Jak Wysoko Wrażliwa Osoba czuje się w Kościele? - Część II

Fot. dpaint/depositphotos.com

Układ nerwowy WWO (wysoko wrażliwej osoby) reaguje na większą ilość bodźców, więc osoba głębiej doświadcza, ale szybciej się męczy. Jednocześnie taka osoba uwielbia głębokie rozmowy, które zbliżają ludzi, a nudzi się powierzchownymi gadkami. Więc naturalnie ciągnie ją do Kościoła, gdzie zgłębia się sens życia i żyje miłością. Jak zatem takie osoby czują się w polskim Kościele? Zobacz odpowiedzi od ponad 100 wysoko wrażliwych osób, które odsłaniają głęboką perspektywę!

Wiele osób, gdy pierwszy raz słyszy o WWO (wysoko wrażliwa osoba), uważa, że to jakaś hipoteza psychologiczna, której uczepiły się nadwrażliwe osoby i którą wykorzystują do usprawiedliwiania się. Tymczasem jest to wrodzona cecha człowieka determinowana genetycznie i potwierdzona licznymi badaniami. Biologowie znaleźli ją także w ponad 100 gatunkach zwierząt. Zwierzęta te dużo obserwują zanim zaczną działać i to jest ich strategią na przetrwanie. WWO ma podobnie. Mózg takiej osoby chłonie więcej informacji i głębiej je przetwarza, co prowadzi do wyjątkowego odczuwania świata. Z jednej strony bogatego i poruszającego, a z drugiej skomplikowanego, bo ciągle się analizuje i zmienia. Dlatego wysoka wrażliwość może być darem i przekleństwem, bo WWO łatwo ulega przebodźcowaniu i zmęczeniu, więc potrzebuje zregenerować się co jakiś czas, zamykając się sama w przytulnym pokoju, idąc na spacer do parku czy ucinając drzemkę...

Zapytaliśmy wrażliwych osób, co je karmi w Kościele, a co zamyka. Z ich odpowiedzi wyłoniło się 10 sfer, które przedstawiamy wam poniżej, a które mogą być odkrywcze dla nas wszystkich.

W I części artykułu pisaliśmy o tym, jakie przekraczanie granicy przez duchownych najbardziej zamyka WWO, a jakie towarzyszenie pozwala się im zintegrować i daje wzrost: Jak się czuje Wysoko Wrażliwa Osoba w Kościele? - Część I

 

6. Rozwój psychologiczny

Akcent na rozwój ludzki był od zawsze obecny w tradycji Kościoła, choć jak widzimy w niektórych miejscach w Kościele został on zagubiony. Ojcowie Pustyni, jak Jan Kasjan czy Ewagriusz z Pontu, doświadczali w samotności nie tylko Boga, ale i radykalnie swojego człowieczeństwa. I widzieli jak roztrojona natura blokuje ich na przyjęcie łaski. Doświadczali pokus Złego, ale też swoich nieuporządkowanych uczuć i złych skłonności. Potrzeba rozwoju ludzkiej strony, psychologicznej, jest czymś, co ma wiele WWO i co bardzo pomaga im wzrastać w wierze:

Magda: „Księża, którzy prowadzili moją formację, zazwyczaj angażowali też sferę emocjonalną i to zazwyczaj w taki dobry, delikatny sposób. Ich podejście pomogło mi przyjąć wiele rzeczy”

Ewelina: „Dużo dobrego zrobił we mnie Bóg na rekolekcjach ignacjańskich. Dzięki nim zaczęłam się jeszcze mocniej zagłębiać w siebie i w psychologiczne aspekty człowieka.”

Michał: „Odpycha mnie duchowość budowana na emocjach, zwłaszcza wśród osób duchownych, jeśli dzieje się na początku, to jeszcze ok, ale w którymś momencie to już staje się niewystarczające i potrzebuję głębszego zrozumienia i zintegrowania we mnie różnych wymiarów”.

7. Wąskie postrzeganie Boga

WWO często też wspomina o dualizmie szerzonym przez niektórych księży – Bóg jest w kościele, podczas Mszy, ale w świecie i życiu codziennym to już nie za bardzo:

Natalia: „Widzę, że magiczny sposób sprawowania sakramentów przez niektórych duchownych zamyka ludzi na czucie. Msza została odprawiona, więc zaliczone i do domu. Zamiast uwrażliwiać ludzi podczas Mszy na obecność Boga w całym życiu człowieka, by po liturgii mogli Go znajdować tam, gdzie żyją”.

Robert: „Mam radość wewnętrzną z pełnego otwarcia na obecność Bożą w świecie i dostrzegania Jego dobroci w ludziach. A czuję ciężar i zamknięcie na nabożeństwach, które ograniczają Boga do jedynej poprawnej formy bycia. Także daje mi duże pocieszenia traktowanie Ewangelii jako klucza pozwalającego znaleźć wspólny język ze wszystkimi, a duszę się, gdy traktuje się ją wąsko, jako coś, co zamyka na myślących inaczej”.

Monika: „Pamiętam przygotowanie do bierzmowania jakieś 13 lat temu - polegało na wypełnianiu podpisami książeczki uczestnictwa w wielu nabożeństwach. Roraty, różaniec, droga krzyżowa, majowe, pierwszy czwartek, piątek i sobota miesiąca czy jakoś tak, spowiedzi i podpis, że się było. Powiem wprost: rzygałam już tym. Chodzenie na przymus, bez żadnej kontemplacji tylko aby odwalić, mieć podpis. Kiedyś majowe, czerwcowe, różaniec i droga krzyżowa były jednymi z moich ‘ulubionych’ nabożeństw. Były, bo teraz kojarzą mi się tylko z tamtym czasem.”

Jeśli takiego ograniczania Boga nie ma, to WWO dużo czerpie z ciszy, spokoju i innego rytmu, jakie znajduje w kościele: Łukasz: „Co mi się podoba w Kościele to to, że wchodząc na Mszę można chociaż na godzinę zostawić swoje problemy za drzwiami i oddać się nabożeństwu”.

8. Wspólnota

WWO bardzo dużo czerpie z relacji z ludźmi, więc Kościół jako wspólnota jest także miejscem, gdzie doświadcza „wymieniania się” Panem Bogiem i obdarowywania się nawzajem miłością:

Pati: „Najbardziej podobało mi się w tym to, że otaczam się wspaniałymi ludzi, którzy kierują się dobrem, miłosierdziem i dzielą się swoimi świadectwami, nawzajem umacniając się w wierze. Wyjazdy, zjazdy wspólnot, wydarzenia w kościele były prześwietne”.

Magda: ”Uwielbiam Kościół pełen wspólnoty – żywy, rozśpiewany, roztańczony. Moim sacrum jest działalność w grupach apostolskich, umacniają mnie pielgrzymki, czuwania. Gdy wracałam po jakimś wspólnym wyjeździe wspólnoty, czułam jak bardzo brakuje mi w codzienności tej radości bycia ze sobą i z Bogiem. ‘Brata’ i ‘siostry’ w codzienności”.

Gdy jednak Kościół, jako wspólnota ludzi, zawodzi, to WWO odczuwają to jeszcze bardziej, jak Urszula: „Kiedy szukałam wsparcia w mega-krytycznym okresie życia, wszyscy byli odwróceni”.

9. Hejt na Kościół

W obecnej sytuacji publicznego emocjonalnego oburzenia na Kościół nie wszyscy ludzie spoza Kościoła są zdolni do konstruktywnej krytyki i swoją złość na pedofilów przerzucają na innych wierzących. Takie zachowanie nazywamy hejtem. Jak WWO przeżywa takie sytuacje?

Paulina: „Przez wiele lat byłam ateistką, potem wróciłam do Kościoła. Gorszy mnie zachowanie osób, które nie rozumieją, na czym polega wzajemny szacunek i wolność wyznaniowa i szczerze mam odruch wymiotny, jak czytam wypociny osób wrogo nastawionych do wiary, czy do KK. Ja nikogo nie obrażam ze względu na jego wiarę, czy inne kwestie, a notorycznie spotykam się z wyśmiewaniem i wyzwiskami pod moim adresem, kiedy mówię, że jestem katoliczką”.

Barbara: „Możesz być dziś wszystkim i zasługujesz na ochronę, tolerancję i równe traktowanie, chyba że... jesteś katoliczką”.

Paula: „Widzę w ludziach dużo hejtu i uprzedzenia do KK i to mnie bardzo męczy, bardzo smuci, ciągle słyszę jakieś przytyki od tych najbardziej tolerancyjnych na wszystko a sprawianie mi bólu to już się nie liczy. Może zwykły brak kultury osobistej i takiej refleksji, że obie strony mogą mieć rację, obie się mylić, nie znamy prawdy absolutnej i wymagana jest pokora obu stron, ja często słyszę o kk bardzo niepokorne wypowiedzi, dlatego też zamiast nieść dobra nowinę, milczę”.

10. Początek drogi duchowej a dojrzałe chrześcijaństwo

Magda: „Wspólnota Kościoła była bardzo ważna na początku mojej drogi. Był to taki czas duchowości, która bazowała bardzo na emocjach, wiec współgrała z moją wrażliwością. Byłam we wspólnocie i spotkania, wspólne modlitwy, formacja grupowa działały dobrze na tę wrażliwość, bo to przez sferę emocjonalną, która jest takim punktem kruchości, wszystko do mnie głębiej docierało i powodowało wzrost. Dlatego jestem wdzięczna ludziom, którzy chcieli mi w tym towarzyszyć, dzielić się swoimi przeżyciami, bo zobaczyłam, że wiele osób w takich wspólnotach jest delikatnych. Dziękuję za to, że chcieli się otwierać.

Co teraz mnie karmi w Kościele? Nie wiem… Nie wiem czy jest coś takiego poza samą czystą wiarą, sakramentami, Pismem Świętym. Być może osoby duchowne i konsekrowane, które są naprawdę drogowskazem do Boga i po których widać głęboką relację z Bogiem. Nie odnajduję się we wspólnotach na chwilę obecną. Z moją wrażliwością potrzeba mi teraz samotności, ciszy i pogłębiania wiary bardziej w indywidualny sposób, przez sakramenty, czytanie książek, Pisma Świętego, słuchanie mądrych osób – to mi bardzo pomaga”.

Wraz z rozwojem duchowym WWO często czuje głód głębszego i bardziej indywidualnego prowadzenia. W pewnym momencie ogólne prawdy wiary czy kazania do wszystkich przestają im wystarczać. Mają potrzebę zagłębienia się w to, co sami przeżywają i uporządkowania ich bogatych doświadczeń i przemyśleń. Zadziać się to może na bardziej indywidualnych formach wzrastania w wierze typu: towarzyszenie duchowe, rekolekcje ignacjańskie, sesje psychologiczno-duchowe, grupy dzielenia czy kontakt ze stałym kierownikiem duchowym lub spowiednikiem.

Podsumowanie: WWO w Kościele

We wspólnocie Kościoła jest wiele WWO. To one często jako pierwsze zauważają potrzebujących, wyczuwają w jakim kierunku powinniśmy iść, czy obdarzają nas dużą dobrocią. Same jednak również czegoś potrzebują - jak przyznają tym, czego chcą najbardziej, jest zrozumienie, że są inaczej ukształtowane. Nie chcą być traktowane jak „nadwrażliwe”, czyli takie, które powinny się dopasować do „standardowej wrażliwości”. Chcą po prostu przyjęcia takimi, jakimi są, z ich wrażliwością - czy nie tym jest miłość bliźniego do której wzywał Jezus? Czy przyjęcie drugiego takim jakim jest, z jego naturalnymi cechami, nie jest właśnie wyrazem miłości? I czy ignorowanie jego naturalnych potrzeb nie sprawia, że sumienie nas uwiera?

Jeśli będziemy umieli tworzyć wspólnotę, w której WWO czuje się jak w domu, to będzie ona niezwykle bogata. Dzięki różnorodności nas wszystkich. Bo WWO potrzebuje także nas, osób o standardowej wrażliwości. Potrzebuje naszego trzeźwego spojrzenia na sytuację, w którą jest zaangażowana emocjonalnie. Potrzebuje widzieć, jak przeżywamy relacje w wolności, pozwalając osobom odchodzić, kiedy na to czas. Potrzebuje widzieć, jak czynimy dobro 'na lajcie', bez wielkich 'rozkmin', i że tak też się da. Dla osoby wrażliwej, to powiew lekkości. WWO nas uwrażliwia, a my pomagamy jej nabrać dystansu. I przez to razem się ubogacamy.

W takiej sytuacji osobie o cienkiej skórze łatwiej jest przyjąć samą siebie i swoją wrażliwość. Bo z tym ma największy problem. Z zaakceptowaniem swojej urody emocjonalnej. A przecież wrażliwość pochodzi od Boga. Jej źródłem jest serce Boga, które dostrzega i czuje. Jezus objawił nam, że Bóg wie, ile mamy włosów na głowie. Zna nasze myśli, których nawet jeszcze my nie znamy, bo skrywają się w podświadomości. Pokazał nam, wcielając się, że jest zaangażowany całym sercem w nasze życie, oddając swoje. Będąc w kontakcie z Nim, nasze serca stają się nie tylko bardziej wrażliwe, ale i bardziej wolne. A wtedy możemy kochać siebie i innych.

Jezuita w formacji. Przed wstąpieniem do zakonu reżyser filmowy i programista. We Włoszech prowadził ćwiczenia duchowe dla osób z różnych wyznań i "niewierzących". Pasjonuje go duchowość i to jak Bóg poukrywał się w świecie. Obecnie studiuje teologię w Warszawie.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Jak Wysoko Wrażliwa Osoba czuje się w Kościele? - Część II
Komentarze (1)
JC
~Jakub Chmiel
7 maja 2022, 17:02
Bardzo dobry artykuł! Wreszcie podkreślający bycie (i kłopoty) osób wysoce wrażliwych w Kościele!