Czy baby są jakieś inne?
Dużo łatwiej zmienić prawo niż nawyki - stereotypowe wyobrażenia na temat ról społecznych ciągle pokutują w naszej wyobraźni. Pierwsza mówiąca lalka Barbie wypowiadała dwa zdania: "Lubię robić zakupy" i "Matematyka jest trudna".
Kilka lat temu miałam okazję zwiedzić olbrzymi, wielokondygnacyjny sklep z zabawkami usytuowany w centrum Londynu. Ekspozycja podzielona została według wieku potencjalnych klientów, ale także wedle płci - całe jedno piętro zajmowały zabawki dla chłopców, a kolejne - dla dziewczynek. Zaciekawiona oglądałam dział chłopięcy pełen latających odrzutowców, zdalnie sterowanych samochodzików, gwiżdżących kolejek, wokół których można było wybudować całe miasta, zestawów dla małych majsterkowiczów, najrozmaitszego rodzaju urządzeń sportowych i rekreacyjnych. Asortyment tego działu przekonywał mnie, że bycie chłopcem to niekończąca się przygoda i fascynujące wyzwania do podjęcia.
Zaintrygowana weszłam na kolejne piętro, żeby dowiedzieć się, co też ów sklep zaoferuje dziewczynkom. Od pierwszej chwili uderzyła mnie monochromia otoczenia - wszędzie widać było kolor różowy w różnych stopniach intensywności, od pastelowego różu po amarant. A na półkach lalki i misie, ubranka dla lalek i ubranka dla misiów, sztuczna biżuteria, spinki, kokardy, bibeloty, a do tego dział z plastikowymi replikami wyposażenia kuchni - za jedyne 7,99 £ mogłam zostać szczęśliwa posiadaczką minikuchenki z zestawem garnków i patelni! Zaskoczył mnie dziwny spokój panujący w tym dziale, już zaczęłam podejrzewać, że wszystkie dziewczynki zeszły piętro niżej pobawić się z chłopcami, gdy nagle w rogu sali dostrzegłam grono małych klientek, które z wypiekami na twarzy uczestniczyły w kursie… malowania paznokci. Patrzyłam ze zgrozą, jak nowoczesna, kosmopolityczna Anglia uczy swoje najmłodsze obywatelki, że krąg ich zainteresowań winien zamykać się w kwestiach kosmetyczno-gastronomicznych, a najlepszym sposobem spędzania wolnego czasu jest inwestycja we własną dekoracyjność. Gdybym miała postrzegać życie kobiet wyłącznie przez pryzmat tego sklepu, modliłabym się o samych synów.
Mózg, sex i gender
Schematy myślowe w postrzeganiu odmiennej płci nie od dziś rzutują na nasze myślenie. Świadomość różnic między kobietami a mężczyznami nie narodziła się przecież w momencie, gdy John Gray obwieścił, że mężczyźni są z Marsa, a kobiety z Wenus. Kobieta - jako ta, która rodziła i opiekowała się potomstwem - była mało mobilna, a przez to także słabsza fizycznie i zdana na łaskę męskiego opiekuna. Stąd już tylko krok do tezy o jej słabości intelektualnej, a co za tym idzie niemożności samostanowienia. W XX wieku naukowcy zadali na serio pytanie: czy mózg ma płeć? Wyniki ich badań wskazały szereg różnic anatomicznych ściśle powiązanych z płcią, poczynając od będącego często obiektem żartów faktu: mózg kobiety naprawdę jest mniejszy od męskiego, nawet jeśli uwzględnimy ogólne proporcje ciała, a różnica ta staje się widoczna ok. 2 roku życia. Za to kobiety posiadają więcej substancji szarej, która odpowiada za przetwarzanie informacji, a także o 12% większe ciało modzelowate (spoidło, które prowadzi włókna nerwowe umożliwiające komunikację pomiędzy półkulami mózgu), co daje zwiększony transfer informacji, a tym samym tłumaczy większą sprawność werbalną kobiet.
W latach 60. XX w. psycholog Herbert Landsell dostrzegł, że uszkodzenia tych samych części mózgu nie wywołują tych samych skutków u kobiet i u mężczyzn. Po uszkodzeniu lewej półkuli mężczyźni tracili prawie całkowicie zdolności językowe, u kobiet efekty były nieznaczne. Zaburzenia prawej półkuli sprawiały, że mężczyźni mieli wielkie problemy z zadaniami wymagającymi widzenia przestrzennego, a kobiety ponownie nie miały większych problemów. To doprowadziło do wniosku, że mężczyźni mają mózgi dużo bardziej wyspecjalizowane: lewa półkula odpowiada za czynności werbalne, a prawa za przetwarzanie informacji wzrokowo-przestrzennych, podczas gdy u kobiet za te czynności językowe i wizualne odpowiadają obie półkule, co znaczy, że mózg kobiecy wykazuje dużo większe rozproszenie funkcji niż mózg męski (I. Dzieńdziora-Frelich, Uwarunkowania biologiczne a tożsamość kobiet i mężczyzn w grupach dyspozycyjnych, "Acta Universitatis Wratislaviensis" nr 3096, Wrocław 2009, s. 225).
To tylko jeden z wielu przykładów na to, że mózg kobiet i mężczyzn nie jest zbudowany tak samo. Pamiętajmy jednakże, że biologia warunkuje nasze zachowania, ale o nich bezwzględnie nie przesądza. Mężczyźni-poligloci i kobiety-traperki nie są jedynie wyjątkami od reguły. Dr Anna Czarnecka z Instytutu Psychologii UJ przestrzega: "Nowoczesne metody neuroobrazowania, możliwość precyzyjnego oznaczania poziomu hormonów płciowych oraz badania na zwierzętach dostarczają coraz więcej informacji dotyczących budowy mózgu i jej powiązania z płcią. […] Jednak wiedza z zakresu neurobiologii i neuropsychologii jest nadal zbyt mała, by przełożyć różnice anatomiczne bezpośrednio na różnice w zachowaniu" (A. Czarnecka, Czy mózg ma płeć? Różnice płciowe w budowie ludzkiego mózgu, "Kosmos" 2003, nr 1, s. 25).
Choć nasze mózgi się różnią, to wielowiekową dyskryminację kobiet należy raczej przypisać walce o władzę i dominację, a nie predyspozycjom neurobiologicznym. Kobietom przez wieki odmawiano prawa do edukacji, pracy zawodowej, posiadania własnego majątku, ograniczając ich aktywność do przestrzeni domu i rodziny. Zmianę sytuacji na szeroką skalę zapoczątkowały w drugiej połowie XIX wieku ruchy emancypacyjne, które doprowadziły do przyznania kobietom praw wyborczych, prawa do zarządzania pieniędzmi, do pracy i studiowania. W ciągu minionych 100 lat całkowicie zmieniły się możliwości realizacji, które stają przed przeciętną kobietą.
Okazało się jednak, że dużo łatwiej zmienić prawo niż nawyki - stereotypowe wyobrażenia na temat ról społecznych ciągle pokutują w naszej wyobraźni. Pierwsza mówiąca lalka Barbie wypowiadała dwa zdania: "Lubię robić zakupy" i "Matematyka jest trudna". W nawiązaniu do wizji płci ukształtowanej przez społeczeństwo powstała bardzo popularna w ostatnich latach idea gender studies, która rozróżnia biologiczną kategorię płci, czyli ang. sex, od płci pojmowanej jako konstrukt kulturowy, czyli ang. gender - rodzaj. Gender studies nawołuje do dyskusji nad tym, czy biologiczna płeć musi od razu za sobą pociągać określoną wizję roli społecznej i kulturowej. Stawia pytania o to, czy pewne ujęcia kobiecości i męskości nie są jedynie efektem kultury patriarchalnej, w której powstały, a co za tym idzie, czy takie ujęcie nie jest w swej istocie krzywdzące. Czy człowiek z racji swej płci nie otrzymuje zbyt sztywnych ram regulujących jego formy życia społecznego (M. Wałejko, Gender a chrześcijańska antropologia personalistyczna, "Horyzonty wychowania", nr 7/2008)?
Gender studies postuluje dowolny wybór elementów, z których człowiek będzie budował swoją tożsamość, co w praktyce oznacza nieograniczone niczym (także płcią biologiczną) możliwości autokreatywności jednostki. W wielu punktach takie myślenie nie daje się pogodzić z antropologią chrześcijańską, jednak totalne odrzucenie tej propozycji to wylewanie dziecka z kąpielą. Gender studies zwraca nam bowiem uwagę także na realne problemy, pokazuje stereotypy, które ograniczają człowieka - zarówno kobietę, jak i mężczyznę - w możliwości rozwoju i spełnienia, odkrywa przestrzeń do działania również dla ludzi Kościoła. Ciągle jeszcze mamy dużo do zrobienia na polach: pracy i płacy, polityki, mediów, edukacji, języka, roli kobiety i mężczyzny w Kościele.
Jak było na początku
Wystarczy sięgnąć po tekst fundamentalny dla europejskiej świadomości ostatnich dwóch tysięcy lat - Pismo Święte - aby przekonać się, jak dalece przeniknięta stereotypami i uprzedzeniami historia kobiet i mężczyzn odbiega od Boskiej wizji stworzenia.
Księga Rodzaju zawiera dwa opisy stworzenia człowieka. Pierwszy z nich, kapłański, podkreśla równy status ontyczny kobiety i mężczyzny, jedność dwojga: "Stworzył więc Bóg człowieka na swój obraz, na obraz Boży go stworzył: stworzył mężczyznę i niewiastę" (Rdz 1,27). Opis ten nie mówi o żadnym stosunku podległości ani władzy. Kobieta i mężczyzna w tym samym momencie zostają powołani do istnienia jako obraz Boży. Do obojga Bóg mówi: "Bądźcie płodni i rozmnażajcie się, abyście zaludnili ziemię i uczynili ją sobie poddaną" (Rdz 1,28).
Drugi opis stworzenia, nazywany jahwistycznym, odrębnie przedstawia stworzenie kobiety jako odpowiedź na samotność człowieka. Bóg uznał, że "Nie jest dobrze, żeby człowiek był sam" (Rdz 2,18) i z żebra Adama zbudował kobietę, na widok której Adam zakrzyknął "Ta dopiero jest kością z moich kości i ciałem z mego ciała!" (Rdz 2,23). Omawiając ten fragment, Jan Paweł II pisał: "Męskość i kobiecość oznacza dwoistą postać konstytucji somatycznej człowieka […], oznacza również poprzez te same słowa Rdz 2,23 nowe poczucie sensu własnego ciała: poczucie, rzec można, wzajemnie wzbogacające. […] szukanie ludzkiej tożsamości tego, który od początku jest «samotny», zawsze musi prowadzić przez dwoistość, «komunię» i wspólnotę. Prowadzi ono - w świetle Rdz 2,23 - poprzez męskość i kobiecość jako dwa «wcielenia» tej samej metafizycznie samotnej wobec Boga i w świecie istoty - wzajemnie dopełniające się sposoby «bycia ciałem» i zarazem bycia człowiekiem - jako dwa komplementarne wymiary samoświadomości i samostanowienia, a zarazem dwa komplementarne poczucia sensu ciała" (Jan Paweł II, Mężczyzną i niewiastą stworzył ich, Lublin 2008, s. 34-35).
Z biblijnego opisu wynika, że człowiek nie może bytować samotnie, bo został powołany do życia w relacji miłości: "Dlatego to mężczyzna opuszcza ojca swego i matkę swoją i łączy się ze swą żoną tak ściśle, że stają się jednym ciałem" (Rdz 2,24). Papież dodaje: To, że stają się «jednym ciałem», oznacza potężną więź ustanowioną przez Stwórcę, poprzez którą odkrywają swoje człowieczeństwo zarówno w pierwotnej jedności, jak też w tajemniczo atrakcyjnej dwoistości. Płeć jednakże jest czymś więcej niż tajemniczą siłą ludzkiej somatyki, działającą jakby na prawach instynktu. Na poziomie człowieka i we wzajemnej relacji osób oznacza ona przekraczanie wciąż na nowo granicy samotności człowieka, wyrażonej w osobowej konstytucji ciała i stanowiącej o pierwotnym jego sensie. Przekraczanie to ma w sobie zawsze coś z przejmowania za swoją samotności ciała drugiego «ja»" (tamże, s. 36).
Jak widać, biblijna wizja skupia się nie na różnicach między płciami, ale na ich wzajemnej komplementarności. Pokazuje, że te dwa sposoby bycia ciałem mogą się dopełniać, a spotkanie z innością stanowi szansę na pełniejszy sposób istnienia.
Kwestia płci od tysiącleci była włączona ściśle w splot władzy, siły i polityki. Pozostały nam po tym zakodowane w mentalności stereotypy i uprzedzenia, jednak dzięki refleksji teologiczno-filozoficznej i osiągnięciom nauk biologicznych coraz częściej z sukcesem wyplątujemy się z dyskursu wyższościowego i traktujemy własną odmienność płciową jako szansę na fascynujące spotkanie z innością.
Ewa Karabin - ur. 1983. Teolożka, sekretarz Laboratorium WIĘZI, redaktorka WIĘZI. Członkini Polskiej Rady Chrześcijan i Żydów oraz stowarzyszenia "Amicta Sole". Współautorka książki Pamięć, która łączy. Polscy chrześcijanie w dialogu z Żydami i judaizmem. Mieszka w Warszawie.
Powyższy tekst był cześcią wielkopostnego cyklu artykułów, w których ciału przyglądaliśy się z pięciu punktów widzenia. Cykl ten zostal przygotowany przez portal DEON.pl i Laboratorium WIĘZI.
Skomentuj artykuł