Robota jak marzenie. Czyli o pracy cukierkologa, profesjonalnego spacza i szczurołapacza

Fot. depositphotos.com

Niektórzy mają pracę jak marzenie. Co z tego, że absurdalną? O ludziach-cukierkologach, profesjonalnych spaczach czy szczurołapach pisze w książce "Międzynarodowiec, czyli paradoksy globalnego zaścianka" Grzegorz Dobiecki.

Co to ma być? Spacer reumatyka? Ćwiczenie rehabilitacyjne? Aplikant Palin nie ma szans na rządowe stypendium, on żadnego rozwoju nie rokuje. Gdzież mu do kunsztu wygibasów, jakie wciąż doskonali radca Cleese. A to tylko urzędnik średniego szczebla w Ministerstwie Głupich Kroków. Pomyśleć, co dopiero potrafią jego zwierzchnicy!

W Bundesministerium der Verteidigung, niemieckim ministerstwie obrony, Christine Lambrecht nie powinna była być nawet stażystką. Jej niepewne kroki były nie do obrony, bo te pewne, stanowcze, guliwerowe i naprawdę głupie wykonano już wyżej i wcześniej. Następca pani minister też jakby z tej szkoły marszowej. Po prawdzie niemieckie MON mogłoby się nazywać Demobilisierungsamt. Nie znaczy to przecież, że okazało się zbędne. Są funkcje i posady, których tworzenie odpowiada żywotnej potrzebie tworzenia funkcji i posad. Wbrew regułom pragmatyzmu, za to w zgodzie z prawem Parkinsona, mnożą się fuchy jak marzenie.

Kanadyjski sklep Candy Funhouse zatrudni cukierkologa. Ma on służbowo cmoktać słodycze i orzekać, czy mu smakują. Producent materacy z USA, firma Casper, rekrutuje profesjonalnych spaczy. Stworzą elitarny team Casper Sleepers. Wymagana jest umiejętność zapadnia w „sen absolutny” na wystawie sklepu, ale tylko w godzinach otwarcia.

DEON.PL POLECA

Od miejskiego szczurołapa władze Nowego Jorku oczekują, że „wykaże żądzę walki oraz gotowość na rzeź”. Werbownicy belgijskiego ministerstwa sprawiedliwości szukają chętnych do pracy w więziennictwie wśród fanów heavy metalu. Szwedzka gmina Tranemo utrzymuje na etacie poetę, by pisał wiersze o niej i jej mieszkańcach. A ratusz nowozelandzkiego Christchurch po 23 latach zerwał umowę na świadczenie usług magicznych zawartą z czarodziejem. Ojcowie miasta doszli widać do wniosku, że mogą je świadczyć sami. Oszczędności wymierne, decyzja jednak ryzykowna.

Okładka książki "Międzynarodowiec, czyli paradoksy globalnego zaścianka" (wyd. MANDO)

Tą samą niepewną drogą poszedł były premier Australii. W czasie pandemii Scott Morrison potajemnie przejął teki pięciu ministrów: zdrowia, finansów, spraw wewnętrznych, skarbu oraz przemysłu. Radził sobie w tym pięcioboju całkiem nieźle i nie złamał zakazu łączenia funkcji, bo zakazu nie było. Jednak – zdaniem krytyków – mocno nadwyrężył demokrację. Ona bowiem żywi się mnogością. Że często jest to mnogość marnotrawstwa i niekompetencji? Owszem, i co z tego?

Przypuszczalnie we Włoszech dobra zmiana konstytucji, dzięki której liczbę miejsc w obu izbach parlamentu zredukowano o jedną trzecią, zderzy się prędzej czy później ze zmianą lepszą, która przywróci status quo ante. A departament pomocy zagranicznej Komisji Europejskiej stworzy za pół miliona euro następną platformę internetową, którą odwiedzi pięć osób. Po co taniej i przydatnie, skoro można drożej i zbędnie. Arabscy szejkowie i ruscy oligarchowie mieli się od kogo uczyć.

Wymarzoną robotę grzech byłoby tracić. Cmoktacza, spacza, łapacza i pisacza da się wypatrzeć wszędzie. Degustator o wyostrzonym smaku praworządności sprawdza organoleptycznie, gdzie ona występuje, a gdzie jej brak. Prezes Organizacji na rzecz Pokoju Wszystkich Narodów dźwiga na barkach ciężar nieodpowiedzialności za cokolwiek, a już zwłaszcza za zapobieganie wojnom. Europosła budzi z profesjonalnej drzemki brzęk słowa „Katar”, szelest słowa „Maroko”.

Kolejny ekspert pisze pusty raport, jeszcze jeden think tank okazuje się bardziej tank niż think, ale fucha jest świetna. Wcale nie gorsza od tej, jaka trafiła się nowemu członkowi rządu Papui Nowej Gwinei. Ów wybraniec losu stanął na czele właśnie utworzonego ministerstwa do spraw kawy. Całym zadaniem szefa resortu będzie czuwanie nad tym, żeby na wybornym papuaskim ziarnie zarabiali właściwi ludzie. Wtedy on też będzie spijał nektar z mniejszej czarki, którą sekretarka przyniesie mu do gabinetu. A po drodze nie rozleje ani kropli, inaczej niż jej koleżanka z Ministerstwa Głupich Kroków.

Fragment pochodzi z książki "Międzynarodowiec, czyli paradoksy globalnego zaścianka" (wydawnictwo MANDO, 2024)

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Robota jak marzenie. Czyli o pracy cukierkologa, profesjonalnego spacza i szczurołapacza
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.