Dobre małżeństwo i bałamutna propaganda

(fot. Esther Gibbons / flickr.com)
Jacek Pulikowski / slo

Czystość małżeńska w szerokim tego słowa znaczeniu wymaga ścisłego przestrzegania wszystkich zasad, na jakich zostało zawarte małżeństwo w Kościele katolickim. Przedmiotem jej jest więc wolna decyzja o zawarciu małżeństwa, postanowienie trwania w związku - w zdrowiu i chorobie, w dobrej i złej doli - do końca oraz decyzja o przyjęciu na świat i o katolickim wychowaniu potomstwa, którym Bóg małżonków obdarzy.

Czystość prawdziwa i pełna wymaga oczywiście także ścisłego wypełnienia słów przysięgi małżeńskiej - a więc ślubu miłości, wierności oraz uczciwości małżeńskiej.

Można więc dość precyzyjnie określić, czym jest małżeńska czystość, patrząc na zasady zawarcia katolickiego małżeństwa. Można by powiedzieć, że tak jak w sporcie czystość gry polega na ścisłym przestrzeganiu reguł normujących rywalizację w danej dyscyplinie, tak - przez analogię - czystość małżeńska polega na dokładnym respektowaniu zasad, na jakich zawarte jest małżeństwo. Jednak większość mówiących o małżeńskiej czystości koncentruje się na sferze seksualnej, współżyciu płciowym. Podobnie jest zresztą w listach: bardzo liczne pytania o czystość dotyczą właściwie wyłącznie współżycia i jego okoliczności.

Dlaczego tak się dzieje? Po pierwsze dlatego, że dziedzina aktywności płciowej człowieka, mimo swego piękna i świętości, sprawia kłopoty w zasadzie wszystkim małżeństwom. Po drugie: ponieważ wiele bałaganu wkrada się nawet do przyzwoitych małżeństw na skutek oddziaływania, wręcz podpowiedzi, współczesnej kultury, zarabiającej krocie na nieładzie seksualnym właśnie.

Nawiązując do pierwszej przyczyny, można w skrócie powiedzieć, że trudności te są naturalną konsekwencją grzechu pierworodnego. A mówiąc bardziej naukowo - skutkiem dezintegracji wewnętrznej, pierwotnego rozbicia natury człowieka. (Podjęty trud samowychowania prowadzi do zintegrowania rozbitej pierwotnie natury, co owocuje ustępowaniem owych komplikacji). Perypetie te wynikają ponadto z całkowitej odrębności przeżywania sfery płciowej przez kobietę i mężczyznę. Można je pokonywać jedynie na drodze dobrej komunikacji małżeńskiej, prowadzącej do komunii dwojga całkowicie odrębnych osób.

Często małżonkowie, zamiast budować taką komunię dwóch oddzielnych istot, próbują "dopasowywać" do siebie drugą osobę, ogałacając ją z inności. W imię jakiejś pseudorówności walczy się z każdą odrębnością, indywidualnością i w efekcie odziera się kobiety z geniuszu kobiecości, a mężczyzn z prawdziwej męskości. U podstaw większości rozwodów leży niespełnienie oczekiwań pokładanych w osobie współmałżonka. Jakim dramatem jest to, że często oczekiwania te są z gruntu fałszywe i - niemożliwe do spełnienia. Fałszywości idei takiej "równości-identyczności" nie trzeba nawet udowadniać, bo jest ona w sposób oczywisty widoczna właśnie w dziedzinie płciowości i przekazywania życia. Żadne idee czy ideologie nie odmienią bowiem naturalnego faktu przypisania przez samego Stwórcę innych zadań do spełnienia kobietom, a innych mężczyznom w procesie przekazywania życia i wychowywania dzieci. I są to zadania niewymienne: ani matka, ani ojciec nie mogą być zastąpieni w swych funkcjach. Widać to choćby na poziomie biologii. To przecież kobieta nosi w sobie dziecko, będąc w stanie błogosławionym, ona je w trudzie wydaje na świat, ona karmi je piersią - i jest w tym niezastąpiona! Mężczyzna z kolei jest urodzonym opiekunem i obrońcą. I nie wolno mu wyjść z tej roli, bo rodzina ucierpi niepomiernie, a on sam straci poczucie swego miejsca i ważności dla rodzinnej wspólnoty, poczucie sensu życia i powołania - wręcz swej tożsamości.

Stwierdzając możliwość zaistnienia takiego niebezpieczeństwa, dochodzimy tym samym do drugiej przyczyny kłopotów z czystością w dziedzinie płciowości. Jest nią mianowicie zamierzone, cyniczne sianie nieładu na tym polu. Zauważmy, że nie da się w żaden sposób zarobić brudnych pieniędzy na Bożym podejściu do małżeństwa. Gdyby, jak Pan Bóg przykazał, jeden mężczyzna wiązał się na całe życie z jedną kobietą - i "co gorsza" oboje kochaliby dzieci - cała masa znakomicie prosperujących dziś przemysłów splajtowałaby jednego dnia.

Niepotrzebna byłaby wówczas pornografia ani nawet przygotowujące do niej mnogie wydawnictwa erotyczne czy piśmidła dla dziewcząt i kobiet, których milionowe nakłady dosłownie zalewają nasz kraj. (Oficjalnie wiadomo, że pornografia jest drugim co do wielkości, po narkotykach, źródłem zysków mafii w Ameryce).

Całkowicie zbędne byłyby wtedy również środki antykoncepcyjne, "zabezpieczające" bezkarność zabaw seksualnych "każdego z każdym". (Profity ze sprzedaży antykoncepcyjnych preparatów - nie substancji leczniczych, bo atakowana przez nie płodność nie jest przecież chorobą - przekraczają znacznie zyski osiągane ze sprzedaży prawdziwych lekarstw).

Nikomu niepotrzebne byłyby również owe nieszczęsne dziewczyny sprzedające swe ciała na miejskich placach i ulicach, przy ruchliwych szosach albo w domach publicznych, obłudnie nazywanych "agencjami towarzyskimi" (teraz, niestety, całe szpalty reklam w codziennej prasie nachalnie zachęcają do korzystania z ich usług). Kiedyś wprawdzie mówiono na podobne przybytki dosadnie - lecz bardzo adekwatnie zarazem - "burdel", dziś jednak za takie określenie można by pewnie wylądować w sądzie, a już na pewno spotkać się z faryzejskim oburzeniem i oskarżeniami o niedelikatność oraz "nietolerancję". Zauważmy przy tym, że słowa "tolerancja" - tradycyjnie przecież pojęcia o głębokiej i pięknej wymowie - używa się dziś bardzo często do obrony wszelkich draństw i obrzydliwości lansowanych we współczesnym świecie. (Ciekawe tylko, dlaczego brak jest tolerancji dla nietolerancji na przykład Kościoła, który nie toleruje zła).

Zupełnie zbyteczne byłyby także całe sieci klinik aborcyjnych, które w Stanach Zjednoczonych należą do koncernów o rekordowych zyskach. Nie byłoby zatem krociowych fortun lekarzy, robionych na zabijaniu nienarodzonych dzieci.

Niepotrzebne byłyby... Można by wymieniać jeszcze długą listę przemysłów czerpiących niegodziwe zyski z krzywdy ludzkiej, jaką zawsze niesie z sobą nieład wprowadzony w sferę płciowości. Nie o to tu jednak chodzi. Zależałoby mi przede wszystkim na tym, by przyzwoici ludzie uwierzyli, że są potencjalnymi ofiarami różnych mafii, chcących żerować na ich krzywdzie. Przecież nie od dziś wiadomo, że reklama jest dźwignią handlu. (Niektórzy ujawniają, że nawet do 30% ceny produktu stanowi koszt jego rozreklamowania).

Nie bądźmy więc naiwni, pamiętając stale o tym, że gigantyczne pieniądze robione na bałaganie seksualnym wspierane są profesjonalną (i niestety skuteczną) reklamą. I coraz więcej naprawdę przyzwoitych ludzi gubi się przez to w swoim widzeniu sfery płciowości. Potrzebne jest więc ponowne dostrzeżenie wartości i atrakcyjności czystości oraz jak najszybszy powrót do naturalności i normalności w tej delikatnej dziedzinie.

Zależy mi również na tym, by ludzie uwierzyli, że ich "niezależne" poglądy są w dużej mierze skażone przez sprytną, bałamutną propagandę "atrakcyjności seksu" wyrwanego z właściwego kontekstu. A tym jedynie sensownym podłożem i tłem jest zawsze trwałe, wierne małżeństwo, akceptacja płodności jako daru wykorzystywanego "roztropnie i wielkodusznie" (Humanae vitae) i zachowywanie Bożych norm wpisanych w naturę człowieczej płciowości. Normy te są jasne i łatwe do odczytania z samej biologii, w którą został przecież wpisany zamysł Stwórcy.

Biologia człowieka mówi, że jest on - bez najmniejszej wątpliwości - stworzeniem dwupłciowym i że jedynym miejscem przeznaczonym na świadome złożenie nasienia męża są drogi rodne jego żony. Nie mówi biologia człowieka natomiast o sposobie przygotowania się do tego aktu. Zauważmy, że przepiękne nieraz zachowania godowe zwierząt są całkowicie wpisane w ich sferę popędową, przez co każdy gatunek musi robić "to" w ściśle określony sposób. Żadne zwierzę nie ma najmniejszych nawet szans na twórczość w tej dziedzinie, ono po prostu "musi". Tylko człowiek - jako jedyne stworzenie - "nie musi". (Na marginesie dodajmy, że nie ma żadnej jednostki chorobowej powstałej z niedziałania seksualnego człowieka).

Można więc z tego wnioskować, że Stwórca pozostawił inwencji małżonków repertuar pieszczot, byleby odbywało się to w miłości, a więc w trosce o dobro współmałżonka. Nie może być zatem nawet mowy o przymuszaniu z jakiegokolwiek powodu męża czy żony do czegoś, co byłoby dla nich nie do przyjęcia. Z reguły to kobiety mają subtelniejsze wyczucie w tym względzie, a mężczyźni chyba łatwiej ulegają pokusie wypróbowania różnych dziwactw proponowanych przez masową kulturę, nadmiernie rozseksualizowaną i z wyraźnymi skłonnościami do wynaturzeń. Nasuwa się tutaj prosty wniosek, że to właśnie kobieta powinna być ostateczną wyrocznią w odniesieniu do tego, co w danym związku jest akceptowalne, a co nie. To kobieta bowiem, będąc obciążona wszystkimi biologicznymi skutkami współżycia (ciąża, poród, karmienie...), ma większe wyczucie norm i normalności w tej dziedzinie. (Oczywiście jedynie kobieta nieskażona fałszywym widzeniem seksualności, tak bardzo rozreklamowanym w dzisiejszym świecie).

Współżycie płciowe jest normalnym sposobem wyrażania miłości małżeńskiej. Żadna ze stron nie powinna go odmawiać bez istotnej przyczyny; niemniej jednak każde ze współmałżonków powinno również (nawet nie do końca rozumiejąc) uszanować rzeczywiście ważne powody czasowej wstrzemięźliwości seksualnej drugiego. Są to bardzo ważne elementy czystości małżeńskiej. I nie jest to też w żadnym wypadku kwestia czyjegoś widzimisię - ani nawet "chcemisię" - ponieważ oboje małżonkowie mają prawo i jednocześnie są zobowiązani zarówno do obdarzania drugiej osoby tym znakiem małżeńskiej miłości, jak i do bycia przez nią obdarowywanym.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Dobre małżeństwo i bałamutna propaganda
Komentarze (29)
AO
ach, och
12 stycznia 2015, 22:08
seks jest wyłącznie dla przyjemności i tyle w temacie.
11 stycznia 2015, 14:03
Nasz Pan powiedziłą co jest dla nas dobre, a co nie. Pożądliwość wobec drugiej osoby już w myśli jest zła i grozi na tyle dużymi konsekwencjami, iż trzeba radykalnie się od niej odciąć (np. wyłupać oko, odciąć rękę). I kazdy z nas moze uwierzyc lub nie w to Słowo.  Cała reszta, typu takie jak ten artykuły nic nie pomoga, jeżli odrzuci się Słowo. ps. prostytucja, zdrady małżeńskie czy rozwody nie są nowymi sprawami, na pewno istniały już 2000 lat temu. Więc co ma do tego współczenie pojeta mafia. Jezli juz, to zło zawsze ma jedno źródło - tego samego ojca kłamstwa.
Z
Zocha
11 stycznia 2015, 15:56
Jest wyliczone wprzykazaniach jaka pożądliwość jest zła. Nie jest zła pożądliwość drugiej osoby, jeśli jest nią własna żona.
R
r
11 stycznia 2015, 13:51
artykuł jest ok, jednak spłyca sferę seksualną do samego aktu, a to przecież było już kiedyś bodaj prezentowane w innym artykule na portalu, że seksualność należy rozumieć w sferze bliskości i kontaktu fizycznego w ogóle (tak jak zdradą współmałżonka, jest nie tylko pełen seks zakończony aktem, ale już sam fakt zbliżenia cielesnego z innym mężczyzną/kobietą). Sam akt jest finalnym i największym dowodem oddania się drugiej osobie, i nie powinno faktycznie być oderwane od prawdziwej miłości (tak jak to namaszczają nieustannie media, portale randkowe, etc.). I to dlatego dla mnie akt zdrady fizycznej jest jednoznacznym i nieodwołalnym znakiem zakończenia związku, w tym także małżeńskiego (ale to już temat do innych art)
11 stycznia 2015, 13:20
W artykule nie ma mowy o jakiś sztucznych wzorcach narzucanych przez kogokolwiek. Chodzi o różną rolę jaką Bóg przydzielił mężczyźnie i kobiecie i chyba się zgadzamy, że są one różne, czy nie? Bo jak nie, to niebezpiecznie mi to zaczyna zalatywać pomysłami genderowymi. No a to, że czasem sytuacja jest jaka jest i np. kobieta musi sama wychować dzieci i wtedy próbować "zastąpić" też ojca, to oczywiste. Ale mowa jest o pierwotnym zamyśle Bożym. Słusznie, że nie widzicie żeby ktoś odkrył jakieś "wzorce", bo chodzi tu o naturalne cechy nas różniące, które Stwórca w nas wpisał. Dlatego normalnie nie ma co odkrywać ale przez to czym karmi nas dzisiaj świat staje się konieczne przypominanie kobiecie i mężczyznie o ich rolach w małżeństwie (i nie tylko), bo po prostu panuje tutaj coraz większy chaos. Akurat jako facet przebywający w większości z facetami widzę sporo zamętu w kwestii prawdziwej męskości i czym ona jest, a czym nie jest. Chociażby takie cechy jak honor czy branie odpowiedzialności za to, co się robi.
D
Dex
17 stycznia 2013, 20:43
Velario, święta racja. Nie ma czegoś takiego jak wzorzec męskości czy kobiecości, to nie istnieje i jeszcze nigdy nie widziałam, żeby w życiu ktokolwiek coś takiego odkrył i stosowałw praktyce, a już zwłaszcza w wychowaniu. Wychowuje się przez miłość i roztropność, a nie przez "wzroce" płci, które są manipulacją agresywnie narzucaną przez struktury kościelne/konsumpcjonistyczne/pornograficzne/inne ideologiczne, rzekomo dające porządek rodzinie lub całkowite wyzwolenie. A to po protu jest zabieranie ludziom możliwości odkrywania ich prawdziwego człowieczeństwa.  Trzeba po prostu być sobą, w prawdzie, w miłości, w człowieczeństwie.
B
bł. JP II :
20 października 2012, 23:29
"Jedynym źródłem miłości małżeńskiej jest Jezus Chrystus, nieustannie obecny w sakramencie małżeństwa." Prawda czy fałsz? Czy seksualność jest poza zasięgiem działania łaski Pana Jezusa?!?
.
.
5 lipca 2014, 20:07
nie nie jest skoro On to wymyślił stwarzając nas. Seks jest super jeśli wynika z szacunku, miłości i chęci dawania siebie, po to jest małżeństwo wpuszczamy świadomie Boga do naszego wspólnego życia niech działa, bo my sami potrafimy być tylko egoistami zarówno w seksie, związkach i wszystkim innym
DJ
do Jazmiga
20 października 2012, 22:56
A jesli tą poważna przyczyną jest niechęć do wspóżycia płciowego i brak jakiejkolwiek przyjemnosci? To nie należy tworzyć związku małżeńskiego, leczy żyć jako singiel. Tak będzie uczciwie. Czytaj ze zrozumieniem. Iza żyje w małżeństwie. Pisanie takie "trza było nie tworzyć" jest bezsensowne!
jazmig jazmig
16 października 2012, 14:54
 A jesli tą poważna przyczyną jest niechęć do wspóżycia płciowego i brak jakiejkolwiek przyjemnosci?  To nie należy tworzyć związku małżeńskiego, leczy żyć jako singiel. Tak będzie uczciwie. Małżeństwo jest po to, aby wzajemnie obdarowywać się m. in. współżyciem oraz, aby powołać na świat potomstwo, a nie po to, żeby człowiek nie mieszkał sam.
11 stycznia 2015, 13:00
jazmig: koło strzałeczek istnieje już opcja "odpowiedz".
jazmig jazmig
16 października 2012, 14:46
 Co do procesu wychowywania - oczywista nieprawda. Matka może zastąpić ojca, a ojciec matkę. Co więcej - bywają sytuację, że musi... Co do procesu wychowywania, jednak prawda. Ojciec nie zastąpi matki córce w sprawach intymnych, a matka synowi ojca gdy syn dorasta i potrzebuje męskiego wzorca.  Owszem, jakoś wychowują, ale nie zawsze to wycodzi tak, jak powinno.
jazmig jazmig
16 października 2012, 14:42
KamaNie rozumiem słów, że nie powinno się odmawiać seksu bez waznej przyczyny. U nas mąż często jest zmęczony po pracy i woli posiedziec na komputerze i odpocząć a mnie w III fazie po prostu się nie chce, nie mam wogóle ochoty i jestem totalnie śpiąca , to co mamy się zmuszać???? Skoro oboje nie chcecie, to kto odmawia seksu? Czy macie jakiegoś lokatora, albo lokatorkę?
K
Kama
16 października 2012, 11:37
Nie rozumiem słów, że nie powinno się odmawiać seksu bez waznej przyczyny. U nas mąż często jest zmęczony po pracy i woli posiedziec na komputerze i odpocząć a mnie w III fazie po prostu się nie chce, nie mam wogóle ochoty i jestem totalnie śpiąca , to co mamy się zmuszać????
F
franek
11 stycznia 2015, 16:03
Nie chodzi o to by się zmuszać. Z tekstu wynika że "nie odmawiać", czyli że jedno chce a drugie akurat nie. Można przecież uczestniczyć w seksie małżeńskim bez większego podniecenia i mieć satysfakcję z udziału w czymś wartościowym, w spełnieniu dobrego uczynku wobec męża/żony. To też jest satysfakcja erotyczna. W pracy też Ci się często nie chce czegoś robić a robisz.
MR
Maciej Roszkowski
14 października 2012, 16:59
 Nareszcie ktoś wskazał mnogość ludzi i organizacji świetnie zarabiających na demoralizacji i krzywdzie milionów ludzi. Nigdy dość powtarzania tych informacji. 
I
Iza
25 kwietnia 2012, 10:47
Nieprzemyślany wybór jest skazaniem na takie meczarnie wieczorami do końca życia, i szukaniem wymówek żeby choć w połowie uniknąć tego obowiązku, Jesli się udaje to jest taka ulga,  że można szykować się spać nie myśląc o tym obowiązku choć tego dnia.
I
Iza
25 kwietnia 2012, 10:40
Odpada, skorzystałam najpierw z psychologa bo wiem ze zródłem tego było niedojrzałe podejscie do wyboru trgo jedynego człowieka na małżonka, bo nigdy nie czułam nic nawet w pocałunku z narzeczonym, a potem z mężem. A wiem ze gdyby to był ten naprawdę wybrany mężczyzna, którego naprawdę bym kochała, to obudziły by się jakieś uczucia, chęć bliskości, i wszystko to czego prędzej nie doznałam. Wiem bo gdy poznałam przypadkiem kogoś innego, ale już za póżno, bo po ślubie, to coś mnie utwierdziło że nie jestem jakaś aseksualna czy oziębła, tylko że teraz to już wszystko pozamiatane, i tak muszę się męczyć do końca życia :-(
szkoda życia
11 stycznia 2015, 15:47
nie musisz, możesz odejść od tego z którym tylko się męczysz
DI
do IZY
25 kwietnia 2012, 10:16
A jesli tą poważna przyczyną jest niechęć do wspóżycia płciowego i brak jakiejkolwiek przyjemnosci? Gdy ktoś nie chce być w ten sposób obdarowywany? Bo jesli mamy być obdarowywanie to czymś czego pragniemy, a nie czymś co jest dla nas karą. Chyba nie można obdarowywać kogoś czymś niemiłym, czymś czego ktoś nie lubi. Może wizyta u seksuologa pomoże Ci?
I
Iza
25 kwietnia 2012, 09:47
"Żadna ze stron nie powinna go odmawiać bez istotnej przyczyny; niemniej jednak każde ze współmałżonków powinno również (nawet nie do końca rozumiejąc) uszanować rzeczywiście ważne powody czasowej wstrzemięźliwości seksualnej drugiego. Są to bardzo ważne elementy czystości małżeńskiej. I nie jest to też w żadnym wypadku kwestia czyjegoś widzimisię - ani nawet "chcemisię" - ponieważ oboje małżonkowie mają prawo i jednocześnie są zobowiązani zarówno do obdarzania drugiej osoby tym znakiem małżeńskiej miłości, jak i do bycia przez nią obdarowywanym." A jesli tą poważna przyczyną jest niechęć do wspóżycia płciowego i brak jakiejkolwiek przyjemnosci? Gdy ktoś nie chce być w ten sposób obdarowywany? Bo jesli mamy być obdarowywanie to czymś czego pragniemy, a nie czymś co jest dla nas karą. Chyba nie można obdarowywać kogoś czymś niemiłym, czymś czego ktoś nie lubi.
BU
bł. Urszula L.
23 kwietnia 2012, 21:58
Przyszłość narodu nie tyle w rękach polityków, ile w rękach matek spoczywa. Na kolanach świętej matki wychowują się świątobliwi kapłani, dzielni urzędnicy państwowi, bohaterscy obrońcy Ojczyzny.
G
Gianna
30 stycznia 2012, 10:41
@valeriano kobiecość i męskość są po prostu inne. Tak więc nawet najbardziej starający się ojciec, nie stanie się dla dziecka matką i odwrotnie. Owszem, czasem jest zmuszony przejmować pewne funkcje matki, ale to nie znaczy, że wychowuje dzieci tak, jak matka... to by było nienaturalne, bo nie wychowywałby jak ojciec...
Martino
18 stycznia 2012, 16:58
@wojtek Niedawno cytowano gdzieś badania socjologiczne z których jasno wynikało że dzieci, szczególnie zaś chłopcy, wychowywani bez ojca mają o wiele większe skłonności do agresji. Matka nie przekaże im wzorca prawdziwej męskości. Oczywiście, że nie przekaże - bo taki wzorzec nie istnieje.
F
franek
18 stycznia 2012, 10:36
Niech nam się nie zdaje, że jesteśmy odporni na reklamę! Z pokorą muszę przeanalizować moje zachowania. Jeśli jednak reklama jest tak potężna - czy nie powinniśmy skorzystac z niej dla propagowania wartości chrześcijańskich???
W
Wojtek
17 stycznia 2012, 21:04
Co do procesu wychowywania - oczywista nieprawda. Matka może zastąpić ojca, a ojciec matkę. Co więcej - bywają sytuację, że musi... Zgadzam się z Aurą - matka może być zmuszona odgrywać także rolę ojca, ale nigdy go naprawdę nie zastąpi. Niedawno cytowano gdzieś badania socjologiczne z których jasno wynikało że dzieci, szczególnie zaś chłopcy, wychowywani bez ojca mają o wiele większe skłonności do agresji. Matka nie przekaże im wzorca prawdziwej męskości.
A
Aura
17 stycznia 2012, 09:02
Obawiam się, że choć są sytuacje, że matka może a w wyniku konieczności nawet musi zastąpić ojca, to jeszcze nie znaczy że przez to ojciec jest zastąpiony w swojej funkcji. Pozdrawiam.
Martino
16 stycznia 2012, 22:18
Żadne idee czy ideologie nie odmienią bowiem naturalnego faktu przypisania przez samego Stwórcę innych zadań do spełnienia kobietom, a innych mężczyznom w procesie przekazywania życia i wychowywania dzieci. I są to zadania niewymienne: ani matka, ani ojciec nie mogą być zastąpieni w swych funkcjach. Co do procesu przekazywania życia - prawda. Co do procesu wychowywania - oczywista nieprawda. Matka może zastąpić ojca, a ojciec matkę. Co więcej - bywają sytuację, że musi... 
MR
Maciej Roszkowski
5 lipca 2014, 20:30
Jak kobieta ma przekazać męskie wzorce osobowe, a mężczyzna kobiece?