"Szpiedzy Watykanu". Dlaczego prawosławny metropolita z Rosji zmarł na spotkaniu z papieżem
Ta historia zdarzyła się naprawdę. Podczas spotkania z Janem Pawłem I zmarł metropolita Nikodem, który przyjechał do Watykanu z Leningradu. Kilka tygodni później Kościół opłakiwał śmierć nowo wybranego papieża. Czy między tymi zdarzenia mógł zachodzić jakiś związek? Przczytaj co na ten temat pisze Ulrich Nersinger w książce "Szpiedzy Watykanu. Tajne służby w Kościele".
W czasie zimnej wojny Collegium Russicum budzi szczególne zainteresowanie. Niewiele jest osób, które w jakiś sposób nie kojarzą go ze szpiegostwem. Politycznie Russicum jest wystawione na zmienne koleje losu w dziejach Kościoła. Coraz to nowe konsekracje tajnych biskupów, próby koegzystencji w specyficznym otoczeniu i powtarzające się niepowodzenia są częścią tego życia. Ale w stosunkach Watykanu z krajami bloku wschodniego panuje ruch. Widoczne są sukcesy dyplomatyczne, a papieskie studium przygotowawcze zyskuje coraz większe znaczenie w promowanym przez papieży dialogu ekumenicznym. Wtedy zaczyna się nawet mówić o „sowiecko-watykańskiej odwilży” (Hansjakob Stehle).
Russicum może teraz przyjmować jako oficjalnych gości studium – są to lata sześćdziesiąte i siedemdziesiąte – młodych teologów prawosławnych z Akademii Duchownej w Leningradzie. Ojcowie jezuici mogą pracować naukowo w Moskwie i wygłaszać tam wykłady. Metropolita Nikodem33 z Leningradu, wieloletni szef Wydziału Zewnętrznych Stosunków Cerkiewnych Rosyjskiego Kościoła Prawosławnego w Rosji, jest w Rzymie częstym gościem i przebywa wtedy w papieskim kolegium. Nikodem staje się jedną z najważniejszych postaci ruchu ekumenicznego, przede wszystkim obiecującego dialogu z Kościołem rzymskokatolickim.
Przyjeżdża do Wiecznego Miasta na pogrzeb papieża Pawła VI w sierpniu i bierze udział w intronizacji Jana Pawła I we wrześniu 1978 roku. Rankiem 5 września czterdziestodziewięcioletniego metropolitę dopadnie szczególne przeznaczenie, które do dzisiaj spowija tajemnica. Jezuita Miguel Arranz – prorektor Russicum – pełni rolę tłumacza na spotkaniu metropolity Nikodema z nowym papieżem. 5 września wyznaczono audiencję dla delegacji Kościołów Wschodu. Nikodem niespodziewanie prosi prałata Agostina Casarolego, przewodniczącego papieskiej Komisji ds. Rosji, o oficjalną rozmowę z papieżem poza protokołem. Daje do zrozumienia Casarolemu, że ma ku temu istotne powody. Potwierdzenie tego spotkania metropolita otrzymuje 4 września, następnego dnia po objęciu tronu papieskiego przez Albina Lucianiego. Nikodem udaje się do Russicum i tam nocuje. Ma zamiar wyjść z Kolegium na audiencję u papieża o godzinie ósmej dwadzieścia.
Kiedy wczesnym rankiem ojciec Arranz odwiedza metropolitę w Kolegium, zastaje Nikodema wyraźnie wzburzonego. Duchowny mówi mu, że w nocy nawet nie zmrużył oka. Było nieznośnie gorąco, ledwie mógł oddychać. Jego sekretarz, archimandryta Lew, o siódmej rano zmierzył mu ciśnienie krwi. Nikodem miał problemy z sercem, dlatego natychmiast wziął nitroglicerynę. Ale to nie wszystko: samochód, który miał go zawieźć do Watykanu, nocą został skradziony, co wyraźnie denerwuje Nikodema.
Z Russicum jedzie do Casa del Clero34, gdzie mają się zebrać delegacje kościelne zaproszone na audiencję u papieża. O godzinie dziewiątej wszyscy zostaną poinformowani o kolejności, w jakiej samochody będą wjeżdżać do Watykanu. Nikodem, archimandryta Lew i ojciec Arranz idą razem do przeznaczonego dla nich samochodu. Ponieważ zaczyna padać ulewny deszcz, robi się chaos i w końcu siedzą w trzech różnych samochodach. Nikodem trafia do delegacji bułgarskiej, co bardzo go irytuje.
W Watykanie przed wejściem do sali, w której ma się odbyć audiencja, metropolita daje Arranzowi fiolkę z nitrogliceryną i mówi: „Niech będzie w pogotowiu, mogę jej potrzebować”.
Wchodzi Jan Paweł I i z uśmiechem kieruje się do Nikodema. Po nadzwyczaj serdecznym powitaniu siadają do prywatnej rozmowy, która trwa piętnaście minut. Ojciec Arranz stwierdza w wywiadzie kilkadziesiąt lat później, że Nikodem „mówił do papieża Lucianiego przyciszonym głosem; tak że czasami jego głos stawał się jeszcze cichszy, jakby bał się niedyskretnych uszu. Nie chciał, żeby ktokolwiek go słyszał”.
Po rozmowie zostaje zaproszony archimandryta Lew. Nikodem przedstawia go papieżowi. Wtedy papież, który już wstał, zaczyna rozmawiać z archimandrytą. Wstaje również Nikodem – ale nagle znowu siada bez słowa, pochyla się i pada przed papieżem. Wszystko dzieje się tak szybko, że Jan Paweł I nie od razu zdaje sobie sprawę z tego, co się stało. Arranz informuje go, że Nikodem ma słabe serce. Tymczasem archimandryta Lew wybiega po apteczkę i wstrzykuje mu środek wzmacniający serce, ale bez powodzenia. Nikodem ma przez cały czas otwarte oczy. Arranz szepcze do papieża: „Trzeba mu udzielić rozgrzeszenia, Wasza Świątobliwość”. Papież klęka i udziela mu po łacinie absolucji. Lekarz, który przychodzi nieco później, może jedynie potwierdzić śmierć metropolity.
Natychmiast po tym tragicznym zdarzeniu pojawiają się różne podejrzenia. Na przykład to, że metropolita omyłkowo wypił zatrutą kawę przeznaczoną w rzeczywistości dla Jana Pawła I. Miguel Arranz opowiada, że krążyły pogłoski, jakoby prawosławny biskup powiedział nowemu papieżowi rzeczy, których nie powinien był mówić. A w kurii się przebąkuje, że mieli do niego strzelać agenci KGB z willi Abamelek, rezydencji ambasady rosyjskiej, skąd widać pokoje papieskich apartamentów.
Wbrew wielu krążącym plotkom dla uczestników jest jasne i nie do zakwestionowania, że stan zdrowia Nikodema był bardzo zły, i to już od dłuższego czasu. Przeszedł łącznie pięć zawałów serca, jego śmierć wydaje się więc naturalna. Ale niektóre sprawy związane z wizytą rosyjskiego metropolity w Watykanie pozostają niejasne i zachęcają do spekulacji. Śmierć Jana Pawła I niedługo później i okoliczności jej towarzyszące również robią swoje. Papież umiera bowiem po zaledwie trzydziestotrzydniowym okresie posługi. Niezbyt fortunna polityka medialna Watykanu – niejasne opowieści o szczegółach dotyczących znalezienia ciała – powoduje, że rzymski młyn plotek pracuje na pełnych obrotach i prowadzi do szalonych hipotez, które dostarczają materiału „literaturze faktu”, powieściom i adaptacjom filmowym.
W 1978 roku po wyborze Karola Wojtyły na następcę papieża Lucianiego, „karuzela szpiegów” znów się rozkręciła. Czasami prowadziło to również do uszczerbku wizerunku działających „służb”. W złożonej grze wywiadów aż do upadku żelaznej kurtyny i jeszcze nieco później stale obecne było Collegium Russicum. I tak na przykład włoska służba wywiadowcza SSI (Servizi Segreti Italiani) szczyciła się w mediach ujawnieniem wschodniego szpiega pracującego w Watykanie, który mieszkał w Russicum. Stało się to ku irytacji Amerykanów, ponieważ tego rzekomo „głównego agenta Wschodu” w istocie opłacała CIA, służba wywiadu zagranicznego Stanów Zjednoczonych.
Dziś wokół papieskiego Kolegium zrobiło się cicho, wręcz śmiertelnie cicho. Daje ono schronienie zaledwie kilku osobom. Przygasł pierwotny splendor liturgii Kościoła wschodniego, rzadko już sprawowanej w jego świątyniach. Uczelnia nie emanuje tą charyzmatyczną siłą przyciągania, która stanowiła niegdyś o jej atrakcyjności. Wydaje się, że w życiu Kościoła Russicum nie ma już żadnego znaczenia. „Na jego ścianach chciałoby się zawiesić tablicę pamiątkową poświęconą zmarłym” – komentuje obecny stan Kolegium głos z Watykanu.
Skomentuj artykuł