Dzieci chcą czasem stanowczej odpowiedzi
Małe dziecko musi co chwila upewniać się co do swoich odczuć i nastroju i utożsamia się z reakcjami mamy. Najpierw manifestuje metodą próby takie czy inne emocje, takie czy inne odczucia, a potem czeka na odpowiedź mamy.
I dopiero dzięki odpowiedzi mamy, dzięki jej reakcji, dziecko uświadamia sobie własne odczucia. Dopiero teraz one się utrwalają.
Lecz istnieje jeszcze inny, nieprzyjemny sposób upewniania się dzieci co do swych emocji i ich manifestowania. Dzieci od drugiego roku życia próbują prowokacji. Chcą podporządkować sobie albo próbować wpływać na otoczenie, czyli na mamę i tatę. Robią to nieświadomie, lecz zgodnie z potrzebą odkrywania świata i ciekawością, którą kierują teraz na osoby najbliższe.
Nie zawsze chcą jedynie lustrzanego odbicia swoich emocji, chcą czegoś więcej. Rodzice dobrze znają sytuację, kiedy dwu-, dwuipółlatek z uporem powtarza "nie" i obstaje przy swoim pragnieniu, pozostając głuchy na wszystkie łagodne perswazje. Wyjaśniłem już wcześniej, jaki ma to związek z relacją z mamą.
Tu chodzi jednak również o coś innego, a mianowicie o to, że dziecko chce się przekonać, jak dalece panuje nad otoczeniem, i bada, czy robi wrażenie na najważniejszych osobach swego życia (tak wiele w tym wieku ich znowu nie ma!).
Zaczyna więc nagle z całą ekspresją, na jaką je stać, demonstrować swoje humory. I z napięciem oczekuje reakcji. Spotyka się również dwulatki, które upierają się przy czymś, gwałtownie krzycząc i protestując, i dopiero kiedy mamie skończy się cierpliwość i zacznie je ostro karcić, nagle szeroko się uśmiechają, zadowolone, że wyprowadziły ją w pole. Przecież to był tylko żart!
Co wyraża ten uśmiech dziecka? Złość czy obronę, a może ukrytą ambiwalencję, jak przypuszcza wielu psychologów? Nie, w wielu przypadkach znaczy on tylko, że dziecko się cieszy, iż udało mu się zrobić na mamie wrażenie. Ulokowało, jeśli tak można powiedzieć, swoje uczucia w otoczeniu i zaznacza swoją obecność, zostawia ślady. Gwałtowna reakcja mamy to potwierdza. Nasze dziecko wypróbowało swoją chęć panowania nad otoczeniem i oto patrzcie - udało się! Wymusza na rodzicach reakcje, o których dobrze wie, że rodzice ich nie lubią. Ma więc swoją własną siłę. Odchodzi w ten sposób od "reakcji odbitych", "lustrzanych", o których mówiliśmy.
Śmiech dziecka czy jego przekorny, łobuzerski uśmiech znaczą nic innego jak: staję się samodzielne. To sprawia przyjemność. Czasem dzieci w chwili kulminacji złości mamy czy taty szeroko, z impulsywną radością wyrzucają w górę ręce: popatrz mamo, co potrafię! Jeśli rodzic uprze się w tym momencie, żeby za wszelką cenę być konsekwentny i ukarze dziecko, głęboko zrani młodą dumę dziecka.
Wiecej w książce: SZTUKA RODZICIELSKIEJ MIŁOŚCI - Wolfgang Bergmann
Skomentuj artykuł