Kochanie, potrzebuję wolności dla siebie!

Gdzieś przecież musi istnieć kobieta, lepsza, niż moja obecna (fot. corey_ann / flickr.com)
Sylvia Schneider / slo

Czy miłość i wolność osobista to dwa buty nie od pary? Tak myśli dziś wiele osób. Dziś ważniejsza staje się często przestrzeń własnej wolności, niż pragnienie dzielenia życia z drugim człowiekiem. Żądanie "Potrzebuję wolności dla siebie" zaszkodziło, a nawet uśmierciło już wiele związków.

Każda niemal para przechodzi typową dyskusję wokół miłości i wolności w jakiejś fazie swego rozwoju - mianowicie wtedy, kiedy jedno z partnerów ma poczucie, że straciło wolność: jest "ściśnięty", brakuje mu "oddechu" i na myśl o tym, że teraz wszystko jest "my", robi mu się niedobrze. Drugi z partnerów, czując się tym urażony, próbuje wtedy najczęściej "ratować" związek, czyniąc drugiej stronie zarzuty albo dając do zrozumienia, że nie wyobraża sobie bez niej życia, a także kontrolując "buntownika" oraz próbując go zatrzymać wiążąc z sobą różnymi sposobami. Zamiast zaufać, że każdy związek ma potencjał, który daje mu szansę wyjścia z problemów obronną ręką, większość stawia na metodę przymusu i sznura. Tego nie wytrzyma żadna miłość.

Zatrzymać miłość, dając partnerowi wolność, jest wielką sztuką, którą musi się wykazać każdy związek, kiedy opada poziom zakochania i dotychczasowa para nierozłączek staje się na powrót dwojgiem ludzi o różnych osobowościach. Z romantycznej symbiozy zaczynają wyłaniać się różnice i cechy, które teraz dopiero nadadzą związkowi prawdziwy charakter. W żywym, dynamicznym związku oboje partnerzy muszą mieć możliwość zmieniania swoich zapatrywań i sposobu zachowania. Nie wszystko trzeba dzielić z partnerem. Jest rzeczą zrozumiałą, że człowiek ma potrzebę posiadania i jest czujny wobec tego, co robi jego partner, jednak musimy umieć pozostawiać w naszych związkach przestrzeń dla potrzeb drugiej osoby, które niekoniecznie muszą być takie, jak nasze. Inaczej związkowi grozi usztywnienie, zastygnięcie. Miłość może być żywa tylko tam, gdzie akceptujemy całą osobowość drugiego człowieka, z jej stronami mocnymi i słabymi, jej indywidualnymi cechami i przejawami.

Z lęku przed utratą wolności, z niemożności dokonania wyboru spośród wielu różnych możliwości albo z niemożności dokonania wyboru najlepszego, wiele kobiet i mężczyzn cofa się dzisiaj przed pełnym zaangażowaniem się w bliski związek. Łączą się więc bez przekonania, mając w zapasie jakieś wyjścia awaryjne, jakieś ukryte tylne furtki, na wypadek, gdyby znaleźli dla siebie lepszą opcję. Taka postawa jest więcej niż przeszkodą na drodze ku życiu i miłości spełnionej. Ludzi, którzy ciągle poszukują czegoś bardziej interesującego, bardziej frapującego, lepszego i którzy całą swą energię inwestują w to poszukiwanie, amerykański profesor psychologii, Barry Schwartz, nazywa maksymalistami. Uważa on, że przyczyną istnienia we współczesnym społeczeństwie tylu osób z wyboru samotnych albo osób niezadowolonych ze związków, w których żyją, jest współczesna cywilizacja, która proponuje człowiekowi tak wiele wersji życia do wyboru, że człowiek czuj e się w nich zagubiony i zdezorientowany. W istocie, możemy dziś wybierać pośród wielu możliwości (multiple choice). Wystarczy pomyśleć o zwykłym supermarkecie. Istnieje tam wybór - mówiąc z pewną przesadą- tysiąca żeli pod prysznic, a ty potrzebujesz przecież tylko jednego. Podobnie ma się sytuacja z nawiązywaniem znajomości. Inaczej niż dawniej, dziś rozstania i rozwody sana porządku dziennym.

Jeśli dawniej małżeństwo było w dużej mierze oparte na wspólnocie majątkowej, to dzisiaj ma ono już niemal charakter wyłącznie romantyczny. Oboje partnerzy są pod względem finansowym najczęściej samodzielni -zapewnienie więc egzystencji przestało być zasadniczym powodem zawierania małżeństw. Powszechna dawniej postawa akceptacji -w sytuacji, gdy trzeba było myśleć o przeżyciu i zapewnieniu rodzinie najważniejszych potrzeb - wzlotów i upadków małżeńskich ustąpiła dziś na rzecz oczekiwań nieustannego i stupięćdziesięcioprocentowego szczęścia, jakie powinien dawać związek.

Dziś porzuca się bez litości partnera, gdy tylko przeszkadza nam w nim jakiś drobiazg i szuka się nowego. We współczesnym społeczeństwie, gdzie rządzi dyktat nowości i zazdrość, mało co jest w stanie zaspokoić ludzkie oczekiwania. Dotyczy to również związku dwojga ludzi. Dający się odczuć we wszystkich dziedzinach głód przeżyć i przymus konsumpcji powoduje lęk przed tym, żeby czegoś nie stracić. Z tej perspektywy życie wydaje się łańcuszkiem okazji, z których za każdym razem trzeba wybrać najlepszą. Większość ludzi przestaje dostrzegać przy tym prawdę najistotniejszą: że tylko w relacjach z innymi ludźmi człowiek może znaleźć prawdziwe szczęście. I że nie mamy czasu do stracenia, bo mamy tylko jedno życie - ty, ja, my wszyscy.

"Maksymaliści" wykazują pewne podobieństwo do ludzi, którzy poluj ą w sklepach na tanie okazje. Zamiast pytania "Czy są tu dziś jakieś atrakcyjne promocje?" pytają: "Może trafi mi się coś lepszego?" Myślą: "Gdzieś przecież musi istnieć mężczyzna/kobieta, lepszy/a, niż mój/moja obecny/a". Hodują w sobie oczekiwania, które spełnić się nie mogą. Jeśli znajdują partnera, stale wątpią, czy jest to rzeczywiście najlepszy wybór.

Każda decyzja w przekonaniu "maksymalistów" jest decyzją wątpliwą, bo przecież mogłoby być jeszcze lepiej. Wcześniej czy później będą żałować każdego swego kroku, nawet jeśli był obiektywnie dobry i okazał się sukcesem. W taki oto sposób może się zdarzyć, że znaleźli miłość swego życia, lecz tego... nie zauważyli. Dlatego tacy ludzie nigdy nie będą szczęśliwi. A tym bardziej, kiedy efekt nie zadowoli ich oczekiwań.

Więcej w książce: Kochać szczęśliwie  Sylvia Schneider

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Kochanie, potrzebuję wolności dla siebie!
Komentarze (5)
F
fajno
15 kwietnia 2015, 09:20
No fajno
A
Autor123
22 lutego 2015, 12:51
Do niedawna byłem takim związku. Na początku było cudownie, ciągłe jeszcze i jeszcze, aż w końcu moja była powiedziała, że jej duszno że nie potrafi. Może było to przyczyną, że byliśmy na innych etapach, może strach. Uczucie o które się nie dba może dość łatwo się wypalić.
M
MR
6 listopada 2011, 16:02
Trudno w okresie zakochania o obiektywizm, dogłębne poznanie drugiej osoby. Chcielibyśmy już już wszystko! Jak to pisał poeta "Każdy płonie dzisiaj chętką dużo, byle jak i prędko". Umiejętność opanowania takich pragnień, stopniowe poznawanie drugiego człowieka to niedoceniane zalety tego pierwszego okresu naszego uczucia. A gdy nastąpi moment uznania, że to rzeczwiście ona, on, to trzeba skoczyć na głęboką wodę i do przodu, przodem do przodu, tyłem do przodu, ale bez kalkulowania "Jak się nie uda to..." Nie rodzimy się na próbę, nie żyjemy na próbę, nie sypiamy ze sobą na próbę, nie umieramy na próbę. Jak powiemy sobie, że to NAPRAWDĘ to nie ma odwrotu. Jeśli zrozumiemy piękno słów "Iż Cię nie opuszczę w zdrowiu i chorobie, w szczęściu i kłopotach..." To nie może się nie udać. Wiem co mówię, po 7 latach bliskiej znajomości i trzech latach narzeczeństwa przeżyłem 38 lat aż nas śmierć rozłączyła. Wierzę, że nie na zawsze. Moi trzej synowie znali swoje przyszłe żony po ładnych kilka lat, są bardzo szczęśliwi. Trzeba tylko uwierzyć, że coś będzie NAPRAWDĘ i nad tym pracować. Wcale nie nie zawsze będzie tylko pięknie i łatwo.
T
takasobieja
5 listopada 2011, 16:22
w 150% zgadzam sie z Kruszynka. Wszystkie artykuły z tego portalu a przede wszystkim ostatnie 2 akapity tego zdjęły mi płachte z oczu, pozwoliły mi widzieć moją rzeczywistość dotychczas uważaną za "szara"  w ostrzejszych barwach. Teraz wiem, że za niepowodzenia w mioim związku jestem też odpowiedzielna ja. Heh, przecież to było takie oczywiste, a zarazem takie nie dostrzegalne. Dziękuję Bogu za to że pozwolił mi tu zajrzeć. Dziękuję Wam, autorom, za to że daliście mi nadzieję..
K
Kruszynka
22 października 2010, 02:50
 Po dlogim szukaniu wreszcie otworzylam oczy jaki blad robie, jestem bardzo wdzieczna ze istnieja takie portale ktore pomagaja naprawiac zwiazki i daja nam informacje na ktore czasem trudno samemu przychodza na mysl :)