Nie chcę już być singielką!

(fot. shutterstock.com)
Monika Leśnikowska-Marciniak / slo

O przyczynach bycia singlem i warsztatach dla kobiet "Nie chcę już być singielką" opowiada ich współprowadząca - Monika Leśnikowska-Marciniak.

Skąd pomysł na warsztaty dla singielek?

Warsztaty dla singielek prowadzone w Tyńcu wyrosły z wielu rozmów duchowych o. Włodzimierza Zatorskiego OSB oraz z moich dwudziestoletnich doświadczeń terapeutycznych. Zobaczyliśmy w pewnym momencie, że jest to aktualnie bardzo poważny problem dla wielu osób i postanowiliśmy stworzyć takie warsztaty, które będą jednocześnie konkretną, rzeczową pomocą i wsparciem.

Jakie są przyczyny bycia singlem?

Z moich obserwacji wywodzących się z pracy terapeutycznej w gabinecie, jak również z wielu rozmów przeprowadzonych podczas warsztatów i szkoleń wynika, że główną przyczyną, dla której ludzie są singlami jest lęk przed przyjęciem i dawaniem miłości. Miłość wydaje się ludziom przerażająca, bo miłość to otwarcie typu "wszystko albo nic". Żyjemy w czasach, w których bardzo silne jest przekonanie, że "trzeba zostawić coś dla siebie". Moje pacjentki opowiadają, że często wyniosły z domu tzw. fałszywe skrypty, czyli w gruncie rzeczy antywzorce, które są bardzo silne i przeszkadzają miłości: "pamiętaj, aby to mężczyzna bardziej cię kochał, niż ty jego", " małżeństwo to tylko kontrakt handlowy", "wszyscy mężczyźni to dranie", "nigdy nikogo nie kochaj, to nie będziesz w życiu płakała", itp.

To są właśnie bardzo szkodliwe stereotypy działające przeciwko człowiekowi. Miłość to ogromne zobowiązanie. Miłość to zgoda na pokazanie nie swojej wersji "demo", ale swoich wszystkich słabych i bezbronnych stron. To też w konsekwencji zgoda na zobaczenie tego w drugim. Ten element zobowiązania jest obecnie często przeszkodą w otwarciu się na miłość. W rozmowach z singlami pojawia się także często problem tzw. niskiego poczucia własnej wartości. Aby komukolwiek pomóc, staram się uświadomić danej osobie, że zasadniczo nie istnieje coś takiego jak niskie i wysokie poczucie własnej wartości. Są to pojęcia wniesione przez współczesną psychologię do codziennego języka, lecz są one z gruntu fałszywe. W odniesieniu do obrazu siebie i, co za tym idzie, poczucia własnej wartości możemy mówić tylko o prawdziwym lub fałszywym obrazie siebie.

Jaką pomoc można otrzymać na warsztatach?

Jestem przekonana, że rolą psychologa jest wydobycie z mroku pewności, że to właśnie inni ludzie, więzi i przyjaźnie powodują, że nasze życie ma sens. Jedną z form pomocy psychologicznej jest zatem ukazanie tego problemu, wszystkich jego mechanizmów i pomoc w niwelowaniu dystansu od innych. Celem tej metody jest niedopuszczenie do tego, by dystans w stosunku do innych ludzi utrzymywał się i pogłębiał.

Czasami pomaga przekierunkowanie w sferze zachowania, mowy - ustalenie z daną osobą, że od dziś kończy on z narzekaniem. Im więcej i im częściej słyszymy narzekanie i sami narzekamy, tym większe prawdopodobieństwo, że proces oddalenia od innych ludzi będzie się pogłębiał. Bardzo pomocna jest tu duchowość benedyktyńska, która piętnuje postawę narzekania i niewdzięczności.

Czy można być szczęśliwym singlem?

Szczęśliwym singlem lub singielką można być, o ile nie utraci się wspominanej więzi z sobą samym i innymi ludźmi. Tym, co zabija szczęście jest egocentryzm, egoizm. Psycholog, który jest chrześcijaninem powinien starać się wyrwać człowieka spod dyktatury "JA", z totalnego skupienia się na sobie i z przeżywania ciągle tych samych zranień i sytuacji. Nieskuteczne i szkodliwe są wszelkie te formy terapii, które koncentrują człowieka na nim samym. Jest to najczęstszy błąd terapeutyczny, który w rezultacie powoduje zamknięcie człowieka zamiast jego otwarcia. Znam historie ludzi, którzy latami uczestniczyli w rozmaitych terapiach, a jedynym tego efektem było wyczyszczenie ich konta bankowego, a nie oczyszczenie psychiki. Pozostali uwikłani, a nawet utwierdzeni we własnym "JA". Dlatego w moim mniemaniu najlepsze są metody opierające się na przełamywaniu dystansu, obojętności wobec świata, wobec ludzi, wobec tego, co przynosi nam życie.

Osobną grupą "singli" lub "singielek" są osoby konsekrowane. Jednak osoby te żyją przecież nie na bezludnej wyspie, lecz przede wszystkim w relacji do Trójcy Świętej. Trójca Święta to nie jest Bóg samotny, daleki i odległy, lecz relacja miłości Osób! Osoby konsekrowane żyją także we wspólnotach ludzkich, mają kochające ich rodziny i przyjaciół.

Dlaczego kobiety nie chcą być singielkami? Czy powodem mogą być stereotypy?

Stereotypem jest właśnie to, że powszechnie uważa się, że to z powodu stereotypów kobiety koniecznie chcą wyjść za mąż.

Musimy spojrzeć na to z perspektywy życia w całym jego wymiarze, życia rozumianego nie jako przygoda, zabawa, ale życia w całej jego głębi i długości. Rozmawiając z kobietami, które dożyły bardzo sędziwego wieku, przekonałam się, że najważniejszą sprawą dla nich był (jest) związek z mężczyzną. To powoduje najwięcej wspomnień, uczuć, emocji, to jest uznawane za naprawdę ważne. Kobiety instynktownie dążą do relacji, poszukują męża i dla większości z nich jest to sprawa najbardziej wewnętrznie poruszająca. Presja otoczenia czy obawa przed tzw. stygmatem staropanieństwa tylko z pozoru mają wpływ na jakiekolwiek kobiece decyzje i pragnienia w tym względzie. Rzeczywistym impulsem do zmiany swojej sytuacji jest wewnętrzny głos, który uaktywnia tęsknotę całej osoby, jej serca, duszy i ciała.

Czy ten problem dotyczy też mężczyzn?

Tak, śmiało można powiedzieć, że problem bycia singlem obecnie dotyczy w tym samym stopniu mężczyzn, co kobiet, jednak mężczyźni mają pewną trudność w głośnym mówieniu o tym. Przecież to oni są zdobywcami! Mężczyźni poszukują w relacji z kobietą tego samego, czego poszukiwali ich przodkowie tysiące lat temu - delikatności, czułości, ciepła, piękna, dbania o DOM. Jednak obecnie część kobiet ma problem z ujawnieniem tego aspektu swojej kobiecości. Te pragnienia pozostają niezmienne bez względu na kulturę, ponieważ wynikają z ludzkiej natury.

Ilustruje to ciekawa sytuacja zaobserwowana w kawiarni. Siedziała tam zakochana para. Trzymali się za ręce, patrzyli sobie w oczy, mówili ściszonym głosem itd. Obok nich w pewnym momencie usiadło małżeństwo z małym dzieckiem, które - jak to dziecko - śmiało się, biegało, zadawało rodzicom tysiąc pytań na minutę. Wówczas dziewczyna przestała słodko patrzeć na swojego ukochanego - wybuchła gniewem, była wściekła, że dziecko(jak się wyraziła: "bachor") im przeszkadza. Jej ukochany, gdy zobaczył reakcję partnerki - natychmiast się "ochłodził", nagle wszystkie okazywane uczucia prysły.

Dla wielu mężczyzn kobieta, które negatywnie reaguje na dzieci w pobliżu - jest po prostu "podejrzana" i to się dzieje z poziomu pierwotnego. Z innej strony mężczyźni mają tendencję do zakładania sobie, że: "będę mniej przeżywał", "nie muszę się aż tak bardzo angażować", "pospotykam się z nią i zobaczę, co z tego wyniknie, bo nie wiem czy to jest to". To powoduje powstanie wewnętrznych barier, które niestety zadziałają także wtedy, gdy przyjdzie ta prawdziwa miłość. Dlatego trzeba mężczyznom uświadomić, że takie postępowanie jest błędne, asekuranckie i niegodne prawdziwego mężczyzny. Gdy przychodzi prawdziwa miłość, to po prostu się wie, że to jest to i już na pewno wówczas nie wolno stać z boku i przyglądać się samemu sobie.

***

Monika Leśnikowska-Marciniak:  Prowadzi w Warszawie własny gabinet psychologiczny. Psychologię i filozofię  ukończyła w 1991 r. na ATK w Warszawie, specjalizując się w psychologii osobowości człowieka dorosłego. Ukończyła także studia podyplomowe w Szkole Wyższej Psychologii Społecznej w zakresie negocjacji i mediacji oraz studium teologiczne. Jest członkiem Polskiego Towarzystwa Mariologicznego. Wiele lat pracowała w instytucjach państwowych oraz  korporacjach; jej ponad 20 letnie doświadczenie zawodowe obejmuje  diagnozę, terapię oraz interwencję kryzysową w sytuacjach nadzwyczajnych. Wykonuje badania potrzebne do różnych instytucji i zajmuje się tworzeniem portretów psychologicznych. Jest autorką kilkudziesięciu artykułów zamieszczanych regularnie w Wydawnictwie Wolters Kluwer Polska, kierowanych do kadry zarządczej, menedżerów i prawników. Prowadzi szkolenia związane z rozwojem osobistym oraz obszarami na styku psychologii i duchowości. Swoją praktykę psychologiczną opiera na wartościach ewangelicznych, odrzuca zaś te formy terapii, które sprzeciwiają się wierze w Jezusa Chrystusa. Współpracuje z duchownymi w zakresie problematyki zagrożeń duchowych. Więcej informacji o pracy terapeutycznej na stronie www.psycholog-warszawa.net.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Nie chcę już być singielką!
Komentarze (38)
MN
Marta Nowakowska
6 stycznia 2016, 22:26
Ja też przez wiele czasu obawiałam się że nikogo sobie w życiu nie znajdę. Czułam się samotna, nie kochana, brakowało mi drugiej osoby, bliskości, pocałunków, wspólnego dzielenia się swoimi przeżyciami. Bedac już na skraju wyczerpania psychicznego zdecydowałam się zamówić rytuał przyciągnięcia powodzenia u płci przeciwnej na stronie http://urok-milosny.pl , po 2 miesiącach znalazłam faceta o jakim wcześniej nawet nie marzyłam. Czuły,  wspaniały, a jednocześnie zaradny i męski. Wreszcie odżyłam i dowiedziałam się co to prawdziwe szczęscie.
K
karol
7 marca 2015, 19:02
kobiety nie chca być singielkami ? po 26 latach małżeństwa moja żona oświadczyła że znudziła się małżeństwem i chce być singielką . W poprzednim roku był rozwód.
NC
niewinna czarodziejka
7 marca 2015, 18:56
Można mieć w teorii wszystkie bariery rozpracowane, a dalej może się nic w człowieku nie zmieniać. Moim zdaniem, jeśli Bóg nie pomoże, to nic tu nie da. Jestem tego dowodem - od dawna mam swoją "singlowość" rozpracowaną, zranienia przerobione itd. itd. i co? W moim życiu się nic nie zmienia, jestem sama, czuję się spełniona zawodowo w mojej pasji, ale nie potrafię, a teraz już nawet nie mam możliwości, by stworzyć z kimś bliską więź i rodzinę... Nawet na modlitwę już nie mam chęci. Tyle Boga prosiłam. Jestem niewydolna uczuciowo, emocjonalna kaleka... ech, brzydzę się sobą. Przepraszam wszystkich za ten rzyg emocjonalny.
D
dom
7 marca 2015, 20:51
Skoro Bóg nie dał ci męża znaczy, że tak jest dla ciebie lepiej. Wiem, że ciężko w to uwierzyć, ale na prawdę tak jest! Może powinnaś się zastanowić jak wykorzystać swój stan służąc Bogu (skoro nie masz męża i dzieci masz więcej czasu by pomagać innym)?
Ł
Łukasz
7 marca 2015, 21:27
Podobnie u mnie - dużo czasu poświęciłem na przepracowanie swoich zranień i lęków. I wciąż pracuję nad sobą, chociaż już nie tak intensywnie jak kiedyś. Odkąd się nawróciłem, to wiara bardzo dużo mi dała. Aktualnie przerabiam ten sam temat co Ty. Po nawróceniu chodziłem jak w skowronkach - działy się dosłownie cuda, dla mnie i dla moich bliskich, a ja biegałem pełen energii, wiary i nadziei na przyszłość :) Wspaniałe doświadczenie od Boga i dziękuję Mu za to. Teraz ostatnio coś się popsuło... Samotność nagle zaczęła dużo mocniej doskwierać i boleć, nadzieja gdzieś znikła, a wiara w to, że On mi pomoże w końcu znaleźć tą jedyną osobę podupadła. Im mocniej koncentrowałem się na samym sobie, swoich problemach, cierpieniu (również fizycznym) i niespełnionych pragnieniach, tym gorzej się czułem. I niepostrzeżenie oddalałem się od Niego. A stąd do potknięcia już niedaleka droga. Ktoś potrafi wykorzystać te furtki - strachu i rozpaczy. I tak się zacząłem zastanawiać, czemu może się tak dziać. Poniższe piszę z własnej perspektywy, może kogoś zainspiruje, może ktoś ma podobne spostrzeżenia: - W momencie jak się skoncentrowałem na sobie i swoich problemach, to odstawiłem Boga trochę na boczną stronę. Taki trochę niepozorny egoizm. A pierwsze przykazanie, to że Bóg jest na pierwszym miejscu. I wcale mi przez to nie było lepiej, wręcz znacznie gorzej. Bo te ciężary mnie przytłaczały, nie oddawałem ich Bogu. Zauważyłem, że im więcej Jemu oddaję, tym mi lżej :)
Ł
Łukasz
7 marca 2015, 21:29
- Moja wiara. Tu jest sporo jeszcze do zrobienia ;) W trudnych chwilach, znalazłem ostatnio taki fragment z Ewangelii Marka. Dotyczy tego jak uczniowie nie mogli uzdrowić epileptyka, pomimo prób - Mk 9, 14-29. Warto przeczytać cały fragment, bo jest bardzo mocny. A najmocniejsze dla mnie były słowa Jezusa: "Jeśli możesz? Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" - Kwestia mojego podejścia i przyjaźni z Jezusem. J 15,14 "Wy jesteście przyjaciółmi moimi, jeżeli czynicie to, co wam przykazuję." No i pytanie kim jest przyjaciel? Pomyślałem sobie, że przyjaciel, to ktoś, z kim się jest na dobre i na złe. Łapię się sam na tym, że trochę zbyt interesownie podchodzę do tej przyjaźni, że On mi coś da.
Ł
Łukasz
7 marca 2015, 21:30
- I tutaj pojawiają się też takie pytania - co ja mogę Jemu dać? Czego On ode mnie pragnie, jak mogę Jemu pomóc tutaj na Ziemi? Nasz czas jest ograniczony i prawda jest taka, że każdego z nas jutro już może tutaj nie być. I tak się zastanawiam - co ja Mu powiem, że później zrobiłem z czasem, który został mi tutaj dany? Ja aktualnie, to większość swojego wolnego czasu przepuszczam. Bardzo dużo go marnuję. Jestem singlem, po pracy wracam do mieszkania i za bardzo nie wiem, co ze sobą zrobić. Trochę posiedzę na internecie (heh;) ), trochę się poobijam, a jak mam gorsze chwile, to pochlipię sobie w kącie. Jako single mamy coś, czego zazwyczaj nie mają osoby posiadające rodziny - czas. On też jest darem i to nie byle jakim. Z nim się wiąże mocno nasza wolność, możemy z nim zrobić absolutnie co chcemy. Ale też i pewna odpowiedzialność. Coraz częściej dostrzegam, że ten czas może być pięknie wykorzystany dla innych ludzi. Ostatnio miałem trochę niesamowitych sytuacji na ulicy... Dzisiaj spotkałem takiego pana, prawdopodobnie po porażeniu mózgowym. Tego uśmiechu, jakiego dzisiaj od niego dostałem, to nie zapomnę do końca życia :) Tyle radości, szczerej wdzięczności i serdeczności :) To był jeden z najpiękniejszych uśmiechów, jakie widziałem :) I Ci ludzie też nie mają łatwo, również się zmagają z samotnością. A często dodatkowo z chorobami i ubóstwem. Chcę się zaangażować w jakiś wolontariat, pomóc innym. A gdybyśmy się tak wszyscy single skrzyknęli razem i zaczęli pomagać innym? Można by zrobić nawet taki projekt z tego...
NC
niewinna czarodziejka
7 marca 2015, 22:14
Łukaszu, dzięki za tą chęć pocieszenia - chyba taka była intencja? :) Miło poczytać, że nie jest się samej na tym świecie w takiej sytuacji i wiem, nienawidzę tego u siebie, ale strasznie się nad sobą czasme rozczulam... przecież to nie są żadne problemy w stosunku do np. chorób, o których pisałeś. Jeśli chodzi o pomaganie - fajna sprawa. Jeśli czujesz, że to Twoja droga na tą chwilę - wspieram Ciebie modlitwą i życzę, byś rozeznawał wolę Bożą właściwie. Jeśli o mnie chodzi, w zasadzie żyję dla Boga, dzieci i muzyki ;) pracuję z dziećmmi i praktycznie jestem w pełni dla nich :) uwielbiam swoją pracę, tak jak pisałam czuję się spełniona... samotność mi doskwiera, bo tak jak Ty wracam do swojego pustego życia. Oczywiście są Bliscy, znajomi itd. Ale jestem w takim momencie, że zaczynam coraz bardziej odczuwać fakt, że nie można żyć ani tylko pracą, ani tylko ludźmi. I masz 100% racji, że Pan Bóg musi być w tym wszystkim na pierwszym miejscu. Może ten CZAS jest właśnie po to, by pomyśleć, co dalej i też mieć chwilę tylko dla siebie, na to, by pobyć ze sobą, ustalić nowe cele, realizować inne marzenia... a może właśnie pzrestać wszystko układać, przestać ciągle gonić i zacząć cieszyć się po prostu dniem dzisiejszym... tym, że mam czas na to, by w spokoju poczytać książkę, pogadać z siostrą, pójść na spacer do lasu, a nie stać przy przysłwiowych garach ;)) My single powinniśmy częściej Bogu dziękować, a nie się frystrować ;) acha i co mi się rzuciło w oczy z Twojej wypowiedzi: za dużo myślisz ;) mówię, bo mam ten sam problem ;) pozdrawiam :)
Ł
Łukasz
8 marca 2015, 00:21
Bardziej to ja chciałem poradzić coś z własnego doświadczenia... ;) Faceci tak trochę mają, że skupiają się od razu na szukaniu rozwiązań, a kobieta często jedynie potrzebuje, żeby wysłuchać jej uczuć... Tu mnie masz ;) Nie smutaj się, nie jesteś sama ;) A smutni są błogosławieni, to już coś. Zresztą my tak sobie czasem siedzimy samotnie, ale nie wydaje mi się, żebyśmy byli tak zupełnie sami. Polecam objawienia Gabrieli Bossis :) Mam przeczucie, że u Ciebie bardziej chodzi nie o przeżywanie samotności (skoro jesteś tak blisko z ludźmi), a o pragnienie bycia po prostu z kimś, założenia rodziny, podzielenia się swoimi uczuciami, których na pewno masz bardzo dużo. Tylko nie pozwól na to, żeby to niespełnione (na tą chwilę) pragnienie Cię zjadło. Bóg to Wiara, Nadzieja i Miłość. Mam wrażenie, że gdzieś ta Nadzieja i Wiara się trochę u Ciebie zagubiły. Co to oznacza, że nie potrafisz? I dlaczego, że nie masz możliwości? Całe Pismo Św. aż wręcz rozsadza liczba historii, gdzie rzeczy po ludzku niemożliwe, stawały się możliwe dzięki pomocy Boga. I to ma kontynuację obecnie - ile cudów, uzdrowień się dzieje współcześnie. Nie licząc małżeństw, które wymodliły siebie nawzajem. Ja sam doświadczyłem wspaniałego działania Boga w swoim życiu. I będę Go dalej prosił :)
Ł
Łukasz
8 marca 2015, 00:26
A w sumie to Jezus nawet użył słowa "żądać", a nie prosić. Z dzienniczka św. Faustyny (nr 1578):  "Dusze dążące do doskonałości niech szczególnie uwielbiają Moje miłosierdzie, bo hojność łask, które im udzielam, płynie z miłosierdzia Mojego. Pragnę, aby te dusze odznaczały się bezgraniczną ufnością w Moje miłosierdzie. Uświęceniem takich dusz Ja sam się zajmuję, dostarczę im wszystkiego, czegokolwiek będzie potrzeba dla ich świętości. Łaski z Mojego miłosierdzia czerpie się jednym naczyniem, a nim jest - ufność. Im dusza więcej zaufa, tym więcej otrzyma. Wielką Mi są pociechą dusze o bezgranicznej ufności, bo w takie dusze przelewam wszystkie skarby swych łask. Cieszę się, że żądają wiele, bo Moim pragnieniem jest dawać wiele, i to bardzo wiele. Smucę się natomiast, jeżeli dusze żądają mało, zacieśniają swe serca."
NC
niewinna czarodziejka
8 marca 2015, 00:38
Nie wiem... i daleka bym była od jakichkolwiek diagnoz, a Ty za słabo mnie znasz, by to ocenić. Cieszy mnie bardzo, że mocno trzymasz się Słowa Bożego - to dobry znak we wzrastaniu w wierze. Z kolei ja mogę Tobie doradzić, byś dołączył do jakiejś wspólnoty katolickiej - w sensie mniejszej grupy. Kto wie, może tam właśnie poznasz kogoś interesującego, a na pewno będziesz miał szansę służyć Bogu, służąc swoimi talentami innym ludziom. W cytowanym przez Ciebie fragmencie 15 rozdziału Ewangelii wg św. Jana ciąg dalszy dotyczy winorośli i trwania przy Panu. W chrześcijańskiej grupie jest "raźniej" i jest zdecydowanie mniejsze ryzyko "odpadnięcia". Powierzam siebie w modlitwie i zapewaniam o swojej :) pozdrawiam
P
piw
7 października 2014, 12:26
W Gdańsku u dominikanów był taki jeden co pewną 19-latke zaciągnął "na warsztat" ;-)
M
Marek
7 marca 2015, 21:31
Nie wstydź się "dobrych" przykładów @piw.
H
H
7 października 2014, 10:58
Sporo w tym tekście trafnych spostrzeżeń, ale jest jeden fundamentalny błąd: "To powoduje powstanie wewnętrznych barier, które niestety zadziałają także wtedy, gdy przyjdzie ta prawdziwa miłość. ... Gdy przychodzi prawdziwa miłość, to po prostu się wie, że to jest to i już na pewno wówczas nie wolno stać z boku i przyglądać się samemu sobie." A co to jest ta "prawdziwa miłość"??? To brzmi jak fragment z dzienniczka nastolatki, która co prawda naczytała i naoglądała się romansów , ale o życiu wie, ile jej wiek pozwala. Niestety jak widać, żyje mitem romantycznej miłości, która z małżeństwem i ogólnie rzeczywistością nie ma nic wspólnego. Ten mit wpajają nam media i stąd tyle singli. Gdyby autorka skończyła studia w 2011, to bym tę wypowiedź jeszcze rozumiał, ale skończyła je 23 lata temu. Szkoda, że autorka nie pisze w stopce, jak wygląda jej sytuacja rodzinna.
F
fd
7 października 2014, 13:54
Prawdziwa miłość? No tak poganie tego nie rozumieją: to nic innego jak łaska, cnota, chęć dobra dla 2 człowieka.
J
jack
7 października 2014, 15:19
A istnieje "nieprawdziwa miłość"? Czy przypadkiem "nieprawdziwa miłość" po prostu nie ma nic wspólnego z miłością? Po co więc pisać "prawdziwa miłość"? Autorka jest psychologiem. To "wiele" tłumaczy. Kobiety, które są samotne, są samotne oczywiście albo z wyboru, albo z przymusu. Z przymusu bywają samotne na ogół dlatego, że niewystarczająco są kobietami. Nie piszę tu o wtórnej samotności, spowodowanej rozpadem małżeństwa.
,
,,,
7 marca 2015, 18:59
Pięknie ujęte stwierdzenie.
D
dom
7 marca 2015, 20:55
A więc prawdziwa miłość nie powinna się ograniczać tylko do jednej osby, ale do KAŻDEGO kogo Bóg postawi na naszej drodze :)
B
bogna
7 października 2014, 09:23
bardzo dobry tekst.jak najbardziej trafia w sedno. przyczyną singlostwa jest lęk przed dawaniem i przyjmowaniem miłości i to trzeba przepracować.mnie po wielu latach się udało i za to Chwała Panu
A
asiulka
27 sierpnia 2014, 14:27
http://kobieco.pl/milosc/7-powodow-ktorych-bycie-singielka-super/
SN
singielka nie z wyboru
22 lipca 2014, 19:43
ależ tytuł jest mylący - to jest tekst absolutnie i dla Pań i dla Panów!! mój ostatni związek (który się zakończył bo on sprzyjął własnie taką pozę asekurancką o jakiej mowa na końcu artykułu) tego dowodem.. bardzo dobry tekst! to temat niesłychanie aktualny w dzisiejszym świecie.
D
dawid
21 lipca 2014, 21:56
artykul wogole nie trafiony w sedno sprawy :)
J
j!anna
21 lipca 2014, 21:21
Zastanawia mnie tylko dlaczego to właśnie kobiety dyskutują, ucza się, doskonalą, zmieniają się. Wszystko tylko żeby ten mężczyzna wreszcie złapał ten haczyk i się zaangażował. Nie widze konstruktywej dyskusji na ten temat wśród mężczyzn.  Nie są też fanami różnej maści poradników dot związków, artykułów, warsztatów. Oczywiście nie poświęcają temu zbyt wiele uwagi mimo że coraz więcej jest singli facetów.   Znam w swoim otoczeniu co najmniej kilka fajnych, cieplych, zaradnych i otwartych na miłośc kobiet. To jest bardziej złożony temat niz to co tu przeczytałam.  Już mam dość tego biczowania się kobiet i ciąglego dostosowania się do oczekiwań potencjalnego kandydata. Niech mówi się więcej o wycofaniu się mężczyzn, tego wiecznego szukania że może nastepna będzie ta lepsza, braku chęci zaangażowania szczególnie w pewnym już wieku... traktowaniem kolejnej znajomości jako okazja do miłego czasu ale bez zobowiazań. Nie twierdze że argumenty tu przedstawione były zupelnie blędne. Jednak zdecydowanie sie zgadzam z "~chyba to jasne?..." Otworzyć się na miłość można dopiero wtedy, kiedy się spotka właściwą osobę, a DODATKOWO ta osoba ma właściwą sytuację życiową. Dodalabym że również tak jak my kobiety musi być gotowy by się zaangażować i otwarty na miłość. 
P
Paulinaxxx
21 lipca 2014, 21:16
"Z moich obserwacji wywodzących się z pracy terapeutycznej w gabinecie, jak również z wielu rozmów przeprowadzonych podczas warsztatów i szkoleń wynika, że główną przyczyną, dla której ludzie są singlami jest lęk przed przyjęciem i dawaniem miłości." No raczej nie. Jak tu się związać z "pseudofacetem", których w dzisiejszych czasach jest aż na pęczki ? Niestety, ale teraz jest bardzo turdno "znaleźć" męża. Zabrakło prawdziwych facetów i zostały jakieś popierdółki, bo to teraz modne.
A
Agata
22 lipca 2014, 07:29
Idealnie nigdy nie było i nie będzie. Kiedyś za to częściej mężczyźni bili kobiety i dzieci, pili więcej alkoholu. Teraz te problemy są nagłaśniane i robi się wszystko, żeby je likwidować. Ale nie wiem, czy wolałabym mężczyzn z poprzedniego pokolenia. Jest wielu szlachetnych mężczyzn. Wystarczy szukać w odpowiednich środowiskach i umieć ich docenić. Może my kobiety nieraz mamy za duże wymagania.
A
anna
21 lipca 2014, 18:47
Ciekawy artykul. Niewatpliwie wiele w nim zgodnych z prawda analiz ..dlaczego jestesmy sami .Jednak jak to w rzeczywistosci bywa kazdy przypadek nalezy traktowac indywidualnie . Jestem pogodna , atrakcyjna ,optymistyczna kobieta z pasja ,ktora wkrótce wkroczy w wiek magicznej ,,40 stki" .Wszystko wskazuje na to ,ze powitam go jako singielka . Nie uwazam sie za osobe zamknieta ,za osobe ,ktora nie potrafilaby kogos obdarzyc uczuciem .wrecz przeciwnie .Moze ktos zapytac to dlaczego jestes sama ? Bo mysle ,ze to jest tak jak z innymi rzeczami ,Niektorzy dostaja ciekawa prace ,niektorzy maja dobrych sasiadow itp. ja trafialam na choleryka , na wiecznego chlopca a ostatnio na alkoholika i narcyza. Po prostu uwazam ,ze trzeba miec trochce szczescia zeby spotkac taka osobe ,z ktora zalozyloby sie rodzine .dzisiaj juz mi to obojetne .moge byc sama .w pewnym wieku widocznie sie dojrzewa i dorasta ,ze bycie z mezczyzna to nie jest jedyna zyciowa droga i spelnienie naszych wszystkich pragnien .pozdrawiam Singielki:)
R
robert
22 lipca 2014, 18:05
Szukajcie, a znajdziecie :) Tylko właściwą osobę !
H
H
7 października 2014, 11:00
Tak, tak, szukajcie a znajdziecie tego jednego wymarzonego i przeznaczonego, który spełni wszystkie wasze oczekiwania. No i będzie ta wielka mmmiłość. Teraz może jest trudno, bo praca i mało czasu, no i faceci nie ci. Jednak jak przyjdzie wiek emerytalny, to czasu będzie więcej na te poszukiwania. Na pewno się wtedy znajdzie. Szukajcie!
O
onaona
21 lipca 2014, 17:28
A ja polecam "Projekt: JUDYTA" do posłuchania. Zmienił moje myślenie i podejście do samej siebie :)
CT
chyba to jasne?...
19 lipca 2014, 22:07
Te wszystkie bredzenia o singlach opierają się na błędnym założeniu - dokładnie tak jak debata, dlaczego ludzie w Polsce nie mają dzieci (a dlaczego jak wyjadą do pracy do kraju, gdzie jest praca i są odpowiednie warunki, to nagle się okazuję, że chcą mieć i mają dzieci???). Otworzyć się na miłość (czy jakkolwiek się to nazwie) można dopiero wtedy, kiedy się spotka właściwą osobę, a ta osoba dodatkowo ma właściwą sytuację życiową. W przeciwnym razie na nic nie moża się otwierać, sprawa jest jasna. Czyli jest się singlem bo się musi, a skoro już się nim jest, to dlaczego nie korzystać z tego, co jest w tym przyjemne, na zasadzie dostrzegania, ze szklanka jednak jest do połowy pełna? Będzie właściwy ukochany, skończy się singlowanie - ot, cała filozofia.
A
Ania
20 lipca 2014, 12:12
Zgadzam się w 100%. Nic dodać, nic ująć.
MR
Maciej Roszkowski
20 lipca 2014, 13:07
Miłość to nie wygrana w totolotka. Brak miłości to nie kwestia braku właściwej osoby, tylko nieumiejętności kochania. Ta umiejętność jest sztuką i można ją doskonalić. Tako rzecze Erich Fromm. A korzystanie ze szklanki do połowy pełnej rodzi właśnie problemy singli.
A
Anka
21 lipca 2014, 11:48
Bardzo Ci współczuję...
D
dżo
21 lipca 2014, 16:17
Coś w tym jest. W otwarciu się na miłość. Ja wiele lat czekałam i wydawało mi się, że już jestem gotowa, żeby dać komuś miłosć, ale nie byłam. W momencie, kiedy zaczęłam zauważać bardziej ludzi wokół, pojawiło się i uczucie. Często problem leży w nas samych, a szukamy go w każdym innym miejscu, tylko nie tam. Nie mówię, że tak jest zawsze, bo ciężko mówić o innych, przecież nie mogę wniknąć w ich serca. Ale często w postawach moich koleżanek widzę, że prezentują pogląd "nie wiem czego chcę", bo boją się określić, boją się wejść w jakąś relację całą sobą. Skoro nie wiesz czego chcesz i kogo szukasz, jak chcesz trafić na kogoś, kto obdaruje cię miłością i przyjmie twoją? Potem trafia się na męskich przedstawicieli tego samego typu "nie wiem czego chcę" i kończy się to niezbyt przyjemnie.
MR
Maciej Roszkowski
19 lipca 2014, 21:44
Tekst ten zapewne przemówi do pań, (może i panów) które nie chcą być singielkami. Wazniejsze aby przeycztały go panie które chcą być singielkami. 
L
LadyParadoks
7 marca 2015, 17:02
Ja chcę być singielką, przeczytałam ten tekst. I co z tego?
.
....
18 lipca 2014, 22:15
No tak,otworzyć się... ale gdy wtedy nadal nic nie wychodzi to juz tylko załamanie pozostaje, dziękuję wolę tego uniknąć.
K
kobieta
18 lipca 2014, 22:03
To najlepszy tekst dotczący tematu jaki przeczytałam ostatnio. Potwierdzam to swoim doświadczeniem miłości. Siła tkwi w prostocie, również w podejściu do tematu. Dziękuję!