszane i zauważone. Ten czyn jest im jeszcze tak daleki, jak najbardziej odległe niebo gwiaździste - a przecież dokonali tego samego!» - Opowiada się, że ten szalony człowiek tego samego dnia wdzierał się do różnych kościołów, gdzie zaintonował swoje Requiem aeternam Deo" (Die Frohliche Wissenschaft, w: Friedrich Nietzsche Werke in vier Bander, Bd. 4, Salzburg 1983, s. 61-62). F. Nietzsche z wielką mocą intelektu i uczucia ukazuje skutki „zamordowania Boga". Owocem „śmierci Boga" jest zaledwie radość człowieka z absolutnej wolności, jakiej człowiek nigdy nie posiadał, a która jest znakiem ery nadczłowieka. Pisał: „Kim jest małpa dla człowieka? Pośmiewiskiem lub bolesnym wstydem. Właśnie tym powinien być człowiek dla nad-człowieka, pośmiewiskiem lub bolesnym wstydem. Pokonaliście drogę od robaka do człowieka i bardzo wiele jest w was z robaka. Kiedyś byliście małpami i również dzisiaj jest człowiek bardziej małpą od jakiejkolwiek małpy. Nawet ten wśród was najmądrzejszy jest tylko rozdwojeniem, obojnakiem roślin i upiorów. Ależ ja was wzywam, abyście się stali upiorami czy roślinami? Otóż ja was uczę być nadczłowiekiem. Nadczłowiek jest sensem ziemi. Wasza wola mówi: Nadczłowiek niech będzie sensem ziemi" (Also sprach Zorathustra, w: Friedrich Nietzsche Werke..., Bd. 1, s. 293-294). Totalne odrzucenie Boga, proklamacja Jego śmierci, a nawet wprost nieistnienia, prowadzi do totalnej degradacji wartości człowieka w idei nadczłowieka (Ubermensch). Śmierć Boga sprawia, że człowiek nie ma żadnych granic dla własnych myśli, zamiarów i czynów; popada w całkowite osamotnienie; zanika w nim wola ku dobremu, sens życia; traci swe wyjątkowe miejsce w świecie - daje się „przetłumaczyć" na język przyrody; zaczyna bytować w chaosie, z którego kiedyś został wyprowadzony w akcie stworzenia.

 Ks. Andrzej Zwoliński, Przeciw duchowi, Wydawnictwo WAM

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Przeciw duchowi
Komentarze (1)
R
R50
17 sierpnia 2010, 21:18
 Bardzo dobry tekst Mysle ze warto bedzie siegnac po ksiazke