Czekamy z seksem do ślubu. Czy o to chodzi w czystości?

(fot. depositphotos.com)
Magdalena Kleczyńska

- Dla większości z nas czystość kojarzy się tylko i wyłącznie z wstrzemięźliwością seksualną. Ta definicja jest mało prawdziwa - mówi Magdalena Kleczyńska należąca do Ruchu Czystych Serc.

Czym jest czystość?

Magdalena Kleczyńska podkreśla, że "czystość to nieustanne trwanie w Bożej miłości i obecności". Zaznacza, że Ruch Czystych Serc to nie jest wspólnota tylko tych, którzy czekają z seksem do ślubu. Mówi: "Bardzo mi się podobała definicja, którą kiedyś usłyszałam na jednej z konferencji, że nie ma ludzi dobrych i złych na świecie. Okazuje się, że granica między dobrem i złem przebiega wewnątrz naszego serca. Wewnątrz każdego człowieka codziennie odbywa się bitwa pomiędzy dobrem, a złem. Każdy z nas może wnieść do świata dobro i zło. Podobnie jest z czystością".

Gdzie przebiega granica czystości?

Mówi wprost: "przebiega wewnątrz naszego serca". Zaznacza, że każdego dnia podejmujemy decyzję o tym, czy chcemy wybrać czystość. Równocześnie zdaje sobie sprawę z tego, że tym, którzy są na drodze czystości już dłużej, towarzyszą im przyjaciele i wspólnota, jest łatwiej. Nie chce dzielić ludzi na czystych i nieczystych. Mówi o tym, że wszystko zależy od tego, czy chcemy czystości.

Na koniec wyróżnia jej trzy rodzaje: teologiczną, osobistą i społeczną.

DEON.PL POLECA

Posłuchaj o tym, czym się one charakteryzują oraz w jaki sposób razem ze swoją rodziną idą drogą czystości.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Czekamy z seksem do ślubu. Czy o to chodzi w czystości?
Komentarze (3)
AS
~Antoni Szwed
25 czerwca 2020, 11:15
Owszem, granica czystości przebiega wewnątrz naszego serca, to prawda, ale z tego nie wynika, że tylko przez chwilę jesteśmy grzeszni a zaraz potem jesteśmy "cacy", jakby nigdy nic, znowu jesteśmy święci. Nie, tak to nie działa. Grzeszne myśli, słowa, czyny powodują, że coraz głębiej trwamy w grzechu i, co więcej, pogłębiamy to trwanie. Z niego możemy się wyrwać dzięki naszej skrusze i łasce Boga. Ale już na płaszczyźnie czysto etycznej daje się uchwycić coś bardzo ważnego, że każdy czyn dobry (np. sprawiedliwy) buduje w człowieku coraz większą sprawność do czynienia dobra (np. bycia sprawiedliwym), każdy czyn zły (np. kradzież) buduje w nim coraz większą sprawność do czynienia zła (np. do bycia coraz sprawniejszym złodziejem). Stąd etyka mówi o cnotach i o wadach moralnych i wedle nich mówi się także o ludziach dobrych i złych. Nie wolno o tym zapominać.
MI
~Marcin I
25 czerwca 2020, 21:23
A jaki procentowy stosunek cnót do wad moralnych decyduje że osądzi Pan kogoś jako złego lub dobrego człowieka? Absurd? Owszem. Tak samo jak ocenianie ludzi po pozorach.
AS
~Antoni Szwed
26 czerwca 2020, 21:34
Nie chodzi o MÓJ OSĄD!! Nie interesuje mnie ocenianie konkretnych ludzi. Interesują mnie zjawiska etyczne, antropologiczne, a nie jakieś ... plotkarskie. Chodzi o coś, o co każdy człowiek może zadbać z osobna i dla samego siebie. Jeśli będzie czynił jakieś dobro, np. dziennikarz będzie zawsze starał się pisać prawdę, nawet wtedy, gdyby mu ktoś oferował duże pieniądze za napisanie jakiejś nieprawdy, to taki człowiek sam dla siebie i PRZED BOGIEM będzie się stawał coraz bardziej prawdomówmym, coraz bardziej intelektualnie i duchowo uczciwym, a więc moralnie coraz lepszym. I będzie się RÓŻNIŁ od tego, który tak nie postępuje. Nabędzie cnoty prawdomówmości - to wielka wartość, w przeszłości bardzo ceniona, dziś.... na ogół ludzie o tym nie wiedzą, a jeśli wiedzą, to takich cnót sobie nie cenią. Więc w naszym życiu społecznym jest jak jest.