Bycie ojcem, to najlepsza rzecz pod słońcem!
"Oprócz pracy zawodowej pomagałem żonie w wychowywaniu dzieci, bo wiedziałem, że to jest wspólna odpowiedzialność za rodzinę. Na początku niewiele wiedziałem o ojcostwie, ale z każdym rokiem dojrzewałem, nabierałem doświadczenia, stawałem się bardziej odpowiedzialny i ponosiłem konsekwencje podejmowanych decyzji."
Przeżywam ogromną radość bycia ojcem, a także dziadkiem, kiedy patrzę na nasze dzieci i wnuki. Patrząc wstecz, do momentu, kiedy zakładaliśmy naszą rodzinę, to nie planowałem dokładnie, jak ona będzie wyglądała, szedłem na żywioł miłości i ludzkiego pożycia, natomiast żona chciała mieć, jak ja to żartowałem, dwunastkę dzieci - grubych i pyskatych. Zatrzymaliśmy się na piątce, tak prawdopodobnie miało być. Niektórzy się dziwili, że mamy tyle dzieci, a teraz nam zazdroszczą, że dzieci wykształcone i że jesteśmy taką kochającą się rodziną. A momentami nie było łatwo. Pracowałem jako spawacz, ślusarz i czasami zarobki były niewystarczające w stosunku do potrzeb, ale przy Bożej pomocy dawaliśmy sobie radę. Oprócz pracy zawodowej pomagałem żonie w wychowywaniu dzieci, bo wiedziałem, że to jest wspólna odpowiedzialność za rodzinę. Dojrzewanie do ojcostwa jest procesem. Na początku niewiele wiedziałem o ojcostwie, ale z każdym rokiem dojrzewałem, nabierałem doświadczenia, stawałem się bardziej odpowiedzialny i ponosiłem konsekwencje podejmowanych decyzji.
Dzieci nie rodzą się z instrukcją obsługi, a więc obserwowałem, jak córki dorastały, i starałem się odczytywać ich potrzeby na danym etapie rozwoju. Sięgałem po literaturę, środki społecznego przekazu czy szukałem w Internecie wskazówek, jak być dobrym ojcem. Największą radością jest dla mnie, gdy córki przytulają się do mnie i mówią mi, że mnie kochają, że cieszą się, że jestem ich tatą. Jest to dla mnie potwierdzenie tego, że moje starania są zauważone przez dzieci - i to motywuje mnie do jeszcze większego wysiłku, żeby być dojrzałym ojcem.
To dzięki mojej kochanej żonie mogę być ojcem i mogę w pełni przeżywać prawdziwe ojcostwo. Od początku chcieliśmy mieć dużą rodzinę. Uważaliśmy, że ilość dzieci nie jest uzależniona od tego, co mamy w kieszeni, ale od tego, co mamy w sercu i ile możemy dać z tego serca. Rodzina jest dla mnie wartością pierwszorzędną. W rodzinie sprawdzamy się jako chrześcijanie, uczymy się odpowiedzialności za dzieci. Staraliśmy się wychować dzieci jak najlepiej i cieszy nas, kiedy widzimy, że dzieci w swoim dorosłym życiu realizują to, czego nawet im nie mówiliśmy, ale co zaobserwowały w naszej rodzinie. Chciałbym, żeby kiedyś moje dzieci powiedziały o mnie tak, jak błogosławiony Jan Paweł II powiedział o swoim ojcu: "Patrzyłem z bliska na jego życie, widziałem, jak umiał od siebie wymagać, widziałem jak klękał do modlitwy. To było najważniejsze w tych latach, które tak wiele znaczą w okresie dojrzewania młodego człowieka. Ojciec, który umiał od siebie wymagać, w pewnym sensie nie musiał wymagać od syna. Patrząc na niego, nauczyłem się, że trzeba samemu sobie stawiać wymagania i przykładać się do spełnienia własnych obowiązków".
Ojców wysłuchała Sylwia Sułkowska z Naczelnej Redakcji Programów Katolickich Polskiego Radia. Całe wypowiedzi są zamieszczone na płycie dołączonej do "Sygnałów Troski".
Skomentuj artykuł