Obawy rodziców sześciolatków
Nie ulega wątpliwości, że zmiany obecnego systemu nauczania są konieczne, bo nie sprzyja on samodzielnemu myśleniu ucznia. Dzieci, zamiast przyswajać wiedzę o otaczającym ich świecie i uczyć się samodzielnie myśleć, koncentrują się głównie na tym, jak rozwiązać test, według ćwiczonego miesiącami schematu.
Poza tym zamiast zdobyć umiejętność wypowiedzi zwykle ćwiczą wpisywanie w wykropkowane miejsca wyrazów “z ramki". W efekcie pod koniec trzeciej klasy mają problemy z napisaniem kilku zdań, na co potrzebują całej lekcji. Szansę eksperci widzą właśnie w upowszechnieniu edukacji przedszkolnej, reformie programowej oraz obniżeniu wieku obowiązku szkolnego, które pozwolą lepiej rozwinąć u dzieci umiejętności logicznego myślenia i otworzyć je na otaczający świat. Wyrażają jednak zdziwienie niektórymi poczynaniami resortu i przemilczeniem trudnych spraw, w tym brakiem odniesienia się do istotnych obaw rodziców.
Co najbardziej niepokoi?
Czy wszystkie szkoły zdołają zagwarantować warunki zbliżone do tych w przedszkolu? Czy ich dzieci będą miały bezpieczną salę z przylegającą toaletą? Czy będzie pani, która w każdej chwili pomoże, przytuli, pocieszy oraz piękny i bezpieczny ogród z kolorowymi huśtawkami, zjeżdżalniami, z czystymi piaskownicami? Czy dzieci będą otrzymywały trzy posiłki w ciągu dnia? Czy będą mogły się bawić kolorowymi zabawkami, czytać książeczki, grać w gry by umilić oczekiwanie na pracujących rodziców, także w ferie i w wakacje?
Podczas spotkania dyskusyjnego w gdyńskim Centrum Arrupe, przewodniczący Sekcji Oświaty i Wychowania Regionu Gdańskiego NSZZ Solidarność, wiceminister edukacji w rządzie Jerzego Buzka, Wojciech Książek, powiedział między innymi:
"Coraz bardziej upolitycznia się nasza szkoła. Często nie ocenia się działań merytorycznie, tylko w zależności od tego, z jakiego ugrupowania, z jakiego układu jest osoba, która coś proponuje. W moim przekonaniu, łapie się za dużo srok za ogon w jednym czasie. Operacja "sześciolatek w szkole" jest tak trudna, że nie powinno przeprowadzać się jej w tak krótkim czasie, bez uprzedniego przygotowania.
To, co jest istotą systemu edukacji, to równoczesna troska o cztery główne filary oświaty: rodzice/uczniowie, dyrektorzy/nauczyciele, organ prowadzący, jednostki nadzoru pedagogicznego. Wówczas ten stół edukacyjny stoi na czerech nogach, jest zrównoważony. Teraz jest ewidentne przesuniecie w kierunku organów prowadzących, samorządów, i to jest działanie nie systemowe lecz koniunkturalne. Dodatkowo sytuację utrudnia kryzys gospodarczy i trzeba go mieć na uwadze, gdy podejmuje się decyzje. Trzeba liczyć się z wątpliwościami nauczycieli i zanim się coś zrobi, należy zdefiniować cele nadrzędne. Bo reszta, to technika. Kto to zrobi? Za ile? W jakim czasie? Natomiast najważniejsze są cele strategiczne.
Jeżeli dzisiaj się mówi, że sześciolatka wprowadzamy do szkoły głównie dlatego, żeby on rok szybciej trafił na rynek pracy, to jest to robotyzacja kształcenia. A przecież chodzi o człowieka, o szkołę przyjazną i efektywną. To nie ma polegać na tym, aby nastolatka szybko odprawić na rynek czy na studia. Część nie będzie miała nawet konstytucyjnych osiemnastu lat i poważny problem nam się pojawi. Problem celu nadrzędnego jest tu sprawą niezwykle istotną. Posłanie sześciolatka do szkoły, to bardzo ważne przedsięwzięcie. Dzisiaj nie ma powodu, aby tak szybko dokonywać tak radykalnych zmian.
Należałoby stworzyć od zaraz system doskonalenia dyrektorów i nauczycieli do tej zmiany. Szczególnie w zakresie doboru programów nauczania, technik konstruowania rocznego planu nauczania, zasad organizowania opieki świetlicowej. Jak to rozpisać na trzy lata? Jak mają być realizowane godziny dodatkowe? Jak rozwiązać sprawy kadrowe? Około 100 tysięcy nauczycieli nauczania początkowego ma uzasadnione lęki.
Podstawową pracę w szkole wykonuje nie minister ale ten nauczyciel, który ma kontakt z uczniem. To nauczyciel jest najważniejszy w szkole. Jestem o tym przekonany. Nie przeszkadzać nauczycielowi, dobrze mu płacić, zachować prawo do wcześniejszej emerytury, dbać o przyjazne otoczenie, tworzyć mniejsze klasy aby nauczyciel sobie poradził. Wtedy naprawdę proces kształcenia i wychowania może być owocny.
Jeżeli są lęki, trzeba próbować je rozwiązywać w rozmowie, szukać rozwiązań w ramach szerszego myślenia, stworzyć system szkoleniowy. Na pewno tę reformę da się zrealizować, ale potrzebny jest tu trochę inny język rozmowy i jej mądre korygowanie."
Czy warto jeszcze dyskutować i wprowadzać korekty do zmian? Wygląda na to, że klamka już zapadła i nikt nie pytał rodziców o zdanie.
Skomentuj artykuł