Nie ma rozwodu, bo nie było małżeństwa

Człowiek może też być niezdolny do wyrażenia zgody małżeńskiej lub właściwego zrozumienia i podjęcia obowiązków małżeńskich. (fot. sxc.hu)
Karolina Olszewska / slo

W Kościele nie ma rozwodów. Zawierane tam śluby nie zawsze jednak są ważne. Biel, kwiaty, obrączki, przysięga... Ceremonia była, ale małżeństwa nie ma. Jak to możliwe? - pytamy teologów i kanonistów.

Kiedy i po co można zwrócić się do sądu kościelnego? W jaki sposób prawo kanoniczne reguluje kwestie orzekania nieważności sakramentu małżeństwa, wyjaśnia teolog moralista, ks. prof. Witold Kawecki z Uniwersytetu im. Stefana Wyszyńskiego w Warszawie.

Sądy kościelne pracują pełną parą

W ciągu ostatnich 15 lat podwoiła się liczba procesów o orzeczenie nieważności małżeństwa kościelnego. Od czasu nowelizacji Kodeksu Kanonicznego w 1983 roku na całym świecie obserwuje się tendencję wzrostową. - Rocznie napływa do nas ok. 340 spraw" - informuje ks. prałat dr Stefan Kośnik, oficjał Sądu Metropolitalnego w Warszawie. Podobnych sądów kościelnych jest w Polsce ponad 40.

DEON.PL POLECA

Nie ma rozwodu, bo nie było małżeństwa

"Małżeństwo zawarte i dopełnione nie może być rozwiązane żadną ludzką władzą i z żadnej przyczyny, oprócz śmierci" - stanowi kanon 1141 Kodeksu Prawa Kanonicznego. A zatem nie "rozwód", a "orzeczenie o nieważności małżeństwa - taka jest prawidłowa nomenklatura - tłumaczy ks. Kawecki.

- Nie każdy związek zawierany w kościele jest prawdziwym małżeństwem. Jeżeli nie zostały spełnione odpowiednie warunki, przed Bogiem małżeństwa nie ma. Nieważność takiego sakramentu orzec może, na wniosek jednego z małżonków, sąd kościelny. Konsekwencją takiego wyroku jest wolność obu stron i możliwość zawarcia ślubu kościelnego z kimś innym - dodaje teolog.

W momencie, gdy sąd stwierdzi nieważność małżeństwa możemy mówić, że nigdy nie istniało. Mimo tego, jak podkreśla ks. Kawecki, dzieci z takiego małżeństwa nie są przez Kościół uznawane za dzieci zrodzone z "nieprawego łoża".

Kiedy małżeństwo jest nieważne

Domniemanie prawne przemawia zawsze za ważnością małżeństwa. Kodeks wymienia jednak szereg powodów, które uzasadniają stwierdzenie nieważności ślubu. Podstawowy podział obejmuje trzy grupy takich przyczyn.

- Po pierwsze są to tzw. "istniejące przeszkody małżeńskie" lub "przeszkody zrywające - wymienia ks. Kawecki. Jest ich kilkanaście (mieści się tu pokrewieństwo, zbyt młody wiek, inny związek, popełnienie zbrodni aby wyzwolić się z poprzedniego małżeństwa, niemoc płciowa).

Drugą grupę stanowią "formalne przesłanki nieważności". Małżeństwo winno być zawarte wobec kapłana i dwóch świadków, z użyciem odpowiednich słów. - We wspomnianych przypadkach proces jest skrócony i oparty na dokumentach, ponieważ łatwo ustalić istnienie lub brak podstaw do stwierdzenia, że ślubu nie było - mówi ks. Kawecki.

- Sprawy długie i trudne dotyczą trzeciej grupy przyczyn, określanych jako wady aktu woli. Przedmiotem procesu o nieważność małżeństwa jest wówczas stan woli nupturientów (osób, które zamierzają zawrzeć związek małżeński) w chwili wyrażania zgody na zawarcie małżeństwa. Aby wydać wyrok, należy przeanalizować sytuację małżonków przed zawarciem związku i wypowiedzeniem roty przysięgi - podkreśla duchowny.

Przysięga może być kłamstwem

Wady aktu woli, zdaniem kanonistów, oznaczają brak prawdziwej woli jego zawarcia lub świadome wykluczenie przed zawarciem małżeństwa jednej z istotnych jego cech: jedności, płodności i wierności. Jeśli zatem ktoś nas do ślubu przymusił, kiedy ukryliśmy niechęć do posiadania dzieci, w tajemnicy pozostawiliśmy alkoholizm lub inne nałogi, albo z góry zakładaliśmy prowadzenie tzw. podwójnego życia - wtedy nasz ślub nie ma mocy prawnej, a małżeństwo jest tylko pozorne. Dowieść tego muszą jednak świadkowie, zbadać biegli, a ocenić - sąd.

Zgodę na małżeństwo można symulować. Można ją wyrazić źle oceniając sytuację. Człowiek może też być niezdolny do wyrażenia zgody małżeńskiej lub właściwego zrozumienia i podjęcia obowiązków małżeńskich. Ta "niezdolność", rozumiana jako niedojrzałość psychiczna w chwili ślubowania, stała się w ostatnich latach najczęstszym powodem wnoszenia spraw do sądów kościelnych na całym świecie - informuje portal www.kościół.pl.

Opisana "furtka" prawna, stała się bramą, dlatego w ostatnich latach prasa coraz częściej pisała o "lawinie rozwodów kościelnych". Aby powstrzymać tę lawinę, pod koniec życia (25 stycznia 2005 roku) Jan Paweł II wydał dokument pt. "Godność małżeństwa" ("Dignitas connubii"). Słowa papieża, opublikowane już przez Benedykta XVI, skierowane były do sędziów, którzy w pierwszej kolejności winni kierować się prawdą, a nie współczuciem dla trudnej sytuacji małżonków.

W poszukiwaniu prawdy

We wszystkich tytułach nieważności małżeństwa bada się szczegółowo czas i fakty przedślubne, próbując tam znaleźć symptomy nieszczerego ślubowania, poddania się zastraszeniu lub ukrywania czegoś, by wyłudzić zgodę małżeńską. Tylko istnienie tych stanów przed ślubem może czynić przysięgę małżeńską z gruntu nieważną.

Wprawdzie dla ważności ślubu nie mają znaczenia zdarzenia poślubne, ale jednak w przypadku dysfunkcji osobowości, bada się także i te. Nieprawidłowości mogły zaistnieć już przed ślubem. Gdyby tak było, a małżonek nie zdawał sobie z tego sprawy, sakrament nie byłby ważny. Niezdolność psychiczną do podjęcia obowiązków małżeńskich trudno stwierdzić przed ślubem. Dlatego analizę przekazuje się biegłemu sądowemu, który potwierdza lub wyklucza wszelkiego rodzaju psychopatie, charakteropatie, socjopatie i inne patologie.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Nie ma rozwodu, bo nie było małżeństwa
Komentarze (82)
AB
~Arletta Bolesta
5 października 2019, 15:12
Warto pamiętać o nowelizacji prawa (np. wystarczy już jeden wyrok pozytywny). dr Arletta Bolesta adwokat kościelny
23 kwietnia 2018, 12:24
Jestem przeciwnikiem stwierdzania nieważności. Każdy z przypadków, ktore znam ociera się o pewnego rodzaju paranoję i podaważa sens sakramentu małżeństwa. Moim zdaniem powinno być podobnei jak w np. prawosławiu. Po co nazywać stwierdzaniem nieważności coś co de facto jest rozwodem kościelnym. Dobrze mi znane przypadki: 1. Pierwszy stwierdzono nieważność malżeństwa po kilkudziesięciu latach małżeństwa. Ze związku zrodziły się już dzieci i wnuki. No dla mnie paranoja. W tzw. międzyczasie tj. w trakcie trwania małżeństwa facet odszel od żony i związal się z inną kobietą, która urodziła mu dwoje dzieci, żoną miał troje. 2. Druga sytuacja - stwierdzono nieważność małżeństwa po kilku latach, były jedno dziecko. Po 3 latach te same osoby wzięły ponownie ślub w kościele katolickim.  3 Trzeci przykład - stwierdzono niewazność małżeństwa po 30 latach, jedno dziecko i wnuki. Ot takie paranoje wg mnie.
P
Paweł
28 grudnia 2013, 23:03
Ja tam jestem zadowolony, raz się nie udało to dlaczego mam być poszkodowany. Z pierwszą żoną nie miałem dzieci i nie chcę miec z nią nic wspólnego, okazała się inną osobą, po slubie ukazała swoje prawdziwe oblicze. Teraz dostałem unieważnienie małżeństwa i jestem szczęśliwy! Dlaczego nie! Moja znajoma pomogła mi napisać pozew i wszystko poszło sprawnie.
M
M.
9 października 2013, 08:56
Hipokryzja czarnych nie zna granic. Wymyślili sobie powody unieważniające małżeństwo, że zarabiać kasę na unieważnianiu. Oto mamy przykład "tolerancyjnego" i "nowoczesnego" leminga, który chce innych osądzać, a sam ma moralność Kalego. Myślę, że nie tylko twoja hipokryzja, ale i twoje chamstwo nie zna granic he he he
D
DPMS
16 sierpnia 2013, 00:16
Hipokryzja czarnych nie zna granic. Wymyślili sobie powody unieważniające małżeństwo, że zarabiać kasę na unieważnianiu.
H
hmmm
22 kwietnia 2013, 17:16
Nieważność takiego sakramentu orzec może, na wniosek jednego z małżonków, sąd kościelny. Konsekwencją takiego wyroku jest wolność obu stron i możliwość zawarcia ślubu kościelnego z kimś innym. Dlaczego od razu z kimś innym? Tu ujawnia się pewien absurd w Kościele.
10 stycznia 2013, 11:15
@Martinus Sakrament jest rzeczywistościa duchową. Jeśli ktoś nie chciał zawrzeć związku sakramentalnego (tylko coś tam obiecał, ale nie to czego Sakrament  wymaga)... to oszukał.  I de facto cudzołoży do momentu gdy nie zmeni zdania... jak wewnątrznie zmieni zdanie - i stwierdzi OK. decyduję się na warunki Sakramentu - to uzdrawia sytuację. Postawa heroiczna wymagałaby trwania przez druga osobę w wierności mimo braku przysięgi ze strony oszusta... heroiczność ma miejsce od momentu gdy dowie się o  oszustkwie... Jednak jeśli zostanie opuszczona a Sakramentu nie było...  PS. Druga osoba nie popełniała grzechu cudzołustwa, bo była przekonana o wazności Sakramentu.
K
Kris
10 stycznia 2013, 11:02
Jeszcze niemoc materialna powinna być brana pod uwagę?
K
Kris
10 stycznia 2013, 10:06
niemoc płciowa? Czyli co z ludźmi bezpłodnymi? Nie mogą być małzeństwem?
M
Marekna2gie
10 stycznia 2013, 10:04
Kiedyś małżonkami byli Ci którzy ze sobą współzyli, a dzisiaj trzeba księdza i dwóch świadków, ale czy to jest Boży nakaz czy Kościelny i czy ślub jest wtedy sakramentem czy ślubem kościelnym?
M
Martinus
10 stycznia 2013, 10:00
Dla mnie to totalna bzudra i zajmowanie się niepotrzebnymi rzeczami już po fakcie. A co z dziećmi urodzonymi w nieważnych jak się po jakimś czasie komuś zdawało małżeństwie? Bzdura bzdura bzdura. A co z ludźmi którzy mają małe choroby psychiczne ale chcą "legalnie" kochać i wpsoółżyć? Udzielenie im zgody oznacza, że keidyś nie mogą się domagać unieważnienia? Kolena bzdur? Zjamijcie się lepiej spowiadaniem drodzy kapłani i pracą nad miłością, bo podobno w czasach ostatecznych będzie oziębłość również wśród duchowieśtwa i tego trochę doświadczam przy spowiedzi, gdzie przychodzę się nawrócić. Przepraszam jeśli kogoś uraziłem swoimi wpisami na tym (i na innych) portalu(-ach).
M
Martinus
10 stycznia 2013, 09:39
Jednym z powódów może być planowanie że po ślubie się ktoś rozwiedzie. A jeśli ktoś planował ale się nie rozwiódł bo okazało się fajnie to co współżyje grzesznie? Nie wymyslacie se za bardzo problemów i czy przypadkiem większa liczba skrupulantów to nie przez takie coś też? W takim razie czemu ktoś lub Ktoś nie unieważnił tego że kiedyś ojciec Jakuba i Izaaka pobłogosławił Jakuba myśląc że to Izaak? I czy przez to przez niektórych ludzi (tak mi się wydaje) Kościoła jest taka akceptacja na wielkie zło jakim jest nawet małe kłamstwo?
&J
>> jak to działa?
30 grudnia 2011, 21:29
KATOLIK w związku SAKRAMENTALNYM: <a href="http://www.radiomaryja.pl/audycje.php?id=19446">http://www.radiomaryja.pl/audycje.php?id=19446</a>
RP
równowaga piszących
30 grudnia 2011, 00:32
Nie można nikogo do niczego zmusić przez internet, oczywiście. Ale można wpędzić w poczucie winy, zmanipulować, zarzucić grzech, brak "prawdziwej" miłości.... Czytam wnikliwie to forum i zastanawiam się dlaczego na tak ultrakatolickim forum NIE MA osoby duchownej?? No, nie ma osoby duchownej, która pisałaby tam, to fakt. Co do poczucia winy - raczej jest równowaga tych co są za i tych co są przeciw - tak wynika chociażby z tego podanego przez Ciebie wątku. Raczej więc... nie ma żadnej obawy, by wpędzono w te dziwne stany osobę piszącą tam!
E
eha
29 grudnia 2011, 20:14
Nie można nikogo do niczego zmusić przez internet, oczywiście. Ale można wpędzić w poczucie winy, zmanipulować, zarzucić grzech, brak "prawdziwej" miłości.... Czytam wnikliwie to forum i zastanawiam się dlaczego na tak ultrakatolickim forum NIE MA osoby duchownej??
P-
pisanie - różnych - osób
29 grudnia 2011, 17:24
<a href="http://www.kryzys.org/viewtopic.php?t=7062&postdays=0&postorder=asc&start=14">http://www.kryzys.org/viewtopic.php?t=7062&postdays=0&postorder=asc&start=14</a> (...) niektórzy odradzają piszącej kobiecie zwrócenie się do sądu biskupiego o zbadanie ważności swojego małzeństwa, gdyż uważają, że "prawdziwa" miłość tego nie robi, tylko powinna tkwić w chorym związku, który nie wiadomo nawet czy jest małżeństwem Czytaj wnikliwie. Piszą o swoich doświadczeniach. Piszą również sugestie, a i tak każdy dokonuje wyboru własnego, nikogo do niczego nie można zmusić przez internet - na szczęście!
E
eha
29 grudnia 2011, 11:38
Są klasyczne niemal sytuacje, gdzie widać że małżeństwo najprawdopodobniej zostało zawarte nieważnie, z powodu niezdolności psychicznej do podjęcia obowiązków małżeńskich jednego z małżonków. No bo jak inaczej ocenić męża, który zdradza przyszłą żonę na miesiąc przed ślubem i stale po ślubie, ma dzieci z żoną i w tym samym czasie dzieci rodzi mu kochanka? Przez siedem lat trwania małżeństwa prowadzi podwójne zycie, ma praktycznie dwie rodziny. Taki przypadek jest opisany aktulanie na stronie Sychar :http://www.kryzys.org/viewtopic.php?t=7062&postdays=0&postorder=asc&start=14 Ale co ciekawe i znamienne dla tego forum, niektórzy odradzają piszącej kobiecie zwrócenie się do sądu biskupiego o zbadanie ważności swojego małzeństwa, gdyż uważają, że "prawdziwa" miłość tego nie robi, tylko powinna tkwić w chorym związku, który nie wiadomo nawet czy jest małżeństwem
K
ktoś
28 grudnia 2011, 10:44
Podziwiam Deon, że jak kanoniści zaproponowali serię artykułów na ten temat, gdzie wszystko było przytsępnie wyjaśnione to się nie zdecydował, a teraz puszcza przedruk, który wskrzesza ks. Kośnika :) http://ekai.pl/diecezje/warszawska/x31530/dzisiaj-pogrzeb-ks-pralata-stefana-kosnika/
BX
Benedykt XVI :
28 grudnia 2011, 10:39
Prawdziwa niezdolność do podjęcia zasadniczych obowiązków małżeńskich jest zawsze czymś wyjątkowym, z natury bowiem większość ludzi jest powołana do życia w małżeństwie i rodzinie - zaznaczył Ojciec Święty.
BX
Benedykt XVI stwierdził :
28 grudnia 2011, 10:38
„sędziowie sądów kościelnych winni chronić wspólnotę wierzących od skandalu praktycznego niszczenia wartości małżeństwa chrześcijańskiego  przez nadmierne i niemal automatyczne stwierdzanie nieważności małżeństwa w przypadku jego rozpadu pod pretekstem jakiejś niedojrzałości czy słabości psychicznej jednej ze stron”
BX
Benedykt XVI
28 grudnia 2011, 10:36
<a href="http://ekai.pl/wydarzenia/temat_dnia/x17878/benedykt-xvi-przestrzega-przed-pochopnym-orzekaniem-niewaznosci-malzenstwa/">http://ekai.pl/wydarzenia/temat_dnia/x17878/benedykt-xvi-przestrzega-przed-pochopnym-orzekaniem-niewaznosci-malzenstwa/</a> „Prawdziwa niezdolność psychiczna wymaga, aby w chwili zawierania małżeństwa istniała szczególna anomalia psychiczna, poważnie zaburzająca używanie rozumu bądź zdolność poznania teoretycznego i oceniającego w odniesieniu do poważnych decyzji" - tłumaczył Ojciec Święty.
PB
przesłanie Benedykta XVI
28 grudnia 2011, 10:32
ZAWÓD ADWOKAT - trzeba jakoś zarabiać, rzecz oczywista. Ilu jednak jest Bożych adwokatów, prawych? Trzeba szukać, może są, oczywiście, ale ogólnie rzecz biorąc lepiej czytać co ma do powiedzenia Benedykt XVI. Zdaniem Benedykta XVI w atmosferze pesymizmu antropologicznego, który w świetle aktualnej sytuacji kulturalnej twierdzi, iż niemożliwe lub niepraktyczne jest zawarcie małżeństwa. Zachęcił duszpasterzy do pomagania młodym w odkryciu naturalnego charakteru małżeństwa i znaczenia jakie ma ono w planie zbawienia. Benedykt XVI podkreślił, iż rozważanie zdolności bądź niezdolności do podjęcia istotnych obowiązków małżeńskich dotyczy jedynie okresu, w którym zawierany jest sakrament, a nie zależy od późniejszych zachowań małżonków.   „Pomimo iż ludzka wolność jest ograniczona i niedoskonała, nie oznacza to, aby nie pozwalała ona na ważne zawarcie małżeństwa, na którym oparte jest życie rodzinne” – stwierdził w przemówieniu do Roty Rzymskiej Benedykt XVI.
ZB
zdaniem Benedykta XVI
28 grudnia 2011, 10:28
Zdaniem Benedykta XVI w atmosferze pesymizmu antropologicznego, który w świetle aktualnej sytuacji kulturalnej twierdzi, iż niemożliwe lub niepraktyczne jest zawarcie małżeństwa. Zachęcił duszpasterzy do pomagania młodym w odkryciu naturalnego charakteru małżeństwa i znaczenia jakie ma ono w planie zbawienia. Benedykt XVI podkreślił, iż rozważanie zdolności bądź niezdolności do podjęcia istotnych obowiązków małżeńskich dotyczy jedynie okresu, w którym zawierany jest sakrament, a nie zależy od późniejszych zachowań małżonków. „Pomimo iż ludzka wolność jest ograniczona i niedoskonała, nie oznacza to, aby nie pozwalała ona na ważne zawarcie małżeństwa, na którym oparte jest życie rodzinne” – stwierdził w przemówieniu do Roty Rzymskiej Benedykt XVI.
H
hello
28 grudnia 2011, 08:00
aha, to jeszcze raz ja, co do polskich zarobków, kurczaki pieczone jest źle, kase każdy liczy, u nas, pora chyba pomyśleć o jakimś zmywaku
H
hello
28 grudnia 2011, 07:58
kurczaki pieczone, ja zerknąłem na te artykuły i jakieś odpowiedzi znalazłem, nie muszę iść i wydać grosz na mecenaska, wielkie dzięki!!!!!!! pieniadz przyda się na obrączki nowe no i na sylwestra, to już za parę dzionków  dla wszystkich zdrowka w nogach i w główce
O
obiektywny
28 grudnia 2011, 07:41
Ale bomba-trąba:) adwokatka daje artykuły a nie swoje reklamy, ludki rozróżniajcie co piszecie, najpierw myślcie, a potem piszcie, aby nie robić z siebie błaznów, myślenie nie boli. A propos czas świąt już minął pora na polskie piekiełko:)
UN
uwaga na nadużycia
27 grudnia 2011, 23:42
"To nadużycie ze strony kancelarii, bo cywilni adwokaci nie mogą wystepować w sądzie koscielnym (sic!!) - podkreśla ksiądz Dąbski." 
JP
jestem pazerny
27 grudnia 2011, 23:35
Pani Adwokatko! Szanujący się adwokat zaklada konto na portalu deon.pl, i ew. pisze do ludzi w jakiś wiary-godny sposób, a nie tak jak Pani reklamuje się w taki prymitywny sposób. Widać zarobki mierne... Remigiusz Pazerny adwokat kościelny
PO
prawda o miłości
27 grudnia 2011, 22:55
Zdzieracie pieniądze i tyle. Żerujecie na cudzej krzywdzie :( Żaden adwokat nie zna Prawdy o człowieku i historii jego miłości. Tylko Bóg. A lepiej zaufać Bogu niż ludziom - PRAWDA STARA JAK ŚWIAT!
PN
proszę nie kłamać
12 grudnia 2011, 07:52
Ten, kto tkwi latami w chorym związku np z alkoholikiem, czy psychopatą wcale nie czyni tego z MIŁOŚCI, ale współuzależnienia. Masę takich osób jest na forum Sychar, ale tam nikt im nie powie prawdy, tylko jeszcze pogłębia się chorą sytuację tłumacząc to sakramentem małzeństwa. NIKT TAM NIE ZALECA TEGO, WIĘC NIE KŁAM!! INSTYTUCJA SEPARACJI, GDZIE JAK GDZIE, ALE TAM JEST WŁAŚNIE ZALECANA, A NIE NA PRZYKŁAD ROZWÓD - JAK TO CZYNIĄ RÓWNIEŻ OSOBY DUCHOWNE ORAZ BLISKIE OTOCZENIE. TO JEDYNE MIEJSCE W SIECI, GDZIE NIE USŁYSZY NIKT: "WEŹ Z NIM ROZWÓD". NIE MA INNEGO TAKIEGO MIEJSCA W SIECI.
DN
dobro nie czyni hałasu
11 grudnia 2011, 22:53
"Chwała Bogu, że są sądy biskupie." Dla jednych "chwała", dla innych nic to nie zmienia. Nadal kochają, nawet po orzeczeniu nieważności. ps. Pan Bóg wysłuchuje zawsze próśb, jeśli się modlisz "bądź wola Twoja, nie moja". W tym względzie to nie maszynka, ale Ojciec prawdziwy, który wie czego Ci potrzeba. Ps2. świadectwa mocnych uzdrowień są i będą, i są dla wierzących znakiem, i jest ich naprawdę bardzo dużo, tylko, że DOBRO NIE LUBI HAŁASU, więc jest ukryte!
R
raino
11 grudnia 2011, 22:24
do "z Bogiem" sam sobie przeczysz pisząc: "Pan Bóg to nie maszynka do spełniania życzeń" i zaraz potem: "po to jest Ojciec, by cię wysłuchał." I w ogóle nie rozumiem dlaczego stawiasz pytanie: "czy ty jednak chcesz mu coś powiedzieć?" Zakładasz nieufnie, że osoba mająca wątpliwości w uzdrowienie małzeństwa po prostu nie chce rozmawiać z Bogiem. Twoja nieufność idzie jeszcze dalej, bo sugerujesz, że gdy jest "miłość" to pokona wszelkie problemy w małzeństwei, jak alkoholizm drugiej strony, jej psychiczną niezdolność do tworzenia związku..., zdrady, itp. Mylisz miłość z współuzależnieniem. Ten, kto tkwi latami w chorym związku np z alkoholikiem, czy psychopatą wcale nie czyni tego z MIŁOŚCI, ale współuzależnienia. Masę takich osób jest na forum Sychar, ale tam nikt im nie powie prawdy, tylko jeszcze pogłębia się chorą sytuację tłumacząc to sakramentem małzeństwa.  Chwała Bogu, że są sądy biskupie, które potrafią  ocenić czy każde chore małżeństwo jest do uratowania, czy też to chore małżeństwo nie jest wcale małżeństwem.
ZB
Z BOGIEM
11 grudnia 2011, 15:40
Po pierwsze: nie zawsze jest możliwe uzdrowienie małżeństwa sakramentalnego, o czym można przekonać się szczególnie wchodząc na polecaną stronę Sychar (tyle beznadziejnych przypadków tam opisanych świadczy, że wśród katolików rozpady małżeństw zdarzają się równie często jak wśród niekatolików, co podważa wiarę w ingerencję Bożą i uzdrowienia). Po drugie: dobrze że jest w Kościele instytucja stwierdzania nieważności małzeństwa, którego faktycznie nie było z różnych względów... Było nie było.... liczy się MIŁOŚĆ. Kochać można tylko mądrego, ładnego, pięknego, wiernego malżonka? Uzdrowienia sytuacji beznadziejnych potwierdzają tylko wiarę i ufność, jaką ci ludzie niosą Bogu oraz to jak bardzo On im pomaga właśnie wtedy, kiedy po ludzku nie da się nic zrobić! Pan Bóg to nie maszynka do spełniania życzeń - praca nad małżeństwem to ciężka praca, ale sie opłaca! W każdej sytuacji od każdej chwili można powierzyć Bogu swoje życie, małżeństwo, swoją rodzinę i swoje problemy oraz kłopoty, sytuacje nie do zniesienia - po to jest OJCIEC, by Cię wysłuchał. Czy Ty jednak chcesz mu coś powiedzieć? Zawsze, nawet w przypadkach najcięższych uzdrowienie jest możliwe. Zwłaszcza wtedy! To chorzy potrzebują lekarza i mają go - Chrystusa na zawsze.
R
raino
11 grudnia 2011, 15:25
Po pierwsze: nie zawsze jest możliwe uzdrowienie małżeństwa sakramentalnego, o czym można przekonać się szczególnie wchodząc na polecaną stronę Sychar (tyle beznadziejnych przypadków tam opisanych świadczy, że wśród katolików rozpady małżeństw zdarzają się równie często jak wśród niekatolików, co podważa wiarę w ingerencję Bożą i uzdrowienia). Po drugie: dobrze że jest w Kościele instytucja stwierdzania nieważności małzeństwa, którego faktycznie nie było z różnych względów (niedojrzałość psychiczna, niezdolność do podjęcia obowiązków małżeńskich, przemoc, alkoholizm, problemy osobowościowe, notoryczne zdrady)
MS
misja stowarzyszenia
11 grudnia 2011, 01:14
"Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela" (Mt 19, 6) Celem działalności Stowarzyszenia Trudnych Małżeństw Sychar jest wspieranie sakramentalnych małżonków, których małżeństwa przeżywają kryzys, w wytrwaniu w wierności współmałżonkowi i w zobowiązaniach wynikających z przysięgi małżeńskiej. W sytuacji kryzysu małżeńskiego szczególnie ważne jest wsparcie ze strony otoczenia, które bardzo często nie widzi innego wyjścia z zaistniałej sytuacji i doradza rozwód. Pragniemy więc w różny sposób pomagać wszystkim małżonkom, którzy chcą trwać w swoich małżeństwach w wierności „na dobre i na złe”, choć często pojawiające się problemy wydają się nie do rozwiązania (zdrada, odejście współmałżonka i jego wejście w nowy związek, przemoc, alkoholizm, problemy osobowościowe). Jako sakramentalni małżonkowie pragnący dochować wierności przysiędze małżeńskiej, która jest przymierzem z Bogiem, wierzymy, że współpracując aktywnie z Jezusem Chrystusem - Bogiem, w każdej sytuacji, nawet po ludzku patrząc beznadziejnej, możliwe jest uzdrowienie małżeństwa. <a href="http://stowarzyszenie.sychar.info/misja">http://stowarzyszenie.sychar.info/misja</a>  
H
herezje
11 grudnia 2011, 01:10
Rozwód kościelny to też biznes. NIE MA ROZWODÓW KOŚCIELNYCH. Co za herezje?!? Co za czort?!
TT
tak tylko pytam
10 grudnia 2011, 22:12
 Rozwód kościelny to też biznes. Czy w kościele jest cos za darmo????????
!
!!
10 grudnia 2011, 21:44
Polecam Adwokat Kościelny www... ABSOLUTNIE NIE POLECAM!
E
elka.jerzewska
10 grudnia 2011, 21:19
 Polecam Adwokat Kościelny www.kanonista.com.pl
ZR
zdrowy rozum
16 maja 2011, 10:55
No chyba że w prawie kanonicznym (przyznaję - nie znam się na nim) zwyczaj albo utarta praktyka sądowa też tworzy prawo. A zdrowy rozum?
Martino
20 kwietnia 2011, 22:05
Temat w sumie bardzo ciekawy i nawet ja liczyłem, że się dowiem, z czego wynika, że sąd kościelny nie wyda (nie może wydać?) orzeczenia stwierdzającego nieważność małżeństwa kanonicznego, dopóki nie będzie wydany wyrok rozwodowy przez sąd świecki - jak rozumiem, przy założeniu, że małżonkowie zawarli również ważne małżeństwo cywilne. Tym bardziej, że przesłanki orzeczenia nieważności małżeństwa kanonicznego są zupełnie inne niż przesłanki orzeczenia rozwodu. W pełni zgadzam się z leszkiem, że nawet jeżeli poszczególne sądy biskupie taką praktykę stosują, to jeszcze nie oznacza, że wymóg uprzedniego rozwodu przed orzeczeniem nieważności małżeństwa wynika z prawa. Bo jeśli tak to wystarczyłoby powołać odpowiedni przepis. Nikt go jednak nie podał, co może dziwić, jeżeli zdaniem niektórych osób tutaj rzecz jest oczywista. No chyba że w prawie kanonicznym (przyznaję - nie znam się na nim) zwyczaj albo utarta praktyka sądowa też tworzy prawo.
L
leszek
19 kwietnia 2011, 19:22
\"Prawo kanonicznego nie wymaga przeprowadzenia procesu o rozwiązanie małżeństwa na drodze cywilnej (rozwód) dla możliwości wprowadzenia procesu o stwierdzenie nieważności małżeństwa.\" To, co cytujesz Leszek, to nie o tym piszemy. To przecież już jest wyjaśnione. Niby co jest już wyjaśnione? W żadnym momencie nie przyznałaś że coś jest już wyjaśnione, bo konsekwentnie nie przyznajesz się do żadnych swoich błędów. Nawet jak zgubiłaś wyraz przez co wypowiedź zmieniła sens, to wpierw impertynencko napisałaś mi: \'Skoro jednak się wtrącasz, to chociaż czytaj ze zrozumieniem\', a potem bez żadnych przeprosin, jak gdyby nic, stwierdziłaś, że CHYBA zgubiłaś wyraz. Nawet do zmieniającego sens zgubienia wyrazu nie potrafiłaś się przyznać. CHYBA zgubiłaś? być może? ewentualnie? jakby? Ale jak jest już wyjaśnione to dlaczego ciągle powtarzasz swoją fałszywą mantrę? A tak poza tym, to ja zacytowałem więcej. Tyle że Ty to sobie ocenzurowałaś stosownie do potrzeb i pominęłaś milczeniem niewygodny dla Ciebie fragment, cytuję ponownie: Celem procesu kanonicznego jest ustalenie (udowodnienie), czy w przypadku związku X istniała konkretna przeszkoda (A, B, C) do jego zawarcia po którejkolwiek stronie. I to stanowi formalny przedmiot sprawy, niezależny od tego, czy był przeprowadzony rozwód cywilny, czy nie.
L
leszek
19 kwietnia 2011, 18:54
Nie ma takiej sytuacji, aby sąd orzekł nieważność Sakramentu Małżeństwa bez rozwodu cywilnego. Nie chcesz przyjąć do wiadomości ten fakt, nic na to nie poradzę. A jak to się ma do prawa kanonicznego, nie wiem, zapytaj księdza sędziego. Błękitne Niebo... W tym właśnie problem, że nie wiesz, ale się wypowiadasz autorytatywnie, i jesteś na tyle arogancka że zamiast uzupełnić swoją niewiedzę to innych wysyłasz aby się pytali. Nie wiesz, ale wydajesz swoje orzeczenia dogmatyczne i dziwisz się że dogmat o Twojej nieomylności nie jest uznawany. Jak nie wiesz to się dowiedz i nie pisz głupstw! Sama się zapytaj księdza sędziego jak to się ma do prawa kanonicznego! Niech Ci poda kanon wg którego cywilny rozwód jest konieczny dla uzyskania orzeczenia o nieważności małżeństwa sakramentalnego. Ja Ci mówię że nie ma takiego kanonu. I to jest fakt którego nie jesteś w stanie przyjąć do wiadomości.
L
leszek
19 kwietnia 2011, 14:36
To jest tak: prawo kanoniczne (kodeks) nie zajmuje się tematem i generalnie ze względu na odrębnosć materii brak rozwodu cywilnego nie powinien stanowić przeszkody do prowadzenia procesu kanonicznego. Niemniej niektóre sądy w Polsce odmawiają przyjęcia skargi jesli nie zapadł wyrok rozwodowy, ewentualnie jeśli conajmniej sprawa rozwodowa nie została wszczęta. Nie jestem w stanie wiedzieć jak wygląda praktyka we wszystkich sądach więc nie mogę w/w zaprzeczyć. Ja wiem jedynie co mówi o tym prawo kanoniczne i co w związku z tym powinny sądy. A to że mój proboszcz celebrując Eucharystię potrafił odejść od ołtarza i w ornacie iść do konfesjonału spowiadać, a z zakrystii wychodził do kazania wikary będący danej niedzieli dyżurnym kazaniowym, wcale nie jest jakimkolwiek dowodem na to, że nie obowiązują stosowne normy zakazujące takich praktyk. To raczej przykład pychy i stawiania się ponad obowiązującymi maluczkich normami.
A
Ad.
19 kwietnia 2011, 14:23
To jest tak: prawo kanoniczne (kodeks) nie zajmuje się tematem i generalnie ze względu na odrębnosć materii brak rozwodu cywilnego nie powinien stanowić przeszkody do prowadzenia procesu kanonicznego. Niemniej niektóre sądy w Polsce odmawiają przyjęcia skargi jesli nie zapadł wyrok rozwodowy, ewentualnie jeśli conajmniej sprawa rozwodowa nie została wszczęta.
L
leszek
19 kwietnia 2011, 14:17
Czyż nieważność małżeństwa sakramentalnego zależy od tego czy jest rozwód cywilny? Sugerujesz że jak nie było rozwodu cywilnego to małżeństwo sakramentalne jest ważne?!? Czy wydanie orzeczenia o nieważności nie zależy od tego czy małżeństwo jest nieważne lecz od tego czy jest rozwód cywilny? Sugerujesz że jak nie było rozwodu to nawet stwierdzając nieważnie zawarte małżeństwo sąd biskupi nie wyda orzeczenia o nieważności?!? Chyba Ty nie rozumiesz. Nie piszę o zaleznościach i nic nie sugeruję. Stwierdzam fakty. A faktem jest, że nie ma takiej sytuacji, aby sąd orzekł nieważność Sakramentu Małżeństwa bez rozwodu cywilnego. W szczegóły procesu się nie wdaję, pytaj księży jak sobie z tym radzą - z tym, o co pytasz. Dalej nie rozumiesz o czym piszę? Dziwne... Napisać 'stwierdzam fakty' to każdy sobie może. Gołe stwierdzenie bez podania jakichkolwiek argumentów jest nic nie warte. A ja również stwierdzam fakty: prawo kanoniczne nie wymaga rozwodu cywilnego jako warunku orzeczenia nieważności małżeństwa sakramentalnego, ponieważ ważność/nieważność małżeństwa sakramentalnego nijak nie zależy od tego czy był rozwód czy go nie było. Łukasz Ołtuszewski w dn. 2011-04-16 13:32:10 również Tobie to tłumaczył. Cytuję: Prawo kanonicznego nie wymaga przeprowadzenia procesu o rozwiązanie małżeństwa na drodze cywilnej (rozwód) dla możliwości wprowadzenia procesu o stwierdzenie nieważności małżeństwa. Forum cywilne i kościelne są od siebie niezależne. Proces kanoniczny może się rozpocząć przed cywilnym / w trakcie / po. To, co interesuje sędziów to fakt, czy faktycznie ustała wspólnota małżeńska, czy nie ma możliwości / chęci pogodzenia się, (ewentualnej) konwalidacji małżeństwa i in. Owszem, niektóre sądy preferują, aby rozpoczynając proces kanoniczny, był już orzeczony rozwód cywilny, a przynajmniej deklaracja wszczęcia takiego procesu podczas trwania procesu kanonicznego. Poważnym nadużyciem jest z kolei praktyka nielicznych sądów duchownych, które odmawiają prawa wszczęcia procesu bez udokumentowania przeprowadzenia cywilnego rozwodu. Celem procesu kanonicznego jest ustalenie (udowodnienie), czy w przypadku związku X istniała konkretna przeszkoda (A, B, C) do jego zawarcia po którejkolwiek stronie. I to stanowi formalny przedmiot sprawy, niezależny od tego, czy był przeprowadzony rozwód cywilny, czy nie. Nadal nie rozumiesz?
L
leszek
19 kwietnia 2011, 08:08
Nie ma takiej sytuacji, aby sąd orzekł nieważność małżeństwa sakramentalnego bez rozwodu cywilnego. A jak to jest w szczegółach pytaj (o nie) w sądzie. Błękitne Niebo, nie powtarzaj obsesyjnie swojej mantry i zastanów się nad tym o czym piszesz i co piszesz. A jak czegoś nie wiesz lub nie rozumiesz to nie pisz. I sama skorzystaj ze swojej rady, najpierw zapytaj w sądzie. No weź się na spokojnie zastanów... Niby dlaczego wg Ciebie nie ma takiej sytuacji aby sąd orzekł nieważność małżeństwa sakramentalnego bez rozwodu cywilnego? Czyż nieważność małżeństwa sakramentalnego zależy od tego czy jest rozwód cywilny? Sugerujesz że jak nie było rozwodu cywilnego to małżeństwo sakramentalne jest ważne?!? Czy wydanie orzeczenia o nieważności nie zależy od tego czy małżeństwo jest nieważne lecz od tego czy jest rozwód cywilny?  Sugerujesz że jak nie było rozwodu to nawet stwierdzając nieważnie zawarte małżeństwo sąd biskupi nie wyda orzeczenia o nieważności?!?
L
leszek
18 kwietnia 2011, 22:37
Nie piszę, że zależy. Po prostu nie ma takiej sytuacji, aby sąd orzekł nieważność małżeństwa sakramentalnego bez rozwodu cywilnego. Jak to nie ma takiej sytuacji?!? To wydanie orzeczenia o nieważności nie zależy od tego czy małżeństwo jest nieważne? Czy nieważność zależy od tego czy jest rozwód? Sugerujesz że jak nie było rozwodu cywilnego to małzeństwo jest ważne?!? Czy może sugerujesz że jak nie było rozwodu to nawet stwierdzając nieważnie zawarte małżeństwo sąd biskupi nie wyda orzeczenia o nieważności?!? Wpierw twierdziłaś że nie można uzyskać orzeczenia nieważności małżeństwa sakramentalnego będąc związanym cywilną umową. Potem zmieniłaś to na stwierdzenie że nie można mieć małżeństwa nieważnie zawartego nie mając rozwodu cywilnego. A teraz twierdzisz że sąd biskupi przy ewentualnym wydawaniu orzeczenia nieważności małżeństwa nie kieruje się tym czy małżeństwo jest ważne czy nie, ale tym czy jest rozwód czy nie?!? Weź Ty się zastanów nad tym co piszesz...
L
leszek
18 kwietnia 2011, 20:09
można mieć nieważnie zawarte małżeństwo, ale sąd biskupi odmówi wydania orzeczenia póki się nie weźmie rozwodu cywilnego? Nie można mieć małżeństwo nieważnie zawarte nie mając rozwodu cywilnego. Błękitne Niebo, ważność czy nieważność małzeństwa nie zależy od tego czy ktoś ma rozwód cywilny czy go nie ma. Jak tego nie jesteś w stanie zrozumieć to zapytaj w sądzie biskupim.
L
leszek
18 kwietnia 2011, 14:50
Rzeczywiście zgubiłam chyba wyraz: \"Nie można uzyskać orzeczenia nieważności małżeństwa sakramentalnego będąc związanym cywilną umową.\" Twierdzisz więc, że można mieć nieważnie zawarte małżeństwo, ale sąd biskupi odmówi wydania orzeczenia póki się nie weźmie rozwodu cywilnego? A możesz podać jakiś kanon na poparcie tak kuriozalnego twierdzenia?
L
leszek
18 kwietnia 2011, 12:02
o ile nie trzeba mieć rozwodu przy składaniu skargi (bo tak sie nazywa to pismo) do sądu duchownego, o tyle przy orzeczeniu nieważności trzeba mieć rozwód cywilny. To oczywiste, że nie można uzyskać nieważności małżeństwa sakramentalnego będąc związanym cywilną umową. Błękitne Niebo, nie wprowadzaj ludzi w błąd! Piszesz nieprawdę! I nie tylko ja Ci to mówię! To oczywiste że nieważność małżeństwa sakramentalnego nie zależy w żaden sposób od tego czy ktoś jest związany umową cywilną czy nie jest nią związany.
L
leszek
18 kwietnia 2011, 09:03
Jeszcze apropo rzekomej konieczności rozwodu... Skoro podałaś link do strony Sądu Metropolitalnego Archidiecezji Szczecińsko - Kamieńskiej to zajrzałem na stronę pierwszych lepszych sąsiadów, a więc na stronę SĄDU BISKUPIEGO DIECEZJI KOSZALIŃSKO-KOŁOBRZESKIEJ: <a href="http://www.koszalin.opoka.org.pl/new/a.php?m=2&p=sad">http://www.koszalin.opoka.org.pl/new/a.php?m=2&p=sad</a> A tam na dole strony jest link do dokumentu PDF zawierającego wzór skargi o orzeczenie nieważności małżeństwa. Gdy go otworzymy to możemy pod koniec tego wzoru pisma, w uwagach końcowych przeczytać: jako dokumentację uzupełniającą należy dołączyć świadectwo ślubu (z parafii) i odpis aktu rozwodowego, jeżeli małżonkowie uzyskali rozwód cywilny. Jak widać, nie ma tu stwierdzenia, że jeżeli chcą aby ich sprawa była rozpatrywana lub jeżeli chcą uzyskać orzecznie nieważności to bezwględnie muszą być rozwiedzeni i dostarczyć dokument to potwierdzający. Jest natomiast napisane że jeżeli są rozwiedzeni to mają dostarczyć tego dokument. A więc, jeżeli nie są rozwiedzeni to nie muszą dostarczać takiego dokumentu, no i oczywiście wcale nie muszą się rozwodzić.
L
leszek
17 kwietnia 2011, 23:06
Alez ja nie twierdze, że wyroki sądów państwowych w sprawach rozwiązania małżenstwa czy separacji wiążą sądy kościelne! Skoro twierdziłaś że: Nie jest prawdą, że sądy kościelne działają w sprawach małzeńskich całkowicie niezaleznie od sądów państwowych i nie biorą tej rzeczywistości pod uwagę. to było to jednoznacznie zrozumiane jako brak niezależności sądów kościelnych od państwowych. Nie da się tego inaczej rozumieć. No to niby na czym miałaby polegać ta zależność? Zauwazam jednakowoż, że zdarza się swoiste implementowanie do porządku kanonicznego czynności prawnych dokonywanych w porzadku prawa państwowego. Nie faktów "z życia" stron, mogacych byc ocenianymi w obu porzadkach, tylko właśnie czynnosci prawnych. Przy czym akurat w przytoczonym przykładzie te czynnosci nie są "zaledwie" dowodami podlegajacymi swobodnej ocenie sądu koscielnego (sąd kościelny nie może np. sie zastanawiac nad motywami, jakie stroną mogły kierowac itp.) - tylko obalają domniemanie wprost.  Błędne rozumowanie. Kan. 1152 § 2. , mówiący o warunkach separacji, stwierdza: Zachodzi milczące darowanie, gdy strona niewinna upewniona już o zdradzie małżeńskiej, dobrowolnie z miłością małżeńską współżyje z tą, która zawiniła. Domniemywa się zaś je, jeśli przez okres sześciu miesięcy zachowała współżycie małżeńskie i nie odniosła się do władzy kościelnej lub państwowej. A więc to nie fakt odniesienia się do władzy państwowej jest dowodem jak chciałabyś, ale brak odniesienia do władzy jest przyczyną domniemania. Nie żadnego dowodu lecz domniemania. Chodzi w nim nie o to że władza państwowa jest jakimś autorytetem czy partnerem lecz o to że jeśli ktoś nie przez pół roku nie zerwał współżycia małżeńskiego oraz nie podejmował jakichkolwiek działań formalno-prawnych, to znaczy to że najprawdopodobniej przebaczył.
L
leszek
17 kwietnia 2011, 22:19
Aha, co do "mylenia i mieszania pojęc". W sądzie biskupim w Szczecinie np. mylą i mieszają, nie? Skarga powodowa, która rozpoczyna spór winna: [...] Do wniosku należy dołączyć: - świadectwo ślubu w oryginale (z kancelarii parafii, gdzie odbył się ślub); - kopię rozwodu cywilnego; [...] <a href="http://www.diecezja.szczecin.pl/instytucje/-sad-metropolitalny/">http://www.diecezja.szczecin.pl/instytucje/-sad-metropolitalny/</a> Z tego co przedstawiłaś w żaden sposób nie wynika że mylą i mieszają. Wg informacji zawartych na w/w stronie, do wniosku należy dołączyć kopię rozwodu cywilnego, a nie że uzyskać rozwód. W domyśle rozumiem więc że gdy się jest po rozwodzie. Bo jak się nie jest po rozwodzie to nie da się dołączyć takiego dokumentu.
L
leszek
17 kwietnia 2011, 22:13
Obawiam się, że jednak problem należy widziec trochę szerzej, niż Ty się upierasz. @BlankaN, nie mam nic przeciwko temu aby problem widzieć szerzej. Będę się jednak upierał przy tym aby nie wprowadzać ludzi w błąd pisząc nieprawdę. Dobrze: jest małżeństwo, ktore sąd koscielny uznaje za niewaznie zawarte. Małżeństwo to pozostaje jednak nadal związane cywilnie - bo, jak twierdzisz, nie ma to żadnego związku z rzeczywistością braną pod uwage przez Kościół. Może ma dzieci, może nie. @BlankoN, nie wkładaj mi w usta stwierdzeń których nie wygłaszałem. Nie twierdziłem nic takiego. Twierdziłem jedynie że to czy aktualnie para jest czy nie jest po rozwodzie nie ma absolutnie żadnego znaczenia dla ważności czy nieważności zawieranego przez nich kiedyś małżeństwa. I otóż jedno z tej pary,  kanonicznie wolne, zamierza zawrzec małżeństwo w kosciele z inną osobą (no, bo nalezy się liczyc z tym, że właśnie temu uzyskany wyrok posłuży). Prosze bardzo, Leszku, opisz mi ciąg dalszy tej historii. Jak, Twoim zdaniem, postąpi Kościólł Oczywiście z powołaniem się na konkretne kanony. Przede wszystkim, jak domagasz się ode mnie abym powoływał się na konkretne kanony to wpierw sama pisz powołując się na konkretne kanony. A jak postąpi Kościół? Tak jak zawsze :-) Współcześnie, dla zawarcia małżeństwa konkordatowego zażąda dostarczenia z USC zaświadczenia o braku okoliczności wykluczających małżeństwo. A więc, gdy osoba która uzyskała orzeczenie nieważności zawierania sakramentalnego związku będzie chciała zawrzeć kolejny związek małzeński, to wpierw będzie musiała jeszcze uzyskać rozwód cywilny. Ale wyłącznie wtedy gdy będzie zamierzała zawrzeć kolejny związek i dopiero wtedy gdy będzie chciała zawrzeć taki związek. A nie dlatego że ubiega się o orzeczenie nieważności małżeństwa sakramentalnego. I co? Czy wg Ciebie będzie to dowodem na to że małżeństwo sakramentalne było ważne czy że nieważne? ;-) Bo ja nie rozumiem jakie to miałoby mieć znaczenie dla tego czy dane małżeństwo było zawarte ważnie czy nieważnie.
17 kwietnia 2011, 21:41
Przytoczona treść kanonu oznacza, że "odniesienie się do władzy państwowej" (a więc złożenie odpowiedniego powództwa lub wniosku do sądu świeckiego) we wskazanym w nim terminie obala domniemanie milczącego darowania, a więc, że przy wydaniu orzeczenia sąd kościelny nie może się już na tym domniemaniu oprzeć. Rzeczywiście jednak nie oznacza to w żaden sposób "zależności" sądu kościelnego od sądu świeckiego, gdyż treść rozstrzygnięcia tego drugiego sądu w sprawie owego powództwa lub wniosku nie ma dla sądu kościelnego znaczenia. Alez ja nie twierdze, że wyroki sądów państwowych w sprawach rozwiązania małżenstwa czy separacji wiążą sądy kościelne! Zauwazam jednakowoż, że zdarza się swoiste implementowanie do porządku kanonicznego czynności prawnych dokonywanych w porzadku prawa państwowego. Nie faktów "z życia" stron, mogacych byc ocenianymi w obu porzadkach, tylko właśnie czynnosci prawnych. Przy czym akurat w przytoczonym przykładzie te czynnosci nie są "zaledwie" dowodami podlegajacymi swobodnej ocenie sądu koscielnego (sąd kościelny nie może np. sie zastanawiac nad motywami, jakie stroną mogły kierowac itp.) - tylko obalają domniemanie wprost. 
B
Beza
17 kwietnia 2011, 20:26
Zastanawia mnie po co w ogóle Kościół odnosi sie do dzieci zrodzonych w związkach kobiety i mężczyzny, co to- trzeba odnotowywać w księgach jakieś choroby dziedziczone duchowo z tego tytułu? No, chyba,że chodzi o ich przyszłe związki malżeńskie- proponuje przed ślubem udać się do psychiatry i niech wyda orzeczenie, czy kandydaci przed ołtarz nadają się do złożenia sakramentu małżeństwa, czy nie. Po co czekać ze sprawami 15 lat na rozwój choroby alkoholowej  ,żeby drugiej stronie żyło się lepiej, mimo- w zdrowiu i chorobie?
17 kwietnia 2011, 20:04
Aha, co do "mylenia i mieszania pojęc". W sądzie biskupim w Szczecinie np. mylą i mieszają, nie? Skarga powodowa, która rozpoczyna spór winna: 1. wyrażać wobec jakiego sędziego (nazwa trybunału) sprawa jest wnoszona, czego się żąda (orzeczenie nieważności małżeństwa) i od kogo; 2. wskazywać na jakim uprawnieniu opiera się powód i podać przynajmniej ogólne fakty i dowody na poparcie roszczeń. Należy podać fakty i okoliczności z okresu przed, w trakcie i po zawarciu małżeństwa, ze szczególną preferencją dla tego, co wydarzyło się przed ślubem (okoliczności poznania, okres narzeczeński, zaręczyny, wykształcenie, cechy charakteru stron, atmosfera domu rodzinnego, rola używek, moralność, wpływ otoczenia…) 3. być podpisana przez powoda lub jego pełnomocnika, ze wskazaniem daty, miejscem zamieszkania powoda lub pełnomocnika (nr tel.); 4. wskazywać stałe lub tymczasowe zamieszkanie strony pozwanej (nr tel.). Do wniosku należy dołączyć: - świadectwo ślubu w oryginale (z kancelarii parafii, gdzie odbył się ślub); - kopię rozwodu cywilnego; - listę świadków ok. 4 osoby (imię, nazwisko, adres, parafia, punkty zagadnień, o których świadek ma zeznawać). Świadkami nie mogą osoby, które pomagają stronom w sprawie, spowiednicy, osoby poniżej 14 roku życia, upośledzeni umysłowo - inne dokumenty np. zaświadczenia lekarskie dotyczące stron, wyroki sądowe. Skargę powodową należy sporządzić w dwóch jednobrzmiących egzemplarzach i własnoręcznie podpisać oba egzemplarze. <a href="http://www.diecezja.szczecin.pl/instytucje/-sad-metropolitalny/">http://www.diecezja.szczecin.pl/instytucje/-sad-metropolitalny/</a>
17 kwietnia 2011, 19:53
A może mniej złośliwie, Leszku, a bardziej merytorycznie? Obawiam się, że jednak problem należy widziec trochę szerzej, niż Ty się upierasz. Dobrze: jest małżeństwo, ktore sąd koscielny uznaje za niewaznie zawarte. Małżeństwo to pozostaje jednak nadal związane cywilnie - bo, jak twierdzisz, nie ma to żadnego związku z rzeczywistością braną pod uwage przez Kościół. Może ma dzieci, może nie. I otóż jedno z tej pary,  kanonicznie wolne, zamierza zawrzec małżeństwo w kosciele z inną osobą (no, bo nalezy się liczyc z tym, że właśnie temu uzyskany wyrok posłuży). Prosze bardzo, Leszku, opisz mi ciąg dalszy tej historii. Jak, Twoim zdaniem, postąpi Kościólł Oczywiście z powołaniem się na konkretne kanony.
Martino
17 kwietnia 2011, 19:16
A co do kan. 1152 § 2. to niby w jaki sposób dowodzi on że sądy kościelne nie działają niezależnie od państwowych? Bo strona zdradzona nie odniosła się do władzy państwowej?!? No to może jeszcze będziesz twierdzić, że sądy kościelne działają zależnie od marsjan, bo strona zdradzona do nich też się przecież nie odnosiła... Zbędna złośliwość z tymi marsjanami - kanon 1152 par. 2 nie wspomina o odniesieniu się do marsjan. Przytoczona treść kanonu oznacza, że "odniesienie się do władzy państwowej" (a więc złożenie odpowiedniego powództwa lub wniosku do sądu świeckiego) we wskazanym w nim terminie obala domniemanie milczącego darowania, a więc, że przy wydaniu orzeczenia sąd kościelny nie może się już na tym domniemaniu oprzeć. Rzeczywiście jednak nie oznacza to w żaden sposób "zależności" sądu kościelnego od sądu świeckiego, gdyż treść rozstrzygnięcia tego drugiego sądu w sprawie owego powództwa lub wniosku nie ma dla sądu kościelnego znaczenia.   
L
leszek
17 kwietnia 2011, 14:20
Słuchajcie, napadliście na  Błękitne Niebo, a ona ma cień racji. Cień. Który wynika manowicie nie wprost z przepisów prawa, tylko z praktyki sądowej. Prawdą jest, ze niektore sądy biskupie żadają przedlożenia wyroku sądu cywilnego orzekajacego rozwód. Dlaczego? Dlatego, żeby uzyskac dowód, że ustalo pożycie. Co jest jedną z przesłanek koniecznych do ustalania ważności zawarcia małżeństwa. Nie orzeka się nieważności małżeństwa, które funkcjonuje... Nie jestem do końca przekonana do słuszności tej praktyki, ale ona istnieje. @BlankaN, mylisz i mieszasz pojęcia być może podobnie jak i Błękitne Niebo. A to co piszesz  jest ewidentną nieprawdą wynikającą z  niezrozumienia istoty problemu. To czy małżeństwo zostało ważnie zawarte lub było zawierane nieważnie więc nieskutecznie absolutnie w żaden sposób nie zależy od tego co się działo i dzieje w późniejszym okresie. Nieważność małżeństwa nie orzeka się gdy małżeństwo nie funkcjonuje, ale wtedy gdy stwierdzono że zostało ono nieważnie/nieskutecznie zawarte. A gdy małżeństwo zostało nieważnie/nieskutecznie zawarte to jest ono nieważne/nieistniejące niezależnie od tego czy ta para współżyje ze sobą czy nie. Jak małżeństwo funkcjonuje to żaden z małżonków nie składa pozwu o orzeczenie nieważności, a jeżeli został pozew złożony to znaczy, że jednak małżeństwo nie funkcjonuje. Owszem, brak pożycia małżeńskiego (separacja od łoża i stołu) jest uznawane za rozpad małżeństwa, ale ma to znaczenie w sądach świeckich/cywilnych które rozpatrują pozwy o rozwód, a nie w sądach biskupich które rozpatrują pozwy o ewentualną nieważność małżeństwa. Owszem, może być tak że gdy strony twierdzą że już absolutnie nic ich nie łączy, że już dawno są po rozwodzie, to sąd może zażyczyć sobie dostarczenia orzeczenia rozwodu jako potwierdzenia tego co mówią. Ale takie orzeczenie rozwodowe nie dowodzi niczego poza rozpadem małżeństwa i nie ma absolutnie żadnego znaczenia jako potwierdzenie nieważności. I tym bardziej sądy nie mają prawa żądać rozwodu warunkując tym wydanie orzeczenia nieważności! Nie jest prawdą, że sądy kościelne działają w sprawach małzeńskich całkowicie niezaleznie od sądów państwowych i nie biorą tej rzeczywistości pod uwagę. Owszem, np. kan.  1152 § 2. , mówiący o warunkach separacji, powiada: Zachodzi milczące darowanie, gdy strona niewinna upewniona już o zdradzie małżeńskiej, dobrowolnie z miłością małżeńską współżyje z tą, która zawiniła. Domniemywa się zaś je, jeśli przez okres sześciu miesięcy zachowała współżycie małżeńskie i nie odniosła się do władzy kościelnej lub państwowej. Zatem fakt odniesienia sie do władzy państwowej  (zażadanie separacji lub rozwodu na drodze cywilnej) jest dowodem - i to w tym przypadku rozstrzygajacym, a nie zaledwie pomocniczym - dla Kościoła! Mylisz i mieszasz pojęcia. Owszem, wszelkie sądy badają tą samą rzeczywistość, te same fakty, jeden sąd może nawet w jakiś sposób brać pod uwagę to co stwierdził inny sąd. I jeśli np. w sądzie cywilnym ktoś został skazany za składanie fałszywych zeznań i wywieranie presji na świadków by składali fałszywe zeznania, to trudno nie brać tego pod uwagę przy określaniu wiarygodności zeznań przed sądem biskupim. Ale nie oznacza to bynajmniej że sąd biskupi jest zależny od sądu cywilnego. A co do kan. 1152 § 2. to niby w jaki sposób dowodzi on że sądy kościelne nie działają niezależnie od państwowych? Bo strona zdradzona nie odniosła się do władzy państwowej?!? No to może jeszcze będziesz twierdzić, że sądy kościelne działają zależnie od marsjan, bo strona zdradzona do nich też się przecież nie odnosiła...
17 kwietnia 2011, 11:30
Słuchajcie, napadliście na  Błękitne Niebo, a ona ma cień racji. Cień. Który wynika manowicie nie wprost z przepisów prawa, tylko z praktyki sądowej. Prawdą jest, ze niektore sądy biskupie żadają przedlożenia wyroku sądu cywilnego orzekajacego rozwód. Dlaczego? Dlatego, żeby uzyskac dowód, że ustalo pożycie. Co jest jedną z przesłanek koniecznych do ustalania ważności zawarcia małżeństwa. Nie orzeka się nieważności małżeństwa, które funkcjonuje... Nie jestem do końca przekonana do słuszności tej praktyki, ale ona istnieje. Nie jest prawdą, że sądy kościelne działają w sprawach małzeńskich całkowicie niezaleznie od sądów państwowych i nie biorą tej rzeczywistości pod uwagę. Owszem, np. kan.  1152 § 2. , mówiący o warunkach separacji, powiada: Zachodzi milczące darowanie, gdy strona niewinna upewniona już o zdradzie małżeńskiej, dobrowolnie z miłością małżeńską współżyje z tą, która zawiniła. Domniemywa się zaś je, jeśli przez okres sześciu miesięcy zachowała współżycie małżeńskie i nie odniosła się do władzy kościelnej lub państwowej. Zatem fakt odniesienia sie do władzy państwowej  (zażadanie separacji lub rozwodu na drodze cywilnej) jest dowodem - i to w tym przypadku rozstrzygajacym, a nie zaledwie pomocniczym - dla Kościoła!
P
Paula
17 kwietnia 2011, 11:02
http://swiat-peli.blog.onet.pl/dziwny-ten-katolicyzm,2,ID425159007,n
S
Słaba
17 kwietnia 2011, 00:53
Ja też gorąco cię proszę Leszku, abyś przestał używać we wpisach słów przykrych dla rozmówcy. Użycie takich słów nie jest żadnym argumentem i niczego nie wnosi do rozmowy, poza sprawieniem komuś przykrości. :-((( Jeśli chcesz sprostować czyjąś błędną informację , to ją po prostu sprostuj. Przecież chodzi o to, żeby nie było błednych informacji, a nie o to, żeby kogoś pognębić. "Błogosławieni czyniący pokój"! (A rzeczowa wypowiedż Łukasza Ołtuszewskiego wskazuje, co może być źródłem błędnych informacji.)
S
STRÓŻOWIE
16 kwietnia 2011, 22:32
MISTRZOWSTWO ŚWIATA DLA LESZKA Z ROBIENIA GŁUPCÓW Z LUDZI W CZASIE DYSKUTOWANIA.
SN
STRÓŻ NETYKIETY
16 kwietnia 2011, 22:01
Poprzednio twierdziłaś że bez rozwodu nie można się ubiegać o orzeczenie nieważności, więc zaprotestowałem zwracając uwagę że to jest zwyczajnie bzdura. A teraz, broniąc tamtej bzdury, swoim zwyczajem wypisujesz kolejne bzdury... A leszek swoim zwyczajem nie potrafi znaleźć słów, które oddawałyby to, że nie zgadza się z rozmówcą, bez ubliżania mu. A może nie chce? - wtedy tym gorzej to o nim świadczy. Polecam zakupienie i korzystanie ze słownika wyrazów bliskoznacznych. Naprawdę można prowadzić dyskusję nie sprowadzając jej używanymi słowami do poziomu rynsztoka. Właśnie. Jak ktoś ubliża komuś, nie chce się czytać jego wypowiedzi, choćby miał mocne argumenty, "argument" ubliżania pogrąża jego wypowiedź.
L
leszek
16 kwietnia 2011, 21:43
@velario: OK, wszystko to rozumiem. Ale czy warto, gdy ktoś nie chce przyznać się do błędu, używać wobec niego coraz mocniejszych słów? Czemu to ma służyć? Rzeczowe argumenty powinny wystarczyć, a gdy nie wystarczają, to trudno zakładać, że druga strona przyzna rację wtedy, gdy użyjemy określeń, które jednak mają jakiś wydźwięk pogardliwy. Chodzi mi tylko o to, że łatwo wtedy przekroczyć pewną linię, urazić... Niestety, masz rację, łatwo przekroczyć pewną granicę. Ale dla mnie tą kardynalną granicą jest nie pisanie z zamiarem obrażania. A czemu to ma służyć? Tu mam problem, bo po prostu nie mieści mi się w głowie aby ktoś mógł świadomie i dobrowolnie tak w żywe oczy twierdzić że białe jest czarne. Wydaje mi się że taki ktoś musi być wewnętrznie przekonany że to białe jest naprawdę czarne. Dlatego zaczynam używać coraz dosadniejszych określeń. I dopiero w pewnym momencie po raz kolejny z trudem dociera do mnie że dana osoba nie może tego nie wiedzieć, a zwyczajnie łże w żywe oczy. Tyle że wtedy jest już z reguły za późno. Skoro jednak Błękitne Niebo nie jest w stanie przyznać się do błędu i swoim zwyczajem idzie w zaparte wypisując kolejne błyskotliwości to naprawdę nie bardzo widzę sens w odpowiadanie jej za pomocą dyplomatycznych eufemizmów. A czy w ogóle jest sens w takim przypadku odpowiadać? Nie wiem... Właśnie w tym problem, że wtedy łatwo pojawi się pokusa odejścia od dyplomatycznych eufemizmów i sięgania po coraz mocniejsze określenia. Dopiero po fakcie okazuje się czy miało to jakiś sens czy jednak nie. Niektózy jednak potrafią przyznać się do błędu albo w inny sposób wycofać się ze swoich wcześniejszych twierdzeń. Skoro jednak ta druga strona nadal nie chce przyznać racji, to co staje się wówczas celem kontynuowania z nią rozmowy? Wykazanie, jaka jest głupia? Nie. Nie o to chodzi aby wykazać jaka jest głupia. To może być czasem co najwyżej efekt uboczny, gdy dana osoba sam siebie pogrąża swoimi stwierdzeniami. Celem jest wykazanie jakie  dane stwierdzenia są głupie. To nie jest prywatna rozmowa a spór na forum publicznym. I fałszywe stwierdzenia gdy nie są dyskwalifikowane to mogą być przez czytającego uznane za prawdziwe. Dlatego, póki są jakiekolwiek argumenty to ustosunkowuję się do nich, a zaprzestaję sporu jedynie wtedy gdy oponent zaczyna przechodzić do ataku personalnego.
L
leszek
16 kwietnia 2011, 21:15
Ciekawe co ja jeszcze twierdzę nie twierdząc? Normalna rozmowa - z Leszkiem. Jak zwykle. A chciałoby się mieć nadzieję, że jednak będzie inaczej niż zwykle. A znów to samo, a może nawet bardziej. I zaraz nastąpi produkcja Twoich cytatów. Oszczędzę czytających. Dobranoc! Co twierdziłaś to Ci cytowałem. Normalna rozmowa z Błękitnym Niebem. Najpierw coś palnie, a potem nie będąc w stanie przyznać się do jakiegokolwiek błędu, idąc w zaparte wypisuje coraz większe głupstwa. I oczywiście aby dowodzić prawdziwości swoich rewelacji przechodzi do ataku personalnego zamiast używać argumentów merytorycznych. Ale oczywiście obraża się za wykazywanie głupoty jej stwierdzeń.
Martino
16 kwietnia 2011, 21:09
@leszek: ~velario, to nie jest kwestia zgadzania się czy nie zgadzania z rozmówcą. Zgadzać czy nie zgdzać się to można w kwestii czegoś co jest niejednoznaczne, a w tym przypadku chodziło przecież o obiektywne stwierdzenie to czy dane zdanie jest prawdą czy nie jest. Bo można obiektywnie i jednoznacznie stwierdzić czy możliwość ubiegania się o orzeczenie nieważności jest w jakikolwiek sposób warunkowana uzyskaniem rozwodu czy nie jest.[/qoute] OK, wszystko to rozumiem. Ale czy warto, gdy ktoś nie chce przyznać się do błędu, używać wobec niego coraz mocniejszych słów? Czemu to ma służyć? Rzeczowe argumenty powinny wystarczyć, a gdy nie wystarczają, to trudno zakładać, że druga strona przyzna rację wtedy, gdy użyjemy określeń, które jednak mają jakiś wydźwięk pogardliwy. Chodzi mi tylko o to, że łatwo wtedy przekroczyć pewną linię, urazić... I zauważ że odpowiedziałem jej w sposób który chyba nie powinien budzić jakichkolwiek zastrzeżeń Owszem, zauważyłem. Dlatego tej wypowiedzi mój wpis nie dotyczył. Skoro jednak Błękitne Niebo nie jest w stanie przyznać się do błędu i swoim zwyczajem idzie w zaparte wypisując kolejne błyskotliwości to naprawdę nie bardzo widzę sens w odpowiadanie jej za pomocą dyplomatycznych eufemizmów. A czy w ogóle jest sens w takim przypadku odpowiadać? Nie wiem... Właśnie w tym problem, że wtedy łatwo pojawi się pokusa odejścia od dyplomatycznych eufemizmów i sięgania po coraz mocniejsze określenia. Skoro jednak ta druga strona nadal nie chce przyznać racji, to co staje się wówczas celem kontynuowania z nią rozmowy? Wykazanie, jaka jest głupia? I bez przesady, moja odpowiedź nie sprowadzała dyskusji do poziomu rynsztoka. Kwestia indywidualnej wrażliwości. Ostrożności jednak nigdy za wiele.
L
leszek
16 kwietnia 2011, 20:39
Jeśli przed zakończeniem nie zażąda i stwierdzi, że małżeństwo jest nieważnie zawarte - gdy małżonkowie nadal mają ślub cywilny, to wówczas będzie to związek niesakramentalny. Jeszcze nie rozumiesz? Idąc w zaparte brniesz w coraz większe absurdy. Twierdzisz, że związek cywilny jest związkiem sakramentalnym?!? A jak sąd duchowny wyda orzeczenie nieważności małżeństwa to cywilny związek dopiero wtedy stanie się związkiem niesakramentalnym?!? Ale nie istnieje nic takiego jak ślub cywilny! Jest jedynie kontrakt cywilny, umowa cywilno-prawna, która nie jest związkiem sakramentalnym niezależnie od tego czy sakramentalny związek małżeński został zawarty ważnie czy nieważnie. Dlatego sąd duchowny nigdy nie stwierdzi, że małżeństwo jest nieważnie zawarte BEZ ROZWODU CYWILNEGO, przeprowadzonego choćby pod sam koniec procesu kościelnego. Twierdzisz że ważność małzeństwa zależy od tego czy jest rozwód cywilny?!? I przy braku rozwodu cywilnego sąd duchowny nie uzna małżeństwa za nieważne, a jak będzie rozwód to uzna je za nieważne?!? A może twierdzisz, że co prawda sąd będzie wiedział że jest ono nieważne ale będzie odmawiał wydania orzeczenia że jest nieważne?!?
L
leszek
16 kwietnia 2011, 20:15
Skor twierdzisz że jednak prawo kanoniczne wymaga przeprowadzenia rozwodu to po prostu podaj kanon który o tym mówi. Gdzie tak twierdzę??? W dn. 2011-04-16 13:36:47 napisałaś (dopisując się do stwierdzenia): Prawo kanonicznego nie wymaga przeprowadzenia procesu o rozwiązanie małżeństwa na drodze cywilnej (rozwód) dla możliwości wprowadzenia procesu o stwierdzenie nieważności małżeństwa. Dla możliwości wprowadzenia nie, jednak dla zakończenia tak - [...] A więc, że dla możliwości zakończenia procesu o stwierdzenie nieważności małżeństwa prawo kanoniczne wymaga przeprowadzenia procesu o rozwiązanie małżeństwa.
L
leszek
16 kwietnia 2011, 19:33
Prawo kanonicznego nie wymaga przeprowadzenia procesu o rozwiązanie małżeństwa na drodze cywilnej (rozwód) dla możliwości wprowadzenia procesu o stwierdzenie nieważności małżeństwa. Dla możliwości wprowadzenia nie, jednak dla zakończenia tak - więc warto mieć tę świadomość, że tak czy tak - czyli prędzej czy później rozwód cywilny trzeba mieć. Skor twierdzisz że jednak prawo kanoniczne wymaga przeprowadzenia rozwodu to po prostu podaj kanon który o tym mówi. Ale nie możesz podać takiego kanonu bo go nie ma.
L
leszek
16 kwietnia 2011, 13:35
Bez rozwodu cywilnego sąd duchowny nigdy nie orzeknie nieważności małżeństwa, więc tak czy tak ROZWÓD CYWILNY musi być choćby NA KONIEC, a z tym wiąże się to, co już napisałam. A na czym opierasz te swoje kuriozalne twierdzenie? Gdzie wyczytałaś coś takiego? Jak żeś to wymyśliła? Jaki związek ma ważność czy nieważność sakramentku małżeństwa z istnieniem lub brakiem rozwodu cywilnego? Czy sąd biskupi wcale nie zacznie rozpatrywać nieważności małżeństwa póki dana para się nie rozwiedzie? Czy może zacznie rozpatrywać nieważność, ale przed ogłoszeniem wyroku zażąda rozwodu cywilnego? ;-)
ŁO
Łukasz Ołtuszewski
16 kwietnia 2011, 13:32
Prawo kanonicznego nie wymaga przeprowadzenia procesu o rozwiązanie małżeństwa na drodze cywilnej (rozwód) dla możliwości wprowadzenia procesu o stwierdzenie nieważności małżeństwa. Forum cywilne i kościelne są od siebie niezależne. Proces kanoniczny może się rozpocząć przed cywilnym / w trakcie / po. To, co interesuje sędziów to fakt, czy faktycznie ustała wspólnota małżeńska, czy nie ma możliwości / chęci pogodzenia się, (ewentualnej) konwalidacji małżeństwa i in. Owszem, niektóre sądy preferują, aby rozpoczynając proces kanoniczny, był już orzeczony rozwód cywilny, a przynajmniej deklaracja wszczęcia takiego procesu podczas trwania procesu kanonicznego. Poważnym nadużyciem jest z kolei praktyka nielicznych sądów duchownych, które odmawiają prawa wszczęcia procesu bez udokumentowania przeprowadzenia cywilnego rozwodu.  Celem procesu kanonicznego jest ustalenie (udowodnienie), czy w przypadku związku X istniała konkretna przeszkoda (A, B, C) do jego zawarcia po którejkolwiek stronie. I to stanowi formalny przedmiot sprawy, niezależny od tego, czy był przeprowadzony rozwód cywilny, czy nie. Ogromny % obecnych małżeństw (nawet tych wieloletnich i zgodnych) zawierany jest nieważnie - tyle, że małżeństwo cieszy się przychylnością prawa - zatem dopóki nie udowodni się czegoś przeciwnego, uznawane jest za ważne (nawet gdyby strona/y miała świadomość, że było zawierane nieważnie).
L
leszek
16 kwietnia 2011, 11:25
A leszek swoim zwyczajem nie potrafi znaleźć słów, które oddawałyby to, że nie zgadza się z rozmówcą, bez ubliżania mu. A może nie chce? - wtedy tym gorzej to o nim świadczy.  Polecam zakupienie i korzystanie ze słownika wyrazów bliskoznacznych. Naprawdę można prowadzić dyskusję nie sprowadzając jej używanymi słowami do poziomu rynsztoka.  ~velario, to nie jest kwestia zgadzania się czy nie zgadzania z rozmówcą. Zgadzać czy nie zgdzać się to można w kwestii czegoś co jest niejednoznaczne, a w tym przypadku chodziło przecież o obiektywne stwierdzenie to czy dane zdanie jest prawdą czy nie jest. Bo można obiektywnie i jednoznacznie stwierdzić czy możliwość ubiegania się o orzeczenie nieważności jest w jakikolwiek sposób warunkowana uzyskaniem rozwodu czy nie jest. Błękitne Niebo twierdziła że: Bez rozwodu nie można o to się ubiegać, I zauważ że odpowiedziałem jej w sposób który chyba nie powinien budzić jakichkolwiek zastrzeżeń: Oczywiście piszesz nieprawdę. Możliwość ubiegania się o orzeczenie nieważności małżeństwa nie jest w jakikolwiek sposób warunkowana uzyskaniem rozwodu. Skoro jednak Błękitne Niebo nie jest w stanie przyznać się do błędu i swoim zwyczajem idzie w zaparte wypisując kolejne błyskotliwości to naprawdę nie bardzo widzę sens w odpowiadanie jej za pomocą dyplomatycznych eufemizmów. A jakie wyrazy bliskoznaczne masz dla określenia że ktoś pisze ewidentną nieprawdę? I bez przesady, moja odpowiedź nie sprowadzała dyskusji do poziomu rynsztoka.
Martino
16 kwietnia 2011, 10:51
Poprzednio twierdziłaś że bez rozwodu nie można się ubiegać o orzeczenie nieważności, więc zaprotestowałem zwracając uwagę że to jest zwyczajnie bzdura. A teraz, broniąc tamtej bzdury, swoim zwyczajem wypisujesz kolejne bzdury... A leszek swoim zwyczajem nie potrafi znaleźć słów, które oddawałyby to, że nie zgadza się z rozmówcą, bez ubliżania mu. A może nie chce? - wtedy tym gorzej to o nim świadczy.  Polecam zakupienie i korzystanie ze słownika wyrazów bliskoznacznych. Naprawdę można prowadzić dyskusję nie sprowadzając jej używanymi słowami do poziomu rynsztoka. 
Martino
16 kwietnia 2011, 10:49
nieprawdą jest że stwierdzenie nieważności wiąże się zawsze z uzyskaniem rozwodu cywilnego. Zawsze się wiąże z uzyskaniem rozwodu cywilnego - a że są to dwa procesy, to podejrzewam, każdy to wie. Ale z czego wynika to "zawsze"? A co w przypadku, gdy małżonkowie mieli tylko ślub kościelny, a nie mieli cywilnego?
L
leszek
16 kwietnia 2011, 09:04
Co do tego triumfu prawdy to się chyba leszku zagalopowałeś. Obserwuję od lat zmagania bliższych i dalszych mi osób z nieważnością małzeństwa. Nie powiem, ale wielu osobom pomagałam pisać pozwy lub odpowiedzi na skargi powodowe. Tak, wiele spraw, ale tych, które toczyły się tak 10-15 lat temu, gdy ludzie 11 lub więcej lat czekali na stwierdzenie nieważności i ze łzami w oczach przyjmowali decyzje sądu, te mogę powiedzieć, że coś z prawdy miały lub się przynajmiej do niej mocno zbliżały. Teraz to masówka. Znam sprawy, gdy ludzie przystępując do ołtarza już wiedzieli, że złożą pozew. Już z taką decyzją szli do ołtarza! Oczywiście to wszystko świadczy nie o sądach, ale o ludziach. W końcu to ludzie składają oświadczenia, ale może będę zbyt okrutna i wielu ludzi mnie zakrzyczy, zwłaszcza w sytuacji demograficznej zapaści i wielu konkubinatów, ale uważam, ze zbyt łatwo uzyskać ślub i zbyt łatwo uzyskać unieważnienie małżeństwa. Paradoksalne, ale w sytuacji wielkiego rozwoju technologicznego, rozwoju badań psychologicznych, wiedzy o cżłowieku wogóle, jest on tak niedojrzały, ze aż boli. I po co się on pcha do zadan tak wielkich jak małżeństwo i rodzicielstwo. Nie wiem Wiesz, ~kate, to że pomagałaś pisać pozwy to zbyt mało aby wiedzieć jak wygląda od środka działanie sądów biskupich, więc Twoje orzekanie że teraz to masówka nie ma żadnych podstaw. Twierdzisz też że zbyt łatwo uzyskać unieważnienie, ale to co podajesz jako przykłady wręcz temu przeczy. No bo 'gdy ludzie przystępując do ołtarza już wiedzieli, że złożą pozew' albo gdy 'jest on tak niedojrzały, że aż boli', to jest oczywistością iż takie małżeństwa są zawierane nieważnie i wydawanie orzeczeń w takich sprawach wcale nie świadczy o zbyt łatwym uzyskiwaniu orzeczeń. I jeszcze jedno. Ktoś kto deklaruje się jako obserwujący od lat zmagania różnych osób oraz jako pomagający pisać pozwy powinien być na tyle kompetentny aby nie mówić o unieważnieniu małżeństwa. A skoro Ty mówisz o uzyskiwaniu unieważnienia małżeństwa to nie jesteś dla mnie zbyt wiarygodna.
L
leszek
16 kwietnia 2011, 08:37
orzeczenia nieważności małżeństwa nie są żadną porażką lecz tryumfem prawdy. Każda rozprawa niesie za sobą stres do bólu, więc takie Twoje pisanie nie ma sensu. Nigdzie nie negowałem tego że każda rozprawa to stres. Odnosiłem się jedynie do Twojej bzdurnej wypowiedzi, że bez rozwodu nie można się ubiegać o orzeczenie nieważności i że to wielka tragedia. Stwierdzenie nieważności wiąże się zawsze z uzyskaniem rozwodu cywilnego - prędzej czy później, w przeciwnym razie sądy duchowne przyczyniałyby się do powstawania związków niesakramentalnych, gdyby orzekały bez rozwodu cywilnego, daną nieważność małżeństwa. Poprzednio twierdziłaś że bez rozwodu nie można się ubiegać o orzeczenie nieważności, więc zaprotestowałem zwracając uwagę że to jest zwyczajnie bzdura. A teraz, broniąc tamtej bzdury, swoim zwyczajem wypisujesz kolejne bzdury... Otóż nieprawdą jest że stwierdzenie nieważności wiąże się zawsze z uzyskaniem rozwodu cywilnego. A wręcz bzdurą jest Twoja sugestia, że sądy duchowne orzekają nieważność wraz z rozwodami cywilnymi. Sądy duchowne są niezależne od sądów cywilnych, a sądy cywilne są niezależne od sądów duchownych. Jak ktoś chce rozwodu to musi się o niego ubiegać zupełnie niezależnie. To że są małżeństwa konkordatowe wcale nie oznacza istnienia konkordatowywych rozwodów.
C
Czy
15 kwietnia 2011, 22:45
wiecie, że w wielu przypadkach to najlepsze rozwiązanie? Rozejścia nie są tragedią, tylko proces, który do nich prowadzi, błędy, zaniedbania. Rozejście to pogrzebanie trupa związku.
K
kate
15 kwietnia 2011, 21:40
Co do tego triumfu prawdy to się chyba leszku zagalopowałeś. Obserwuję od lat zmagania bliższych i dalszych mi osób z nieważnością małzeństwa. Nie powiem, ale wielu osobom pomagałam pisać pozwy lub odpowiedzi na skargi powodowe. Tak, wiele spraw, ale tych, które toczyły się tak 10-15 lat temu, gdy ludzie 11 lub więcej lat czekali na stwierdzenie nieważności i ze łzami w oczach przyjmowali decyzje sądu, te mogę powiedzieć, że coś z prawdy miały lub się przynajmiej do niej mocno zbliżały. Teraz to masówka. Znam sprawy, gdy ludzie przystępując do ołtarza już wiedzieli, że złożą pozew. Już z taką decyzją szli do ołtarza! Oczywiście to wszystko świadczy nie o sądach, ale o ludziach. W końcu to ludzie składają oświadczenia, ale może będę zbyt okrutna i wielu ludzi mnie zakrzyczy, zwłaszcza w sytuacji demograficznej zapaści i wielu konkubinatów, ale uważam, ze zbyt łatwo uzyskać ślub i zbyt łatwo uzyskać unieważnienie małżeństwa. Paradoksalne, ale w sytuacji wielkiego rozwoju technologicznego, rozwoju badań psychologicznych, wiedzy o cżłowieku wogóle, jest on tak niedojrzały, ze aż boli. I po co się on pcha do zadan tak wielkich jak małżeństwo i rodzicielstwo. Nie wiem
L
leszek
15 kwietnia 2011, 19:32
I znów, kolejny artykuł o stwierdzeniu ważności/nieważności. A przecież: Bez rozwodu nie można o to się ubiegać, więc błędne koło, bo rozwody nie są dobrem w Kościele - wręcz przeciwnie - to porażka i trauma - to wielka tragedia i żaden małżonek w dniu ślubu nie chce rozwodu...........przecież?! Oczywiście piszesz nieprawdę. Możliwość ubiegania się o orzeczenie nieważności małżeństwa nie jest w jakikolwiek sposób warunkowana uzyskaniem rozwodu. Ale chociaż nieważnie zawierane małżeństwa są porażką i traumą, to orzeczenia nieważności małżeństwa nie są żadną porażką lecz tryumfem prawdy. Zwłaszcza że niektórzy z zawierających małżeństwa już w dniu ślubu nie chcą tego małzeństwa, a są do niego w jakiś sposób przymuszani.