Nikt nie zadawał pytań o jej siniaki

Nikt nie zadawał pytań o jej siniaki
Razem dwoje ludzi zrobi więcej niż dwoje osobno (fot. ed_yourdon)
Lenny Law, Maureen Rogers Law / slo

I. pokazała mi bliznę na czole, którą zasłaniała pod włosami. "Ta blizna pochodzi z Wigilii Bożego Narodzenia 1976 roku" - powiedziała. Pod ubraniem znajdowały się inne blizny. Powiedziała mi, że zna dokładnie datę i okoliczności każdej rany. Starała się wyjaśnić mi, dlaczego przez dwadzieścia pięć lat pozostawała w patologicznym związku.

W ostatniej klasie szkoły średniej zaszła w ciążę. Po uzyskaniu świadectwa wyszła za J., swoją miłość ze szkoły. Niedługo po narodzeniu dziecka w ich domu zrodziła się przemoc. Na początku była to agresja słowna. J. pracował w bardzo dobrze prosperującej rodzinnej firmie, lecz w pracy nie cierpiał przyjmowania poleceń swego ojca. Wielekroć stres związany z ojcem rozładowywał na swej żonie.

I. zauważyła, że jeśli prowadzi wszystkie sprawy domowe bez zarzutu, atmosfera staje się mniej napięta. Jej życie stało się serią ustawicznych wysiłków, by uszczęśliwić męża. Po pięciu latach małżeństwa mieli już troje dzieci, a przemoc stawała się dotkliwsza. J. zarówno werbalnie, jak i fizycznie ranił żonę, wykorzystywał przeciwko niej dzieci, groził jej i bez końca znęcał się psychicznie. Rozporządzał też wszystkimi pieniędzmi.

DEON.PL POLECA

I. uważała tydzień za dobry, jeśli zniszczeniu ulegały tylko przedmioty domowe, a ona nie odnosiła żadnej rany. Czasami myślała, że zaczyna wariować, a niekiedy wierzyła J, gdy mówił, że zasłużyła na to, by ją bić. Stała się mistrzynią w odczytywaniu humoru męża i dostosowywaniu swego zachowania do jego nastrojów.

W oczach mieszkańców J. uchodził za wzorowego obywatela. Miejscowi ludzie byli wdzięczni za pracę, jaką umożliwiało im przedsiębiorstwo J. Zasiadał w radzie kościelnej i był szczodrobliwym darczyńcą miejscowej organizacji charytatywnej. Sponsorował organizacje dziecięce. I. była energiczną wolontariuszką w szkołach, kościele i w organizacjach samorządowych. Była troskliwą i kochającą matką i przyjaciółką. W oczach wszystkich wyglądali jak wierna i zżyta para.

Gdy pewnego razu udzielano jej pomocy medycznej z powodu pobicia I. przypisała winę swojej niezręczności. Nikt nie zadawał jej nigdy pytań o jej siniaki, a ona była zbyt przerażona i zawstydzona, by powiedzieć komuś o przemocy w domu.

Gdy dzieci podrosły, opuściły dom tak prędko, jak tylko możliwe. Odtąd pozostawała z nim sam na sam. Pewnego ranka wybuchła kłótnia. J. rzucił się na nią i rozciął jej wargę. Potem natychmiast wyszedł do pracy, pędząc na złamanie karku. I. zapomniała, że tego ranka zaprosiła na kawę swą przyjaciółkę N.. Usiłowała obłożyć lodem swą napuchniętą i krwawiącą wargę, kiedy N zapukała do drzwi. Najpierw I. starała się jakoś wytłumaczyć skaleczenie, lecz w końcu wyrzuciła z siebie całą historię.

N. zaprowadziła I. do lekarza, który następnie sprowadził profesjonalną pomoc prawniczą. Wyprowadziła się z domu krótko po tym zajściu. J. odmawiał przyznania, że ma jakieś problemy. Ostatecznie rozwiedli się.

I. musiała zaczynać życie od nowa w wieku czterdziestu trzech lat. Przeniosła się do innej części miasta i zdobyła nową pracę. Przez pierwszy rok, nie miała pojęcia, jak radzić sobie z odzyskaną wolnością. Nie była pewna, jakie kupić meble do mieszkania ani nawet co ugotować na obiad. Zawsze planowała wszystko zgodnie z oczekiwaniami J., aby był zadowolony i spokojny.

Odkryła w sobie zamiłowanie do fotografii i podczas kursu fotograficznego spotkała K.. Jego żona zmarła cztery lata temu. Wyrażał się o niej i ich małżeństwie z czułością. I. lubiła jego serdeczny śmiech i poczucie humoru. Zaczęli się ze sobą spotykać. Zapoznali się ze swymi dorosłymi dziećmi, poznała też chorego umysłowo syna K., R, a po roku pobrali się. Ta poraniona kobieta nie tylko kochała K., opiekowała się także czule R. Spędzała wiele godzin, grając z nim w karty. Zawsze miała pod ręką jego ulubione zabawki i zainteresowała go zbieraniem znaczków.

W nowym małżeństwie I. była szczęśliwą jednak spuścizna po pierwszym stale jej ciążyła. Z powodu dojmujących przeżyć, jakie musiała znosić, cierpiała na niekończące się, silne bóle głowy. K. był opiekuńczy, zawoził ją na wizyty do lekarza, kupował lekarstwa, a nawet w środku nocy masował jej pulsujące skronie.

Pewnego weekendu, który K. spędzał łowiąc ryby z przyjacielem, I. udała się jego nowym samochodem do supermarketu. Lubiła prowadzić i przekonywała się, dlaczego K. tak to uwielbiał. Podczas robienia zakupów zaczęła ją boleć głowa. Wydawało jej się, że był to nadzwyczaj silny atak. Odczuwała jakby stalowe obręcze coraz ciaśniej ściskały jej głowę. Nie miała w torebce żadnych lekarstw, by powstrzymać ten ból i wkrótce zrobiło jej się bardzo niedobrze.

Natychmiast pozostawiła pełny wózek z zakupami i wybiegła z supermarketu. Dotarła już prawie do samochodu i z trudem uniknęła wymiotów. Usiadła za kierownicą i starała się jechać do domu tak ostrożnie, jak to tylko możliwe, nieomal niczego nie widząc, z powodu oślepiających bólów głowy. Gdy wjechała w ulicę blisko domu, znowu zaatakowały ją nudności. Nacisnęła hamulce, samochód wpadł w poślizg na warstwie gry su, wjechał na krawężnik i uderzył w drzewo. Jej głowa zaczęła krwawić. Niczego jednak nie zauważyła, wydostała się z wozu, by zobaczyć szkody. Samochód był rozbity. I. usiadła na trawniku i zaczęła łkać. Sąsiadka nadbiegła z domu na pomoc.

Następnego dnia nie zważała nawet na posiniaczoną i krwawiącą głowę ani na przeszywający ból. Siedziała z drżeniem pod kocem, oczekując chwili, gdy K. przekręci klucz. Kiedy usiłowała zasnąć, powracały do niej straszne sceny z długich lat bicia, sinych oczu, nabrzmiałych warg, łamanych kości i wyrywanych włosów. Jej ciało zachowywało pamięć, i cierpiała od czubka głowy po palce u nóg. Usłyszała szybkie otwieranie i trzaśniecie drzwi wejściowych. Zdawała sobie sprawę, że K. musiał zobaczyć na podjeździe swój rozbity samochód. Słyszała jego ciężkie kroki na schodach, jak pędził w stronę sypialni. Zeskoczyła z łóżka i na czworakach starała schować się do kąta.

Krzyczała: "Nie, nie, nie, proszę, proszę, nie bij".
K. rzucił się do niej: "I., czy wszystko w porządku? Mój Boże, gdy zobaczyłem samochód, myślałem, że nie żyjesz. Proszę cię, kochanie, powiedz, że wszystko w porządku".
Z płaczem wpadła w jego ramiona. "Przykro mi, K.. Jest mi tak przykro".
"Nic się nie stało, I.. Wszystko naprawimy".
"Tak, ale, K., przykro mi, że myślałam, że mnie zbijesz".
K. kołysał ją w ramionach, ocierając jej łzy i uspokajając. Jedyne, co przychodziło mu do głowy, to wdzięczność, że ponownie odnalazł miłość. Lata przemocy nie odebrały I. subtelnego ducha.

Nawet gdy obejmował ją łkającą i przerażoną, kochał ją wręcz bardziej. Gdy jej łzy obeschły, K. pomógł jej na powrót dostać się do łóżka. "Odpocznij, I. Przeżyłaś straszne chwile. Tak się cieszę, że nic ci nie jest. Tak się cieszę, że jesteś moją żoną. Czy mam ci coś przynieść?"

"Nie, mój drogi. Proszę tylko, byś mi przebaczył, że w ciebie zwątpiłam". "Kochanie, już to zrobiłem, teraz odpocznij".
I. ponownie zaczęła cicho płakać, tym razem jednak to łzy wdzięczności i szczęścia zalewały jej oczy.

"Razem dwoje ludzi zrobi więcej niż dwoje osobno. Lepiej jest dwom niż jednemu, gdyż mają dobry zysk ze swej pracy. Bo gdy upadną, jeden podniesie drugiego. Lecz samotnemu biada, gdy upadnie, a nie ma drugiego, który by go podniósł."
Księga Koheleta

Więcej w książce: Gdy w małżeństwie nie jest łatwo - Lenny Law, Maureen Rogers Law

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Nikt nie zadawał pytań o jej siniaki
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.