Ojciec to mężczyzna i basta!

(fot. shutterstock.com)
Wolfgang Bergmann / slo

Nie podzielam rozpowszechnionej dziś opinii, że ojcowie są wtedy dobrzy, kiedy dziecko kąpią i przewijają, kiedy zmieniają mu pieluszki, a wieczorem śpiewają mu do snu kołysanki. Ojcowie mogą to niekiedy robić, ale nie należy z tego czynić dogmatu.

Znam wspaniałych ojców, którzy ani razu nie zmienili dziecku pieluszki. Ojcowie mają zasadniczo inne zadania. Tulenie dziecka do piersi, karmienie go i dbanie o jego podstawowe potrzeby to zadanie mamy. Nikt nie jest w stanie jej w tym zastąpić. Nikt nie powinien tego próbować robić, korzystając z arsenału przysmaków dostarczanych przez rynek produktów dla niemowląt. Nic nie zastąpi dziecku mamy, nic dla dziecka nie jest tak dobre jak mleko matki, o czym świadczą setki badań przeprowadzonych przez naukowców. Poza tym to się wie bez wsparcia nauki. Nic nie da się porównać w oczach dziecka z ciepłem matki, jej bliskością, zapachem jej skóry. Nic! Matka to moc, to kompetencja! W świadomości wszystkich matek jest zakodowane, że dla swego dziecka są niezastąpione. To coś absolutnie niezwykłego!

Oczywiście, ojciec, babcia (albo i dziadek) mogą też od czasu do czasu włączyć się w opiekę nad dzieckiem. Ojciec powinien zadbać o to, żeby swej bardzo zajętej i zmęczonej żonie ułatwiać życie w pierwszych miesiącach po urodzeniu dziecka. Już tylko to jest wystarczająco trudne. Wydaje się bowiem, że politycy od spraw socjalnych i instytucje biurokratyczne mają jakiś żywotny interes w tym, by utrudniać młodym rodzinom życie. Matek, zajmujących się dzieckiem w pierwszych miesiącach jego życia, nie powinny niepokoić żadne troski. Każdy kryzys finansowy — a nie znam właściwie młodej rodziny, która nie zmagałaby się z tego rodzaju trudnościami — zawęża zdolność koncentracji i wczuwania się w potrzeby dziecka. O konsekwencjach uważności matki lub jej braku w pierwszych latach życia dziecka już mówiliśmy. Ale tego politycy i biurokraci nie rozumieją, są po prostu głupi!

Wielu ojców jest całkowicie i zupełnie zajętych koniecznością zarabiania, by zapewnić rodzinie zaspokojenie elementarnych potrzeb. To też nie jest łatwe. Niezależnym singlom zatrudnionym w agencjach czy korporacjach albo na rynku finansowym żyje się zdecydowanie łatwiej. Mogą działać swobodniej, być bardziej pewni siebie, mogą ryzykować, wchodzić w konflikty. Są bardziej przebojowi. Otoczenie to widzi. W naszym społeczeństwie nastawionym na konkurencję i szybki sukces finansowy wszyscy są wyczuleni na dostrzeganie u innych ich słabości. Młody ojciec bywa zagrożony. To także wszyscy wiedzą. To byłby cud, gdyby tego nie wykorzystali. I przeważnie wykorzystują! O wrogach rodziny — których działanie skierowane jest zarówno przeciw kobietom, jak i mężczyznom, jeszcze powiemy.

Tutaj chodzi mi tylko o to, by pokazać, że większość ojców znajduje się pod względem zawodowym w sytuacjach przymusowych. Muszą jakoś wytrwać w miejscu, w którym pracują, nie poddawać się. Już tylko to wystarczająco obciąża. Jest rzeczą podłą głoszenie haseł społecznej równości wobec tak jaskrawie niesprawiedliwych faktów, z jakimi ojcowie spotykają się powszechnie w miejscach pracy.

Z tego trzeba sobie zdawać sprawę, ale i trzeba sobie uświadomić, że odpowiedzialność czyni ojców silniejszymi! Fakt, że młody ojciec czuje na sobie tę odpowiedzialność, która go jakby przerasta, sprawia, iż mężczyzna zaczyna działać rozważnie. Egocentryczni karierowicze, nastawieni na sukces, robią w porównaniu z nim wrażenie bardziej zestresowanych. "Jestem tu nie tylko ze względu na siebie, ale i ze względu na moją rodzinę" — ten, kto tak czuje, jest już innym mężczyzną. To człowiek o wysokim stopniu refleksji i poczuciu odpowiedzialności. Człowiek dojrzały.

Jeśli uda mu się przenieść tę świadomość odpowiedzialności z rodziny na swoje miejsce pracy, a potem z pracy na rodzinę, wtedy osiągnie złożoną umiejętność — połączenie kompetencji zawodowych z odpowiedzialnością mężczyzny i ojca za rodzinę. Jego kobieta będzie to czuła. Powiedzmy więc jasno raz jeszcze: ojcostwo i macierzyństwo spotykają się i wzajemnie splatają, jeśli chodzi o potrzeby dziecka. Jest to odpowiedzialność kobiety i mężczyzny.

Pracuję, staję się bardziej kompetentny, podejmuję nieustanny wysiłek, przejmuję odpowiedzialność, a czynię to wszystko, ponieważ mam dziecko, a więc rodzinę. Pełną rodzinę. Ponieważ jestem kimś więcej niż tylko sobą. To jest ojcostwo!

Rodzina, zwłaszcza rodzina z małymi dziećmi, ma wielu wrogów. Żyjemy w społeczeństwie nieprzyjaznym wobec rodziny, ponieważ jest to społeczeństwo nieprzyjazne dzieciom. Polityka socjalna upośledza rodzinę. Szefowie osiągają swój status kosztem rodziny. Różne gałęzie przemysłu żerują na rodzinie, adresując do niej swoje kłamliwe reklamy. Na ulicach, a nawet w strefach dla pieszych instaluje się urządzenia i aparaty, które zagrażają dzieciom. Przeciwdziałanie temu jest sprawą mężczyzn.

Przeciwstawiać się, nie będąc przy tym niepewnym i nieprzystosowanym, lecz również nie stając się nadmiernie bezwzględnym — oto prawdziwa męskość. Czyni to mężczyznę mocnym i świadomym siebie. Mężczyzna zawdzięcza to z kolei żonie i dziecku.

Otoczenie to czuje. Szczególnie wyraźnie czuje to dziecko. Tacy mężczyźni nie są może w naszym społeczeństwie, rządzonym przede wszystkim prawami rynku, ludźmi sukcesu z tabloidów, lecz są szczególnie cenieni. To, kim naprawdę są, dostrzegają zwłaszcza osoby, które się z nimi stykają. Mężczyźni tacy stwarzają bowiem wokół siebie przestrzeń stabilności, która przyciąga. Najpierw docenia to rodzina, potem dalsi krewni i znajomi. Sprawia to świadomość takiego mężczyzny, jego zadowolenie z tego, co posiada, które jednak nie jest poczuciem samozadowolenia.

Więcej nie można osiągnąć. Mężczyzna promieniuje spokojem lub dokładniej, jest w nim jakieś wyciszenie, które otoczenie wyczuwa, które budzi uznanie. Lecz oczywiście uznanie nie jest tu najważniejsze. Najważniejsze jest coś innego: kocha go dziecko i — jeśli wszystko dobrze się układa — również matka jego dziecka. To dla mężczyzny najwyższe szczęście.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Ojciec to mężczyzna i basta!
Komentarze (29)
MF
Michał Faflik
22 listopada 2015, 22:19
Różne osoby wypisują tu komentarze nie doczytawszy końca pierwszego akapitu, albo mają kłopoty z czytaniem ze zrozumieniem. Świetne treści. Jestem ojcem i podpisuję się pod tym
U
undefined
22 listopada 2015, 21:54
Nie narzucajmy nikomu ról społecznych. To rodzi negatywne skutki: "nie wchodzę w tę rolę mężczyzny - coś ze mną nie tak"? Powinno być :" to ja wyznaczam sobie rolę, to ja ją pełnię i to ja dążę do szczęścia, bo to ja decyduję, czym jest szczęście. Moim zdaniem być męskim, to znaczy: x, y z czynić. Więc to czynię."
BS
Bar Szczyk
22 listopada 2015, 15:16
Komentarze poniżej są autorstwa jednej osoby
22 listopada 2015, 08:58
ja nie wiem, kto tu jest bardziej oderwany od rzeczywistości, autor, czy większość wypisujących tu komentarze, choć wygląda, jakby jedna osoba to pisała mnie się podoba w każdym razie, artykuł oczywiście
J
Justyna
27 listopada 2014, 13:38
Co to w ogóle jest. Jakiś chaos, artkuł nie wiadomo o czym. I oderwany od rzeczywistości.  Materialna odpowiedzialność za rodzinę jest obopólna. Kobiety nie pracują dla rozrywki, dla kaprysu tylko po to że czują się odpowiedzialne za rodzinny budżet. Zrzucanie odpowiedzialności na mężczyznę za utrzymanie rodziny jest w dzisiejszych czasach obarczeniem go w wielu przypadkach brzemieniem nie do uniesienia. A co z sytuacją gdy kobieta zarabia więcej (bo np. ma zawód, który daje więceju pieniędzy), tak się zdarza wcale nie tak rzadko. To znaczy, że mężczyzna nie sprostał swojej roli? Myślenie w kategoriach zaprezentowanych przez autora artykułu to prosta droga do frustracji czy depresji u mężczyzny z powodu przeświadczenia o  nie sprostania swojej roli ojca  (roli ojca - takiej jaką widzi autor). Sfrustrowany czy depresyjny ojciec, ojciec o niskim poczuciu wartości to nieszczęście i dla matki i dla dziecka. Przeświadczenie matek o tym, że są niezastąpione jest szkodliwe i dla nich i dla dziecka i dla ojca, któremu się odmawia kompetencji rodzicielskich. Znam kobiety, które "warczą" na swoich mężów gdy Ci próbują zbliżyć się do dziecka bo są przeświadczone, że mężczyzna do zajmowania się dzieckiem nie ma odpowiednich kompetencji do zajmowania się dzieckiem, zachowują się tak jakby ojciec miał zrobić dziecku krzywdę. Znam małżeństwo, które przez to się rozpadło. To konsekwencja myślenia jakie prezentuje autor.
K
kasia
22 listopada 2014, 11:46
Co za bzdura! Prawidziwi mężczyźni właśnie kochają zajmować się swoimi dziećmi. Kontakt z dzieckiem jest bardzo ważny, zarówno matki jak i ojca. Kto wypisuje takie bzdury?? Ojciec po pieniądze a matka do dzieci i garów.... A później dorosłe już dziecko mówi: całe życie mama się mną opiekowała a ojciec , no to cóż zarabiał, nie miałem z nim dobrego kontaktu... Mój brat wraca zmordowany z pracy i pierwsze co to obiad a później bawi się z dziećmi, rozmawia, idzie na rower. Takie same mam wspomnienia z moim ojcem. Czytał mi bajki, opowiadał ciekawe historie, zabierał nas na wycieczki itp Nie wyobrażam sobie inaczej.
O
ona
22 listopada 2014, 10:22
pisał to szowinista
J
Jolka
22 listopada 2014, 01:32
Nic nie da się porównać w oczach dziecka z ciepłem matki, jej bliskością, zapachem jej skóry. Nic! Matka to moc, to kompetencja! W świadomości wszystkich matek jest zakodowane, że dla swego dziecka są niezastąpione. To coś absolutnie niezwykłego! - a tu okazało się, że te warunki doskonale spełnia tata w rodzinie mojej znajomej, gdy ta po pracy, plus umęczona opieką nad dziećmi dawała do usypiania najmłodszą córcię mężowi :-) Biedaczek musił cały czas do niej wstawać w nocy bo nikogo innego nie chciała tylko tatusia :-) A mama się wreszcie wyspała.....
Z
zebbie
22 listopada 2014, 00:43
Ten artykuł to jeden wielki CHAOS.
P
poezjoholiczkasia
21 listopada 2014, 20:39
Tekst pozostawia niedosyt,poniewaz tytuł zakłada rozwinięcie tematu  ojcostwa w "praktyce". Z drugiej strony temat ojcostwa jest jak rzeka, w związku z tym poruszanie kilku kwestii na raz w krótkim tekście sprawia, ze kwestie te pozostają "liźniete".
A
aaaa
21 listopada 2014, 17:06
Jeśli ojciec ma poprostu zarabiać, to może wystarczą aimenty??
A
Agata
21 listopada 2014, 16:51
Już sama nie wiem, o czym ten artykuł jest. Trochę o tym, trochę o tamtym. Zainteresował mnie tytuł, ale żałuję, że straciłam swój czas. I przykro, że Portal tak obniża swój poziom. Każdy na kolanie potrafi w kilkanaście minut napisać o problemach młodych rodziców i co wg niego powinien a czego nie powinien robić tata. Żenada, jeśli chodzi o warsztat pisarski. Już nawet bez wnikania w światopogląd Autora. Czy pisze on o byciu mężczyzną, o jego zadaniach, czy też usprawiedliwia jego postawę? I nie wiem, co w tym złego, ak facet od czasu do czasu zmieni pieluchę, sorry. Ani mnie nie ubogacił, ani nie zaintrygował ten tekst, ani nie zirytował, tylko ręce mi zwyczajnie opadły...
K
Kwiat
21 listopada 2014, 16:49
Wychodzi na to,że rola faceta kończy się na zapłodnieniu,a reszta już ma go nie obchodzić....
F
Fix
21 listopada 2014, 13:57
Wydaje mi się, że lead i tytuł sugerują inny sens, niż ten faktycznie zawarty w artykule. Autor nie jest w swoich wypowiedziach tak kategoryczny. Co do praktyki, uważam, że najważniejsze, żeby małżeństwo podzieliło się zadaniami wobec dzieci po swojemu i szczerze. Przecież  sytuacje życiowe są bardzo różne, a my mamy być silniejsi, niż okoliczności. Małżeństwo katolickie, czyli przez Boga wspomagane, jest po to, żeby radzić sobie z życiem jak najlepiej jako jedna drużyna. Tak to widzę.
RW
Rodzina w praktyce
21 listopada 2014, 14:40
Wydaje mi się, że masz rację - tytuł sugeruje zupełnie coś innego. Martwi mnie jednak podejście, że opieka nad dzieckiem to tylko sprawa kobiety, a mężczyzna ma tylko pracować i zarabiać. To tak nie działa. Dziecko potrzebuje więzi z Ojcem już od urodzenia. Mimo że cały czas pracuję, to po pracy odciążam żonę - bliźniaki, to nie łatwa sprawa. Partnerstwo, to też wzajemne uzupełnianie się. Nie przyjmuję argumentów, że po pracy "jestem zmęczony", więc muszę z piwkiem odpocząć przed telewizorem, a sporo ojców tak myśli. Potrafię przy dzieciach zrobić wszystko, bo mam też świadomość, że życie nie jest wieczne, są wypadki i choroby. Jak ktoś się zainteresuje moim zdaniem, to zapraszam na bloga: [url]http://rodzinawpraktyce.pl[/url]
:
:)
21 listopada 2014, 16:39
Zgadzam się :)
:
:)
21 listopada 2014, 13:47
"Tulenie dziecka do piersi, karmienie go i dbanie o jego podstawowe potrzeby to zadanie mamy. Nikt nie jest w stanie jej w tym zastąpić. " Są mężczyźni,którzy o wiele lepiej potrafią zająć się dzeckiem niż nie jedna kobieta.
P
petroniusz2002
21 listopada 2014, 12:46
Mężczyzna jest szczęśliwy, gdy jego kobieta jest szczęśliwa. Jeśli ona nie ma choć odrobiny wyręki i czasu dla siebie, szczęśliwa nie będzie. W artykule jest wiele słusznych tez, ale tytuł sprowadza go do jednej kwestii, z którą, jako ojciec trzech synów, nie mogę się zgodzić.
P
petroniusz2002
21 listopada 2014, 12:48
Przepraszam, miałem na myśli nie tytuł, tylko tekst tłustym drukiem pod tytułem.
ZO
z oddali
21 listopada 2014, 12:53
Dla mnie jednym z symptomów prawdziwej męskości jest umiejętność przyznania się do błędu. Jak na załączonym obrazku:)
T
Tomi
21 listopada 2014, 12:18
Stek bzdur! Masło maślane! Ojciec pełni wtedy swoją rolę gdy pokazuje dziecku swoją siłę nie w sobie samym, ale w Zmartwychwstałym. Właśnie w świadectwie wiary ojca dziecko widzi i czuje jego wielkość. Abraham, Mojżesz, Piotr, itd... Ich bezradność i oparcie w Bogu dało im wielkość.  Dobierajmy teksty z nauki Jana Pawła i Magisterium Kościoła a nie z zachodnich książek zazwyczaj rozmytej, szeroko pojmowanej, teologii protestanckiej.
V
Velasquez
21 listopada 2014, 12:36
To, że ojciec jest mężczyzną  jest stekiem bzdur dla kogoś, kto ma inne doświadczenie w tej sprawie. Może sie nim podzielisz?
V
Velasquez
21 listopada 2014, 12:46
Na marginesie: Abraham - miał dziecko z niewolnicą, którą później ze swym pierworodnym wygnał na pustynię Mojżesz - miał dzieci z wielkoma kobietami (w tym z pogankami) Piotr - ojcem nie był wcale Zaiste wzory ojcostwa - kobiety marzą o takich.
ZO
z oddali
21 listopada 2014, 12:48
Też nad tym ubolewam, że Jana Pawła wizja małżeństwa i rodziny jest w polskim Kościele słabo znana i nierozumiana. Wolimy Pulikowskich, Eldredge'ów czy jak powyżej, Bergmannów:( Bo to prostsze: wejść w lekturę prostych(a niekiedy prostackich) poradników niż w piękną, ale trudną  teologię, filozofię i antropologię zawartą w "Miłość i odpowiedzialność", "Osoba i czyn", "Familiaris Consortio","Evangelium vitae" czy "Mulieris dignitatatem".
5
565
21 listopada 2014, 13:50
Piotr miał teściową, więc i żonę. Na pewno nie miał dzieci? Coś mi się kojarzy z jakiegoś kazania, że tradyca wspomina o córce Piotra... Ale może mi się pokręciło...
J
Justyna
22 listopada 2014, 12:10
.
J
Justyna
22 listopada 2014, 15:46
Piotr zostawił żonę i dzieci bez zabezpieczenia finansowego, pewnie żadnego majątku nie miał - był prostym rybakiem. A nawet jeżeli by im zostawił jakiś majątek to porównać to można do dzisiejszego płacenia alimentów. Rzeczywiście, wzór ojca....
K
kamila
21 listopada 2014, 12:08
wreszcie coś normalnego na Deonie
P
piotrek
21 listopada 2014, 11:58
Polecam w tym temacie książkę Dzikie Serce. Tęsknoty Męskiej Duszy -  John Eldredge :)