Jak zarobić na baby boom?

Rodzice zaczęli polecać znajomym Akademię Maluszków (fot. by Jurischk / flickr.com))
Anna Kolet-Iciek / slo

Wystarczy zarejestrować działalność gospodarczą, znaleźć odpowiedni lokal, kupić trochę zabawek i zdobyć zaufanie rodziców, by stać się właścicielem prywatnego żłobka. Warto, bo teraz jest na to najlepszy czas. Zwłaszcza w Małopolsce, gdzie samorządy prowadzą zaledwie 26 żłobków. W kolejce do nich czeka kilkaset dzieciaków.

W samym tylko Krakowie w ciągu ostatnich dwóch lat założono blisko 20 prywatnych żłobków. Dzieci mają w nich zapewnioną opiekę przez cały dzień, zajęcia ruchowe, wyciszające, manualne, a nawet warsztaty muzyczne. Jedną z pierwszych takich placówek była Akademia Maluszków "Centrum 7 życzeń", założona przez Beatę Hermaszewską.

DEON.PL POLECA

- Po urodzeniu pierwszego dziecka pomyślałam, że warto by było mieć pracę, która dawałaby możliwość spędzania jak najwięcej czasu z córką - opowiada Beata Hermaszewska, z wykształcenia pedagog. - Wcześniej pracowałam w podobnej instytucji, a z dziećmi miałam do czynienia już na studiach. Podjęcie takiej działalności wydawało mi się czymś naturalnym.

Pani Beata zarejestrowała więc działalność gospodarczą i postarała się o dotację z urzędu pracy. 12 tys. zł, które otrzymała poszło na zakup zabawek, wykładzin i regałów. W ten sposób w wynajętym mieszkaniu na Kurdwanowie powstał prywatny żłobek, którego pierwszymi "klientkami" były roczna Kasia, córka pani Beaty i czteromiesięczna Pola. Z czasem dzieci zaczęło przybywać. Dziś żłobek mieści się w dużym domu z ogrodem w pobliżu sanktuarium w Łagiewnikach. Do swojej dyspozycji dzieciaki mają kilka pokoi, dwie łazienki, kuchnię, ogród i domową atmosferę.

Rodzice też nie narzekają. Co prawda opłaty za pobyt ich dziecka w Akademii Maluszka wielokrotnie przewyższają kwotę, jaką musieliby wyłożyć na żłobek samorządowy, ale i tak wychodzi taniej niż zatrudnienie niani.

W całej Małopolsce jest zaledwie 26 żłobków samorządowych, a powstawanie nowych utrudniają restrykcyjne przepisy. Minimum 3 m kw. na jedno dziecko, oddzielna bawialnia, jadalnia, sypialnia. Do tego obowiązkowa kuchnia, spełniająca najwyższe normy sanitarne, wyjście do ogrodu z tarasem do werandowania najmłodszych dzieci i pielęgniarka zatrudniona na całym etacie.

To tylko niektóre wymogi, które trzeba spełnić, by założyć żłobek, czyli - w myśl przepisów - zakład opieki zdrowotnej. Nic dziwnego, że od 10 lat w Małopolsce nie powstała ani jedna taka instytucja. Przynajmniej oficjalnie. Te przepisy nie dotyczą bowiem prywatnych placówek, które - dzięki temu - powstają jak grzyby po deszczu.

Co zrobić, by stać się właścicielem prywatnego żłobka?

Przede wszystkim trzeba zarejestrować działalność gospodarczą. To jednak nie wystarczy.

- Na początku problemem było zdobycie zaufania rodziców, bo na to potrzeba czasu - wspomina Beata Hermaszewska, która od dwóch lat prowadzi w Krakowie Akademię Maluszków. - Dla nas najlepszą reklamą jest, kiedy to właśnie rodzice polecają nas innym rodzicom. Początkowo żłobek mieścił się w trzypokojowym mieszkaniu na Kurdwanowie, gdzie maksymalnie mogło przebywać dwanaścioro dzieci. Pierwsze były Kasia, roczna córka pani Beaty i czteromiesięczna Pola. Dzieci szybko zaczęło przybywać: Marysia, Karolinka, Jaruś. Rodzice zaczęli polecać znajomym Akademię Maluszków.

W ubiegłym roku pani Beata postanowiła rozwinąć swoją działalność. Wynajęła duży dom w pobliżu sanktuarium w Łagiewnikach. Kuchnia, dwie łazienki, kilka pokoi, a przede wszystkim duży ogród, do którego dzieci mogą wyjść w każdej chwili.

- Mamy dzieci z Kurdwanowa, Bieżanowa, Ruczaju, a nawet ze Śródmieścia - wylicza Beata Hermaszewska. - W sumie osiemnaścioro maluchów. Najmłodszy Dawidek ma niespełna 6 miesięcy, najstarsze dzieci to trzylatki. Do opieki nad nimi pani Beata zatrudnia trzy młode opiekunki, absolwentki pedagogiki i psychologii. - Razem ze mną to cały nasz personel - zaznacza.
Żłobek nie musi zatrudniać kucharek, bo współpracuje z firmą cateringową, która codziennie dowozi posiłki dla starszych dzieci. O te młodsze muszą zadbać sami rodzice. Przywożą mleko i zupki.

W swojej akademii dzieciaki mogą przebywać od siódmej do siedemnastej. Każdy rodzic dostaje codziennie informację, na temat tego, jak maluchowi minął dzień. W specjalnym zeszycie zapisywane jest, co zjadł, jak się bawił, czy spał i - co ważne - czy zrobił kupkę. Rodzice płacą miesięcznie 900 zł. To znacznie więcej niż w żłobku samorządowym, który kosztuje około 250 zł miesięcznie, ale taniej niż opłacenie niani. Opiekunka bierze zwykle 1500 - 1800 zł.

Beata Hermaszewska już planuje rozwój firmy.
- Od września chcemy przyjmować dzieci w wieku przedszkolnym: cztero- i pięcioletnie - zapowiada.
To będzie jedyne takie przedszkole w Krakowie.
- Poszukiwałam czegoś, czego nie ma jeszcze w mieście i znalazłam. Nasze dzieci w przedszkolu będą bawiły się z językiem migowym i językiem chińskim - mówi pani Beata.

Ucząc się języka migowego, dzieci świetnie się bawią, a taka umiejętność - jak przekonuje Beata Hermaszewska - może im się w życiu przydać. Podobnie zresztą jak znajomość języka chińskiego, który już uważany jest za bardziej przyszłościowy niż angielski.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Jak zarobić na baby boom?
Komentarze (1)
M
matka
11 kwietnia 2011, 13:12
  Sadzajcie dziecko na ziemi do posiłków przy małym stoliczku.