To nie był heros z greckiej mitologii...

Fragment okładki książki ks. Jana Sochonia "Tama"
DEON.pl

"Zastanawiam się i próbuję dać odpowiedź: jak to się stało, że ten chorowity wiejski chłopak, niewyróżniający się błyskotliwym i widowiskowym stylem bycia, spełnił Boży plan. Że to on podjął palmę męczeństwa, choć o nią nie zabiegał - mówi ks. Jan Sochoń, autor książki o życiu i męczeńskiej śmierci ks. Jerzego Popiełuszki.

ks. Jan Sochoń: Trudno sądzić inaczej. Nie byłem, co prawda, związany z księdzem Popiełuszką nadzwyczaj bliskimi więzami, jednak Opatrzność Boża zbliżyła mnie do niego w sposób nieoczekiwany i niejako wymuszający trud poznawania jego życia i męczeńskiego świadectwa. Pochodzimy przecież z tych samych podlaskich stron. Kształtowała naszą wrażliwość ta sama kultura przykościelna, uosobiona przez naszego wspólnego prefekta szkolnego księdza kanonika Piotra Bożyka, obecnie rezydenta w parafii w podwarszawskim Milanówku. Nadto, po powrocie ze stypendium naukowego w Paryżu zamieszkałem w pokoju zamieszkałym uprzednio przez księdza Popiełuszkę na Żoliborzu i pracowałem w kościele św. Stanisława Kostki.

DEON.PL POLECA

A kiedy prymas Polski kardynał Józef Glemp włączył mnie do grona ekspertów przygotowujących materiały potrzebne do prowadzenia procesu beatyfikacyjnego – moja zażyłość z księdzem Jerzym stała się wyraźna, jasna i serdeczna. Dopiero wtedy mogłem uznać się za przyjaciela warszawskiego męczennika; w tym właśnie sensie, że to, czego nauczał i jak niósł trudy kapłańskiego życia wtopiły się w moje serce i głęboko egzystencjalnie naznaczyły. Dzisiaj staram się uczyć od niego tej gorliwości i wiary, jakiej stał się symbolem. Beatyfikacja będzie więc – mówię to z nadzieją – również i dla mnie radosnym i widzialnym znakiem Bożej miłości, Bożego miłosierdzia, Bożej troski o Polskę, polski Kościół i cały chrześcijański świat.

[-ks_jan_sochon_-_wywiad.mp3-]

Ksiądz brał udział w przygotowaniu Positio, księgi dotyczącej dotyczącej posługi duszpasterskiej i męczeństwa ks. Jerzego.

Mówiąc precyzyjnie i dokładniej: byłem wśród ludzi, którzy przygotowywali materiały potrzebne do napisania wspomnianego Positio. Stąd też w tej wielkiej księdze (przypominającej ogromny liturgiczny Mszał) znajdują się fragmenty moich prac, pewne opinie i propozycje. Natomiast głównymi autorami dzieła są ksiądz Tomasz Kaczmarek i ojciec Gabriel Bartoszewski OFMCap. Oni to bowiem – mając wielkie doświadczenie w prowadzeniu tego typu działań, potrzebną do tego wiedzę i wyczucie eklezjalne – mogli zrealizować takiego rodzaju zadanie. Im zasadniczo należą się słowa uznania i poważania.

Kim dla Księdza był ks. Jerzy Popiełuszko?

Mam taką nadzieję, że z książek, które o księdzu Jerzym napisałem wynika (trochę), jakie miejsce zajmuje on w moim sercu i życiu kapłańskim. W każdym razie traktuję jego osobę i świadectwo męczeńskie, jako ważną część mego osobistego doświadczenia egzystencjalnego. Jako błogosławiony będzie orędownikiem w trudnych sprawach (one przecież zawsze znajdują się tuż, tuż) mojej codzienności. W blasku heroicznego kapłaństwa każdy z nas, księży, widzi swe niedociągnięcia, wady, grzechy; umacnia potrzebę ciągłego nawracania się.

Rzeczywiście muszę z pewną satysfakcją pisarską powiedzieć, że "Tama" jest książką nieco odmienną od tych, które dotychczas pojawiły się na rynku wydawniczym. Ma bowiem (w rdzennym zamyśle) nie tyle poszukiwać jakichś publicystycznych i sensacyjnych aspektów życia i działalności księdza Popiełuszki, ile raczej jest spojrzeniem na życie męczennika w horyzoncie historii Polski i polskiego Kościoła oraz próbą opisu męczeństwa z perspektywy ściśle teologicznej. Dopiero bowiem w tak ukształtowanym planie – kiedy ujmuje się postać księdza Popiełuszki na tle chrześcijańskiej kultury – można zobaczyć najgłębsze wymiary jego aktywności kapłańskiej, odsłonić nieco jakieś krople tajemnicy męczeńskiego wybrania, która jednakże musi pozostać tajemnicą.

Dlatego w książce zastanawiam się i próbuję dać odpowiedź: jak to się stało, że ten chorowity wiejski chłopak, niewyróżniający się błyskotliwym i widowiskowym stylem bycia, spełnił Boży plan, jako żarliwy świadek wiary; co sprawiło, że to on właśnie podjął palmę męczeństwa, choć o nią nie zabiegał. Rozważam rzecz całą także i po to, aby samemu móc wytrwać w pełni ewangelicznego oddania, umacniać się niezłomną postawą warszawskiego męczennika, niczego – nawet przed samym sobą – nie udawać, nie zakładać maski, skrywającej prawdziwe oblicze. W ten sposób może i czytelnicy Tamy zechcą pójść podobną, jak ja, drogą.

W książce znajdziemy również kilkadziesiąt zdjęć, niektóre z nich opublikowane są po raz pierwszy.

Po księdzu Jerzym Popiełuszce pozostało sporo różnego rodzaju pamiątek. Większość z nich znajduje się w żoliborskim muzeum, które, do czego zachęcam, należy bezsprzecznie odwiedzić. Archiwum żoliborskie przechowuje też wiele zdjęć i trochę filmowych dokumentacji. W książce pomieściliśmy znaczną ilość fotogramów. Większość jest już bardzo szeroko znana; jest jednak kilka zdjęć, zrobionych przez pana Jerzego Szóstkę, który należał do bliskich przyjaciół księdza Jerzego i który zresztą wydał (staraniem białostockiego oddziału IPN i współpracy dr Ewy Rogalewskiej z tegoż oddziału IPN-u) , mniej znanych i jeszcze nie tak rozpropagowanych, jak inne. Zwłaszcza osobom młodym przybliżają one atmosferę i aurę tamtych dramatycznych lat.

W kilku wywiadach mówił Ksiądz, iż koledzy ks. Popiełuszki twierdzili, że nigdy nie zostanie on błogłosławionym czy świętym. Z czego to wynikało?

Ksiądz Jerzy nie był herosem z greckiej mitologii. Prowadził normalne kapłańskie życie, niepozbawione ułomności, nieporadności i słabości. Jak większość polskich księży spełniał swoje zadania z gorliwością, choć zdarzały mu się, jak mówię, pewne potknięcia. Niektórzy koledzy, z którymi pracował, nie dostrzegali w nim nikogo nadzwyczajnego. Przypuszczam, że świętość ma dla nich pewien tajemniczy posmak. Wydaje się czymś niedosiężnym, nacechowanym moralną wyjątkowością oraz religijnym heroizmem. Tymczasem świętość albo mówiąc inaczej błogosławione wejrzenie Boga na swoje stworzenia nie jest niczym nadzwyczajnym, w tym naturalnie sensie, że wszyscy ludzie w każdym wieku, bez względu na to, czy zdają siebie z tego sprawę, czy nie, znajdują się w pewnym sprzężeniu z trudną do ujęcia tajemnicą życia, którą nazywamy Bogiem. Ważne jest tylko, aby potrafili to sobie w końcu uzmysłowić i przełożyć na jakość własnej egzystencji. Aby pojęli, że świętość to właśnie gorące pragnienie szczęścia. Chrystusowe błogosławieństwa zaczynają się przecież od zwrócenia uwagi na radość, nawet jeżeli dotyczą wydarzeń dramatycznych czy wręcz prowadzących do śmierci. Bo ostatecznym celem życia jest dostąpienie radości wiekuistych w samym Bogu, choć drogi prowadzące do osiągnięcia tego celu bywają bardzo różne.

Rozważanie świętości księdza Jerzego Popiełuszki jest o tyle charakterystyczne i trudne zarazem, że odnosi się do kogoś, kogo znaliśmy, kto był kształtowany przez te same lub podobnego typu okoliczności historyczne, religijne, polityczne, kto szedł wspólną nam wszystkim drogą polskiego dobijania się do wolności i chęci odrzucenia komunistycznego ciężaru. Mając jedynie taką perspektywę nie jesteśmy zbyt skłonni mówić o świętości kogoś, kogo znaliśmy w codziennej zwyczajności.

Dlaczego do książki wybrał Ksiądz tytuł Tama?

Tytuł książki "Tama" wybrałem świadomie, z nadzieją, że Czytelnicy odkryją jej hermeneutycznie różnorodny sens. Chodziło mi najpierw o wskazanie na miejsce dokonanej tragedii, później o zasugerowanie, że mimo upływu lat wciąż umacnia się tama oddzielająca nas od źródeł i przyczyn porwania i zamordowania księdza Jerzego. Miałem nadto na myśli to, że dziedzictwo i owoce męczeństwa księdza Popiełuszki tworzą swoistą „tamę” dla naszych ludzkich słabości i grzechów. No i rzecz fundamentalna: tamą pozostaje to wszystko, co narosło w najnowszej polskiej historii, a co uniemożliwia właściwe spojrzenie na jej „istotę”, co wciąż buduje mury niezgody, politycznych kłótni i partyjnych ideologii. Tama to słowo zachęcające do wielorakich interpretacji...

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

To nie był heros z greckiej mitologii...
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.