Moje dziecko ma Komunię, a my po rozwodzie

(fot. Rrrodrigo / flickr.com)
Jan Pałyga SAC / slo

Jeśli nie możesz przystępować do spowiedzi i Komunii świętej, to nie znaczy, że Bóg cię nie kocha, a Kościół odrzuca!

"Przez kilka lat po zawarciu związku cywilnego byłam zbuntowana przeciw Kościołowi - wspomina Iza. - Nie chodziłam na Mszę świętą i nie modliłam się. Aż stało się coś, czego nie mogłam przewidzieć. Myślę, że tylko Pan Bóg mógł coś takiego wyreżyserować. Kiedy byłam na spacerze z moją kilkuletnią córeczką, przechodziłyśmy koło otwartych drzwi kościoła z widokiem na ołtarz, który był akurat oświetlony. Dziecko wzięło mnie za rękę i razem weszłyśmy do środka. Dziecko z niezwykłym zainteresowaniem przyglądało się obrazom i tak znalazłyśmy się przed ołtarzem. Wtedy coś we mnie drgnęło. Uklękłam. Zrobiło mi się gorzko i smutno. Łzy napłynęły mi do oczu i tak rozpoczął się mój powrót do Boga" - opowiada.

Bunt

Rozwód jest zawsze dramatem. Nie ma małżeństw i dzieci, które nie przeżywałyby go boleśnie. Porównujemy małżonków do dwu pni drzew zrośniętych ze sobą w jedno. Rozwód rozszczepia je jak piorun, który uderzył w drzewo, a to wiąże się zawsze z cierpieniem. Rozwiedzeni małżonkowie, jeśli zawarli później z innymi partnerami cywilny związek, nie mogą przystępować do spowiedzi i Komunii świętej. To może doprowadzić nawet do utraty wiary. Z wielką tęsknotą patrzą na ludzi, którzy mogą oczyścić się w sakramencie pokuty i przystąpić do Komunii świętej. Zaczynają głęboko przeżywać niepokój religijny, a wyrzuty sumienia stają się udręką dnia codziennego. Nie pozwalają im żyć i funkcjonować normalnie. Łączy się to czasem z zachwianiem równowagi psychicznej, a wtedy do głosu dochodzą mechanizmy obronne, które uderzają w źródło ich rozterek i niepokoju, czyli w wiarę. Następuje okres buntu, zerwanie z praktykami religijnymi, potem osłabienie wiary, a nawet jej utrata. Ale bywa też inaczej. Pojawiają się, najczęściej po kilku latach, pytania: "Dlaczego tak się stało? Jakie popełniliśmy błędy? Kto zawinił?". Czasem pod wpływem tych pytań następuje powrót do korzeni, czyli pytań o wiarę.

DEON.PL POLECA

Dzieci

Podczas przygotowania do Pierwszej Komunii Świętej dzieci pytają, dlaczego rodzice nie przystępują do Komunii świętej. Jest to niezwykle trudny moment. Trzeba wyjaśnić sytuację, w jakiej znaleźli się rodzice. Jak to zrobić, żeby nie zrazić ani do siebie, ani do Kościoła? Wystarczy szczerze powiedzieć dziecku, że rodzice popełnili poważny błąd i starają się go naprawić, ale na to potrzeba więcej czasu. Znam pewną rodzinę. Rodzice są wierzący, ale "pospieszyli się", ich córka przyszła na świat wkrótce po ślubie. Pierworodna to bystra dziewczyna, porównała datę ślubu rodziców i swojego urodzenia. Teraz żyje jak wiele jej koleżanek z chłopakiem, niby-mężem, bez ślubu. Rodzice nie mają odwagi powiedzieć jej, że ona, która skończyła katolickie liceum, powinna postępować inaczej. Boją się, by nie rzuciła im w twarz: "A jak wy żyliście?".

Nie ma się czego bać! Trzeba szczerze rozmawiać i wyjaśniać.

Wiara

Pomimo bolesnego dla wielu doświadczenia braku Komunii świętej i spowiedzi pozostaje życie wiarą. Co to znaczy dla osób żyjących w związkach niesakramentalnych? Bóg was nie odrzuca, nie cofa swojej miłości. Bądźcie z Nim w kontakcie. Modlitwa jest jak koło ratunkowe dla tonącego. Gdy ją rozpoczynacie, mówcie: ,,Panie Boże, Ty wszystko wiesz, Ty wiesz, że Ciebie kocham. Nie jestem w porządku, ale zrobię wszystko, żeby żyć według Twoich praw. Daj wiarę moim dzieciom i nie pozwól, żeby popełniły moje błędy". Wierzyć to odważnie spojrzeć na siebie, na swoją słabość i grzech. Nie załamywać rąk. Nie rozpaczać, ale ufać, że w moim życiu przebywa Bóg i Odkupiciel. Ktoś tak bliski jak nikt na świecie, mimo naszych słabości i wad. Wierzyć to nie znaczy nie upaść. Wierzyć to ciągle powstawać. Wiara to nie cel, ale droga, którą trzeba iść do końca swoich dni.

Jan Pałyga SAC - duszpasterz związków niesakramentalnych, egzorcysta

Duszpasterstwo ZWIĄZKÓW niesakramentalnych www.niesakramentalni.pl
Wspólnota Trudnych Małżeństw SYCHAR www.sychar.org
Forum Pomocy SYCHAR
www.kryzys.org
Centrum Pomocy Duchowej
Warszawa, ul.Skaryszewska 12
www.niesakramentalni.
ecclesia.org.pl
Duszpasterstwo Osób Żyjących w Związkach Niesakramentalnych i Rozwiedzionych
www.gdansk.dominikanie.pl
Duszpasterstwo Małżeństw Niesakramentalnych
www.bydgoszcz.jezuici.eu
www.spotkaniamalzenskie.pl

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Moje dziecko ma Komunię, a my po rozwodzie
Komentarze (67)
AB
~Arletta Bolesta Bolesta
4 lutego 2021, 05:06
Czasami sytuacja jest bodźcem do podjęcia kroków mających na celu stwierdzenie nieważności ślubu kościelnego dr Arletta Bolesta adwokat kościelny
J
Janek
19 maja 2015, 13:06
"Przyjdźcie do mnie wszyscy którzy utrudzeni jesteście a ja Was pokrzepię". Jeśli czyjeś małżeństwo się rozpadło, nastąpił rozwód ale poznał osobę z która łączy go miłość i wstępuje w nowy związek to dlaczego nie wolno mu przyjmować Eucharystii która jest sakramentem dla wszystkich którzy wierzą? Bóg umacnia, pokrzepia poprzez Eucharystię. Jezus nikogo nie odrzucał. Dlaczego odmawia się Eucharystii tym którzy są po rozwodach bo być może nie zostali odpowiednio przygotowani do ślubu? jakby zostali odpowiednio przygotowani może nie wzięliby nigdy ślubu z tą osobą z którą się nie udało?
G
grzesznik
15 maja 2015, 09:02
święta Katarzyna z Sieny mówi: ".. Kto nie jest karcony i nie karci, jest jak członek, który zaczyna gnić; gdy zły lekarz przykłada od razu tylko maść do rany, nie wypaliwszy jej przedtem, wtedy całe ciało zakaża się i gnije. To samo dotyczy prałatów i innych dostojników, którzy widzą, że poddany ich zakażony jest zgnilizną grzechu śmiertelnego; jeśli poprzestaną na przyłożeniu maści pochlebstwa, nie uciekając się do nagany, chory członek nie ozdrowieje nigdy, lecz zakazi inne członki, zjednoczone z pierwszym w tym samym ciele, pod jednym pasterzem. Gdyby natomiast byli prawdziwymi i dobrymi lekarzami, jakimi byli ci chwalebni pasterze, użyliby maści dopiero po wypaleniu rany ogniem nagany. Gdyby zaś członek ten upierał się przy swym występku, odcięliby go od zgromadzenia, aby nie zakażał innych zarazą grzechu śmiertelnego...." Read more: http://www.pch24.pl/o-koniecznosci-napominania-grzesznikow,35423,i.html#ixzz3aBhf6knI A ksądz Pałyga mówi: "...Bóg was nie odrzuca, nie cofa swojej miłości. Bądźcie z Nim w kontakcie....vodważnie spojrzeć na siebie, na swoją słabość i grzech.... Nie załamywać rąk. Nie rozpaczać, ale ufać, że w moim życiu przebywa Bóg ...'' Swięta Katarzyna nakazuje wypalić grzech, lub nawet odciąć niechcącego się nawrócić grzesznika od społeczności by nie zarazał innych, a ksiądz Pałyga uspokaja by grzesznik się nie załamywał, bo Bóg go kocha (czyli może grzeszyć dalej) Kogo słuchać?
S
sceptyczna
19 maja 2015, 13:27
Greszniku, uważaj tylko, jak będziesz te grzechy wypalał, żeby stos za bardzo nie szalał, można przy okazji samemu się poparzyć... Bliższa mi jednak jest postawa "kto jest  bez winy niech pierwszy rzuci kamień"
B
blue
15 maja 2015, 07:45
A myślałam, że Sychar zajmuje się tymi porzuconymi, którzy nie weszli w nowy związek, a nie niesakramentalnymi. A tu jak widać wszystko wymieszane w przypisie. Po co mieszać tych, których rozwiedziono z niesakramentalnymi? I na spotkaniu takiej grupy w jednej ławce mąż z kochanką a w drugiej porzucona żona, albo może jeszcze gorzej już z drugiem "mężem" Pomieszanie z poplątaniem. I cóż się dziwić, że ludzie młodzi żyją bez ślubu, że zmieniają partnerów, że są za związakami partnerskimi. A na I Komunię Św. dziecka przychodzi ojciec z kochanką a matka z kochankiem i dziadkowie też z kochankami itp. ... i jest super (jak śpiewał Muniek z T.Love).
A
amen
13 maja 2015, 18:01
Ale problem. Dziecko bedzie żyło swoim życiem tak jak rodzic żyje swoim. TO NIE WAŻNE W JAKIM ZWIĄZKU JEST RODZIC. WAŻNE ZE KOCHA SWOJE DZIECKO.  Wielu z nas zna  katolickie związki, w których ani milosci ani szacunku nie ma. I wiele ludzi jest w cywilnych związkach pełnych milosci i dobrego przykładu dla dziecka. Co ma piernik do wiatraka/
15 maja 2015, 08:44
Ojciec albo matka, którzy porzucają swego małżonka dla innej osoby, którzy porzucają swoja rodzinę, są przykladem braku miłości. I nie jest prawdą, jakoby bez znaczenia było w jakim związku się żyje. Jeżli ktoś rozrywa nierozrywalny związek małżeński nie jest wiarygodnym przykładem dla swoich dzieci. Śmiem też wątpić, aby taka osoba potrafiłą naprawdę kochać drugą osobę.
A
as
12 maja 2015, 22:08
Skoro można otrzymać rozgrzeszenie za grzech aborcji i przy spełnieniu odpowiedznich warunków może go udzielić każdy kapłan, to dlaczego nie otrzyma rozgrzeszenia osoba żyjąca w związku niesakramentalnym. To drugie pytanie do deon.pl
13 maja 2015, 09:59
Dlatego, że za grzech można otrzymać rozgrzeszeni po dowróceniu się od niego: żal, postanowienie poprawy. Co do zasady w przypadku osoby pozstającej w związku niesakramentalnym  brak tych elementów. (Zwracam uwagę, że jest to zasada ogólna na podstawie, której podlega ocenie systuacja - są takie kroki które możę podjąć osoba pozstająca z zwiazku nieskaramentyalny by mogła otrzymac rozgrzeszenie). Jełsi ktoś na pytanie spowiednika: Czy w przypadku natępnej ciąży dokonasz aborcji odpowie: TAK. również nie dosatnie rozgrzeszenia.
13 maja 2015, 10:31
Otrzyma, bo kazdy otrzyma rozgrzeszenie, o ile oczywiscie żałuje za grzechy w tym również postanawia poprawę. Pytanie tylko, czy osoba żyjąca w grzechu cudzołóstwa (wg nowomowy "związku niesakramnetalnym") załuje takiego życia i pragnie je zakończyć (poprawa)
13 maja 2015, 10:41
Odpowiedzi na Twoje pytania są znane od dawna, klepane do znudzenia w Kościele (i nie tylko) i generalnie jak naprawdę chcesz znaleźć odpowiedź, to ją znajdziesz bez problemu. Twoje "pytania" można więc spokojnie traktować jako chlapnięte na szybkości zaczepki, co sprawia że sens odpowiadania jest raczej marny.
A
as
12 maja 2015, 22:05
Prawo kościelne (nie wiem dlaczego) zakłada, że jeśli kobieta i mężczyzna mieszkają razem, bez ślubu kościelnego to muszą ze sobą współżyć. Ale jeśli załóżmy mężczyzna jest "dochodzący" i nie mieszka z kobietą, czyli nie zostaje na noc to wszystko jest w porządku. Może deon.pl wyjaśni taką sytuację?
O
Ola
13 maja 2015, 09:50
U nas na parafii ksiądz mieszkał 20 lat z kobietą. Mieszkali zupełnie sami, byli w jednym wieku. Ona oczywiście była jego gospodynią, nie śmiałabym wnikać czy tylko, ale biskup nie widział w tym nic niewłaściwego. Więc jak to jest? Księdzu wolno, a zwykłemu obywatelowi nie?
13 maja 2015, 10:05
Nie zakłada. Zakłada natomiast, że stwarzają okazję do takiego współżycia. Żyją wspólnie - bo małżenstwo nie ogranicza się do współżycia. Jeśli mieszkają oddzielnie o on ja odwiedza to nie mieszkaja wspólnie. Jeśłi współżyja w dzień a nie w nocy to nie jest w porządku i sprawa powraca przy spowiedzi...
13 maja 2015, 10:36
Prawo kościele nic takiego nie zakłada. Natomiast mieszkajac we wspólnym gospodarstwie domowym żyją na wzór małzeństwa nir będąc małżeństwem( i to nawet wtedy, kiedy nie ma miedzy nimi seksu) Bo małżeństwo to wspólnota łoża i stołu.
P
piątek
23 maja 2014, 22:39
Do @tomi; Według Katechizmu Kościoła Katolickiego małżeństwo to  wspólnota całego życia, skierowaną  na dobro małżonków oraz do zrodzenia i wychowania potomstwa. Czyli małżeństwo to coś dużo więcej niż samo współżycie seksualne.  
T
tomi
23 maja 2014, 22:20
Tak sie zastanawiam czy malzesntwo to tylko pozycie seksualne? Czy jak zyjemy w zwiazku niesakramentalnym, to wystarczy ze nie wspolzyjemy i juz grzechu nie ma? "przyrzekam milosc, wiernosc i uczciwosc malzenska oraz ze cie nie opuszcze az do smierci " Wiec co z innymi przymiotami malzenstwa z przysiegi malzenskiej? Jak to sie ma?
24 maja 2014, 08:12
Ma sie nijak, ale odrzucenie śćiśle* pojętego grzechu cudzołóstwa jest początkiem drogi nawrócenia. --- * rozumianego zgodnie z nauką Ewangeliczna (patrz Kazania na Górze).
F
fia
23 maja 2014, 13:40
mysle ze wielkim blędem jest mowienie o tym, ze takie oosby nie mogą przystepowac do spowiedzi. Mogą przystępowac, ale nie mogą otrzymac rozgrzeszenia. Ale mogą wyznac swoje grzechy kaplanowi, pracowac nad innymi sferami swojego zycia otrzymaja błogosławieństwo. jak myslicie drodzy duszpasterze?
24 maja 2014, 08:09
Każdy otrzyma rogrzeszenie, o ile chce takowe otrzymać.  Zawsze jest wybór i zawsze można wybrać życie zgodnie z nauką Kościoła, lub życie zgodne ze swiatową modą na  rozwody.
E
Ewa
9 maja 2014, 06:59
"Przechodzilyśmy obok otwartych drzwi koscioła". No niestety w Krakowie większosć kosciołów jest zamknięta. Jak chce człowiek się pomodlic to  spotyka zamknięty kościół.
F
fefe
9 maja 2014, 08:53
W Krakowie większośc kościołów jest otwarta przez cały dzień, a do tego w wielu jest stała spowiedź. Jak ktos się uprze to zawsze znajdzie same zamknięte, byle tylko nie móc się pomodlic.
O
obiektyw
9 maja 2014, 15:43
tak jest chyba wszędzie. Dla porównania np. w Anglii kościoły otwarte są cały dzień i każdy może wejść i się pomodlić.
A
Anglia
24 maja 2014, 01:32
Buhahaha Zalezy ktory. Zreszta wiele jest otwartych bo akurat jest koncert albo targi pracy...
S
s
13 maja 2015, 17:26
nie jest to prawdą w Krakowie całym dniami koscioły są otwarte mniej więcej od 8 do 18, kościół to nie dom publiczny że musi być całodobowy :-)
R
rafi
8 maja 2014, 20:20
Jezus właśnie do takich osób przyszedł. Przyszedł do takich osób, i DLA takich osób. Zobaczmy na przykład rozmowę Jezusa z Samarytanką. To On zaczął tę rozmowę. Nie przeszkadzało Mu, że życie tej kobiety jest tak pogmatwane... On właśnie czeka, byśmy przychodzili do Niego właśnie wtedy, gdy czujemy się tak brudni.... On przyszedł po to by prostować nasze ścieżki, i będzie to robił, gdy Mu na to pozwolimy. Jezus ma moc, by wyprowadzić człowieka z każdej zagmatwanej sytuacji. Warto być przy tym szczerym. Trzeba z Jezusem szczerze o swojej sytuacji rozmawiać. Trzeba być szczerym przed sobą i przed Nim aż do bólu. Tylko wtedy Jezus jest w stanie pomóc...
R
rafi
8 maja 2014, 22:19
Kocham Cię, Jezu, kocham właśnie za to... Uwielbiam, wywyższam Twoje święte Imię.
jazmig jazmig
9 maja 2014, 07:29
Jezus ją nawrócił, a nie poklepał po plecach i nie powiedział jej, że jakoś to będzie, bo On jest Miłością. Kto grzeszy, ten odrzuca Jezusa, pisał o tym św. Jan.
R
rafi
9 maja 2014, 08:12
Nawrócenie - to jest osobista decyzja człowieka. Bóg nawołuje do nawrócenia, a nie nawraca. I rzeczywiście, czyni to z miłości. Nigdy nie potępia, nigdy nie odwraca się od człowieka, tym bardziej ja nie czuję się uprawniony do potępiania kogokolwiek. Jeden jest Sędzia.
A
Anka
9 maja 2014, 13:55
JAZMIG jestes nieskazitelny i bezgrzeszny.  Zrob sobie rachunek sumienia czy przypadkiem nie grzeszych pychà. 
M
Maciek
9 maja 2014, 22:56
Jazmig napisz szczerze na ilu misjach byłeś ?, ilu więźniów odwiedziłeś ?, w ilu szpitalach byłeś ?  Pokaż kim jesteś , a inni rzucą swoje grzechy i pójdą za Tobą.
I
iZA
23 maja 2014, 21:59
Jazmig ma racje. Nie należy mieszać pojęć. Kościół i Ewangelia nie mowią jak jest, ale jak powinno byc. A wy chcecie, żeby bylo na odwrót.
D@
do @monamat
25 maja 2013, 21:26
Co to za "doświadczenie łaski" i "nawrócenie", gdy nadal nie żyjesz ze swoim sakramentalnym mężem, a twój partner nie żyje z sakramentlaną żoną? ?
L
Legion
25 maja 2013, 21:11
Co za wzruszająće wyznanie - "...przechodziłam koło otwartych drzwi kościoła..." itd. Dobrze, że nie przechodziła koło otwartych dzrwi burdelu, bo zostałaby dziwką.
M
monamat
25 maja 2013, 20:56
życie" jak brat z siostrą..."dla mnie jest doświadczeniem łaski...to dzięki niej stałam się jak "zaimpregnowana" i ani ja ani cywilny mąż nie wyobrażamy już sobie życia bez Boga...a jednocześnie trwamy w zdumieniu i przekonaniu, że nawrócenie nie jest dziełem człowieka ...za co chwała Panu!!!
-W
-> wstrzemięźliwość
25 maja 2013, 08:25
O co chodzi z tym życiem "jak brat z siostrą"? ... Przestańcie używać idiotycznego określenia. Brat z siostrą nigdy nie współżył seksualnie, a w związku niesakramentalnym raczej "to" robią (robili). Mogą żyć jedynie "we wstrzemiężliwości seksualnej", a nie jak "brat z siostrą". Czemu katoliccy księża czy gorliwi katolicy wymyślają takie idiotyczne określenia? Żyć we wstrzemięźliwości - tak Was razi to określenie????
A
Anka
9 maja 2014, 14:00
KURDE WIDAC KRECI CIE TEN TEMAT! MOZE TO TY MASZ JAKIS PROBLEM Z CZYSTOSCIA!  Czy nazewnictwo jest az tak istotne???? NAPRAWDE ludzie juz nei wiedzà czego sie czepiac!!!!  ZYja jak brat z siostrà i super! A TY jako chrzescijanin powinienes sie cieszyc z tego ze zyjà blisko Pana Boga . 
S
stark
24 maja 2013, 22:19
Do Marta Dlaczego eksperymentowac dla zabawy?? Postawił Cie Były w takiej sytuacji nie z Twojej winy.
D@
do @Wiernej
24 maja 2013, 21:52
O co chodzi z tym życiem "jak brat z siostrą"?
M
marta
24 maja 2013, 21:36
jestem po roawodzie cywilnym,samotnie wychowuje synka ,mąż ma swoje życie z eks...,i nie wyobrażam sobie gdybym miała eksperymentowac dla zabawy itp,co bedzie gdyby eksperyment sie nie udał? ,ZYCIE jest za krótkie by marnowac czas na związki niesakramentalne, poza tym przystepuję ja do spowiedzi i dostaję rozgrzeszenie,przyjmuję komunie świętą,jestem ZAKOCHANA W JEZUSIE <ON ZAWSZE JEST PRZY MNIE i mój syn....jestem szczesliwa,a moja wiara  non stop ŻYWA.....i to mnie cieszy.........................:-)
W
WIERNA
24 maja 2013, 21:20
Ale przecież zawsze można zaprzeć się samego siebie-i żyć jak brat ze siostrą-wówczas można żyć z Bogiem w zgodzie,przystępować do sakramentow-chwała Ci PANIE ,że dajesz mi siły bym mogłaTAK  żyć-żyć  TOBĄ!!!
N
nieporównywalne
24 maja 2013, 16:40
Relacja Jezusa z Piotrem jest "trochę" inna niż relacja małżonków. Nie ma pożycia w pierwszej relacji i namiętności, więc zdrada w małżeństwie jest czymś innym.
24 maja 2013, 14:47
@T7HRR - ok, ale zauważ, w jakiej sytuacji spotykamy Piotra, gdy się zaparł. To było w trakcie sądu, jeszcze nim była Golgota i Zmartwychwstanie. My już wiemy, co się wydarzyło, Piotr nie wiedział i nie rozumiał niczego, co się działo tamtego poranka. Wszystko, czemu poświecił życie runęło. Zapewne w jakiś ludzki sposób miłował Jezusa, tyle, że Miłość dopiero później nabrała pełnego znaczenia I to jest pierwszy powód, aby uważać z porównywaniem się z sytuacją Piotra. Piotr to wszystko, co my już wiemy ma dopiero przed sobą, kiedy poznał to gorzko zapłakał. Tyle, że jest jeszcze jeden, bardzo ważny element odnoszenia się do Piotra w sytuacji jego zaparcia. To zdążyło się przed Zesłaniem Ducha Świętego, przed otrzymaniem przez Piotra darów Ducha Świętego. Jakim stał się Piotr później? A jaka jest sytuacja katolickich małżonków?
24 maja 2013, 12:29
Tyle, ze to nie może być usprawiedliwienie dla katolickich małżonków. @TomaszL Przykład Piotra nie może byc usprawiedliwieniem dla katolickich małżonków, ale może być nadzieją, przykładem takiego usprawiedliwienia! ALE: Jest jeden istotny element: Piotr żałował, wrócił do Jezusa i wyznał mu ponownie miłość! Jak trafnie podkreśił w rekolekcjach O.Żmudziński , Piotr i Jezus  byli bardzo świadomi że coś się popsuło i w trzecim pytaniu o miłość (w oryginale greckim) uzył juz innego greckiego wyrazu, osłabiając znaczenie wyznania.
24 maja 2013, 12:18
TomaszL. to co kwestionujesz napisał KSIĄDZ PIERZCHALSKI. Cenie ks. Jozefa, natomiast radykalnie nie zgdazam sie z konkretnym fragmentem tekstu. KTO KOCHA NIE ZDRADZA. Oczywiście zaraz wstawi ktoś przykład ze św. Piotrem... jak się zaparł, że niby zdradził, choć kochał.. Odnoszę wrażenie, ze dużo katolików znalazło sobie doskonałe alibi w tym zaparciu Piotra. Skoro przyszła głowa Kościoła okazał się taki słaby, to inni tym bardziej mogą. Tyle, ze to nie może być usprawiedliwienie dla katolickich małżonków. Ciekawe, czy ktoś wie dlaczego?
A
Anka
9 maja 2014, 14:06
A ja odnosze wrazenie ze tylko "sakramentalni" sà bezblédni, wierni, czysci, nie znajà to co pycha, zazdrosc... Tylko oni sà godni. NAjlepiej by byli wynoszeni na oltarze jeszcze za zycia. 
oczywiście, że tak
24 maja 2013, 11:56
TomaszL. to co kwestionujesz napisał KSIĄDZ PIERZCHALSKI. Natomiast sądzę, a nawet uważam na pewno, że to Ty MASZ RACJĘ. KTO KOCHA NIE ZDRADZA. Oczywiście zaraz wstawi ktoś przykład ze św. Piotrem... jak się zaparł, że niby zdradził, choć kochał..
24 maja 2013, 11:35
TomaszL, to "Wynika to m.in. z chęci sprawdzenia się mężczyzny z partnerką dużo młodszą i bardzo atrakcyjną." nie wyklucza tego: "Niewierność to efekt nie panowania nad sobą, nad instynktem, nad pożądaniem." ... [color=#3d3e40]Co znaczy chęć sprawdzenia się? Czy jak masz chęć sprawdzić, jak smakuje morderstwo to idziesz i zabijasz?[/color] [color=#3d3e40]Dorosły, kochający swoja zonę mężczyzna nie ma chęci sprawdzenia się z inna kobietą. Jak zdradza, to znaczy ze nie kocha żony i w dodatku nie umie panować nad swoim instynktownym zachowaniem. [/color][color=#3d3e40]Nie ma potrzeby dorabiania do tego jakiś dodatkowych teoryjek.[/color]
JN
jedno nie wyklucza drugiego ;(
24 maja 2013, 09:51
TomaszL, to "Wynika to m.in. z chęci sprawdzenia się mężczyzny z partnerką dużo młodszą i bardzo atrakcyjną." nie wyklucza tego: "Niewierność to efekt nie panowania nad sobą, nad instynktem, nad pożądaniem."
24 maja 2013, 09:08
Dlaczego mężczyzna zdradza? Z badań wynika, że zdrad dopuszcza się 60 proc. mężów przed osiągnięciem czterdziestki. Po przekroczeniu tego wieku zdradzających jest więcej. Wynika to m.in. z chęci sprawdzenia się mężczyzny z partnerką dużo młodszą i bardzo atrakcyjną. Bzdura. Niewierność to efekt nie panowania nad sobą, nad instynktem, nad pożądaniem. Kiedyś istniała taka cnota, jak umiarkowanie. Ale teraz zastąpił ją bożek "szczęcie", gdzie "szczęście" rozumie się, jako zaspokajanie swoich pożądliwości nie licząc się z niczym i z nikim. Efekty widać.
DK
dwa kruki
24 maja 2013, 08:52
Jedni mężczyźni zdradzają, a inni mężczyźni ich usprawiedliwiają i rozgrzeszają. Kruk krukowi oka nie wykole
PR
PRZEKRĘCONE RADY ;(
24 maja 2013, 08:44
stąd: http://pierzchalski.ecclesia.org.pl/index.php?page=10&id=10-01&sz=&pyt=267 Co ma zrobić mężczyzna, jeśli szczerze żałuje swojej zdrady, kocha nadal swoją żonę? Powiedzieć o tym żalu i miłości swojej żonie. Czy można mężowi wierzyć? Powiedz mu, co czujesz. Powiedz i o tym, jak bardzo trudno jest Ci powtórnie zaufać. Możesz Mu uwierzyć. Przede wszystkim bardzo kochasz męża, a on Ciebie. Nie wiesz, czy nie zdradzi Cię po raz drugi. Dostrzeż jego wysiłek, staranie się, pragnienie tworzenia silnego i pięknego związku. Bądź dla niego czuła i bardzo ciepła. (CHYBA RACZEJ ODWROTNIE????) Dużo ze sobą rozmawiajcie. Słuchaj uważnie jego uczuć, co przeżywa, co go cieszy, a co smuci, jakie ma problemy? (A NIE ODWROTNIE??) Przeżywaj z nim to, co on przeżywa. (A NIE ODWROTNIE????) Bądź w jego radościach i smutkach. (A NIE ODWROTNIE????) Małżonkowie bardzo się ze sobą związują przez prawdziwe, szczere rozmowy. Nie ma obszarów, spraw, w które mąż nie mógłby wprowadzić Ciebie. Podobnie i Ty, wprowadzaj go w to wszystko, czym żyjesz.
MS
mężczyźni są niewierni
23 maja 2013, 22:00
[url]http://pierzchalski.ecclesia.org.pl/index.php?page=10&id=10-01&sz=&pyt=267[/url] "...Dlaczego mężczyzna zdradza? Z badań wynika, że zdrad dopuszcza się 60 proc. mężów przed osiągnięciem czterdziestki. Po przekroczeniu tego wieku zdradzających jest więcej. Wynika to m.in. z chęci sprawdzenia się mężczyzny z partnerką dużo młodszą i bardzo atrakcyjną. A ponadto mężczyźni mają specyficzne właściwości, które niewierność małżeńską im ułatwiają: skłonność do zachowań agresywnych, do walki, konkurencji, pokonywanie przeszkód i wygrywania. Także zdolność do logicznego myślenia, co ułatwia mężczyźnie manipulowanie ludźmi i tworzenie sprzyjających zdradzie sytuacji. Wreszcie - sprzyja zdradzie silna potrzeba zaznania przez mężczyznę przyjemności z inną kobietą....Motorem decydującym o oglądaniu kobiety w ogóle jest dla mężczyzn pożądanie.....Mężczyźni są tak skonstruowani, że z upływem czasu pożądają coraz mniej, przynajmniej tych kobiet, z którymi pozostają w stałych związkach.... Męskie pożądanie nie jest też zależne od miłości jako takiej. Kochać mogą jedną kobietę, ale pożądać – bardzo wiele. Najbardziej niebezpiecznym wiekiem dla mężczyzny są okolice czterdziestki: nagle zaczyna odczuwać, że się starzeje, więc pragnie wykorzystać ten czas na realizację określonego pożądania, który mu jeszcze został. I bardzo często właśnie wtedy szuka też nowej partnerki...''
NM
NIE MA REGUŁY
23 maja 2013, 17:45
"Oczywiście zdrada jest traumą, największym nieszczęściem, jakie może przydarzyć się małżeństwu. I bardzo trudno po tak dramatycznym wydarzeniu odbudować relacje, zaufanie do współmałżonka. Ale zdrada zazwyczaj nie jest powodem kryzysu, lecz jego skutkiem. I nie jest prawdą, że jeśli ktoś zdradził raz, będzie zdradzał zawsze. Z mojego doświadczenia w pracy z małżeństwami wynika, że najczęściej są to wydarzenia jednorazowe, krótkotrwałe." Z mojego doświadczenia pracy z małżeństwami wynika, że to nie są wydarzenia jednorazowe, krótkotrwałe i wina jest po stronie zdradzającego (nawet do tego zdradzający "uczciwie"się przyznaje). Jeśli ktoś chce zdradzić, zdradzi, choćby piekło się otworzyło i widział je wyraźnie. Dlatego pan Guzewicz  mówi to, z czym się zetknął. Ktoś inny mówi co innego (z czym się zetknął). Nie ma reguły! Widać każdy ma inne styki.
N
nobody
23 maja 2013, 16:53
Przykro, że Cię rozczaruję, ale pan Guzewicz też uważa, że zdrada to wina obustronna. Cytat: ".....zazwyczaj wina leży po obu stronach. Kwestia rozłożenia proporcji. Wiadomo, że większą winę ponosi strona zdradzająca, bo to ona ostatecznie dokonuje fizycznej zdrady. ..." Całość tu: http://rodzina.wiara.pl/doc/918722.Wakacje-malzenska-okazja
R
refleksje
23 maja 2013, 13:01
 Rozwód nie zawsze jest dramatem. Nie jest dramatem dla tej strony, która do niego świadomie i dobrowolnie dąży, bo np. od lat zdradza i chce porzucić żonę/męża dla nowego partnera. Rozwód jest dramatem, ale dla drugiej, porzuconej strony i dla dzieci. Dla tego z małżonków, który dąży do rozwodu, większym dramatem jest konieczność płacenia alimentów na dzieci i robi on wszystko, by się z tego obowiązku wymigać, choćby przez twierdzenie, że teraz ma większe potrzeby, bo MUSI sobie np. kupić nowe mieszkanie i oczywiście utrzymać kochankę... Druga kwestia: to nie sam rozwód powoduje "rozszczepienie dwóch zrośniętych pni drzewa", bo roszczepienie następuje już duuużo wcześniej, poprzez cudzołóstwo jednego małżonka, do którego dochodzi jeszcze w czasie trwania małżeństwa. Rozwód, w takim przypadku jest tylko potwierdzeniem istniejącego rozłamu małżeństwa (też oczywiście dokonanego przez jedną stronę, a nie przez oboje) Żeby zaistniało małżeństwo potrzebna jest zgoda obu stron, ale do rozwodu wystarczy wola tylko jednej. Nie ma odpowiedzialności zbiorowej za rozwód w małżeństwie, choć wiele osób tak uważa i tak się sugeruje w różnych artykułach ... Nobody. Tego nie wiedzą księża. Nie zajmują się powszechnie i calościowo porzuconymi i skrzywdzonymi. Od wielu lat znam stanowisko księży, ile to lat prosiło się o pomoc w utworzeniu wspólnot dla osób w potrzebie... ile małżeństw padło, ilu opuściło Kościół Katolicki w buncie na niesprawiedliwośc księzy, ile to historii znam tragicznych. Żal tych co odpadli! NIGDY NIE JEST ZA PÓŹNO, żeby głosić prawdę, a prawda jest jedna - ma Imię Jezusa Chrystusa. Kto idzie za Nim i słucha co mówił (i nadal mówi, ale już niestety niekoniecznie przez dzisiejszych księży) - nie popadnie w rozpad, rozpacz, w zwatpienie i bezsens.
BS
brak słów
23 maja 2013, 12:53
Dzieci też oskarżysz!?? to do @Zielonej, nie do @NN.
BS
brak słów
23 maja 2013, 12:52
Zielona, wpisujesz się w fałszywą teorię, że "zdrada to wina obustronna". Tak nie jest. Każdy odpowiada tylko za swój grzech. Ale w sumie to trudno jest się dziwić, że tak uważasz, bo takie poglądy od dawna głoszą różni katoliccy znawcy od małżeństwa, np. pan Grzybowski, pan Guzewicz, pan Kołodziej, itp (dziwne, ze sami panowie?). Krzywdzą w ten sposób dodatkowo osoby zdradzone, pogrążajac je w nieuzasadnionym poczuciu winy. Niedawno był artykuł, że ponad połowa zdradzających meżczyzn oceniała swoje małżenstwo jako ... bardzo udane. A więc dlaczego zdradzali? ... Pan Guzewicz raczej nie głosi takich bzdur. Zdrada to czyn. Za czyny odpowiada sprawca. Poza tym czynem zdrady karze się niewinne dzieci. Dzieci też oskarżysz!?? Cierpią tak samo zdradę, a nawet gorzej. Inaczej pobawmy się w obwinianie tych, których zabójcy zabili - sami sobie byli winni, bo krzywo patrzyli na zabójców!  że dziewczyna zgwałcona - sama sobie była winna (że zbyt krótką spódniczkę włożyła!). Jakaś paranoja i obłęd się szerzy wśród katolików! Za czyn odpowiada sprawca czynu. jak mnie sąsiad wkurza, nie walę go w łeb, choć sobie nagrabił niemało! Co najwyżej zgłaszam na policję i jest notowany. Nie kradnij, nie zabijaj, nie cudzołóż. Jakoś to "cudzołóż" to takie nie pasujące do tych dwóch pierwszych, bo powszechne i niekaralne przez prawo! To prawo Boże jedynie? No właśnie - cudzołóstwo - to prawo Boże, więc niepopularne.
23 maja 2013, 11:57
Brak odwagi w rozmowie z dzieckiem jest głupotą. Gdy pali ojciec lub matka, to powinni powiedzieć dzieciom, że to jest głupota, z której strasznie trudno wyjść i zniechęcać je w ten sposób do ich naśladowania. Podobnie jest w przypadku dziecka urodzonego krótko po ślubie, w przypadku rozwodu rodziców i co gorsza, życie z innym partnerem w związku cywilnym. Dzieci nie są głupie, doskonale wszystko wiedzą, dlatego trzeba im wyjaśnić sytuację, a nie udawać, że wszystko jest ok.
N
NN
22 maja 2013, 08:35
Zielona, wpisujesz się w fałszywą teorię, że "zdrada to wina obustronna". Tak nie jest. Każdy odpowiada tylko za swój grzech. Ale w sumie to trudno jest się dziwić, że tak uważasz, bo takie poglądy od dawna głoszą różni katoliccy znawcy od małżeństwa, np. pan Grzybowski, pan Guzewicz, pan Kołodziej, itp (dziwne, ze sami panowie?). Krzywdzą w ten sposób dodatkowo osoby zdradzone, pogrążajac je w nieuzasadnionym poczuciu winy. Niedawno był artykuł, że ponad połowa zdradzających meżczyzn oceniała swoje małżenstwo jako ... bardzo udane. A więc dlaczego zdradzali?
A
Alfista
22 maja 2013, 08:22
Nie ma rozwodu kościelnego jest stwierdzenie nieważności sakramentu. Papiez senior przestrzegał w liście do trybunałów biskupich by pochopnie tego nie orzekały, bo rozplenia się to jak plaga.
Katarzyna Rybarczyk
22 maja 2013, 08:16
@Nobody, każde małżeństwo jest inne. Ludzie są różni. Ale rzadko jest tak, że ktoś zaczyna zdradzać, szukać czegoś, jakiegoś spełnienia poza małżeństwem, kiedy wszystko, czego potrzebuje, otrzymuje od współmałżonka. Dlatego małżonek porzucony zazwyczaj też bez winy nie jest. Choć wina tego, który zdradza, jest prawdopodobnie znacznie większa. Np. znam kobietę, w której małżeństwie dzieje się bardzo źle. No i ma ona m. in. (uzasadnione) pretensje do swjego męża, że nie angażuje się w życie rodziny, a w szczególności w wychowanie nastoletniej córki. Tylko nie widzi tego, że przez większość lat małżeństwa nastawiała dzieci przeciwko niemu, podkopywała jego poczucie wartości, nie dopuszczała do wychowywania dzieci - a teraz jest bardzo zdziwiona, że się odsunął. I to fakt, że on źle robi, ale ona ma w tym niebagatelny udział.
N
nie
21 maja 2013, 23:07
W teorii nie istnieje, ale w praktyce tak
21 maja 2013, 19:33
Rozwód jest zawsze dramatem. Nie ma małżeństw i dzieci, które nie przeżywałyby go boleśnie.  Porównujemy małżonków do dwu pni drzew zrośniętych ze sobą w jedno. Rozwód rozszczepia je jak piorun, który uderzył w drzewo, a to wiąże się zawsze z cierpieniem. W Kościele katolickim istnieje takie pojęcie jak rozwód?
N
nobody
21 maja 2013, 19:28
"...Rozwód jest zawsze dramatem. Nie ma małżeństw i dzieci, które nie przeżywałyby go boleśnie.... "... Porównujemy małżonków do dwu pni drzew zrośniętych ze sobą w jedno. Rozwód rozszczepia je jak piorun, który uderzył w drzewo, a to wiąże się zawsze z cierpieniem.." Błąd za błędem. Rozwód nie zawsze jest dramatem. Nie jest dramatem dla tej strony, która do niego świadomie i dobrowolnie dąży, bo np. od lat zdradza i chce porzucić żonę/męża dla nowego partnera. Rozwód jest dramatem, ale dla drugiej, porzuconej strony i dla dzieci. Dla tego z małżonków, który dąży do rozwodu, większym dramatem jest konieczność płacenia alimentów na dzieci i robi on wszystko, by się z tego obowiązku wymigać, choćby przez twierdzenie, że teraz ma większe potrzeby, bo MUSI sobie np. kupić nowe mieszkanie i oczywiście utrzymać kochankę... Druga kwestia: to nie sam rozwód powoduje "rozszczepienie dwóch zrośniętych pni drzewa", bo roszczepienie następuje już duuużo wcześniej, poprzez cudzołóstwo jednego małżonka, do którego dochodzi jeszcze w czasie trwania małżeństwa. Rozwód, w takim przypadku jest tylko potwierdzeniem istniejącego rozłamu małżeństwa (też oczywiście dokonanego przez jedną stronę, a nie przez oboje)   Żeby zaistniało małżeństwo potrzebna jest zgoda obu stron, ale do rozwodu wystarczy wola tylko jednej. Nie ma odpowiedzialności zbiorowej za rozwód w małżeństwie, choć wiele osób tak uważa i tak się sugeruje w różnych artykułach
N
nie
21 maja 2013, 18:40
Wreszcie jedna, prawidłowa nazwa: "Duszpasterstwo ZWIĄZKÓW niesakramentalnych", ale w Bydgoszczy ( u o. Łusiakaka!)  nadal istnieje duszpasterstwo małżeństw niesakramentalnych
A
Alfista
21 maja 2013, 13:16
Po rozwodzie można przystępować do Spowiedzi św. i Komunii św.