Jak nie zwariować z teściami?

(fot. Jeff Belmonte / Foter.com / CC BY)
ks. Grzegorz Kudlak

Pewna mężatka opisuje sytuację, w której rodzice męża ingerują bardzo mocno w ich życie małżeńskie, zapraszają na obowiązkowe coniedzielne obiadki, spędzają z nimi wszystkie święta.

Dla męża Pani Elwiry to jest OK, bo zawsze tak było, to ona ma z tym wielki problem i nawet sama przyznaje, że przed ślubem sądziła, że to jest wielka zaleta, że jej mąż jest taki rodzinny, ale teraz nie może znieść towarzystwa rodziny swojego męża. Jak można jej pomóc?

Ks. Grzegorz Kudlak - kapłan Archidiecezji Warszawskiej, doktor nauk humanistycznych w zakresie psychologii, psychoterapeuta. Interesuje się psychologią kliniczną, osobowości, penitencjarną i sądową. Doświadczenie duszpasterskie zdobywał między innymi jako kapelan więzienny oraz duszpasterz w polskiej parafii w Londynie. Cykl "Bliskie spotkania", to czasem trudne, ale ważne rozmowy.

DEON.PL POLECA

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Jak nie zwariować z teściami?
Komentarze (21)
K
koli
5 stycznia 2014, 14:18
"A dla mnie pani Elwira albo jest zwykłą egoistką,osobą zaborczą, zorientowaną na swoje potrzeby, albo też, co nie jest do końca jasne - odczuwa, że mąż ją zaniedbuje na co dzień. W pierwszym przypadku radzę, żeby sobie uśwaidomiła, że ślub z kimś nie oznacza rozwodu z rodziną pochodzenia partnera; rodzina się powiększa a nie pomniejsza i nie jest w porządku w stosunku do partnera myślenie o jego rodzicach jako natrętnych obcych. Można też zwyczajnie porozmawiać i zaproponować, że współny obiad będzie co drugą niedzielę. A co do świąt, zgodnie z ich duchem, mają sens spędzane w rodzinnym gronie. Ciekawe jakie relacje ma pani Elwira ze swoją rodziną pochodzenia - też nie czuje i nie ma potrzeby podtrzymywania więzi? Jeśli tak, to współczuję, bo ma poważny problem, ale ze sobą a nie mężem. My spędzamy święta i inne rodzinne uroczystości nie tylko z dziećmi i ich współmałżonkami, ale także z ich rodzinami pochodzenia i jest bardzo fajnie. A jak czasmi jest sytuacja, że nie mogę córki i zięcia zaprosić na obiad w niedzielę, bo, np. gdzieś wyjeżdżam, to zięć żartuje, żebym tego za często nie robiła, bo mu brakuje moich niedzielnych obiadków. A jeśli problemem jest generalnie brak uwagi ze strony męża, to trzeba skupić się na tym, a nie szukać problemu tam, gdzie go nie ma." Pani Teściowa, nie każdy ma ochotę jeździć co tydzień do rodziców małżonka. Kobiety pragną od czasu do czasu spędzić romantycznie weekend ze swoim mężem albo chociaż odwiedzić swoją rodzinę! Niestety, jeżeli mężczyzna nie potrafi zaproponować od czasu do czasu takich rzeczy swojej żonie na rzecz "obiadków" to cały czas jest uzależniony od rodziców, chociaż powinien być szanującym rodzinę, ale niezależnym mężczyzną. I czasami jest to wina mamusiek, które w dorosłym chłopie widzą malutkiego chłopca, chcąc zatrzymać czas (zamiast być dumne z jego męstwa).
L
Lexa
8 maja 2015, 10:35
Przepraszam za negatyw, bo źle zinterpretowałam to co czytam :( Masz rację facet jest dupkiem bo nadal tkwi w relacji synuś-mamusia i nie potrafi się usamodzielnić. Znam to z autopsji albo postawi sprawę jasno i dojdą do jakiegoś konsensusu albo wpadnie w depresję i ma po małżeństwie.
S
siostra
4 stycznia 2014, 14:19
A moja bratowa zbrania przyjeżdżać mojemu bratu do domu samemu. Ma zakaz i już. Jak już się pojawią to nie wiadomo o czym rozmawiać bo są jak obcy ludzie i na dodatek się obrażają o to. Ale żeby przyjechać, zadzwonić.. można pomarzyć. Dodam, że brat mieszka w tej samej miejscowości (oddalonej od naszej o 15km) co rodzina bratowej i tam są w domu codziennie lub co drugi dzień. Żenada - najlepsze działanie to odciąć od rodziny i znajomych i można robić z chłopem co się chce. 
P
Piotr
20 grudnia 2013, 20:36
Mieszkam piąty rok z teściami pod jednym dachem i gdybym cofnął czas to od pierwszego dnia ślubu coś bym wynajął. Wystąpiło u nas "zawłaszczanie przestrzeni niezbędnej do zbudowania więźi małżeńskiej " , nieustanowienie własnego rymu życia i spraw, a do tego doszły dzieci jak myślicie kto lepiej wie jak je wychowywać??? A najlepiej ten układ funkcjonuje na zależności finansowej . Dlatego młodzi lepiej mieszkać pod mostem ,ale osobno. Powinni księża organizować rekolekcje dla teściów i tłumaczyć im co to jest "Boża wizja małżeństwa", jakie znaczenie ma ich błogosławieństwo w dniu ślubu udzielane młodym, jakie mechanizmy stosowane przez nich nawet nieświadomie godzą w sakrament . Bo w kościele katolickim małżeństwo jest sakramentem , a ślub to relacja małżonkowie - Bóg.   
MW
Maria Wołoszyn
22 stycznia 2015, 00:23
Głiupoty gadasz . To samo powiem o synowej. Młodzi najlepiej wiedzą jak wychowywać dziei szczególnie jak w grze Metin przechodzą z poziomu na poziom a dzieci w domu na samopas. 
M
monika
17 grudnia 2013, 09:34
Njprawdepodobniej mama Elwiry milala taki sam problem ze swoja tesciowa co pani Elwira .Byc moze ze ona sama byla wychowywyana tak zeby nie mowic nic i ni eklucic sie z osobami starszymi z szacunku , wiec sie nie kluci bi ma pewnie taki charakter  i zostawia wszytskie decyzje mezowi. Mowienie natomiast ze powinno sie "porozmawiac" z tesciami nie da nic . Teciowa sie obrazi i bedzie obwiniac ja o nastawianie syna przeciw im , przeciez u nich "zawsze tak bylo " i "oni juz tacy sa" wiec zadna dyskusja tego nie zmieni .Elwira nie jest egiostka , ona po prostu chce miec czas ze swoim mezem i nie chce go dzielic z tesciami jest na pewno bardzo mloda , zakochana pewnie i nie ma ochoty co tydzien spedzac pol dnia z kims z kim nie przyjemnosci sie spotykac az tak czesto.Powinna powoli i stanowczo wytczac granice tesciom , bo jezeli teraz tego nie zrobi to po urodzeniu pierwszego dziecka bedzie miala powazne problemy .
T
teściowa
16 grudnia 2013, 23:01
A dla mnie pani Elwira albo jest zwykłą egoistką,osobą zaborczą, zorientowaną na swoje potrzeby, albo też, co nie jest do końca jasne - odczuwa, że mąż ją zaniedbuje na co dzień. W pierwszym przypadku radzę, żeby sobie uśwaidomiła, że ślub z kimś nie oznacza rozwodu z rodziną pochodzenia partnera; rodzina się powiększa a nie pomniejsza i nie jest w porządku w stosunku do partnera myślenie o jego rodzicach jako natrętnych obcych. Można też zwyczajnie porozmawiać i zaproponować, że współny obiad będzie co drugą niedzielę. A co do świąt, zgodnie z ich duchem, mają sens spędzane w rodzinnym gronie. Ciekawe jakie relacje ma pani Elwira ze swoją rodziną pochodzenia - też nie czuje i nie ma potrzeby podtrzymywania więzi? Jeśli tak, to współczuję, bo ma poważny problem, ale ze sobą a nie mężem. My spędzamy święta i inne rodzinne uroczystości nie tylko z dziećmi i ich współmałżonkami, ale także z ich rodzinami pochodzenia i jest bardzo fajnie. A jak czasmi jest sytuacja, że nie mogę córki i zięcia zaprosić na obiad w niedzielę, bo, np. gdzieś wyjeżdżam, to zięć żartuje, żebym tego za często nie robiła, bo mu brakuje moich niedzielnych obiadków. A jeśli problemem jest generalnie brak uwagi ze strony męża, to trzeba skupić się na tym, a nie szukać problemu tam, gdzie go nie ma.
N
NDSMD
16 grudnia 2013, 21:37
P. Elwira ma problem co trafnie zauważył X. Takie problemy w komunikacji mają osoby pochodzące z trudnych rodzin DDA. Taka osoba nie potrafi przeprowadzić dyskusji do tego często nie radzi sobie w sytuacjach konfliktu. W momencie sporu czuje wewnętrzne przerażenie co powoduje, że zgadza się na aktualny stan rzeczy pomimo dyskomfortu jaki to niesie ze sobą. Problem może mieć też jej mąż, jeśli w jego rodzinie dominująca jest matka. Skutkiem takiej relacji rodzinnej jest słaby facet który nie potrafi się przeciwstawić swoim rodzicom i posłusznie melduje się na każde wezwanie. Mężowi proponuję kupić książkę: "Dzikie serce" Johna Eldrege powinna pomóc w tych problemach.
A
Agata
25 listopada 2013, 15:27
@B - każda sytuacja jest inna. Natomiast, jeżeli masz dobry konatkt z teściami i lubicie sie, to może wyraź swoją potrzebę wsparcia. Poproś wprost o pomoc. Mogą być deikatni i dlatego nie chcą się wtrącać, oczywiście też może im się nie chcieć. Z drugiej strony zauważ, że granice wyzaczają obie strony i jeżeli teściowie nie chcą się angażować ani w opiekę nad wnukami ani we wsparcie instumentalne, to może to byc nieprzyjemne ale mają do tego prawo. Natomiast Ty na pewno masz prawo poprosic od czasu do czasu o pomoc.  Ja też muszę sobie radzic sama w małżeństwie, wyjechaliśmy daleko z mężem. Na pewno łatwiej jest mi zwrócić się o pomoc do rodziców, ale gdyby było trzeba to wiem, że mogę liczyć na teściową
M
mężatka
23 listopada 2013, 23:47
Czy to tak wiele te niedzielne obiadki i swięta spędzone z teściami? a moze Pani Elwira zaprosiłaby raz tesciów na obiad zamiast narzekać.czy pomyslała pani ile to ich kosztuje pracy i pieniędzy?a jestem w sytuacji odwrotnej , my z mężem musieliśmy sobie dawac radę sami ,więc może warto docenic czyjeś dobre serce?????????????/
B
B
23 listopada 2013, 12:29
A ja mam teściową blisko i przykro mi, że w imię "niewtrącania się w nasze sprawy" nie widzi się z nami bardzo rzadko. Nieraz czułam się przemęczona, przytłoczona obowiązkami - i w pracy, i rodzinnymi - i czekałam na wsparcie własnie w postaci "obiadku" czy opieki nad dziećmi, czy zwykłego wysłuchania, a słyszałam, że  nie będzie się wtrącać. Trzeba dobrze wyważyć proporcje między "pozostawieniem wolności" a obojętnością czy wręcz "odrzuceniem problemu". Myslę, że kluczem jest zawsze szczere zainteresowanie drugą osobą i życzliwość, a nie trzymanie się schematu "tyle obiadków - dobrze, więcej - źle". Wracając do pani Elwiry warto zapytać, jak chciała wykorzystać ten niedzielny czas? Bo może chodzi o brak emocjonalnej więzi z mężem, brak wspólnych rozmów, wyjść, spacerów, /a to można rozwiązać w innym czasie/, a nie o samą wizytę u teściów. A może te wizyty są "puste", są tylko "formą" bez szczerego wzajemnego zainteresowania? Może to tu jest sedno problemu? Ludzie, którzy się choćby lubią, lubią też spędzać ze sobą czas i nie jest to żaden problem. Tesciów też można polubić.  Więc moim zdaniem problem jest głębszy, a odpowiedź trochę powierzchowna.
R
Remek
23 listopada 2013, 07:20
to prawie jak u mnie :))) tyle, że do tesciowej mam 500km i obiadki niedzielne są co pół roku . Pozdrawiam Zapraszam do mnie to <a href="http://torby.org.pl">torebki papierowe z nadrukiem reklamowym</a> - tanio!
Z
zięć
22 listopada 2013, 23:58
Ja mieszkałem z teściami siedem lat Dziękuje Bogu że to już przeszłość
Gabs AS
22 listopada 2013, 21:05
Zgadzam się z Tobą, Penny. Ponadto uważam, że wypowiedź księdza i prowadzącego w tej sprawie była konstruktywna. 
A
Agata
22 listopada 2013, 19:01
Akurat Pani Elwira od początku była dobrze nastawiona wobec teściów. I raczej jej problemem nie jest wygospodarowanie życia dla innych, ale wręcz przeciwnie - życia dla siebie i męża.  Oczywiście, rodzice zasadniczo są pomocni i nie można zupełnie zrywać kontaktu z nimi. Ale też ważna jest równowaga i decyzja - moja rodzina to ta którą tworzę i ona jest ważniejsza niż rodzina generacyjna.
B
B
22 listopada 2013, 18:52
I jeszcze jedna uwaga. Może by tak docenić, że rodzice chcą przygotować obiad i zaprosić ich do siebie? Jest tyle małżeństw zostawionych samych sobie, bez pomocy rodziców, które nie mają wsparcia w trudnych chwilach. Czy pani Elwira i jej mąż mają dzieci? Przypuszczam, że nie. Jako mama może doceniłaby chwilę wytchnienia od pieluch, gotowania i sprzątania.  Problem może być głębszy, może chodzi tu w ogóle o relacje międzyludzkie, o odrzucenie od siebie innych, którzy rzekomo "naruszają naszą prywatność". Może trzeba poszukać równowagi między zyciem dla siebie, ale też choć trochę, życiem dla innych.
A
Agata
22 listopada 2013, 18:47
3 godziny tygodniowo z rodzicami???? raz na jakis czas to ok, ale bez przesady...  Z filmiku wynika, że owa Pani sama sobie winna, bo powinna się bardziej postawić. Ech, żeby to było takie proste....
B
B
22 listopada 2013, 18:43
Proponuj polubić teściów i zaplanowac super wyjścia lub wyjazdy na soboty i niedzielne popołudnia. Nie wierzę, że mają wypełnione wszystkie popołudnia i wieczory i nie mogą poświęcić trzech godzin w niedzielę rodzicom. Zaczynamy bronić egoizmu młodych zamiast uczyć dialogu międzypokoleniowego. Życie małżeńskie nie wyklucza kontaktów z rodzicami!!!!
A
A
22 listopada 2013, 18:20
Czy to nie przesada, zeby narzekać na wspólne z rodziną święta? Jest tyle czasu w roku tylko dla małżonków, że czas świateczny można poświęcic rodzicom, którzy tego kontaktu są spragnieni. Czy czasem współmałżonkowie nie mają problemu z relacjami między soba i zrzucają to na teściów?  
C
cela
22 listopada 2013, 15:33
jej nie mozna pomoc, sama musi sobie pomoc!
Z
zięć
22 listopada 2013, 13:55
Teściowie mogą być błogosławieństwem ale też przekleństwem życia, niczym złe duch i ja takich mam. Co najgorsze to  mam wrażenie , że Jezus ma z tym ubaw ale ja niestety nie.