Jak być dobrą żoną?

Być mężczyzną, mężem, ojcem - dziś są to rzeczy, które wywołują dezorientację (fot. margolove / flickr.com)
Heidi Bratton

Jeśli chcemy mieć najlepszych małżonków na świecie, same musimy być najlepszymi pod słońcem żonami. Nie możemy wyznaczać sobie podwójnych standardów, z jednej strony określając, jak wiele i co powinien zrobić mężuś, kiedy wróci z pracy, a z drugiej zaś, ile odpoczynku należy się mamie za to, że cały dzień spędziła z dziećmi.

W jednym z podręczników, wydanym w 1960 roku, pisano tak: "Jak być dobrą żoną: gdy mąż wraca z pracy, powinnaś mieć gotowy obiad; planuj, nawet dzień wcześniej, co dobrego ugotować, aby nie spóźnić się z przygotowaniem posiłku. Należy się przygotować: odpocznij przez kwadrans, a dzięki temu, kiedy mąż wróci, będziesz wyglądać świeżo. Popraw makijaż, wpleć wstążkę we włosy. On spędził dzień wśród zapracowanych ludzi. Ty bądź nieco bardziej interesująca. Po nudnym dniu być może będzie potrzebował nieco podniesienia na duchu. Postaraj się namówić dzieci, aby były cicho. Nie narzekaj, jeśli spóźni się na posiłek".

Mogłabym cytować dalej, ale obawiam się, że czytające to kobiety mogłyby zasłabnąć. Działalność ruchów feministycznych uwolniła naszą kulturę od tak barbarzyńskiego rozumienia relacji na linii mąż-żona. Lecz czy istotnie mamy tu do czynienia z "barbarzyństwem"? Która z nas nie chciałaby, aby tak właśnie, z takim poświęceniem potraktował nas mąż po długim i trudnym dniu, w którym zajmowałyśmy się dziećmi? Która z nas nie zareagowałaby wdzięcznością i w zamian nie chciałaby być równie miła dla męża?

W związku z tym przyjrzyjmy się historii Kathy. "Niedawno zaczęłam zastanawiać się nad trudnym dzieciństwem mojego męża i zaniedbywaniem jego samego i innych dzieci w jego rodzinie. Sprawa nie polegała na tym, że miał złych rodziców, którzy go nie kochali - zmagali się po prostu z tysiącem problemów, które ich przytłaczały. W konsekwencji jego rodzice "uciekali" z domu rzucając się na pracę, jednak cierpiała na tym rodzina. Dzieci wstydziły się przyprowadzać do domu kolegów. Zwłaszcza łazienka była powodem wielu frustracji: w umywalce było pełno włosów, wanna rzadko była czysta, a deska na muszli była popękana. Zdałam sobie sprawę, że cały mój wysiłek, aby utrzymać łazienkę w czystości, to był mój mały wkład w wynagrodzenie mężowi tego, czego dawno temu musiał doświadczać. Być może nigdy w pełni świadomie nie zastanawiał się nad tym, ale jestem pewna, że dzięki temu czuł się kochany przeze mnie - głęboko kochany".

DEON.PL POLECA

Są dwa wymiary tego, jak być dobrą żoną. Z jednej strony, mąż powinien nam pomagać we wszystkim, co dotyczy domu oraz - co ważniejsze - w wychowaniu dzieci. Co do tego nie ma najmniejszych wątpliwości. Matka nie powinna być zostawiona sama z podejmowaniem decyzji, które dotyczą dzieci. Jak to już zostało powiedziane, mama nie powinna patrzeć na tatę jak na mieszkającego pod jednym dachem opiekuna do dzieci, on zaś nie może traktować żony jakby była nieopłacaną niańką (i domową gosposią). Jeśli ty sama czujesz się lekceważona przez małżonka lub uważasz, że on nie docenia twojego wkładu w życie rodziny, to jest to problem, który powinien zostać rozwiązany tak szybko, jak to tylko możliwe, jeśli to konieczne, nawet przy pomocy bezstronnego arbitra.

Drugi wymiar problemu bycia dobrą żoną raz jeszcze nakazuje nam spojrzeć na to, co powiedziała Kathy. Musimy dokonywać wyborów w naszym małżeństwie będącym relacją, która daje życie, nie zaś je zabiera. Używanie w małżeństwie czegoś w rodzaju tablicy wyników, służącej do rozliczania obu stron, bardzo rzadko umacnia wzajemną relację. Jeśli twój mąż jest zaangażowany w życie rodziny i stara się być dobrym małżonkiem i ojcem, to jest to dla ciebie czas, aby przestać toczyć wojnę przeciwko opresyjnym, egalitarnym mężom. Jeśli żyjesz w małżeństwie, możesz mieć wyłącznie jednego mężczyznę. A jeśli ten jedyny mężczyzna dobrze wywiązuje się z obowiązków względem ciebie i rodziny, to doceń to błogosławieństwo i przestań czepiać się go wyłącznie dlatego, że jest kim jest. Zgryźliwym stosunkiem do męża, odnoszącym się do tego, co "powinien zrobić" dla rodziny, i do jego obowiązków w domu popychamy go do tego, aby przyjął postawę osoby niezależnej; wypychamy go za drzwi i jak kłody rzucamy mu pod nogi nasze macierzyństwo.

"Wydaje mi się, że można powiedzieć, iż nie było nigdy pokolenia mężczyzn, którzy by mieli mniej wymagań co do tego, co ich własne żony dla nich zrobią". Ruch feministyczny wpłynął na zmianę tych męskich oczekiwań prawie we wszystkich obszarach życia. Być mężczyzną, mężem, ojcem - dziś są to rzeczy, które wywołują dezorientację. Oczekujemy, że mężczyźni rozwiną w sobie wszystkie charakterystyczne dla kobiet cechy opiekuńcze, ale nie zatracą jednak cech męskich. W tym wszystkim nie możemy nie doceniać wysiłków naszych mężów. Nieustannie musimy pracować nad tym, aby zbudować lub odbudować nasz szacunek dla ich wszystkich dobrych cech charakteru.

Czasami - jak ma to miejsce w przytoczonej niżej historii - kobieta nie zdaje sobie sprawy z tego, jak wiele nasi mężowie mogą zrobić; nie wie tego, dopóki nie nadarzy się realna potrzeba wykorzystania ich umiejętności. Jennifer, matka rocznej dziewczynki, opowiada takie zdarzenie: "Chciałam na wszelki możliwy sposób w pełni przygotować się do podjęcia obowiązków macierzyńskich, włączając w to weekendowe kursy w szkole rodzenia, na które miałam chodzić razem z mężem; chciałam kupić wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy, jakie znalazły się na listach książek i czasopism o macierzyństwie; chciałam postępować zgodnie z sugestiami dotyczącymi żywienia, snu i zakupów; udać się do szkoły karmienia, przystosować łazienkę, skończyć remont w pokoju dziennym...

Mogłabym tak bez końca. Tym jednak, co stanęło mi na przeszkodzie był fakt, że nasz dwukilogramowy powód do radości bez żadnego uprzedzenia pojawił się osiem tygodni za wcześnie. Leżałam w szpitalu, nie bardzo zdając sobie ze wszystkiego sprawę. W domu panował bałagan. Szybko nauczyłam się karmić piersią, zresztą na początku nie bezpośrednio, ale odciągając pokarm. Nie mieliśmy nic, w co można by ubrać nasze dziecko, dlatego szybko, między jednym a drugim karmieniem pojechaliśmy kupić jakieś ubranka. Szybko też dostosowaliśmy się do rytmu życia dziecka, bo dziecko nie należało do najspokojniejszych i buntowało się przeciwko jakimkolwiek próbom narzucenia mu naszych pomysłów. Przez jakiś czas zakupy robili dla nas znajomi, podobnie było z gotowaniem, i to aż do momentu, gdy mąż przejął te obowiązki na siebie, przynosząc mi coś do zjedzenia bez względu na to, czy byłam głodna, czy nie.

Kiedy już wszystko się ustabilizowało, wówczas stwierdziliśmy, iż najważniejsze jest to, że wszyscy żyjemy i jesteśmy zdrowi. Przekonałam się też, że nie mogłam znaleźć lepszego adwokata i opiekuna niż mój mąż. Doskonale poradził sobie w tym czasie, tak trudnym dla nas. Obojętnie, czy chodziło o zapewnienie mi dobrej opieki pielęgniarskiej, zaopiekowanie się dzieckiem, pójście z nim do lekarza, kiedy ja nie mogłam tego zrobić, zadzwonić po przyjaciół lub rodzinę albo spać na niewygodnym krześle obok mojego szpitalnego łóżka - wszędzie był i wszystko robił doskonale. Być może nie wszystko mieliśmy pod kontrolą, zwłaszcza w zakresie organizacji, umiejętności i wszystkich potrzebnych nam rzeczy, lecz nie brakowało nam tego, co faktycznie było konieczne, i ostatecznie dziecko było zdrowe, a rodzina umocniła się i była bardziej zgrana, niż kiedykolwiek wcześniej".

Największe wrażenie robi na mnie jeden element tego opowiadania. Pisząc o swoim doświadczeniu macierzyństwa, Jennifer częściej używa zaimka "my" niż "ja". Według mnie wskazuje to na prawdziwe partnerstwo, jakie cechowało ich relację we wspólnym przeżywaniu macierzyństwa.

Stephanie dzieli się podobnym doświadczeniem sytuacji kryzysowej, która dała jej mężowi okazję do pokazania swoich możliwości: "Mąż bardzo szybko odnalazł się w roli ojca. Sama nie miałam możliwości kontrolowania sytuacji, bo zmagałam się z pewnymi komplikacjami i musiałam poddać się transfuzji krwi. Mąż zmienił córeczce pierwszą pieluchę, po raz pierwszy ją wykąpał... Robił wszystko. Dlatego od samego początku oboje staliśmy się rodzicami, a wszystkie obowiązki, które wspólnie dzieliliśmy w przypadku narodzin całej czwórki naszych dzieci.

"Kobieta, aby spokojnie mogła zaangażować się w to, co niesie ze sobą macierzyństwo, potrzebuje nie tylko żyć w zgodnym małżeństwie, lecz powinna także otrzymywać emocjonalne wsparcie od męża. Każda kobieta, która żyje w związku napiętnowanym przez chaos; związku, który nie stanowi dla niej emocjonalnego wsparcia, prawdopodobnie nie jest w stanie w pełni poświęcić się macierzyństwu". "Powinnyśmy być wielkoduszne, a nie skąpe w miłości i uwrażliwieniu na potrzeby naszych mężów. Ta nasza hojność zwróci się nam, gdy oni okażą podobny szacunek i wsparcie dla naszych macierzyńskich aspiracji".

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Jak być dobrą żoną?
Komentarze (37)
F
fuma.temple
20 lipca 2019, 05:23
To świadectwo, które powiem każdemu, aby usłyszał. Byłem żonaty od czterech lat i piątego roku mojego małżeństwa, inna kobieta miała zaklęcie, aby zabrać mojego kochanka ode mnie, a mój mąż zostawił mnie i dzieci, a my cierpieli przez 2 lata, dopóki nie miałem na myśli stanowiska, na którym to mężczyzna Dr.WEALTHY pomógł komuś i postanowiłem dać mu próbę pomocy w zabraniu mojego kochanego Męża do domu i uwierz mi, po prostu wysyłam mu swoje zdjęcie i mojemu mężowi, a po 48 godzinach, jak mi powiedział, widziałem do domu wjechał samochód i oto był mój mąż, a on przyjechał do mnie i do dzieci i dlatego cieszę się, że każdy z was jest podobny do tego mężczyzny i ma swojego kochanka z powrotem do siebie. Email: wealthylovespell@gmail.com możesz również skontaktować się z nim lub whatsApp go onthis +2348105150446 dziękuję bardzo
T
Tet
29 grudnia 2014, 13:16
Wczorajsze drugie czytanie dostacza na to pytanie odpowiedź: Żony bądźcie poddane mężom, jak przystało w Panu [Kol 3, 18 i wiele innych miejsc:)]
Z
Zuza
28 grudnia 2014, 23:04
A dlaczego nikt nie pisze artykułów na temat: "Jak być dobrym mężem"? 
T
TeT
29 grudnia 2014, 13:13
A poszukać nie łaska? Czy wystarczy samo oparcie się na ideologii feministycznej?
I
Irol
28 grudnia 2014, 21:46
feminizm i socjalizm to dwa najgorsze wymysly szatana!ze tez przyszlo mi zyc w takich czasach gdzie te zarazy panosza sie w wiekszosci swiata...:-(
M
Margi
28 grudnia 2014, 22:08
Słaby ten żart...
M3
mama 3 rozbójników 7 lat po ś
19 stycznia 2014, 20:53
polecam książkę'' Cenniejsza od perły'', a jak mąż jest niedobry to brać byka za rogi i przeczytać ''Wstrętni mężczyźni -Jay Carter naprawde warto
DR
dobra rada
31 grudnia 2013, 21:53
no tak będę dobrą żoną a mąż i tak nie będzię widział tego tylko nadal będzię się nademną znęcał psychicznie, a jak będzię miał mega zły humor to i fizycznie, a jak próbuję znaleść pomoc to słyszę żeby się modlić... bo przecież pszysięgaliście przed ołtarzem... ... to wygoń tego "męża" gdzie pieprz rośnie. Kobieto, masz tylko JEDNO życie.
M
Margi
28 grudnia 2014, 19:55
Proszę przemoc fizyczną zgłosić na policję, założyć facetowi kartotekę; wziąć obdukcję od lekarza (jeśli jest taka możliwość - sądowego). Jeśli się Pani zdecyduje na proces, istnieją organizacje świadczące pomoc prawną kobietom dotkniętym przemocą (odsyłam do internetu - wtedy znajdzie Pani najbliższą miejsca zamieszkania placówkę). Proszę nie pozwalać tak się traktować. NIKT na to nie zasługuje, pozdrawiam serdecznie :)
E
ewa
28 grudnia 2014, 23:59
a nie lepiej za takiego nie wychodzić za mąż....
SK
smutna kobieta
31 grudnia 2013, 21:02
no tak będę dobrą żoną a mąż i tak nie będzię widział tego tylko nadal będzię się nademną znęcał psychicznie, a jak będzię miał mega zły humor to i fizycznie, a jak próbuję znaleść pomoc to słyszę żeby się modlić... bo przecież pszysięgaliście przed ołtarzem...
E
ewa
29 grudnia 2014, 00:06
za takich facetów nie wychodzi się za mąż.....szczególnie jak mama narzekała na tatę...i no i ma się trochę rozumu
MO
masz odpowiedź
31 grudnia 2013, 13:15
brawo!!!popieram!!!! niech żyjący w celibacie wychowają chociaż jedno dziecko, to potem porozmawiamy  i wymienimy doświadczenia. ... A Ty ile dzieci wychowujesz? Żyjesz w małżeństwie? Jeśli tak, to porozmawiamy za 20 lat, jak przeżyjecie je razem i odchowacie dzieci. .... dobrze trafiłeś, ponieważ żyję ZGODNIE Z MĘŻEM już 32 lata, mamy 2 dzieci i wnuczkę, więc wiem co piszę!!!!!!!! Noatomiast osoby, które nie żyją w małżeństwie, nie ossiadają dzieci, rodziny w ogóle NIE POWINNY się na ten temat wypowiadać. kto w ulu nie był, cóż może wiedzieć na temat życia pszczół???? Tylko tyle ile sobie przeczyta, ale to nie to samo. Życia rodzinnego uczy się człowiek żyjąc w rodzinie, mając żonę, męża i dzieci. I tacy ludzie mogą być autorytetami. To moje zdanie na ten temat!!!!!!!!!
AS
Anna, szczęśliwa mężatka
28 grudnia 2014, 16:18
tak? a trzeba mieć raka, żeby wiedzieć jak go leczyć?
M
Margi
28 grudnia 2014, 19:51
No, tak - 2 dzieci wychowane przez matkę - Polkę w konkretnych warunkach, uprawniają do stawiania się w roli autorytetu. A adoptowała Pani dziecko? Wychowała Pani chore/niepełnosprawne? Straciła Pani dziecko? Rozumiem, że Janusz Korczak, który nie miał swoich dzieci jest dla Pani nikim? Żenujące i smutne... I jeszcze te roje wykrzykników.
Z
Zuza
3 marca 2015, 13:25
Nie trzeba byc chorym na serce, by byc dobrym kardiologiem... A co to znaczy życ w rodzinie? To tylko posiadanie współmałżonka i dzieci? A bycie dzieckiem w rodzinie? Obserwowanie swoich rodziców, rodzeństwa, uczestniczenie w tym wspólnym rodzinnym życiu nie uczy nas tego, jak w sie wycvhowuje dzieci? Czy to, że nie mam dzieci sprawia, że mam mniejszą wiedze o ich wychowaniu? A czy nie posiadłam jej przypadkiem widząc i UCZESTNICZĄC w swoim wychowaniu, w tym jak rodzice wychowali mnie? A skąd ludzie posiadający dzieci mają wiedze o ich wychowaniu? Nabywają ją czarodziejską mocą z chwilą poczecia czy narodzin swojego pierwszego dziecka? Jak to sprawdzic naukowo? Czy każda matka wie jak zmienic pieluche czy przypadkiem nie uczy sie tego od innych, np. na szkole rodzenia? To sie po prostu wie i ma? Bo nie rozumiem takich niedorzecznych wywodów w stylu: jak ktoś nie ma dzieci, to niech sie nie wypowiada. Można miec dzieci  iwychowawywac je w patologicznym systemie, bo takie sie ma niewłaściwe pojecie o wychowaniu. Jak zatem wytłumaczyc to, że matka porzuca lub bije swoje dziecko? To ona wie jak sie wycchowuje dzieci, bo je ma, a ja nie mam, to nie wiem, tak? Ona ma racje bijąc, czy ja twierdząc, że to przemoc i nie wolno stosowac przemocy jako metody wychowawczej?
E
Ergo
30 grudnia 2013, 11:49
Dzisiaj wielkim problemem jest wzięcie odpowiedzialności nawet za swoje życie. Wiele osób, szczególnie mężczyzn (to nie do końca adekwatne określenie bo sugeruje męskość) woli być singlem. Ew. mogą żyć z kobietą na kocią łapę, ale najchętniej z doskoku, bo to nie pociąga za sobą zobowiązań i pozostawia swobodę. Za to kobiety są bardzo chętne do małżeństwa, bo małżeństwo je nobilituje i potrzeba im stałego partnera, który by się o nie zatroszczył - ma to przyczyny biologiczne i kulturowe. Za to jak już wyjdą za mąż, to często pojawiają się wielkie oczekiwania, zaraz obrączka znika, a po odchowaniu dzieci wiele z nich się rozwodzi. O połowę więcej rozwodów jest z ich powództwa. No i są te gigantyczne pokłady podejrzliwości, niechęci i nierealnych oczekiwań wobec mężczyzn generowanych przez feminizm i popkulturę.
E
Ergo
30 grudnia 2013, 11:39
brawo!!!popieram!!!! niech żyjący w celibacie wychowają chociaż jedno dziecko, to potem porozmawiamy  i wymienimy doświadczenia. ... A Ty ile dzieci wychowujesz? Żyjesz w małżeństwie? Jeśli tak, to porozmawiamy za 20 lat, jak przeżyjecie je razem i odchowacie dzieci. Może na kocią łapę? A może spółkujecie z doskoku? Takie życie, jest bezowocne i to żadna sztuka. Każdy ma swoją rolę do spełnienia, małżonkowie, księża, zakonnice i zakonnicy. Ale egoizm popycha ludzi tylko do brania bez dawania i zobowiązań.
C
celibat
30 grudnia 2013, 11:36
popieram! A wspólnie z żoną wszystkim, którzy do posiadania większej ilości dzieci zachęcają nas głównym argumentem potrzeby demograficznej państwa śmiejemy się prosto w twarz. Szczególnie jeśli sami kryją się za bezpieczną kurtyną celibatu. ... brawo!!!popieram!!!! niech żyjący w celibacie wychowają chociaż jedno dziecko, to potem porozmawiamy  i wymienimy doświadczenia. Ciekawa jestem czy wyobrażacie sobie czasami jak wyglądałby kościół gdyby osoby żyjące w celibcie miały rodziny i dzieci. Jak taki ksiądz czy siostra zakonna zaniedbałby parafian lub rodzinę, bo myślę że nie można się rozdwoić. Mamy w pafari dużo księży którzy służą pomocą na każdym kroku, a i troska o tak dużą parafię myślę, że jest bardzo absorbująca i gdzie wtedy czas dla dzieci i żony. Już nie wspomnę o utrzymaniu rodziny, jakie wtedy zaczęłyby się komentarze....
M
Margi
28 grudnia 2014, 21:45
Życie w celibacie to wyrzeczenie, które można realizować - moim zdaniem - tylko w kontekście wiary i wyboru bezżeństwa dla Królestwa Bożego. Celibat jest wielkim darem dla Kościoła, nieważne jak bardzo jego przeciwnicy będą ujadali ze wszystkich stron. Modlę się za osoby konsekrowane o siłę i wytrwanie :)
A
Angfax
29 grudnia 2013, 22:05
Ja jestem osoba ktora robi w domu wszystko (no oprocz rachunkow, koszenia trawy i myciem i serwisem samochodowym) zajmuje sie dziecmi i codziennie gotuje mezowi kolacje i jestem bardzo z tego dumna. Moja rodzina jest szczesliwa, ja jestem szczesliwa i nie unosze sie poza moja godnosc kobiety i nie mysle ze kobieta musi byc rowna facetowi. To facet powinien zarabiac na rodzine a kobieta powinna byc matka, zona i zajmowac sie domem - wtedy tylko mozemy zyc wedlug tego czego Bog od nas oczekuje i nawet byc szczesliwym na tej ziemi. Nie wierze ze kobiety ktore ze swojego wyboru ida do pracy i zostawiaja dzieci nianiom sa w glebi szczesliwe i nie wierze ze feministki maja pokuj w swojej duszy. Mnie osobiscie wkurza ze obecnie facet zadko co otworzy drzwi przed kobieta albo spyta sie czy potrzebujesz pomocy jezeli musisz wsiasc z wuzkiem do pociagu.
I
Irol
28 grudnia 2014, 21:44
Nie wierze!!!!!!!!!Normalna kobieta!!!!!!Ale szczesciaz z Twojego meza!Gratulacje!:-)Masz moze jakas siostre albo kuzynke podobnie myslaca????
M
Margi
28 grudnia 2014, 21:50
To jest Pani pomysł na życie - życzę z całego serca, żeby sie Pani w tym modelu sprawdzała. Przyłady z mojej rodziny pokazują, że tak być nie musi. Jako dziecko kobiety spełnionej zawodowo nie wyobrażam sobie, żeby zmarnować potencjał intelektualny mojej Mamy w domu z naszą trójką :) Babcia zajmowała się nami z powodzeniem. Moja siostra i ja też pracujemy i nie wyobrażamy sobie siedzenia w domu z dziećmi dłużej niż jest to konieczne. Dzieci - niektóre już dorosłe, studiujące - póki co zadowolone i szczęśliwe. I na koniec pytanie - skąd wywodzi Pani twierdzenie, że Pani model rodziny jest zgodny z planem Bożym, a inne już nie?
E
ewa
29 grudnia 2014, 01:04
Zgadzam się z tym, jednak nie możemy oceniać wszystkich mężów, żon jednakowo....i ja uważam, że dobrze być w domu i wszystkiego samej dopilnowć...ale tak uważam ja, druga kobieta może i ma prawo uważać inaczej.......no szkoda, szkoda...bo dużo by o tym, jednak dziecko rozwija się lepiej przy mamie...ale i tutaj uwaga! trzeba wiedzieć kiedy dziecku tej mamy już wystarczy, kiedy potrzeba mu zabawy z rówieśnikami...tego się nie da opisać w  kilku zdaniach...co to za wymądrzanie się każdego z nas...jest nas tak dużo, każdy ma inną osobowość, czego innego potrzebuje, inaczej reaguje....wywodzi z innego środowiska, inaczej postrzega życie, ludzi...
P
popieram!
29 grudnia 2013, 21:39
A wspólnie z żoną wszystkim, którzy do posiadania większej ilości dzieci zachęcają nas głównym argumentem potrzeby demograficznej państwa śmiejemy się prosto w twarz. Szczególnie jeśli sami kryją się za bezpieczną kurtyną celibatu. ... brawo!!!popieram!!!! niech żyjący w celibacie wychowają chociaż jedno dziecko, to potem porozmawiamy  i wymienimy doświadczenia.
K
kobieta!!!!!
29 grudnia 2013, 21:36
Rzecz jest prosta: kobieta ma pełnić rolę służebną wobec każdego istnienia. ... pomarzyć sobie możesz, bo to nic nie kosztuje, ale pamiętaj, to  tylko twoje niespelnione marzenia. Tak bardzo grzecznie ci to wytłumaczyłam.
B
bart
29 grudnia 2013, 21:04
Rzecz jest prosta: kobieta ma pełnić rolę służebną wobec każdego istnienia.
K.
kobieta ..
23 kwietnia 2012, 21:51
"Kobieta, aby spokojnie mogła zaangażować się w to, co niesie ze sobą macierzyństwo, potrzebuje nie tylko żyć w zgodnym małżeństwie, lecz powinna także otrzymywać emocjonalne wsparcie od męża."
1 czerwca 2010, 07:33
A wspólnie z żoną wszystkim, którzy do posiadania większej ilości dzieci zachęcają nas głównym argumentem potrzeby demograficznej państwa śmiejemy się prosto w twarz. Szczególnie jeśli sami kryją się za bezpieczną kurtyną celibatu.
1 czerwca 2010, 07:30
Nie mam nic przeciwko rodzinom, w których panuje ten hm tradycyjny podział ról (kobieta wychowująca dzieci i pracująca w domu, mężczyzna pracujący zarobkowo) - każdy jest kowalem swojego losu i jeśli kobiety godzą się z taką sytuacją, to ich sprawa. Ale wkurza mnie jawne narzucanie takiego modelu przez rozmaitego kroju prawicowców i duchownych, którzy idealizują taki schemat, wykazują jego wyższość nad innymi rozwiązaniami i marginalizują potrzeby związane z budową żłobków i przedszkoli (które są o wiele potrzebniejsze i ważniejsze niż choćby nowe stadiony dla kibolskiego bydła).
1 czerwca 2010, 07:24
Jest wielu wspaniałych mężczyzn , ale myślę , że przydałby się również artykuł dla mężczyzn , który uświadomi im , że żona to nie darmowa służąca. W tym kontekście: ostatnio (26 maja w wieczornych wiadomościach) w RM usłyszałem, że przedszkola i żłobki to atak na rodzinę i kobietę, bo uwalniając ją od części obowiązków domowych związanych z opieką nad dziećmi "uwalniają ją", co prowadzi do negatywnych zachowań seksualnych i patologii wychowawczych dziecka. Nieźle, nieżle. Oczywiście o obowiązkach wychowawczych i domowych ojca nie było ani słowa.
J
JA
1 czerwca 2010, 01:42
przeczytałam kiedyś artykuł - o. Józefa Augustyna SJ - http://www.list.media.pl/nr-9-2009-kobieta-ma-mie-swoje-ycie/kobieta-ma-mie-swoje-ycie/ serdecznie polecam - szkoda, że internecie jest jego maleńka cząstka Wystarczy chwilę poszukać;) http://angelus.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=7567&Itemid=794
:
:)))
31 maja 2010, 13:03
przeczytałam kiedyś artykuł - o. Józefa Augustyna SJ - http://www.list.media.pl/nr-9-2009-kobieta-ma-mie-swoje-ycie/kobieta-ma-mie-swoje-ycie/ serdecznie polecam - szkoda, że internecie jest jego maleńka cząstka
G
gość
31 maja 2010, 11:55
Jest wielu wspaniałych mężczyzn , ale myślę , że przydałby się również artykuł dla mężczyzn , który uświadomi im , że żona to nie darmowa służąca.
E
Emi
31 maja 2010, 11:41
Też uważam ten artykuł za zupełnie oderwany od rzeczywistości. Kobieta to nie tylko rodzenie dzieci i macierzyństwo, a w tym artykule lansuje sie obraz kobiety, która ma "matkować" też swojemu mężowi. Ma być wyrozumiała, czuła, pełna miłości i zrozumienia, itp., itd. Co to kurde ma być jakiś terminator? Kobieta - Bóg miłosierny? A co z prawami kobiety do tego, żeby też sobie z czymś nie radzić, odczuwać złość, czy chociażby zwykłe zmęczenie lub mieć chandrę?! KOBIETA TO TEŻ TYLKO CZŁOWIEK!!! Poza tym to, że się jest mamą wcale nie sprawia, że przestaje się być kobietą. To, że się jest matką nie oznacza, że raptem znikają takie uczucia jak porządanie, zazdrość, potrzeba afirmacji, czy chociażby zwykłego zainteresowania jej uczuciami, problemami nie związanymi z macierzyństwem... Coraz częściej drażnią mnie artykuły zamieszczane na Deonie widać, że jest on redagowany przez mężczyzn i przedstawia ich sposób widzenia kobiety. Niestety jest to obraz kobiety, która zaczyna się i kończy na macierzyństwie. Smutne :(
J
jolanda
30 maja 2010, 09:41
Jak daleko odbiega od rzeczywistości ten artykuł wie każda żona. Mam za sobą dwudziestoletni staż małżeński i jak dotąd bezskutecznie staram sie włączyć małżonka w sprawy rodziny, dnia codziennego, wychowania dzieci. Od wielu lat mam wrażenie, że cały ciężar spoczywa na mnie. W obecnym czasie lansuje się model mężczyzny jako wiecznego chłopca, uroczego,  beztroskiego, niefrasobliwego. Gdzie są wzory prawdziwych mężczyzn? Przepraszam za ten pesymizm, ale czasami jest mi trudno się z takim stanem rzeczy pogodzić!!!
J
jaźń
29 maja 2010, 15:57
W trzecim tysiącleciu wszystko zależy od kobiet,od tego jakie będą jako kobiety -single,żony,matki.One wychować powinny dzieci w najgorętszym okresie , zadbać o rozwój u nich  wiary,oraz wpływając na mężów w pozytywny sposób ,stymulować ich do życia w ładzie moralnym i miłości do Boga. Teraz patrzę na świat i trudno uwierzyć,że faktycznie wyznajemy wiarę w Trójcę Przenajświętszą, nie wiem co to jest- jakieś wyrzekanie się Boga?