Nie ma miłości wolnej od kryzysów

Czy twój partner uważa, że musi najpierw cię wychować i narzuca ci zasady postępowania? (fot.by_daniela_vladimirova)
Sylvia Schneider / slo

Nie istnieje miłość, która wolna byłaby od kryzysów. Nie jest to jednak złe, bo oznacza, że życie we dwoje jest czymś dynamicznym, co ma zarówno swoje okresy zastoju, jak i wzrostu. Daje szansę rozwijania swojej tożsamości, bo możemy niejako przejrzeć się w drugim człowieku.

W każdym związku przychodzą myśli o rozstaniu, zwłaszcza jeśli często dochodzi do kłótni. To zupełnie normalne. Jednak jeśli myśli te nie ustępują, wtedy nad związkiem zaczyna ciążyć miecz Damoklesa. Ostateczne rozstanie jest często konieczne wtedy, gdy nie pomagają "małe rozstania" w dniu powszednim. To znaczy, kiedy nie potrafimy rozdzielić się w drobiazgach - wyznaczyć granic, zawierać kompromisów, nazwać rzeczy niedopowiedzianych, znajdować rozwiązań, które zadowolą obie strony. Tam, gdzie te wszystkie próby naprawienia związku nie pomogą, może pomóc w końcu tylko jedno - rzeczywiste rozstanie.

Na poważny kryzys związku wskazują trzy objawy. Mogą być one początkiem szeregu innych konfliktów:

DEON.PL POLECA

  1. Żadne z partnerów nie czuje się już jednakowo ważne.
  2. Zakłócenie proporcji między dawaniem a braniem. Poczucie, że więcej dają, niż biorą, mają głównie kobiety.
  3. Wyraźna dysharmonia w proporcjach pomiędzy dystansem i bliskością dawaniem wsparcia a umiejętnością pozostawiania.

Te kryteria pomogą ci ocenić stan twojego związku. Nie jest on najlepszy, jeśli:

  • Twój partner decydując o czymś, nie uwzględnia twojego punktu widzenia albo sam podejmuje decyzje ważne dla waszej wspólnej przyszłości;
  • Twój partner nie dotrzymuje dużych ani małych obietnic - nie angażuje się zbytnio w wasz związek;
  • Twój partner cię zdradza, obgaduje przed innymi, nie stawia waszego związku na pierwszym miejscu, nigdy nie ma czasu na wasze wspólne sprawy, nie uczestniczy w nich, jest nielojalny;
  • Twój partner cię ogranicza, ciągle beszta, narzuca ci swą wolę, wybucha, jeśli nie robisz tego, co on chce, nie daje waszemu związkowi żadnej pewnej podstawy;
  • Twój partner uważa, że musi najpierw cię wychować i narzuca ci zasady postępowania, na domiar stale cię upokarza;
  • Twój partner nie chce być dorosły, zbyt często sięga po alkohol, nie potrafi się kontrolować, błahe powody wystarczają, by demolował mieszkanie, a ty nie potrafisz go już szanować;
  • Twój partner nie jest w stanie zawrzeć kompromisu dla dobra waszej wspólnoty albo nie potrafi zaakceptować nowych, niekorzystnych okoliczności, które zmieniają wasze życiowe plany ani uczestniczyć w ważnych wspólnych życiowych zamierzeniach.
  • Nie istnieje nic - poza dziećmi - co was jako parę wspólnie interesuje, ani nie macie sobie nic do powiedzenia; brakuje bazy dla wspólnej wymiany myśli;
  • Nie umiecie się razem śmiać, z waszego związku znikł humor;
  • Nie znosicie się fizycznie, nie lubicie swojego zapachu, nie przytulacie się już.

Jeśli odpowiedzi na te pytania ujawniają dysproporcję pomiędzy "powinien" i "ma", musisz zdecydować, jak dalece możesz się dopasować, co możesz zmienić, żeby poprawić wasze wzajemne stosunki. Zastanów się, jakie niedostatki, które wyzwalają w was złe emocje, wynikają z charakteru was obojga i stanowią wasze "niezniszczalne" wyposażenie. Na jakie ustępstwa możesz się zgodzić, jakie ofiary jesteś w stanie ponosić. Odpowiadając na powyższe pytania, powinnaś również samą siebie poddać uczciwej, szczerej analizie bez upiększeń.

Im więcej problemów dotyka twój związek, tym poważniej powinnaś rozważyć możliwość zerwania. Decydujące jest przy tym, czy jako partnerzy jesteście gotowi dać sobie jeszcze jedną szansę i wspólnie szukać sensownych rozwiązań. Niektórzy zwracają się w takich sytuacjach po pomoc profesjonalną. Jednak efekty terapii par są według najnowszych danych raczej skromne.

O poprawie w związku mówi mniej niż połowa par szukających pomocy u terapeuty, a nawet i u nich po pewnym czasie odżywają dawne problemy, ponieważ jednemu z partnerów nie udaje się zmienić swego postępowania. A jeśli raz pojawiły się myśli o rozstaniu, zazwyczaj już nie ucichną.

Więcej w książce: Kochać szczęśliwie - Sylvia Schneider

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Nie ma miłości wolnej od kryzysów
Komentarze (13)
MO
m o d l i t w a
12 września 2012, 23:47
Modlitwa do Maryi rozwiązującej węzły! Święta Maryjo, Matko Boża i Dziewico pełna łaski, która rozwiązujesz węzły! Rękoma pełnymi miłości Bożej rozwiązujesz wszystkie trudności na naszej drodze życia jak węzeł, który pod Twoimi rękoma staje się prostą wstęgą miłości Bożej! Rozwiąż więc, święta, cudowna Dziewico i Matko, wszystkie węzły, które zrobiliśmy sobie sami przez naszą samowolę oraz wszystkie te węzły, które przeszkadzają nam w dalszej drodze. Oświeć je swoimi oczyma, aby wszystkie węzły stały się przejrzyste, abyśmy z wdzięcznością mogli rozwiązać Twymi rękoma to, co jest nie do rozwiązania! Maryjo rozwiązująca węzły, bądź nam drogą Matką, weź nasze dłonie i uczyń je sprawnymi do rozwiązywania, aby Twoje ręce poprzez nasze ręce przynosiły pokój, rozwiązanie i pomoc! Amen.
O
OK
12 września 2012, 15:51
Wydaje mi się, że pomijany jest jeden bardzo ważny "czynnik", który może uzdrowić "zły" związek; myslę o odwołaniu się do mocy Sakramentu, tj. Chrystusa w imię którego związek został zawarty. Tu trzeba by uobecnić głeboką teologię św. pawła na temat małżeństwa. Oczywiście, zakładam, że chodzi o osoby wierzące i chcące czerpac pomoc nie tylko od terapii..., ale i od Jezusa!
R
rebeka
2 sierpnia 2012, 10:48
Warto określić przyczynę każdej z tych sytuacji - uczciwie. Na większość wyrządzanych krzywd pokrzywdzony daje przyzwolenie, choć wcale nie musi. Mówienia "STOP" można się nauczyć. Ba, trzeba, bo jeśli pozwalam sojemu małżonkowi czy jeszcze (co gorsza) nie małżonkowi, mnie poniżać, to czy nie pozwolę na to innym? i co wtedy? Rozejdę się z całym światem?
G
gość
2 sierpnia 2012, 06:57
Widzę że nie tylko mnie ten artykuł "poruszył".. i dobrze , tak sobie myślę... bo znaczy to że nie jesteśmy pzobawieni swojego myslenia, swoich zdań i opinii.. Ale obawiam się że jednak są osoby, które mocno pogrążone w kryzysie mogą owe "kryteria" odebrać zbyt poważnie. :( A przecież oczywiste jest że w związku należy się szanować nawzajem brak szacunku znaczy brak jakikolwiek szans na przetrwanie (więc o czym w ogóle tu mowa?! - "Twój partner cię ogranicza, ciągle beszta, narzuca ci swą wolę, wybucha, jeśli nie robisz tego, co on chce"). Nade wszystko kierowanie się zasadą "nie czyń bliźniemu co Tobie niemiłe" zdaje się być dość dobrze pasujące do związku kobiety i mężczyzny (a więc znowu.. -. "Twój partner cię zdradza, obgaduje przed innymi, nie stawia waszego związku na pierwszym miejscu".. ) 
R
rebeka
1 sierpnia 2012, 15:12
Jeśli są dzieci, to już nie można z taką łatwością rezygnować z prób walki o "nas". Poza tym nie ma problemów nie do rozwiązania jeśli naprawdę się chce i zaczyna od siebie. Banał? być może, ale prawdziwy -dzisiaj zbyt łatwo odpuszczamy.
K
Kris
1 sierpnia 2012, 13:50
Widzę, że niektórzy zauważyli podobny problem - z promowaniem WŁAŚCIWEGO nazewnictwa. :-) ps. Komentarze już widać. Pozdrawiam! Tak pragne zauwazyc ze zanim czlowiek wejdzie w zwiazek malzenski poprzedza narzeczenstwo a narzeczenstwo poprzedza poprostu najzwyklejszy zwiazek dwojga ludzi. Nie ma sie co tak wzburzec bo to dobre rady dla wlasnie zwiazku dwojga ludzi. Mogloby to byz zaznaczone w artykule dla pewnosci ale i tak tresc warta uwagi pozdrawiam :)
A
asia
13 listopada 2009, 20:41
Oj bez przesady z tymi partnerami wiadomo, że chodzi o zwiąek kobiety z mężczyzną...bo nie było by tych problemów które są w artykule poruszane....ja akurat mam kolejny kryzys i....czytam aby zrozumieć co się dzieje we mnie w związku z moim mężem....ta różnica płci bardzo istotna...czasem cudowna a czasem...nie do zniesienia...i kto tu kogo ma się nauczyć ja mężczyzny czy mężczyzna mnie.....??????Trzeba dużo dobrych artykułów, które będą pomocne w rozwiązaniu problemów partnerskich ( oczywiście damsko męskich to JASNE jak Słońce!!!!!!!). Najłatwiej rozejść się ale problemy powrocą...bo są takie same od wieków i w każdym malżeństwie dotyczą tego samego......zrozumienia się wzajemnie...a to wcale nie ejst łatwe jak opadną emocje i ten "Sen" ....a przujdzie szara często brutalna rzeczywistość.......
M
mysz
13 listopada 2009, 19:12
kiedy test probuje traktowac o wszystkim, robi sie do niczego.... powazny tytul w dziale "inteligentne zycie"..., spodziewalam sie duzo wiecej
Ewa Gabryliszyn
1 listopada 2009, 19:59
Od tego portalu oczekuję mocnego artykułu, który pomoże małżonkom w rozwiązywaniu ich problemów. Przede wszystkim ukaże miłość, która wszystko znosi, wszystko przetrzyma i nigdy nie ustaje. Bo kryzysy będą zawsze, ale jest jeszcze Bóg i w Nim mamy odnosić zwycięstwo.
Jurek
30 października 2009, 16:55
akl44, świetnie to wypunktowałeś. Od tych partnerów zrobiło mi się "niedobrze". Tak naprawdę nie wiadomo o jakich partnerów chodzi. Równie dobrze mozna to podpiąć pod związek gejów lub lesbijek. No może przesadziłem, ale jak na ten portal to lepiej gdyby pojawił się artykuł pt. "Kryzys w małżeństwie" i od razu byłoby wiadomo o co chodzi. Znalazłem taką krótką recenzję tej książki, na którą powołuje się artykuł. Poradnik Kochać szczęśliwie to poufne rady kobiety dla kobiet. Napisany lekko, przyjemny w odbiorze, nie proponuje żadnych technik zachowania czy treningu, nie każde pracować nad swym charakterem, tylko daje życiowe rady i uświadamia proste prawdy o nas. Dziękuje bardzo :)
N
nontoxic
30 października 2009, 16:53
z toksycznych związków trzeba się ratować, z małżeństw również, niestety.
Wojciech Morański SJ
30 października 2009, 16:42
Można by nieco próbować bronić tego tekstu. Po pierwsze nie koniecznie musi on traktować o małżeństwie - może przecież dotyczyć narzeczeństwa (ok - tylko co z tymi dziećmi...). Dwa - fakt rozstania w związkach małżeńskich katolików jest przecież faktem, co więcej, dopuszczalna jest kwestia separacji a nie od razu rozwodu. Ale tak ogólnie, to rzeczywiście ten tekst trochę godzi w nierozerwalność małżeńską - jako poradnik, moim zdaniem powinien raczej ukierunkowywać na osobę czytelnika - zdanie "Twój partner nie..." może bardziej chrześcijańsko brzmiało by "Ty nie...". W tym sensie może to ode mnie zależy kiepska sytuacja w związku, ergo - zmienię siebie -> zmienię związek. Oczywiście zupełnie inaczej tą sprawę pojmują osoby w realnej sytuacji rozpadu związku. Zastanawiam się gdzie jest ta granica kiedy dla dobra obojga wręcz należałoby radzić im rozstanie zamiast na siłę utrzymywać fikcyjny stan rzeczy, który, co najważniejsze, może znacznie szkodzić ich potomstwu. Nie wiem... Z pozdrowieniami WM
A
akl44
30 października 2009, 16:28
Ten nowy portal deon założony przez jezuitów i WAM publikuje taki słaby, świecki artylulik o drodze do rozwodu. Uzyte tu jest słowo partner zamiast małzonek, a nieporozumienia i inne kłopoty małżeńskie przedstawiane są jako nieuchronny koniec małżeństwa. Uważam, że katolicy powinni z wiekszym optymizmem głosić Jezusową zasadę nierozerwalności związków mężczyzny i kobiety, jakkolwiek byłyby zawarte. Jeśli Jezus powiedział, że dozgonny związek jest najlepszy dla człowieka to ja mu wierzę. Po artykułach na temat małżeństwa spodziewam sie porad jak zachować się, co czynić, a czego nie czynić, aby spełnić zadanie postawione przez Stwórcę. Jeśli On postawił takie zadanie to jest ono możliwe do wykonania i dobre dla człowieka. Ale jak je wykonać? To jest ciekawe i tego oczekują miliony ludzi, wierzących i niewierzących. Takie pesymistyczne gaworzenie na poważne tematy może mieć miejsce w rozmowach przy wódce ale nie powinno mieć miejsca w opiniotwórczym portalu.