Nie układa nam się w rodzinie! Dlaczego?!

Typ komunikacji restryktywnej, czyli wyprzedzającego napominania, robienia wymówek, odrzucania i krytykowania (fot. joshfassbind.com / flickr.com)
Andrzej Komorowski / slo

Demon gniewu, zawiści, rozczarowania i inne czorty rodzinnego piekła pogrążają nas w konfliktach, które potrafią trwać w utajeniu, gubiąc przyczynę i sens samego sporu.

Konflikty małżeńsko-rodzinne postrzegamy jako trudne, acz czasem nieuchronne zjawisko ścierania się postaw i zachowań w obrębie grupy faktycznie lub pozornie najbliższych sobie osób. Nie wtrącamy się w nie lub próbujemy “obejść" czy zignorować, jeśli dotyczą innych. Gdy jednak dotykają nas samych i naszych bliskich, to uginamy się pod ich brzemieniem, nie bardzo wiedząc, jak sobie poradzić.

Konflikt zarysowuje się wtedy, gdy partnerzy w związku prezentują sprzeczne z wzajemnym postrzeganiem i oczekiwaniami cele komunikacji - porozumiewania się. To zakłócenie komunikacji partnerskiej sklasyfikowała amerykańska psychoterapeutka, psycholog Virginia Satir, wyróżniając według objawów:

  1. Typ komunikacji podporządkowującej, zorientowanej na zachowanie spokoju i równowagi więzi partnerskiej przez dawanie wyprzedzającej transakcyjnej propozycji ugody na kredyt, tzn. zrobię to, abyś ty zrobił tamto - innymi słowy coś za coś.
  2. Typ komunikacji restryktywnej, czyli wyprzedzającego napominania, robienia wymówek, odrzucania i krytykowania.
  3. Typ komunikacji przeracjonalizowanej, tzn. suchej, monotematycznej, przypominającej, pozornie bez ujawniania uczuć.
  4. Typ komunikacji irrelatywnej, tzn. niezwiązanej z tym, co robi lub o czym mówi partner i odwracający uwagę od tematu zasadniczego na rzecz innego tematu, nieistotnego dla sprawy.

Każde małżeństwo może znaleźć się w obliczu sytuacji problemowej.

DEON.PL POLECA

Przyjmuje się, że w harmonijnym pożyciu rodzinno-małżeńskim partnerzy porozumiewają się celowo i zgodnie z wzajemnymi pozytywnymi oczekiwaniami. Do dysharmonii ich współżycia dochodzi wtedy, gdy między małżonkami (lub członkami rodziny) nastąpi zakłócenie stałego i bezpośredniego komunikowania się m.in. wskutek okresowej rozłąki lub ingerencji osób trzecich. Prozaicznymi przykładami są tu problemy rodzin emigrantów, których porozumiewanie się jest nieosobiste i utrudnione przez odległość, upływający czas itd. lub symboliczny konflikt z teściową.

Kryzys

Dysharmonia i konflikt to zjawiska okresowe i wzajemnie nakładające się. Jednak gdy mają charakter ciągły, mówimy już o kryzysie, co oznacza po prostu decyzję w obliczu wyboru. Obecnie mianem tym określamy przewlekły stan trudności i towarzyszącego im cierpienia.

Pojęciowo kryzys określiła brytyjska psycholog Glenys Parry. Zdefiniowała go następująco: Słowo kryzys oznacza w rzeczywistości moment na podjęcie decyzji, punkt zwrotny, decydującą chwilę (...). Używamy tego słowa, gdy stajemy wobec nagłej stresującej sytuacji, która wydaje się nas przerastać. Kryzys przytrafia się jednostkom, rodzinom, organizacjom i narodom. Zjawisko kryzysu może mieć charakter globalny w odniesieniu do państw i organizacji społeczno-ustrojowych. Doświadczenia związane z aktualnym wielkim kryzysem ekonomicznym zdają się to potwierdzać.

Głównymi elementami kryzysu według G. Parry są: stresujące wydarzenie lub długotrwały stres; indywidualne doświadczenie cierpienia; utrata, zagrożenie lub upokorzenie, poczucie braku kontroli; nieoczekiwane wydarzenia; zaburzenie rutyny; niepewność co do przyszłości; długotrwałe cierpienie (od 2 do 6 tygodni).

Pomoc

W 2009 r. polski psychiatra, prof. Kazimierz Imieliński, sformułował następującą tezę: W pewnych sytuacjach obawy człowieka nasilają się i piętrzą. Wówczas jaźń człowieka porusza się w sferze, której nie zna. To właśnie owa nieznajomość zjawiska zagrożeń powoduje, że człowiek porusza się w jakimś zupełnie nowym, nieznanym obszarze, nasilającym zespół obaw. W tym stanie nie potrafi sam sobie poradzić. Najbliżsi często tracą wówczas dystans do niego, patrzą na sprawę subiektywnie, zawężając horyzont zjawiska do okolicznej przestrzeni. Potrzebna jest pomoc innych ludzi i instytucji, przygotowanych profesjonalnie i duchowo. Są to m.in. pracownicy socjalni, lekarze, psychologowie, pedagodzy, jak również duchowni. Wspierają oni w cierpieniu, działając tak, aby je zmniejszyć lub usunąć. Nim jednak ktokolwiek sięgnie po taką pomoc, musi być przekonany o słuszności tego kroku, wiedzieć gdzie jej szukać i przede wszystkim odnaleźć w sobie wiarę, że jest w nim samym lub ponad nim moc i wartość, dla której warto podjąć walkę lub do której warto się odwołać.

Poczucie bliskości, pewności wsparcia i więzi z kimś wybranym na całe życie powinno być podstawą podejmowania działań. Może ono opierać się też na wzajemnej wierze, nawet tej przechodzącej fazy wahań i zwątpień. Ta wiara ma zarówno dla pacjentów, jak i ich terapeutów dwoisty charakter. Jest ona bowiem przeświadczeniem, że to coś (miłość, przyjaźń, lojalność, oddanie itd.) jest prawdziwe, że można w tym pokładać nadzieję, że miłość łaskawa i cierpliwa jest..., i wszystko wybaczy. Ma to w konsekwencji ocalić stałość zaburzonego związku. Nawet gdyby kiedyś wszystko między partnerami miało rozchwiać się i runąć, to i tak pozostawała nadzieja powrotu wierności, zaufania i miłości - oczywiście jeśli przedtem uczucie było prawdziwe.

Z drugiej strony miłość bywa samolubna, zaborcza, nierychła w wybaczaniu, czasem jest tylko grą wynikającą z egoizmu, wygodnictwa czy też prozaicznego lęku przed samotnością, której unika się nawet za bardzo wielką cenę.

Często w terapii sięgamy również do sfery religijności pacjenta. Jeśli ktoś wierzy w Boga, to może w chwilach trudnych oprzeć się na tej wierze.

Doradcy wszelkiego rodzaju powinni się wzajemnie uzupełniać i komplementarnie służyć potrzebującym. Jednak doradcy i przewodnicy to tylko ludzie. Dlatego też i oni pokornie powinni prosić o wsparcie innych specjalistów, a i sami służyć im w potrzebie. Pacjent i doradca powinni ciągle pytać samych siebie i innych: po co? jak? dlaczego?

Konflikt, kryzys czy dysharmonia nie muszą być tylko złym doznaniem. Warto tu przytoczyć słowa rosyjskiego psychiatry W. Czekalina: Konflikt jest immanentną cechą zmian. Zmian nie tylko destrukcyjnych, ale i rozwojowych. Ileż to razy konflikt przyczynił się do wyrobienia skłonności w szukaniu dyskusyjno-mediacyjnej drogi do kompromisu, do rozwoju. Wojna, kataklizm żywiołowy, społeczna i ustrojowa rewolucja, schizma religijna itd. przysporzyły kłopotu, cierpienia, wywołały tragedie i rany, a zarazem uruchomiły niewidoczne dotąd mechanizmy solidarności i heroizmu. Paradoksalnie kryzys przyczynia się do rozwoju ekonomicznego, przemysłowego, kulturowego, społecznego oraz wartości humanistycznych. Losy takich postaci, jak choćby o. Maksymilian Kolbe, Oskar Schindler, Raoul Wallenberg, Martin Luther King świadczą o tym dobitnie.

Kryzys i konflikt, nie tylko ten partnerski, małżeński, rodzinny, społeczny, instytucjonalny, ale i globalny, rządzą się podobnymi prawidłowościami. W istocie rzeczy wymagają podobnej profilaktyki, terapii i restrukturalizacji.

Andrzej Komorowski - absolwent Instytutu Profilaktyki Społecznej i Resocjalizacji Uniwersytetu Warszawskiego, doradca rodzinny, terapeuta, mediator społeczny, nauczyciel akademicki, publicysta, ekspert ds. mediów i polityki społecznej.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Nie układa nam się w rodzinie! Dlaczego?!
Komentarze (2)
K
Karol
2 stycznia 2014, 21:40
Polecam płyty DVD Marka Gungora (wyd. Vocatio) - amerykanskiego pastora, który pomaga tysiącom ludzi na świecie, stawiając ich na nogi w problemach małżeńskich, a przez to rodzinnych, i jeszcze ucząc śmiechem. Ten tu wykład jest zbyt naukowy, zbyt teoretyczny, mało pomocny.
F
franek
1 stycznia 2014, 14:20
Porusza ważny temat ale mętnie i nibynaukowo. Pozbierane opinie, nieco oczywistych konkluzji, brak sensownych porad,...  w sumie wypracowanie sztywne i nieporadne, a zatem niepotrzebne. Zawiodłem się.