Grzeczne dzieci sobie nie radzą?

Co myśli dziecko, kiedy słyszy, że jest grzeczne? (fot. hlkljgk / flickr.com)
Marta Wielek / slo

Grzeczność, rozumiana jako system reguł pomagających się odnaleźć w społeczeństwie, jest bardzo pożyteczna. Ale dziecko jest także spontaniczne, twórcze, a te cechy sprawiają, że "wyskakuje" niekiedy poza grzecznościowe reguły - z Zuzanną Celmer, psychologiem, terapeutką, autorką książek na temat małżeństwa i rodziny, rozmawia Marta Wielek.

Zuzanna Celmer: A czy pytano te dzieci o to, jak rozumieją słowo "grzeczny"?

DEON.PL POLECA

Rzecz w tym, że z takiego komunikatu mogą wynikać dla dziecka bardzo różne informacje. Najczęściej jest mu miło, bo jest to wyraz akceptacji. Dużo jednak zależy od tego, w jakiej atmosferze dziecko się wychowuje i jakie okoliczności towarzyszą temu komunikatowi. Jeśli dziecko często słyszy pochwały i ma poczucie, że jest akceptowane przez rodziców, to określenie "jesteś grzeczny" buduje jego poczucie własnej wartości, podobnie jak inne, np.: "jesteś mądry", "jesteś zdolny" albo "dzielny chłopczyk" czy też "pomocnica mamusi"...

Jeśli natomiast dziecko dość często słyszy, że jest niezgułą, że mogłoby się zachowywać tak jak siostra czy brat, że ma dwie lewe ręce itp., to komunikat "jesteś grzeczny" oznacza dla niego tyle, że w tym akurat momencie udało mu się dopasować do oczekiwań rodziców. Wskazuje mu kanon zachowań akceptowanych przez rodziców, który powinien sobie przyswoić. Ono musi się temu podporządkować, dlatego że rodzice zapewniają mu poczucie bezpieczeństwa. Dla małego dziecka jest wręcz kwestia: przeżyć albo nie - fizycznie i emocjonalnie. Rodzice są dla niego niemal jak bogowie, wszystko potrafią, wszystko wiedzą, wszystko od nich zależy. Dziecko ogromnie chce być przez nich kochane i zrobi wszystko, by poczuć się kochane.

Samo słowo "grzeczny" nie miałoby tak wielkiego znaczenia dla dziecka, gdyby nie emocje, które mu towarzyszą. Wypowiadają to słowo ważni dla dziecka dorośli i przywiązują do niego dużą wagę.

Można powiedzieć, że esencją grzeczności jest to, że rodzice nie mają z dziećmi kłopotu. Grzeczne dzieci nie rozrabiają, słuchają tego, co się do nich mówi, przestrzegają zaleceń, nakazów czy prawideł wychowawczych, które narzucają im rodzice... Krótko mówiąc: są to dzieci, które odpowiadają zapotrzebowaniu rodziców na to, jakie - zgodnie z ich wyobrażeniem - dzieci być powinny. Takie mniej więcej jest potoczne rozumienie grzeczności.

Jest taka teoria osobowości, która nazywa się analiza transakcyjna. Łatwa do praktycznego zastosowania. Otóż opisuje ona trzy stany naszego Ja, tworzące naszą osobowość. Określa się je jako Rodzic, Dorosły, Dziecko.

Stan Rodzic to system wartości, w którym dorastaliśmy. Obejmuje on cały przekaz kulturowy, ale też zasady i zachowania właściwe dla naszych rodziców. Przyswajamy sobie ich wartości poprzez obserwację, słuchanie tego, co mówią między sobą i do innych, a także poddawani ich intencjonalnemu wychowaniu. W ten sposób uczymy się, co należy mówić, jak się odnosić innych, w co wierzyć, co odrzucać. Stan Dziecko to świat emocji, zadzi-wień, radości, rozpaczy, cierpienia, szczęścia... Na nasze emocjonalne przeżywanie tego, co nam się przydarza, ogromny wpływ ma sposób, w jaki sposób się nami opiekowano w okresie niemowlęcym, a nawet prenatalnym. Czy czuliśmy się potrzebni, oczekiwani, czy nasze potrzeby były zaspokajane? Trzeci stan - Dorosły - zbiera i analizuje własne doświadczenia, co pozwala zweryfikować dane zawarte w Rodzicu i Dziecku.

Jeśli przyjmiemy tę teorię za punkt wyjścia, to można powiedzieć, że dziecko grzeczne jest dzieckiem przystosowanym. Czyli takim, które najczęściej kieruje się zestawem danych zawartych w Rodzicu. Stamtąd czerpie wiedzę o tym, jak się ma zachowywać w domu, jak się prezentować na zewnątrz, co ma mówić, a czego nie... Kiedy np. przychodzą goście i mama mówi: "Zosiu, powiedz wierszyk, zaśpiewaj" itp. albo przeciwnie: "Siedź w pokoju i nie wychodź, bo jeszcze zrzucisz coś ze stołu albo powiesz coś głupiego", dziecko dostaje czytelny przekaz na temat tego, jak się ma zachowywać, by zyskać wsparcie, życzliwość, aprobatę, bliskość innych ludzi.

Jest to niewątpliwie istotny czynnik socjalizacyjny. Grzeczność, rozumiana jako system reguł pomagających się odnaleźć w społeczeństwie, jest bardzo pożyteczna. Ale dziecko jest także spontaniczne, twórcze, a te cechy sprawiają, że "wyskakuje" niekiedy poza grzecznościowe reguły. Jeśli rodzice doceniają w swoim dziecku te wartości, uwzględniają je w wychowaniu, rozwija się ono zgodnie ze swoimi predyspozycjami, zdolnościami, potencjałem intelektualnym. Ale dla wielu rodziców grzeczność oznacza wyłącznie podporządkowanie. Wtedy nie ma miejsca na indywidualność, dyskusję, uwzględniane odmienności, ale domaganie się bezwzględnego posłuszeństwa.

Niestety bardzo wielu rodziców, a jeszcze więcej babć czy dziadków tak uważa. Tymczasem to, co sprawdza się w jednych warunkach, nie sprawdza się w innych. To, co korzystnie wpływa na jedno dziecko, będzie np. demobilizujące dla innego.

Dobrze wiedzą o tym rodzice, którzy mają dwoje lub troje dzieci. Każde dziecko przychodzi na świat ze swoimi predyspozycjami, uzdolnieniami, z zarysem charakteru, który się później umacnia, czasem może nieco zmienia. Dlatego każde dziecko inaczej reaguje na propozycje ze strony dorosłych. Zdarzało mi się mieć parę razy na terapii rodzeństwo okazywało się, że każdy z tych - dziś już dorosłych ludzi - układał sobie w głowie zupełnie inny obraz rodzinnego domu, który był przecież wspólny. Dlatego zamiast sztywnego systemu wychowawczego, potrzebne jest indywidualne podejście.

Już jedno dziecko wymaga od rodziców ogromnej pracy. Dużo łatwiej jest powiedzieć "nie wolno", "rób to albo tamto", dużo łatwiej jest dać klapsa albo krzyknąć, żeby dziecko było cicho, nie zawracało nam głowy, nie zadawało głupich pytań, nie robiło w domu jakichś eksperymentów. Jeśli zdecydowaliśmy się na dziecko, to musimy znaleźć czas i siły, by pomóc mu w procesie stawania się dojrzałym, zrównoważonym, kreatywnym dorosłym człowiekiem. Warto przemyśleć kilka spraw: jakim chcę być ojcem czy jaką chcę być matką? co było dobre w moim domu, a co nie? Comusiałem w sobie utajnić, a teraz widzę, że mi tego brakuje?

Konieczne jest także rzeczywiste poznanie swojego dziecka - jakie ono rzeczywiście jest - zamiast akceptowania tylko tego, co nam odpowiada i odrzucania reszty. Dziecko będzie naturalnie realizowało to, czego sobie życzymy, tłumiąc swoje rzeczywiste uzdolnienia i nieakceptowane przez nas cechy swojej osobowości, ponieważ jest od nas zależne i nas kocha.

Świadomie oczywiście nie, ale kiedy próbuje na siłę dopasować dziecko do swojego wyobrażenia, tłumi jego kreatywność, spontaniczność, fantazję i uczucia. Ile osób podjęło niechciane studia, ponieważ tak życzyli sobie rodzice, nie przyjmując do wiadomości, że marzy o innych?

To się zaczyna bardzo wcześnie. Dziecko rysuje emocjami, dlatego na jego rysunku mama jest np. większa od drzewa, które w dodatku ma niebieskie liście. Kiedy rysunek zobaczy mama, mówi zazwyczaj: "To nie tak, drzewo powinno mieć zielone liście i być wyższe od człowieka". Ona wie lepiej. Inny przykład: dziecko przychodzi z przedszkola i skarży się, że nie lubi Zuzi, bo jest wstrętna. "Jak to nie lubisz Zuzi?" - pyta mama - "Przecież to taka miła dziewczynka". Zazwyczaj gdy mówimy dziecku, co ma myśleć i czuć, a na dodatek powtarzamy to dosyć często, traci ono rozeznanie w tym, co tak naprawdę myśli i czuje. Mam pacjentów, którzy dopiero jako dorośli ludzie uczą się rozpoznawać swoje uczucia.

Nie. Powinna dowiedzieć się, dlaczego dziecko tak uważa, co się na to składa; na czym opiera swój system ocen, co pozwoli jej lepiej je poznać i zrozumieć. Dopiero wtedy można wspólnie omówić tę sytuację, pokazać także punkt widzenia drugiej strony, ucząc wnikania w motywy zachowań innych. To pozwala zweryfikować jednoznacznie negatywny osąd, dostrzec swój udział w zaistniałym sporze, wyrazić precyzyjniej swoje uczucia, a wszystko w taki sposób, który opiera się na wartościach dziecka, na jego sposobie myślenia i wspólnym poszukiwaniu rozwiązań. Mądry rodzic spędza dzieckiem co najmniej pół godziny przed snem, żeby pogadać: o kolegach, koleżankach, o tym, co się wydarzyło itp. Przez rozmowę, bajkę i zabawę poznaje świat swojego dziecka i wprowadza je w swój świat.

Dziecko ma prawo popełniać błędy, bo są one nieuniknione w procesie uczenia się. Tym bardziej, jeśli weźmiemy pod uwagę, że ma ono do przetworzenia ogrom informacji napływających z otoczenia. To są informacje emocjonalne, intelektualne, dotyczące praktycznego życia, ale też nadbudowy, czyli wierzeń. Stworzenie z tej wielości spójnego obrazu świata jest naprawdę trudnym zadaniem, szczególnie że dziecko często dostaje sprzeczne sygnały nawet od własnych rodziców. Nic więc dziwnego, że zdarzają się takie zachowania, komentarze czy wypowiedzi dziecka, które są nieadekwatne do sytuacji. W ten sposób przekazuje ono to, co się w nim dzieje. Dobrze jest za tym podążać i delikatnie je naprowadzać, a nie kategorycznie, za pomocą kar wyznaczać jedynie słuszny kierunek postępowania.

Dziecko, chcąc zasłużyć na nasze uczucia, będzie robiło to, co chcemy, ale nie będzie nam o wszystkim mówiło. Jeśli będzie uległe, po prostu zaakceptuje sytuację i dostosuje się, nie będzie nawet próbowało realizować swoich marzeń, wiedząc, że to się źle skończy. Jeśli zaś będzie miało dużo energii i nie będzie chciało się poddać naszym wymaganiom - będzie się buntowało, podkreślając swą niezależność. A w końcu zacznie nas okłamywać i robić to, na co ma ochotę, bez mówienia nam o tym.

Jest takie powiedzenie: "Rozsądni przystosowują się do świata, nierozsądni przystosowują świat do siebie". Jeśli prześledzimy biografie ludzi, którzy coś osiągnęli, przekonamy się, że byli oni zazwyczaj niepokorni. Ściągali na siebie kłopoty, ponieważ chcieli coś zmienić.

Ma pani na myśli tych podporządkowanych? To w dużej części moi pacjenci. Bardzo często są to ludzie wycofani, zagubieni w swoich życiowych wyborach, niepewni swojej własnej wartości, a nawet pozwalający się wykorzystywać. Żyją w przekonaniu, że muszą walczyć o uczucie innych, zasłużyć na nie. Oni bardzo często reprezentują taką postawę życiową, którą w analizie transakcyjnej określa się: "Wy jesteście OK, Ja nie jestem OK". Ja jestem beznadziejna/beznadziejny, ale wy jesteście świetni. Każde dziecko na początku trochę tak patrzy na swoich rodziców, ale później z tego wyrastamy. "Grzecznym" dzieciom często to zostaje. Gdy ktoś komplenp. ich potrawę, to w odpowiedzi słyszy: "Nie, no coś ty, moja mama to dopiero gotuje". Albo: "Dobrze zrobiłaś to zestawienie". "Nie, ja tylko miałam wszystkie dane". Bywa, że takie osoby wybierają sobie na partnerów życiowych albo kobietę, która będzie się nimi opiekowała, albo mężczyznę, który będzie za nie decydował.

Bywa i tak, że te "grzeczne" - inaczej mówiąc, zbyt mocno przystosowane dzieci - są przez całe życie uzależnione od swoich rodziców, niezdolne do podjęcia samodzielnych decyzji albo też, w poczuciu krzywdy, całkowicie odcinają się od rodziny...

Każdy z nas w procesie kolejnych doświadczeń życiowych jakoś się zmienia. Jeśli dorośli powielają model wychowania rodziców, oznacza to, że zapominają, co czuli jako dzieci. Odcinają się zatem od doświadczenia swojego wewnętrznego Dziecka, ponieważ było ono zbyt bolesne, trudne czy przykre. Wtedy mogą powielać system wychowawczy własnych rodziców, ewentualnie lekko zmodyfikowany, ponieważ weryfikowanie odczuć wymaga uczenia się swojej roli na nowo, również od własnego dziecka.

Towarzyszenie dziecku otwiera nasze wewnętrzne Dziecko, które często jest gdzieś w nas skulone, schowane. Nawet jeśli wpadnie nam do głowy jakiś szalony pomysł, to szybsię z niego wycofujemy. To głupie. Nie wypada. Jestem na to za stary. Ile razy tak robiliśmy? Działo się tak właśnie dlatego, że kreatywna część naszego wnętrza została stłumiona.

Gdy człowiek podchodzi poważnie do roli rodzica, jako kogoś, kto wprowadza w świat nowego człowieka, to ma niepowtarzalną szansę wyzwolenia swojej własnej kreatywności. Nasze horyzonty poszerzają się dzięki nowemu pokoleniu, które przynosi ze sobą własne widzenie świata. Wtedy następuje wzajemna wymiana, która dla obu stron staje ę fascynującą przygodą. Rodzice mają ambicję, żeby dziecko przede wszystkim czegoś nauczyć, tymczasem jeśli jednocześnie zada-dzą sobie trud poznania świata dziecka, mają szansę uczestniczyć w kształtowaniu pełnowartościowego człowieka, którego rozwój wzbogaca także ich.

Mnie syn nauczył słuchać muzyki. Dawniej traktowałam muzykę jako tło, niemal ilustrację do tekstu. Dzięki niemu stała się dla mnie wartością niezależną. Widziałam, że dla mojego syna jest bardzo ważna, chciałam zrozumieć dlaczego, zaczęłam słuchać i ją cenić. Każde dziecko może nauczyć nas czegoś nowego, jeśli tylko zaczynamy je słuchać, podążać za tym, co je fascynuje - nawet jeśli jest to dziedzina bardzo odległa od naszych pasji.

Rzecz w tym, żeby dziecko nie tylko kochać, bo miłość jest czymś naturalnym, ale także się z nim zaprzyjaźnić. Ażeby się z kimś zaprzyjaźnić, musimy go naprawdę poznać i zrozumieć.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Grzeczne dzieci sobie nie radzą?
Komentarze (10)
C
Chiquita
12 października 2013, 23:26
Mylenie pojęć: grzeczny to nie to samo co pokorny! I tu nie chodzi o świętość (Choć do niej wszyscy jesteśmy powołani) ale o zdrowie emocjonalne, które jest taj ważne w pierwszych etapach życia i o to, że rodzice tak często nie chcą mieć problemów. Za cenę problemów emocjonalnych swoich dzieci próbują je wepchać w swoje ramki "wymarzonego, idealnego dziecka". Ma być jak z obrazka: grzeczne. A nie sobą. Nie poznawającym świat, spontanicznym, pełnym pomysłów. Rodzic nie myśli jak dziecko - ma inne pojęcie świata. Dobrze - przygotuje dziecko do dorosłego życia, nauczy. Owszem - zasady, konsekwecja to podstawa. Ale dziecko poznaje świat, nie może nie popełniać błędów, nie wybrudzić się (o zgrozo!), nie skaleczyć. Najlepiej karzmy dzieciom stac na baczność, wtedy będzie spokój i będzie grzeczne. Litości. Przede wszystkim - dajmy (i tu już bez ironii) dziecku przykład. Nie krzyczmy - nie będzie krzyczeć, nie bijmy - nie będzie bić, poświęcajmy mu czas - doceni to. Wszystko inne to rzeczy naturalne (skakanie po łóżkach, włażenie na drzewa itp.) A to co złe, co pokaże mu świat (koledzy, telewizja), będzie umiało samo zweryfikować. Bo dla niego, to czego nauczyli mnie rodzice (nie zamykając w ramy) jest dobre i nie będzie ulegać wpływom. Nie musi być grzeczne by być dobrze wychowane i dobre.
W
wanda
24 czerwca 2012, 19:10
W rodzinie wielodzietnej ,takich problemów nie ma.Bo poza  relacją dziecko- rodzice,jest relacja dziecko- rodzeństwo.I ta druga relacja jest szkołą życia.
jazmig jazmig
24 czerwca 2012, 18:03
 Kolejna teoretyczka, która swoją wiedzę opiera o margines, a nie o normę.  Dziecko koniecznie należy mówić czego nie powinno robić, oraz czego od niego oczekujemy, bo skąd inaczej miało by się o tym dowiedzieć? Ogromna większość rodziców pozostawia dzieciom spory margines swobody, narzucając jednak wyraźnie granice, czego absolutnie mu nie wolno. To jest poprawne i właścicwe wychownanie dziecka. Są jednak wyjątki, które albo pozostawiają dziecku nieograniczoną swobodę, albo je musztrują. Z tych dwojga gorsi są ci pierwsi. Lepsze jest musztrowanie, niż wychowanie człowieka nieznającego granić swojego egoizmu. Istnieją różne sposoby wychowywania dzieci, rodzice zwykle wiedzą, jak swoje dzieci wychowywać. Niedobrze jest jednak uogólniać margines, jako rzekomą normę.
I
irys
24 czerwca 2012, 16:36
Heh... ja byłam grzeczną dziewczynką  i radzę sobie w życiu świetnie. A jeśli Pani Celmer popiera filozofię gender i Deon publikuje jej artykuły to twórcy Deon powinni zapoznac się z przesłaniem tego prądu myślowego i zastanowić się, czy jej zwolennicy powinni publikowac treści na chrześcijańskim portalu. Chwała Panu Jezusowi!
5 marca 2011, 16:08
Grzeczny biedak dlaczego sądzisz, że katolik to ktoś grzeczny. To przykre, że masz taką wizję. Jezus nikomu nie każe być grzecznym.  „Królestwo Boże doznaje gwałtu a zdobywają je ludzie gwałtowni” (Mt 11, 12) Chrześcijaństwo to szaleństwo, a nie bycie tylko grzecznym. wg tego artykułu bycie grzecznym to nie sprawianie problemów, podporządkowanie się, często wyrzekanie się swojej osobowości. A przecież Bóg nas stworzył i stworzył nas razem z naszą osobowością, więc dlaczego mielibyśmy ją zatracać? A zupełną już głupotą byłoby twierdzić, że to Bóg od nas tego chce. Ktoś mądry powiedział mi kiedyś, żebym była jako katoliczka takim kijem w mrowisku.  Apostołowie nie byli grzeczni. Zaryzykuję stwierdzienie, że i Jezus nie był grzeczny w takim rozumieniu. Mówił ludziom niewygodną prawdę. Robił rzeczy, które dla innych były nie do pomyślenia i na pewno nie mieściły się w żadnych schematach zachowań. Jezus jest całkowicie radykalny.  A przecież my mamy być tacy jak On. On ma być dla nas wzorem. 
G
grzecznyniegrzeczny
5 marca 2011, 15:27
 misjonarzu. bardzo ograniczony jestes chyba do swojego poznania i swoja miarka oceniasz wszystkich. moze miales dobrych ulozonych rodzicow, moze takich mieli sw Tereska lub ojciec Pio. Duzo jest takich "swietych moralizatorow" co to od wieku 2 latek uczą juz namietnie dzieci co to grzech. a za "grzech" wymierzaja dziecku kare z wielka ulga dla swojej napietej psychy = wyzywajac sie. to jeden z przykladow jak frustracja rodzicow odbija sie niepostrzezenie na psyche dziecka. niech wiec czytaja ludzie ten artykul baaardzo dobrze i uwaznie. wiele razy. poirytowany? ukarzesz grzesznika misjonarzu?
GB
Grzeczny biedak
4 marca 2011, 15:17
Świat preferuje i nagradza niegrzecznych. Przykre, ale prawdziwe. Widziałem  awanse  łobuzów i wykorzystywanie grzecznych. W Polsce  lepiej żyje się niegrzecznym cwaniaczkom niz pracowitym katolikom. Katolicy są miekko marginalizowani jako ci, z którymi nie da się interesów robić. One zaś wymagają innych zachowań niż te wynikające z postawy chrześcijańskiej. Potem się katolikami pogardza jako niedorajdami życiowymi. W Polsce dziś to norma. Najpierw niedojrzali duchowo egoiści o niezbyt wysokim IQ jęczą jak im to źle i udają katolków,a gdy już im się poprawi to zapominają o niedzielnej mszy Św.  i biednych kolegach nieudacznikach. Zostają bogami na Olimpie żyjąc już z podobnymi sobie.  Śmieją sie z tych, którymi do niedawna byli. Groteskowo wyglądają  z boku, ale żyje im się łatwiej finansowo. Cóż, szkoda,bo zły pieniądz wypiera dobry, i ta reguła sprawdza się w innych dziedzinach. Dziś nawet księża głupieją odchodząc od Boga gdy im kasa zaświeci i ważność wzrośnie.
M
misjonarz
4 marca 2011, 14:23
Ja byłem dzieckiem grzecznym, jednocześnie niepokornym. Grzecznym do pewnego wieku 8, 9 lat później to różnie bywało (problemy rodzinne, więc również różne zachowania).  Trochę mnie irytuje takie podejście - bo właśnie trzeba być grzecznym (grzecznie odnosić się i zachowywać zwłaszcza w stosunku do innych), jednocześnie należy "UCZYĆ SIĘ zauważąć swoje błędy - grzech". Pytanie, które dzieci zauważają grzech ? (przecież to jest ważne bo zaczynamy spowiadać się w wieku lat 8 ). Jak to jest z tym "radzeniem sobie" - czy przypadkiem dzieci niegrzeczne nie manipulują innymi aby właśnie "radzić sobie", czy to jest radzenie ?       Teraz będzie moja niepokorność, ale trochę irytuje mnie gdy pisze na takie tematy osoba, która może być "zwichrowana przez pewne praktyki". Lubię sprawdzać kim jest osoba pisząca takie artykuły i gdy widzę, że osoba wikła się w sferę okultyzmu (np. medytacja wschodnai NLP, itd), to pytanie, czy "Ona może pisać artykuły w sposób odpowiedzialny " ?, nie przekłamując (choćby podśwadomie) pewnych spraw ?
Jadwiga Krywult
4 marca 2011, 12:47
Oczywiście napewno było dużo świętych niegrzecznych Św. Franciszek, św. Klara, św. Stanisław Kostka...
M
misjonarz
4 marca 2011, 12:25
Czemu O Pio, św s Faustyna, św Tereska od dzieciątka Jezus były grzecznymi dziećmi ?, czemu wydawali się właśnie "niezaradnymi"  (słabo wykształconymi) a pomimo to byli tak niesamowicie mądrzy ? Tak grzeczność to jest cnota, przeżywana z Bogiem może stać się "podstawą pokory i posłuszeństwa" a to może rodzić GŁĘBOKĄ WIĘŹ z Bogiem (doznania mistyczne zjednoczenia z nim ). Oczywiście napewno było dużo świętych niegrzecznych, ciekawe gdyby zrobił takie badania (byłyby pewnie subiektywne) jakie zachowania przeważaly u dzieci, które zostały potem świętymi ?