Jest niepełnosprawna, przejechała stopem Europę. Zapraszamy na inspirujące spotkanie z Basią Turek!

Jest niepełnosprawna, przejechała stopem Europę. Zapraszamy na inspirujące spotkanie z Basią Turek!
(fot. Sylwia Wawrzkiewicz)
#COŚWIĘCEJ / DEON.pl

"Nic nie zwiastowało przygody, która lada chwila miała pojawić się na horyzoncie. A przecież jeśli jest z tobą Bóg, zawsze możesz zrobić coś wyjątkowego" - mówi Basia Turek. Przyjdź na wyjątkowe spotkanie i poznaj sposób na czerpanie z życia pełnymi garściami.

Basia opowie na spotkaniu, jak odkryła swoje "coś więcej" w życiu. Szukasz inspiracji i motywacji do zmian? Zastanawiasz się, jak można nie mieć prawie nic i mieć wszystko? Zapisz się na spotkanie!

KIEDY? 

Spotkanie odbędzie się 27 sierpnia (wtorek), o godzinie 18:00, przy ul. Kopernika 26, w Studiu Inigo, w Krakowie. Możecie wziąć w nim udział za okazaniem zaproszenia.

JAK ZAPISAĆ SIĘ NA SPOTKANIE?

1) Wyślij e-mail na adres coswiecej[at]deon.pl (coswiecej@deon.pl)

2) Otrzymasz od nas maila zwrotnego z informacją potwierdzającą Twój udział w spotkaniu

Czekamy na wasze zgłoszenia. Fajnie będzie znowu spotkać się "w realu"! :) 

* * *

To był późny październik albo wczesny listopad. Pogoda jak zwykle nieciekawa, ale to nam nie przeszkadzało. Od dwóch dni siedzieliśmy ze wspólnotą w małopolskiej wsi. Modliliśmy się, słuchaliśmy konferencji, piliśmy litry kawy i po prostu byliśmy razem, nadrabiając całe tygodnie z tymi, z którymi nie udawało się spokojnie pogadać. Dobry, spokojny weekend z ludźmi, których lubię i z którymi czuję się bezpiecznie. Nic nie zwiastowało przygody, która lada chwila miała pojawić się na horyzoncie. A przecież jeśli jest z tobą Bóg, zawsze możesz zrobić coś wyjątkowego.

W niedzielę Mateusz, ówczesny lider wspólnoty, opowiadał o obchodach pięćdziesięciolecia odnowy charyzmatycznej, które mają odbyć się w Rzymie w czerwcu przyszłego roku, przy okazji Zesłania Ducha Świętego. - Ekipa zaczyna się formować. Poważniejszych szczegółów jeszcze nie podam, ale pomysł jest taki, żeby wybrać się stopem. Tak więc jeśli ktoś z was jest zainteresowany wyjazdem… - mówił, a mnie serce biło coraz mocniej. Szybki przepływ myśli: nie wiem jak, nie wiem za co, właściwie nic nie wiem.

- Jadę! - wrzasnęłam z całych sił. Ludzie ryknęli śmiechem. Nikt nie potraktował mnie serio. Oprócz jednej osoby.

Znałyśmy się z Kingą, oczywiście, ale nie byłyśmy w żadnej zażyłej relacji. Nigdy wcześniej się mną nie zajmowała. Była jednak w innej sytuacji niż wielu ludzi, którzy zaczynają i nawet jeśli bardzo chcą mi pomagać, na początku muszą przełamać w sobie wiele barier. Kinga jest pielęgniarką. Intymność ludzka, kąpanie, przewijanie i inne pielęgnacyjne sprawy nie są dla niej żadną nowością. - Serio? Chciałabyś ze mną pojechać stopem do Rzymu? - upewniałam się. - No pewnie!

Grupa ludzi zdecydowanych na wyjazd powoli się organizowała. Pomysł jazdy stopem dość szybko upadł - Mateusz nie mógł wziąć tak długiego urlopu w pracy, inni jakoś stopniowo się wykruszyli. Jednak nam ani przez moment nie przeszło; byłyśmy obie całkowicie nakręcone na podróż stopem do Watykanu. Pojawiły się przez to jakieś tarcia. Niektórzy się oburzali, że to głupota, zły pomysł i nieodpowiedzialność. Z kolei ja i Kinga mówiłyśmy, żeby dali sobie spokój, bo i tak pojedziemy. Wiedziałyśmy, że potrzebujemy jeszcze kogoś, że przed nami mnóstwo spraw do załatwienia i pewnie - jak zwykle - dziesiątki przeszkód, ale nie bałyśmy się niczego.

Ostatecznie jechaliśmy we trójkę: ja, Kinga i Hubert.

Kiedy już byliśmy sami i czekaliśmy na pierwszego stopa, Kinga wymyśliła fantastyczną rzecz. Zaproponowała, żebyśmy zaczęli od znaku krzyża i nie powtarzali go więcej - aż dotrzemy do Rzymu. Cały nasz szalony wyjazd miał być modlitwą. I choćbyśmy z całej siły starali się popsuć Boże plany, a nasze słabości dawały nam solidnie w kość, On będzie działał, uświęcał ten czas i sam przygotowywał nam miejsca i ludzi. Przeżegnaliśmy się.

I kolejne jedenaście godzin staliśmy na granicy jak kołki.

Przyjechała mama Kingi, żeby nas zabrać do domu. I gdy Kinię z Hubertem ogarnęła na tylnych siedzeniach głupawka, nagrywali vlog i gadali całą drogę do kamery, ja siedziałam z przodu i rozmawiałam. Pewnie z lęku o Kingę i każdego z nas jej mama zadała mi to trudne pytanie:

- Czemu wy wystawiacie na próbę Pana Boga? Spróbowaliście, nie udało się, trudno… Liczą się intencje. Wiem, że chcecie jechać, ale spokojnie, już prawie kupiłam wam bilety do Rzymu. To żaden problem, traktujcie to jako prezent.

- A czy pani wie, co mieliśmy zrobić, a czego nie zrobiliśmy? - spytałam spokojnie.

- Chcieliście się chyba pomodlić…?

- No właśnie. Wydaje mi się, że wiem, dlaczego i do kogo Pan Bóg nas zawraca.

Przyjechaliśmy z powrotem do Dunajca. Tata Kingi przywitał nas trzema wielkimi pizzami. Najedliśmy się i wtedy pomyślałam, że dłużej się nie da tego odwlekać. Zaczynamy jeszcze raz. Poprosiłam Kasię, siostrę Kingi, żebyśmy usiedli spokojnie, kiedy dzieciaki pójdą spać. Spytałam, o co możemy się dla niej pomodlić. Pomodliliśmy się.

Nie wiem, czy to było potrzebne bardziej jej, czy mnie. Pierwszy raz w życiu zrozumiałam wtedy - bardzo namacalnie - że Duch Święty działa. I tak jak prowadził apostołów w Dziejach, tak samo prowadzi nas dzisiaj. Strasznie trudno to wyjaśnić komuś, kto nie szuka Boga; z kolei wykpienie tego jest banalnie proste. Ale widziałam, jak twarz Kasi jaśniała, kiedy prosiliśmy w jej sprawach, jak zmieniało się jej serce. Wiedziałam też, że nasze jedenastogodzinne stanie na granicy było potrzebne i pobłogosławione.

Następnego dnia rano, zanim ruszyliśmy, Kasia przybiegła do nas. - Pierwszy raz spędziłam całą noc nad Pismem Świętym, w kółko czytając to jedno słowo! - powiedziała i wyściskała nas mocno.

Załadowaliśmy się do auta taty Kingi i pojechaliśmy. Minęliśmy granicę, ale nie zatrzymaliśmy się. Nie powiedział, dokąd jedziemy. Przejechaliśmy całą Słowację i stanęliśmy dopiero w Győr, na stacji benzynowej. - Tylko żebyście mi za szybko nie wrócili do domu - powiedział na pożegnanie. Zostawił nam jeszcze worek kanapek, taki jak dzień wcześniej, i zawrócił do Dunajca. A ja pomyślałam, że, kurczę, już nie ma odwrotu. To się dzieje naprawdę!

(Tekst pochodzi z książki "Pełnymi garściami".)

* * *

#COŚWIĘCEJ czyli co?

Gdzieś głęboko coś nam mówi, że coś nie gra. Czujemy, że życie nie może kończyć się na gonitwie za nie wiadomo czym, nie wiadomo gdzie i nie wiadomo po co. Wiecie, o co chodzi, prawda? Dlatego właśnie ruszyliśmy z nowym projektem.

Takim, w którym jest przestrzeń i czas na spokojne poszukanie odpowiedzi na naprawdę ważne pytania. I na zainspirowanie się do piękniejszego życia.

W czasie naszych wcześniejszych spotkań gośćmi byli: s. Anna Bałchan, Janina Ochojska, Włodek Markowicz, Magda Wiśniewska, Jasiek Mela, Piotrek Żyłka, Grzegorz Kramer SJ i Łukasz Wojtusik oraz Jerzy Stuhr.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
Barbara Turek, Dominika Frydrych

85% niepełnosprawności Basi Turek oznacza 100% zależności od drugiego człowieka. Czy tak można żyć? Można! I to jak!

Dla swoich rodziców okazała się wielkim zaskoczeniem – po jej narodzinach lekarze postawili diagnozę: córka nie będzie...

Skomentuj artykuł

Jest niepełnosprawna, przejechała stopem Europę. Zapraszamy na inspirujące spotkanie z Basią Turek!
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.