Alkoholizm jest chorobą demokratyczną: Pije lekarz, nauczycielka, biskup

Zdjęcie ilustracyjne (Fot. pl.depositphotos.com)

Przesłanie każdego trzeźwego alkoholika jest proste: było źle, a teraz jest dobrze. – Nie wymażę przyszłości, ale żyję przyszłością. Nie jestem sam, mam przyjaciół broni – mówi Krzysztof z Opoczna, który nie pije ponad 20 lat. Zmiana wymaga jednak głębokiego wglądu w siebie.

Pijana na ławce

Nie ma grupy społecznej, w której nie znalazłyby się osoby uzależnione. Niepijącym alkoholikiem był prof. Zbigniew Religa, Zenon Laskowik z kabaretu Tey, lekarz i poseł Bolesław Piecha czy prof. Bohdan Woronowicz. Piją ludzie w różnym wieku i na różnych stanowiskach: inżynierowie, księża, nauczycielki, lekarze, matki, prezydenci miast i biznesmeni, którzy potracili wielkie fortuny z powodu swojego alkoholizmu. Alkoholizm jest chorobą społeczną i każdy może paść jej ofiarą.

– Płeć nie ma znaczenia. Kobiety z powodu innego metabolizmu uzależniają się jednak wcześniej – mówi Krzysztof, alkoholik z Opoczna. – Piją w ukryciu. Trudniej jest im się przyznać, że mają problem z powodu ostracyzmu społecznego. Kiedy widzi się pijanego mężczyznę na ławce, to nie robi wrażenia. Opił się, jak nie jest alkoholikiem, to po prostu wytrzeźwieje. A kobieta pijana na ławce? To zawrót głowy, bo wiadomo – kojarzy się z tym, że to żona, matka.

Zanim uzależniony dokopie się do swojej głowy, najpierw siada organizm.

– U młodych osób wątroba szybko się regeneruje, u niektórych jest marskość albo ostre zapalenie trzustki i wtedy fifty-fifty, czy uda się z tego wyjść. Pada powoli układ krążenia i nerwowy. Może pojawić się bełkotliwa mowa, zdolność czytania. Niektórzy zaczynają mieć problemy z mięśniami – to choroba Korsakowa. Ludzie wyglądają, jakby chodzili na szczudłach. Są padaczki. Problemy psychiczne. Po gwałtownym odstawieniu ludzie mają tzw. delirkę, widzą myszki, pająki – mówi Krzysztof.

Etapy wychodzenia z alkoholizmu i zdrowie

– Pewnego dnia poprosiła mnie o pomoc kobieta, której mąż pił. Był już na etapie, że szło mu na głowę. Wydawało mu się, że jest bohaterem filmu „Ranczo” i uczestnikiem wszystkiego, co tam się dzieje. Udało się go namówić na terapię zamkniętą w szpitalu. Wytrzeźwiał i po filmie… – dodaje Krzysztof. Zaznacza jednak, że zmiany w mózgu są odwracalne do pewnego czasu.

– Nieraz włącza się agresja, która może być spowodowana, tym, że alkoholik nie może się samemu ze sobą odnaleźć. Dwa, jak pije cały czas, to w końcu pieniądze się kończą i to są nerwy. Jakaś kradzież ze skarbonki dziecku, stanie pod sklepem i proszenie o 5 zł. Jest się rozwalonym emocjonalnie, traci się poczucie rzeczywistości. Alkoholik musi się napić, żeby sobie ulżyć, a jak się napije, to mu się wydaje, że wszystko jest takie proste. Poprawia się nastrój – wylicza dalej Krzysztof.

– Osoba uzależniona najpierw bagatelizuje problem, uważając, że pije jak każdy. Tak jest w 99 proc. Później okazuje się, że jednak jest problem i że musi coś z tym robić i że sama sobie nie poradzi. Przyznaje się przed sobą, ale nie przed innymi. Później, dociśnięta zazwyczaj do muru przez rodzinę, mówi, że sobie poradzi. I ten etap może trwać długo. Najlepiej, żeby udała się po pomoc do osób, które nie piją, ale doskonale funkcjonują w życiu, np. do grupy AA, gdzie dostanie konkretny plan pomocy – zaznacza nasz rozmówca.

– Odstawienie alkoholu jest bardzo dolegliwe. Wiedzą to ci, którzy piją długo. Tak z 2,5 promila większość alkoholików ma w organizmie i normalnie funkcjonuje, ale jak takiej osobie poziom alkoholu spada poniżej dwóch, to zaczyna się tak zachowywać, żeby za wszelką cenę ten poziom podnieść – mówi.

Jak poradzić sobie z emocjami? Terapia

Lekarz psychiatra pomaga zyskać emocjonalny balans. Daje leki osłonowe, które łagodzą psychosomatykę. Jest wtedy mniejsza chęć napicia się. Przepisuje relanium, leki na sen.

Motywacje do wyjścia z nałogu są różne. Lepiej radzą sobie osoby, które nie są same. Może być to rodzina, zdrowie, niebieska karta, sąd, komisja rozwiązywania problemów alkoholowych, eksmisja z własnego domu, rozwód.

Na terapii zamkniętej czy dochodzącej z alkoholikami pracuje terapeuta. Na spotkaniach z nim dowiadują się, jak sobie radzić w życiu po zakończonej terapii i nie pić, jak odmawiać alkoholu.

– Wcale nie jest prosto nauczyć się żyć bez alkoholu. To ważny etap terapii, bo życie to życie i są różne sytuacje, kiedy ten alkohol będzie się pojawiał, będzie w zasięgu ręki – mówi mężczyzna.

Jednak nie wystarczy trening behawioralny na 8-tygodniowej terapii zamkniętej czy dochodzącej. Taka terapia nie sięga przyczyn picia, bo jak wiadomo alkoholizm to choroba emocji. Nie pić to za mało, by wytrwać w abstynencji i poprawić swoje życie. Treningami behawioralnymi nie znajdzie się zakopanego, zazwyczaj głęboko powodu choroby.

Trzeźwy, ale parszywy charakter

Abstynencja nie naprawia przywar charakteru, ale trzeźwość.

– Ktoś najpierw nie pije, a potem widzi, że ma też parszywy charakter i zaczyna się zmieniać, oczywiście jeśli chce. Znam takie osoby, które naprawdę zapłakały nad sobą i swoim zachowaniem. Czasami ktoś przestaje pić a nie trzeźwieje. Nie przeszkadza mu jednak moralizować innych. Ja mówię wtedy: „Módlmy się za tych co pouczają, i za tych, co są pouczani”. Są też ludzie nawiedzeni. Na każdym kroku widzą cud albo zło i diabła. Znam jednego, co przestał pić, ale nie poszedł na terapię – nie spojrzał w siebie. Siedzi w pierwszych rzędach w kościele, a na mitingu w AA okrada innych. Kleptoman, niepijący alkoholik, co klęczy przed figurą, a diabła ma za skórą – opowiada dalej Krzysztof.

Trzeźwienie zmienia ludzi w ogóle i jest - mówi bardziej symbolicznie - nadbudową do niepicia. W tym wszystkim musi być też czas na przebaczenie sobie i przebaczenie od innych. – Na to muszą być gotowe dwie strony. Są oczekiwania, że zaraz będzie dobrze, a czas drugiej strony inaczej biegnie niż czas uzależnionego – mówi. – Chociaż może być różnie, ale trzeźwienie przychodzi mniej więcej po kilku latach. Bardzo w tym pomaga 12 kroków, wiele osób się nawraca. Wreszcie widzą ten świata, jakim jest naprawdę. Ci co prawdziwie trzeźwieją, stają się lepszymi ludźmi, nim byli, zanim się uzależnili.

– Widzisz drugiego człowieka, nie oceniasz go. Wychodzenie z alkoholizmu uczy pokory. Pokory wobec tej choroby, ale także drugiego człowieka i własnych słabości. Alkoholik docenia, że odzyskał życie – podsumowuje Krzysztof.

– Znałem pewnego mężczyznę. Był po 4 terapiach, ale nie mógł znaleźć w sobie siły, by przestać pić po jej zakończeniu. Alkohol spowodował u niego niedowład, była potrzebna rehabilitacja i to było jego dno. Zaczął chodzić do AA. W niedzielę pod koniec września obchodził pierwszą rocznicę niepicia. Przychodzi, bo polubił ludzi z naszego AA a to dobry prognostyk – opowiada.

– Przesłanie każdego trzeźwego alkoholika jest proste: Było źle, a teraz jest dobrze. Nie wymażę przyszłości, ale żyję przyszłością. Nie jestem sam, mam przyjaciół broni – mówi na koniec.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Alkoholizm jest chorobą demokratyczną: Pije lekarz, nauczycielka, biskup
Komentarze (3)
BD
~Bo D
12 października 2024, 17:32
To jest truizm, ze alkoholizm jest demokratyczny, od lat wiadomo, ze alkoholizm jak każda choroba może dotknąć każdego. W Polsce niebezpieczne jest to, że jest tu kultura picia, trzeba czy wypada pić, ktoś kto nie pije w ogóle alkoholu nadal uchodzi za dziwaka, niestety.A kraj tonie alkoholu.
MN
Mariusz Nowak
6 października 2024, 15:25
A ja myślałem, że skoro ksiądz/biskup to człowiek, który usłyszał powołanie od Boga i został wybrany przez Ducha św. to alkoholizm ich omija...
MN
Mariusz Nowak
5 października 2024, 17:44
No to dodajmy jeszcze Papieża i... można "gasić światło".