Jak się zmienia małżeństwo, gdy pojawia się dziecko? "Powoli tracimy wszystkie bezpieczne grunty"

(fot. Shutterstock.com)
Jakub Pruś

Nasza córeczka ruszyła na podbój naszych nawyków, naszego wspólnego czasu, naszych planów, a nawet naszych rozmów. Teraz przymierza się do ostatecznej szarży na nasze małżeństwo, a kiedy już to zdobędzie, wtedy całkowicie przejmie kontrolę nad naszym światem.

Z pamiętnika młodego taty:

26 września 2018 r.

Powoli tracimy wszystkie bezpieczne grunty naszego życia na rzecz nowego hegemona - Basi. Nasza córeczka ruszyła na podbój naszych nawyków, naszego wspólnego czasu, naszych planów, a nawet naszych rozmów - niebawem zdominuje wszystkie zakamarki naszego życia. Teraz przymierza się do ostatecznej szarży na nasze małżeństwo, a kiedy już to zdobędzie, wtedy całkowicie przejmie kontrolę nad naszym światem.

DEON.PL POLECA


Moja najnowsza obserwacja dotyczy czasu, który mamy z D. dla siebie. Kiedyś dbaliśmy o to, żeby zawsze było go choć trochę - chadzaliśmy na randki, śledziliśmy nowości kinowe i jeździliśmy w góry. Nawet jeśli grafik był wypełniony od rana do późnego wieczora, szukaliśmy tych kilkunastu minut dla siebie - na rozmowę, bliskość. Teraz ten czas został żywcem wzięty w posiadanie Królewny Basi.

Od kilku lat powtarzaliśmy sobie z D., że w naszej rodzinie zawsze będziemy dla siebie najważniejsi. Najpierw my, a potem dzieci. Że dopiero z naszej miłości będzie wyrastać miłość do dzieci i na niej się będzie budować cała nasza rodzina.

Ale Basia łasi się na to, żeby zagarnąć i to - naszą świętą, małżeńską przestrzeń. I tutaj musimy stanąć do walki i zatroszczyć się o naszą relację. Z tym, że dość trudno to wychodzi.

Jeśli już zdarza się, że Basia śpi, ma czystą pielkę, zakupy są zrobione, obiad ugotowany, pranie wyprasowane, to zwykle próbujemy spać. A jeśli nawet wykrzesalibyśmy z siebie siłę na to, żeby porozmawiać, to i tutaj pewnie zaraz pojawiłaby się Basia i tematy ubranek albo atestowanych płynów do kąpieli. Finalnie wychodzi to, że nie mamy już czasu i energii na pielęgnowanie naszej relacji.

Gdzieś kiedyś słyszałem, że jednym z praw, które każde dziecko ma wobec swoich rodziców, to ich wzajemna miłość. Bardzo mi się to spodobało. Dziecko ma prawo żądać od rodziców, żeby się kochali, bo ono właśnie z tej miłości powstało. Mówiąc inaczej, miłość rodziców jest racją zaistnienia dziecka - jeśli więc tej miłości nie ma, to dziecko tak jakby traci swoją rację bytu. To bardzo logiczne i pewnie fajnie się o tym pisze traktaty filozoficzne, ale wróćmy do naszej małej rodzinki.

Wydaje się, że stoimy w obliczu kolejnej bitwy - bitwy o przestrzeń naszego małżeństwa. I to jest czas na to, żeby - idąc za Gandalfem - stanąć twardo i powiedzieć "YOU SHALL NOT PASS"*. Wcale nie dlatego, że nie chce się nam poświęcać czasu Basi, ale dlatego, że naszym obowiązkiem także wobec niej jest troska o nasze małżeństwo.

Co to ma znaczyć w praktyce? To się dopiero okaże - może to będzie przeniesienie części mojej uwagi z Basi na D.? Może zaangażowanie dziadków po to, by wyrwać godzinę tylko dla siebie? A może rozmawianie o nas i o naszych uczuciach, a nie tylko o Basi? Kto wie, bitwa dopiero się rozpoczyna. Musimy obmyślić dobrą strategię. Prepare for battle!*

* Wszystkie cytaty wyszły spod pióra J. R. R. Tolkiena, który zapewne wyraził zgodę na przetwarzanie danych osobowych przez Facebook Inc.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Jak się zmienia małżeństwo, gdy pojawia się dziecko? "Powoli tracimy wszystkie bezpieczne grunty"
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.