Kontrowersyjne wychowanie dzieci?

I w chińskiej tradycji ścierają się dwa trendy: jeden, legalistyczny, wysoce wymagający i drugi, bardziej wyrozumiały dla młodości. (fot. Qalandariyya / Wikimedia Commons)
Katarzyna Kowalska / slo

Jej córki to stereotypowe Amerykanki azjatyckiego pochodzenia: same A w szkole, grają na pianinie i skrzypcach, występują w Carnegie Hall. Swoją opowieścią o wychowaniu dzieci Amy Chua wywołała ostatnio burzę medialną.

Amy Chua jest profesorem prawa na Yale i autorką autobiograficznej książki o wychowaniu swoich dwóch córek, "Wojenna pieśń matki tygrysicy" ("Battle Hymn of the Tiger Mother"). Zanim jej książka pojawiła się w księgarniach, Chua i jej metody wychowawcze stały się przedmiotem rozmów, e-maili i blogów amerykańskich mam, za sprawą jej artykułu w Wall Street Journal, zatytułowanego prowokacyjnie "Dlaczego chińskie matki są najlepsze" (Why Chinese Mothers Are Superior).

Na pewno rozgłosowi, jaki zapanował wokół Chua, pomogła niedawna publikacja wyników testów międzynarodowych PISA, w których po raz pierwszy wzięły udział Chiny - i natychmiast wskoczyły na pierwsze miejsce, zostawiając dość daleko w tyle dotychczasowych liderów (patrz artykuł w Nowym Dzienniku). Amerykanie uplasowali się na pozycji przeciętniaka (z czytania i nauk ścisłych) i poniżej średniej (z matematyki). Czy więc rzeczywiście chińskie podejście do wychowania i edukacji - teraz w skali coraz bardziej bogacącego się kraju - spycha Amerykanów z pozycji światowego lidera?

DEON.PL POLECA

Burza w mediach

W ciągu tygodnia artykuł Chua przeczytało około miliona osób, z których 7 tysięcy zostawiło komentarze. Chua stała się najbardziej rozpoznawalną Azjatką na świecie. Arthur Hu w "Asian Week" narzeka, że oto Azjaci doczekali się wreszcie sławnego przedstawiciela swojej rasy, niestety, raczej w stylu madame Czang Kai Szek czy Imeldy Marcos.

Chua i jej podejście wychowawcze trafiło na okładkę "Time’a", "Economista" oraz oczywiście na strony "New York Times’a", gdzie opublikowano m.in. wypisy z książki, artykuł oraz felieton Davida Brooksa, w którym autor krytykuje Chua za bycie "miękką" - gdyż nie wystawiała swoich córek na prawdziwe próby okresu dojrzewania, czyli spotkania z rówieśnikami. "Matka tygrysica" była gościem w Today Show, Colbert Report i w CBS News.

Chińskie wychowanie

Czym zasłużyła sobie Chua na taką uwagę mediów i amerykańskich rodziców? Odważnym wetknięciem kija w mrowisko i polityczną niepoprawnością. Na amerykańskie obawy, że wiek dominacji USA w świecie się kończy i Chińczycy niedługo zostawią Amerykę daleko w tyle, Chua odpowiada: cóż, sami jesteście (lub raczej "jesteśmy", bo w końcu jest Amerykanką chińskiego pochodzenia) winni, bezstresowo wychowując dzieci, chroniąc je przed niepowodzeniami i nie wymagając od nich żadnych osiągnięć, by przypadkiem nie urazić ich wrażliwych ego.

Chińskie podejście? Twarde wychowanie (podparte miłością i wyrozumiałością, choć zachodni obserwator musi się ich trochę naszukać, żeby je dostrzec), wysokie wymagania stawiane dzieciom, ograniczanie wyboru do rzeczy aprobowanych przez rodziców (krótka lista) i żelazna konsekwencja. Swoją drogą Chua wyraźnie nie ogranicza "chińskiego podejścia" do Chińczyków. Jak sama mówi, zna sporo "chińskich matek" z koreańskich, indyjskich, jamajskich, irlandzkich czy ganijskich rodzin; zna też matki chińskiego pochodzenia niestosujące "chińskiego" podejścia.

Jak pisze Amy Chua w swoim artykule w "Wall Street Journal", "oto lista rzeczy, których nie pozwalałam robić moim córkom:

  • nocować u koleżanek/kolegów
  • zapraszać/iść do koleżanek/kolegów się bawić
  • występować w przedstawieniu szkolnym
  • narzekać na to, że nie występują w przedstawieniu szkolnym
  • oglądać telewizji i grać w gry komputerowe,
  • wybierać swoich własnych zajęć pozaszkolnych,
  • dostawać jakiekolwiek inne stopnie poza A,
  • nie być najlepszymi w klasie z jakiegokolwiek przedmiotu poza W-F i teatrem,
  • grać na jakimkolwiek innym instrumencie poza pianinem lub skrzypcami,
  • nie grać na pianinie lub skrzypcach".

Amerykańskich rodziców najbardziej zszokował m.in. opis nauki gry na pianinie przez córkę Chua, Lulu. Gdy 7-latka nie była w stanie nauczyć się grać nowej melodii, Chua zmusiła ją do gry aż do późnego wieczoru - bez przerw na ubikację czy picie i z groźbami, że jeśli się nie nauczy, jej domek dla lalek wyląduje w Armii Zbawienia, a przyszłe święta i urodziny obędą się bez prezentów. Aż nagle dziewczynka zaskoczyła - i zadowolona, grała melodię kilka razy już kompletnie bez przymusu, aż promieniejąca powiedziała mamie, że to przecież łatwe!

Innym przykładem bezpardonowego podejścia Chua do wychowania córek było odrzucenie przez nią laurki, którą Lulu przygotowała na jej urodziny. "Nie chcę jej" - powiedziała matka tygrysica, dodając, że oczekuje od córek rysunków, w które włożyły trochę przemyśleń i pracy. "Należy mi się coś lepszego", więc nie przyjmę (i dosłownie rzuciła laurkę córce). W wywiadzie dla "Time’a" Chua nie przejmuje się krytyką swojego podejścia: "Moje dziewczynki rozumieją, jaka jest różnica między włożeniem w coś ciężkiej pracy i odwaleniem roboty. Wiedzą, że bardzo cenię te ich rysunki i wiersze, w które włożyły sporo wysiłku".

Wschód i zachód

Dla Chua różnica między jej podejściem do wychowania dzieci a typowym amerykańskim wynika z różnego zrozumienia możliwości dziecka, jego miejsca w rodzinie i społeczeństwie.

"Rodzice z Azji są zszokowani i przerażeni wieloma aspektami zachodniego wychowania - powiedziała Chua w "Today show". - Nie mogą uwierzyć w to, ile czasu zachodni rodzice pozwalają marnować swoim dzieciom - godzin na Facebooku czy grach komputerowych - i jak kiepsko przygotowują dzieci na przyszłość".

Według Chua (która nie jest psychologiem, tylko prawnikiem, jak jej mąż) zachodni rodzice zbytnio przejmują się psychiką dziecka i jego pozytywnym samowyobrażeniem. Usuwając każdą przeszkodę na drodze dziecka tak naprawdę czynią mu krzywdę - nie będzie ono przygotowane do stawienia czoła przeciwnościom, które na pewno napotka potem w życiu.

W przeciwieństwie do zachodnich rodziców, którzy niejako z góry zakładają, że dzieci są istotami wrażliwymi i delikatnymi, chińscy rodzice postrzegają dzieci jako silne i wytrzymałe.

Podczas gdy zachodni rodzic chwali dziecko za ocenę A, chińska matka wydaje okrzyk przerażenia i kupuje potomkowi książkę z dodatkowymi zadaniami do przerobienia w domu, aż latorośl uzyska pozycję najlepszego ucznia w klasie. "Chińscy rodzice żądają (od dziecka) doskonałych stopni, bo wierzą, że dziecko jest w stanie je otrzymać. A jeśli dziecko ich nie otrzymuje, chiński rodzic zakłada, że dziecko nie pracowało wystarczająco ciężko" - pisze Chua w artykule w "Wall Street Journal".

Rozwiązaniem w takim wypadku są groźby, wpływanie na ambicję, zabieranie przywilejów i zmuszanie do pracy. Chińscy rodzice nie przejmują się łamaniem woli dziecka - jako, że ich zdaniem dziecko samo z siebie nie chce ciężko pracować, woli się bawić - więc jeśli ma coś osiągnąć, trzeba przełamać jego opór do pracy. Nie przejmują się też preferencjami dziecka, bo przecież ono nie wie, co jest dla niego dobre długoterminowo - myśli tylko o czasie teraźniejszym, więc samo z siebie wolałoby zabawę zamiast matematyki lub gry na pianinie.

Tak więc chiński rodzic mocno ogranicza dziecku wybory (stąd szlaban na gry komputerowe, telewizję, sporty, czasochłonne przedstawienia szkolne i niepremiowane instrumenty muzyczne, np. perkusję czy basówkę), stawiając na naukę szkolną oraz parę wysoko cenionych instrumentów muzycznych. I we wszystkim wymaga od dzieci doskonałości. "Chińscy rodzice rozumieją, że nic nie jest przyjemne, dopóki nie jest się w tym dobrym. A żeby stać się dobrym w czymkolwiek, potrzebna jest praca" - tłumaczy Chua. Dopiero podbudowane własnymi sukcesami dziecko nabiera przekonania, że jest w stanie pokonać kolejne trudności własną ciężką pracą.

"Chińscy rodzice wierzą - Chua kończy swój artykuł w "Wall Street Journal" - że najlepszym sposobem, by uchronić swoje dzieci, jest przygotować je na przyszłość, pozwalając im zobaczyć, do czego są zdolne, i uzbrajając je w umiejętności, przyzwyczajenie do pracy i poczucie wewnętrznej wartości, których nikt im nie zabierze".

Co na to psychologia?

Zdaniem Annie Murphy Paul, która wypowiedziała się w "Time Magazine", niektóre z elementów systemu wychowawczego Chua mają podparcie w psychologii.

Jednym z nich jest wystawianie dziecka na próby i zmuszanie do pokonywania przeciwności, zamiast osłaniania go na zachodni sposób. Dziecko, które nie zmierza się z trudnymi zadaniami, nie nauczy się, że jest w stanie samo podołać wyzwaniom.

Podobnie jest z chwaleniem. Chua naśmiewa się z zachodniego podpierania psychiki dziecka ciągłymi pochwałami "za najmniejsze z zadań - narysowanie linii czy pomachanie kijkiem". Azjaci nie wpajają w dzieci przekonania o ich wyjątkowości i geniuszu, tylko o wartości ciężkiej pracy. Jak pokazuje w swoich badaniach Carol Dweck z Uniwersytetu Stanforda, ma to uzasadnienie w psychologii. W wielu eksperymentach Dweck pokazała, że gdy chwali się dzieci i młodzież za ich uzdolnienia, boją się potem podjąć wyzwania intelektualne (np. wybierają łatwiejsze zadania na kolejnym teście). Gdy natomiast chwali się wysiłek włożony w pracę, dzieci czują większą pewność siebie i chętniej podejmują nowe wyzwania.

Wreszcie psychologia uzasadnia też kładzenie nacisku na praktykę i ćwiczenia. Amerykanie mają uprzedzenia do "bezmyślnych, powtarzalnych ćwiczeń", ale bez nich, jak komentuje w "Timie" profesor psychologii Daniel Willingham, mózg nie jest w stanie nabrać wprawy w wykonywaniu nowych umiejętności i przystąpić do poznawania umiejętności wyższego rzędu. Bez praktyki dziecko uczące się gry na skrzypcach będzie ciągle koncentrowało się na odtwarzaniu nut. Inny uczeń z godzinami praktyki za sobą nauczy się odtwarzać nuty automatycznie; w ten sposób zwolni moce przerobowe mózgu na interpretację emocjonalną muzyki.

Natomiast na pewno na pochwały psychologów nie zasłużą inne aspekty systemu wychowawczego "matki tygrysicy": poniżanie, szantażowanie dzieci, wyzywanie ich od "leniów", grożenie pozbawieniem ich ukochanych zabawek czy przyszłych prezentów.

Odwrót matek tygrysic?

W całej burzy emocji po publikacji książki i artykułu Chua uderza nie tylko reakcja rodowitych Amerykanów (niedowierzająca; zatrwożona o pozycję USA w świecie; mimo wszystko ceniąca swobodę amerykańskiego dzieciństwa), ale i innych chińskich i azjatyckich rodziców.

Bynajmniej nie są to zazwyczaj głosy pochwały. Wśród komentarzy na stronie "Wall Street Journal", "New York Timesa" czy "Time’a" aż roi się od pełnych przerażenia wspomnień z dzieciństwa Amerykanów azjatyckiego pochodzenia, jak również od zdziwionych komentarzy prawdziwych chińskich matek dość dalekich od metod wychowawczych Chua.

Jak to komentuje artykuł w magazynie"Economist", i w chińskiej tradycji ścierają się dwa trendy: jeden, legalistyczny, wysoce wymagający i drugi, bardziej wyrozumiały dla młodości.

A zachodnim rodzicom, drapiącym się w głowę po całej kontrowersji, można przypomnieć inną tradycję wychowawczą, całkowicie europejskiego pochodzenia, która wydaje się godzić sensowne elementy "chińskiego" wychowania z szacunkiem dla dziecka i zrozumieniem jego potrzeb na różnych etapach rozwoju.

Ponad 100 lat temu Maria Montessori stworzyła we Włoszech system edukacji idący za dzieckiem i jego potrzebami; oferujący mu olbrzymią autonomię, ale w ramach ograniczonego wyboru aktywności (głównie akademickich); inspirujący do zrozumienia świata i naszego w nim miejsca; rozwijający koncentrację, opanowywanie coraz to nowych umiejętności i poczucie samodzielności i własnej wartości. Bez gróźb, zawstydzania i poniżania przez "chińskich" rodziców. Ale to już materiał na osobny artykuł.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Kontrowersyjne wychowanie dzieci?
Komentarze (23)
MP
Marysia Paproc
6 grudnia 2015, 12:10
Z ciekawości przeczytałam jej książkę i też trochę pomieszkałam w azji. Ma ona w większości racje sami sobie jesteśmy winni bo nie stawiamy wymagań i obnosimy się z dziećmi jak z jajkiem i mamy efekt bandy rozpuszczonych dzieciaków a chinski typ wychowania dla dzieci jednak ma wiele pozytywnego [url]http://www.mowpohiszpansku.pl/nauka-2/preply-portal-z-ofertami-korepetycji-juz-w-polsce[/url] Pozdrawiam z Gdańsk
J
Janeczek
20 czerwca 2014, 18:56
Wychowanie trezba zacząć od początku - najlpiej urlopem wychowawczym - jak zrobic - zobacz  [url]http://wychowawczy.waw.pl/urlop-wychowawczy-a-dzialalnosc-gospodarcza/[/url]
A
Anielka
14 lipca 2013, 14:32
O, juz widzę te cudowne Monessori, ha, ha :P Czy autor artykułu słyszał coś o pedagogii klasycznej?! Tygrysica z artykułu reprezentuje behawioryzm, trenuje dzieci jak zwierzątka, a metoda Montessori to przykład pelagianizmu, gdzie człowiek jawi się nam jako anioł. W wypadku Tygrysicy i Montessri mamy do czynienia z fałszywą koncepcja człowieka. Dlatego dajmy sobie z nimi spokój, a zagłebiajmy się w pedagogike klasyczną, która liczy sobie już 2500 lat, została dopełniona przez Objawienie chrześcijańskie i sprawdziły ją ludzkie pokolenia, tylko poprzez metody na niej oparte można prawdziwie wychowywać ludzi.
J
Johannes
13 lipca 2013, 20:43
Czas wykaże, który model wuchowania odniesie sukces. Chore, bezstresowe teorie wychowania kładące nacisk na edukację seksualną i obudowane gorsetem sankcji prawnych dla zbyt wymagających rodziców pogrążają cywilizację zachodnią będącą kiedyś najdynamiczniejszym modelem społecznym świata. Potrzeba cywilizacyjnego wstrząsu by pseudoautorytety utraciły swój szkodliwy wpływ na reformowanie systemu edukacji i wychowania.
13 lipca 2013, 18:32
Jej córki to świetny materiał na żonę ;-)
K
Kinga
13 lipca 2013, 13:47
A ja jestem zdania, że dziecko należy traktować jak człowieka, a nie tresowane zwierzątko...
MU
mama uzdolnionych córek
12 lipca 2013, 23:19
Książka świetna zmuszająca do głębszych przemyśleń na temat wychowania. Wolę model Tygrysicy niż bezmyslne uleganie modzie na "bezstresowość". Moje dziewczyny też grają nie mają takiego rygoru, ale też nie ma takich sukcesów jak u Tygrysicy. Z wieloma tezami zawartymi w książce zgadzam się w 100%. Tak czy inaczej społeczeństwu chińskiemu nie dorównamy dyscypliną i ambicją nigdy!!!
O
Odys
12 lipca 2013, 22:49
Trzeba poczekać na efekty wychowawcze jakie ujawnią się po latach .Znam kogoś kto był podobnie wychowywany przez matkę.Jest osobą bardzo wyksztalcona,zarabiającą,z chorą psychiką przez 40 lat na psychotropach.A ponieważ była podobnie wyzywana leniem,dzisiaj mając już70 lat grzechem jest odpocząć,ciągłe wyrzuty sumienia że nic nie robi.To jest chore,ale przecież świat wariuje.
B
basia
12 lipca 2013, 20:59
popierzona matka.. wystarczy spojrzeć na spoleczeństwo chińskie... obozy pracy, wykorzysstywanie, ona szkoli kolejne bezmózgie istoty
N
neo
12 lipca 2013, 18:09
Książka nie jest żadną nowością a "tygrysica" nie wywołała burzy ostatnio tylko jakieś 2 lata temu, kiedy ukazała się jej książka. Na dodatek autor nie pisze o tym, że Amy Chua w przypadku starszej córki odniosła sukces o jaki zabiegała ćwicząc z nią godzinami na skrzypcach. Młodsza zbuntowała się i będąc nastolatką postanowiła porzucić fortepian i swój czas poświęcić dla tak pogardzanemu przez autorkę sportu. Książka jak dla mnie pokazuje że nie ma złotej metody wychowywania a do każdego dziecka trzeba podejść indywidualnie.
M
mc
16 lipca 2011, 20:18
moja koleżanka była wychowywana w podobny sposób. Dziś cierpi na schizofrenię.
I
Ika
15 lipca 2011, 08:08
 Niektóre z tych metod moga doprowadzić do nerwicy. Piszę niektóre.Np zakaz wybierania zajec pozaszkolnych, zakaz brania udziału w przedstawieniach szkolnych a zmuszanie do gry na pianinie i skrzypcach. A jezeli dziecko nie ma talentu muzycznego a np aktorski albo malarski? Wiem po sobie. Chodziłam do żenskiej klasy - a zainteresowania i zdolnosci miałam typowo chłopiece, matematyka, fizyka, gra w piłkę, natomiast nie cierpiałam przedmiotów humanistycznych, gotowania, wyszywania.  A do tego mnie zmuszano.  Nie wolno mi było grac na zadnym instrumencie - podobno nie miałam talentu W koncu i tak wyszło na moje - ukończyłam studia techniczne, gram na elektronicznych organach i na gitarze. Tyle, że zaczełam jako osoba dorosła a jest to dużo trudniej. Straciłam mnostwo czasu kiedy mogłam rozwijac moje własne zainteresowania i kiedy nauka napewno byłaby łatwiejsza. Odkrycie siebie i własnego "ja" było trudne.Dlatego nie podoba mi sie podobne podejscie do wychowania.
A
Ania
13 lipca 2011, 15:17
 Czytając ten artykuł przypomiałam sobie jak to ostatnio moja siostra przyznała się w firmie, że nie umie obsługiwać magnetowidu. Dlaczego? Kiedyś moja mama zdecydowała, że go nigdy nie kupi, kiedy odkryła, że siostra zamiast czytać lektury szkolne to ogląda je u koleżanki na video. Rozczarowanie, złość i konieczność przeczytania a nie obejrzenia lektur pomogło jej a nie zaszkodziło. Jednak rzeczywiście takie postępowanie zostało uznane przez jej równolatka jako stawianie za wysokich wymagań ośmioletniemu dziecku. No cóż, może współczesnym młodym matkom ten sposób wychowywania wyda się nie do przyjęcia, jednak na  liście rzeczy wymienionych w powyższym artykule, których nie wolno, nie ma nic strasznego. Poza tym kategoryczne nie,  to nie jest koniec świata. Mnie metody "chińskiej matki" nie zaskakują. 
P
PL
12 lipca 2011, 11:02
Od osoby kochanej przyjmuje się wszystko i robi sie dla niej wszystko. dzieci od których sie wymaga jesli wiedza że to z miłosci, sa w stanie przekroczyć swoje mozliwosci i po cierpieniach i trudach żywią radosc i wdzięcznoiśc dla rodziców. Ale spróbujcie upomnieć mamuśke co dziecko rozpieszcza, no to dopiero jest tygrysica! Potem po latach gdy to dziecko rujnuje rodziców i doprowadza ich do konfliktów czasem do rozwodu, zachodzi w głowę dlaczego jej dziecko nie jest orłem tylko leniwcem i tyranem, czasem katem. A no nie wymagało się mamusiu i tatusiu tylko głaskało za kiwanie palcem w bucie Niestety masz racje i co gorsza - ta tendencja jest wzrostowa....brak stawiania norm,zakazow i ograniczen to nie jest wolnosc tylko swawola.
A
asbabicz
12 lipca 2011, 10:50
Od osoby kochanej przyjmuje się wszystko i robi sie dla niej wszystko. dzieci od których sie wymaga jesli wiedza że to z miłosci, sa w stanie przekroczyć swoje mozliwosci i po cierpieniach i trudach żywią radosc i wdzięcznoiśc dla rodziców. Ale spróbujcie upomnieć mamuśke co dziecko rozpieszcza, no to dopiero jest tygrysica! Potem po latach gdy to dziecko rujnuje rodziców i doprowadza ich do konfliktów czasem do rozwodu, zachodzi w głowę dlaczego jej dziecko nie jest orłem tylko leniwcem i tyranem, czasem katem. A no nie wymagało się mamusiu i tatusiu tylko głaskało za kiwanie palcem w bucie
P
poszukujący
11 lipca 2011, 20:30
Chciałabym przeczytać artykuł o metodzie wychowawczej Marii Montessori :) tutaj jeden artykuł: <a href="http://www.deon.pl/inteligentne-zycie/wychowanie-dziecka/art,112,pedagogika-nowego-wychowania.html">http://www.deon.pl/inteligentne-zycie/wychowanie-dziecka/art,112,pedagogika-nowego-wychowania.html</a> a tutaj mały zbiór: <a href="http://www.deon.pl/religia/w-relacji/katecheza-dobrego-pasterza/">http://www.deon.pl/religia/w-relacji/katecheza-dobrego-pasterza/</a>
S
sandziaz
11 lipca 2011, 20:18
Chciałabym przeczytać artykuł o metodzie wychowawczej Marii Montessori :)
Szymon Żminda
11 lipca 2011, 16:00
?? Przecież ta lista rzeczy zabronionych nie ma nic wspólnego z wychowaniem. Wychowanie to przekazywanie wartości i kształtowaniem charakteru. Nie wiem co ma do przekazywania wartości i kształtowania charakteru występowanie przedstawieniu, otrzymywanie szóstek, bycie najlepszym w klasie (dlaczego poza W-F??) czy gra na instrumencie. To są elementy nabywania kompetencji, a nie kształtowania charakteru. Córki Pani Chua dzięki jej metodom są z pewnością bardzo kompetentne, w tym co robią.
T
to
11 lipca 2011, 10:38
moja kochana córeczka, 8 letnia, za "darcie papy" dostała klapsa. jednego, nawet niezbyt mocnego, potem oświadczyła że  się od nas wyprowadzi, że poda nas na policję, i jeśli ojcu coś nie pasuje, to niech się wyprowadzi z domu. dziecko 8 lat. - obawiam się o samego siebie i swoje reakcje, bo potrafi to obudzić we mnie niesamowity dynamit i nie ręczę za siebie :( nie mam złudzeń co do tych złotych rad wychowawczych. ale fajnie ujął to ten księżulek z "u Pana Boga za piecem". - Najświększa Panienko, pomóż mi postępować wbrew wrodzonej łagodności, bo jak ja nie będę surowy, to oni tu....  poza tym, jest jeszcze coś takiego jak umiar, czas, cierpliwość ( od cierp ienia się bierze ) - no i przypowieść o synu marnotrawnym, który wydawał się porażką wychowawczą ...cześć !  
11 lipca 2011, 10:21
Można i należy od dzieci dużo wymagać i nie potrzeba w tym celu ich upokarzać. Mozna przyjąc laurkę i powiedzieć, że liczyło się na więcej, to dla dziecka jest większą karą, niz wyrzucenie tej laurki, ale nie upokarza go. Natomiasst bezstresowe wychowanie to rzeczywiście jest katastrofa i nie bez przyczyny bogate społeczeństwa muszą importować fachowców inżynierów i naukowców. Tam dzieci nie są nauczone pracy. Sześciolatki w szkołach zwiększają ten problem.
PP
Piotr Patyna
11 lipca 2011, 09:39
 Jeszcze 3 lata temu kompletnie nie wiedziałbym i nie rozumiał tej kobiety. Teraz rozumiem. Przez kilkanaście lat pracowałem jako pracobiorca. Ostatnie 10 u jednego pracodawcy. Byłem lojalny, pracowity ponad miarę. Myślałem, że będę tam pracował do emerytury. Byłem wielki i silny. Firma z moim duży udziałem się rozwijała. Ja nie. O moim poczuciu stabilizacji w życiu świadczyła kondycja firmy. W pewnym momencie ze względów zdrowotnych musiałem przestać pracować. Po rekonwalescencji wyszedłem na świat bez zaplecza i siły owej firmy. Okazało się, że jestem nieporadnym nieborakiem zawodowym. Nie umiałem walczyć o siebie, nie umiałem iść przebojem, nie potrafiłem być skuteczny. W rodzinie popełniłem tak wiele błędów, że aż dziwię się, że żona nadal jest ze mną. Po pewnym czasie uświadomiłem sobie, że muszę w ekspresowym tempie przyjąć tą wiedzę i te umiejętności, o których mowa w artykule. Problem polega jednak na tym, że ja doszedłem do tego w wieku 43 lat. Zapewniam Was, że nauka życia od nowa w tym wieku jest dużo trudniejsza niż komukolwiek może się wydawać. Jestem mężczyzną lecz mimo to po kątach, nocami lałem łzy cierpienia, złości, niemocy, bezsilności po kątach, tak aby żona i córka tego nie widziały. Dzisiaj jestem jakieś 4 lata dalej. Wiem już co muszę zmienić i wiem jak chcę to zrobić. Niestety w wielu przypadkach nadal działając automatycznie i nawykowo popełniam błędy. Wiedza to co innego od umiejętności działania. Zastanawiam się czy mając taką matkę musiałbym przechodzić to wszystko teraz i startować w życie od nowa z tak ogromnym bagażem błędów rodzinnych, finansowych i życiowych. Tego nie wiem. Wiem jednak, że wychowanie dzieci bez stresu może być niezwykle mocno stresujące dla nich w przyszłości. Alvin
P
PL
11 lipca 2011, 09:03
A co z naszym systemem edukacji? Jak PL wypada w tym zestawieniu? Dla tych , ktorzy zastanawiaja sie nad roznymi metodami polecam Syr 2 - madrosc BOGA sprawdzona jest przez pokolenia i tak dlugo jak ludzie beda stawiali sie w JEGO miejscu- tak dlugo bedzie coraz gorzej....
T
to
11 lipca 2011, 08:24
no cóż. w końcu to prawniczka... - legalistka, to nic dziwnego, że domaga się perfekcyjności. rozumiem ją, ale i niech ona zrozumie że nie każdy taki jest, i nie każdy musi być the best. że to już było: świat lepszej rasy czy klasy.