Tischner - gwiazda mediów

(fot. A. Jędrusiak)
ks. Adam Boniecki

Tischner - filozof, Tischner - kpiarz, Tischner - gwiazda mediów. Z pasją zagłębiał się w "Dzienniczek" siostry Faustyny - tak księdza Józefa wspomina ksiądz Adam Boniecki w najnowszej książce "Abonent chwilowo nieosiągalny".

Ksiądz Adam dzieli się w niej refleksjami ze spotkań z ważnymi ludźmi swojego życia. Jan Paweł II czytający pod stołem krytyczny artykuł Kisiela o sobie. Młody Czesław Miłosz, który wiedział, że dla Polski ważniejsze jest jego pisanie niż walka z bronią w ręku. Małżeństwo Turowiczów, pod których dach trafił ksiądz Adam, chociaż szukali studenta na kwaterę. Wielcy ludzie Kościoła, poeci, filozofowie, opozycjoniści, ale też postaci szerzej nieznane, które autor podziwiał. To książka pełna zadumy. O przyjaźni, szacunku i przemijaniu. Inspiruje. Niżej zamieszczamy fragment książki.

Ponad trzydzieści lat znajomości… W pamięci mam nie obraz Józka Tischnera, ale barwny film moich wspomnień o nim i o sprawach z nim związanych. Beztroskie włóczęgi na nartach po zaśnieżonych Gorcach, spotkania ze studentami, jego opowieści przy stole u św. Anny w domu biskupa Jana Pietraszki, który Józka lubił i cenił (Józek biskupa uważał za swego mistrza). Aż po ostatni kadr: Józek bohatersko zmagający się z chorobą i rozmawiający przy pomocy karteczek. Pisał, bo nie mógł mówić, ale i na tych karteczkach żartował. Po przeczytaniu mojego "Vademecum generała" napisał mi, że z takimi mądrościami w kierowaniu "Tygodnikiem" daleko nie zajadę.

DEON.PL POLECA

Co z jego życia wynika dla nas? Chyba bardzo wiele. Tischner jest dowodem, że we współczesnym świecie istnieje miejsce dla księdza i dla chrześcijańskiego podejścia do życia. Pokazał, że nasze czasy wcale nie są gorsze niż te, co były kiedyś. Może nie świat się zagubił, lecz zagubiliśmy się my, "zawodowi" świadkowie wiary, starannie przygotowywani w naszych seminariach? Pokazał, że ksiądz jest dziś potrzebny. Nie tylko ludziom przekonanym i pobożnym, ale i tym, którzy, jak się wydaje, są dość daleko od Kościoła. Że trzeba mieć odwagę pójścia także tam, gdzie można nie być najlepiej przyjętym, do wybrednych, współczesnych areopagów i spróbować mówić ich językiem, niekoniecznie naszym. Że nowych pytań, na które nie ma oficjalnych, bezpiecznych odpowiedzi, nie można omijać. Można odpowiedzi szukać z innymi, nawet ryzykując błąd i konieczność korekt. To nam zostawił. Mądrą odwagę księdza Tischnera, jego wolność ducha można i trzeba naśladować. Ta odwaga i ta wolność były konieczne, by powiedzieć to, co powiedział, o księdzu na manowcach, o siostrze Faustynie, o Bożym miłosierdziu (...).

Tym, co dźwiga i wznosi ku górze jest miłość

Ostatnie teksty Tischnera zdumiewają. Bardzo chory, udręczony fizycznym cierpieniem, chyba wiedząc, że z choroby nie wyjdzie, pisał "Drogi i bezdroża miłosierdzia". Opublikowane w ,,Tygodniku" na kilka tygodni przed śmiercią rozważanie "Maleńkość i jej Mocarz" - będące przedłużeniem "Dróg i bezdroży…" - jest jego ostatnim ukończonym tekstem. Tischner - filozof, Tischner - kpiarz, Tischner - gwiazda mediów z pasją zagłębia się w "Dzienniczek" siostry Faustyny. Prosta zakonnica z Łagiewnik zaprowadzi księdza profesora w sferę - powiedzmy to - mistyki. Tischner stara się zachować chłodny, obiektywny ton, jakby z nawyku chce pozostać nadal profesorem, ale metodyka tych tekstów jest nowa.

Jeszcze uczenie rozprawia o tym, czym jest mistyka, ale już kiedy przytacza wybrane z "Dzienniczka" zdania o cierpieniu, komentuje je w tonie osobistym ("Czy mocowałeś się kiedy, drogi czytelniku, ze swoją własną miłością…?"). Trudno nie zauważyć, że mówi o sobie. Podobnie jak w nieco wcześniejszym (1999) tekście: "Postęp prawdziwy miłości nie polega na tym, żeby było więcej krzyża, ale na tym, żeby było więcej mądrości (…) Są takie prawdy, do których dochodzi się także przez męczeństwo. Jedną z takich prawd jest, że cierpiąc, cierpimy z Chrystusem. Nie żyjemy dla siebie i nie umieramy dla siebie. Czy żyjemy, czy umieramy, należymy do Boga. Dzięki temu możemy mieć udział w Boskiej godności cierpienia. Niemniej nie cierpienie jest tutaj ważne. Nie ono dźwiga. Wręcz przeciwnie, cierpienie zawsze niszczy. Tym, co dźwiga, podnosi i wznosi ku górze, jest miłość". To jakby testament.

Tischner nie może mówić, jest bardzo osłabiony. Pisze więc tylko to, co dla niego teraz jedynie ważne: "aby ci, co żyją, już nie żyli dla siebie, lecz dla Tego, który za nich umarł i zmartwychwstał". To są ostatnie napisane do publikacji słowa księdza Tischnera. Słowa o obliczu Boga, który jest miłością. Jest takie powiedzenie, że nie ma ludzi niezastąpionych. W tym przypadku ono jest szczególnie nie na miejscu. Tischner jest niezastąpiony. Nie będzie drugiego Józka Tischnera. I to jest nieustanny ból. Tak bardzo teraz byłby potrzebny.

Więcej wspomnień znajduje się w książce: "Abonent chwilowo nieosiągalny". Do 4.11, korzystając z kodu ABDEON, możecie ją kupić w przedsprzedaży, z 25% rabatem, tylko na stronie Wydawnictwa WAM.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Tischner - gwiazda mediów
Komentarze (1)
AS
Adam Strumiłło
30 października 2015, 07:33
Drogi Autorze (ks. Adamie), dzięki.