Jak zarobić na baby boom?
Wystarczy zarejestrować działalność gospodarczą, znaleźć odpowiedni lokal, kupić trochę zabawek i zdobyć zaufanie rodziców, by stać się właścicielem prywatnego żłobka. Warto, bo teraz jest na to najlepszy czas. Zwłaszcza w Małopolsce, gdzie samorządy prowadzą zaledwie 26 żłobków. W kolejce do nich czeka kilkaset dzieciaków.
W samym tylko Krakowie w ciągu ostatnich dwóch lat założono blisko 20 prywatnych żłobków. Dzieci mają w nich zapewnioną opiekę przez cały dzień, zajęcia ruchowe, wyciszające, manualne, a nawet warsztaty muzyczne. Jedną z pierwszych takich placówek była Akademia Maluszków "Centrum 7 życzeń", założona przez Beatę Hermaszewską.
- Po urodzeniu pierwszego dziecka pomyślałam, że warto by było mieć pracę, która dawałaby możliwość spędzania jak najwięcej czasu z córką - opowiada Beata Hermaszewska, z wykształcenia pedagog. - Wcześniej pracowałam w podobnej instytucji, a z dziećmi miałam do czynienia już na studiach. Podjęcie takiej działalności wydawało mi się czymś naturalnym.
Pani Beata zarejestrowała więc działalność gospodarczą i postarała się o dotację z urzędu pracy. 12 tys. zł, które otrzymała poszło na zakup zabawek, wykładzin i regałów. W ten sposób w wynajętym mieszkaniu na Kurdwanowie powstał prywatny żłobek, którego pierwszymi "klientkami" były roczna Kasia, córka pani Beaty i czteromiesięczna Pola. Z czasem dzieci zaczęło przybywać. Dziś żłobek mieści się w dużym domu z ogrodem w pobliżu sanktuarium w Łagiewnikach. Do swojej dyspozycji dzieciaki mają kilka pokoi, dwie łazienki, kuchnię, ogród i domową atmosferę.
Rodzice też nie narzekają. Co prawda opłaty za pobyt ich dziecka w Akademii Maluszka wielokrotnie przewyższają kwotę, jaką musieliby wyłożyć na żłobek samorządowy, ale i tak wychodzi taniej niż zatrudnienie niani.
W całej Małopolsce jest zaledwie 26 żłobków samorządowych, a powstawanie nowych utrudniają restrykcyjne przepisy. Minimum 3 m kw. na jedno dziecko, oddzielna bawialnia, jadalnia, sypialnia. Do tego obowiązkowa kuchnia, spełniająca najwyższe normy sanitarne, wyjście do ogrodu z tarasem do werandowania najmłodszych dzieci i pielęgniarka zatrudniona na całym etacie.
To tylko niektóre wymogi, które trzeba spełnić, by założyć żłobek, czyli - w myśl przepisów - zakład opieki zdrowotnej. Nic dziwnego, że od 10 lat w Małopolsce nie powstała ani jedna taka instytucja. Przynajmniej oficjalnie. Te przepisy nie dotyczą bowiem prywatnych placówek, które - dzięki temu - powstają jak grzyby po deszczu.
Co zrobić, by stać się właścicielem prywatnego żłobka?
Przede wszystkim trzeba zarejestrować działalność gospodarczą. To jednak nie wystarczy.
- Na początku problemem było zdobycie zaufania rodziców, bo na to potrzeba czasu - wspomina Beata Hermaszewska, która od dwóch lat prowadzi w Krakowie Akademię Maluszków. - Dla nas najlepszą reklamą jest, kiedy to właśnie rodzice polecają nas innym rodzicom. Początkowo żłobek mieścił się w trzypokojowym mieszkaniu na Kurdwanowie, gdzie maksymalnie mogło przebywać dwanaścioro dzieci. Pierwsze były Kasia, roczna córka pani Beaty i czteromiesięczna Pola. Dzieci szybko zaczęło przybywać: Marysia, Karolinka, Jaruś. Rodzice zaczęli polecać znajomym Akademię Maluszków.
W ubiegłym roku pani Beata postanowiła rozwinąć swoją działalność. Wynajęła duży dom w pobliżu sanktuarium w Łagiewnikach. Kuchnia, dwie łazienki, kilka pokoi, a przede wszystkim duży ogród, do którego dzieci mogą wyjść w każdej chwili.
- Mamy dzieci z Kurdwanowa, Bieżanowa, Ruczaju, a nawet ze Śródmieścia - wylicza Beata Hermaszewska. - W sumie osiemnaścioro maluchów. Najmłodszy Dawidek ma niespełna 6 miesięcy, najstarsze dzieci to trzylatki. Do opieki nad nimi pani Beata zatrudnia trzy młode opiekunki, absolwentki pedagogiki i psychologii. - Razem ze mną to cały nasz personel - zaznacza.
Żłobek nie musi zatrudniać kucharek, bo współpracuje z firmą cateringową, która codziennie dowozi posiłki dla starszych dzieci. O te młodsze muszą zadbać sami rodzice. Przywożą mleko i zupki.
W swojej akademii dzieciaki mogą przebywać od siódmej do siedemnastej. Każdy rodzic dostaje codziennie informację, na temat tego, jak maluchowi minął dzień. W specjalnym zeszycie zapisywane jest, co zjadł, jak się bawił, czy spał i - co ważne - czy zrobił kupkę. Rodzice płacą miesięcznie 900 zł. To znacznie więcej niż w żłobku samorządowym, który kosztuje około 250 zł miesięcznie, ale taniej niż opłacenie niani. Opiekunka bierze zwykle 1500 - 1800 zł.
Beata Hermaszewska już planuje rozwój firmy.
- Od września chcemy przyjmować dzieci w wieku przedszkolnym: cztero- i pięcioletnie - zapowiada.
To będzie jedyne takie przedszkole w Krakowie.
- Poszukiwałam czegoś, czego nie ma jeszcze w mieście i znalazłam. Nasze dzieci w przedszkolu będą bawiły się z językiem migowym i językiem chińskim - mówi pani Beata.
Ucząc się języka migowego, dzieci świetnie się bawią, a taka umiejętność - jak przekonuje Beata Hermaszewska - może im się w życiu przydać. Podobnie zresztą jak znajomość języka chińskiego, który już uważany jest za bardziej przyszłościowy niż angielski.
Skomentuj artykuł