Przebaczyć po zdradzie?

(fot. kelsey_lovefusionphoto / flickr.com)
Beata i Bogdan Janowscy

Zdrada małżeńska to trudne, a wręcz traumatyczne doświadczenie. Podważa bowiem sens trwania w relacji i podaje w wątpliwość jej autentyczność. Ujawnieniu zdrady towarzyszą zazwyczaj silne i niewygodne emocje: żal, gniew, smutek, lęk o przyszłość, poczucie bycia wykorzystanym, ośmieszonym i niedocenionym.

Często dopiero w obliczu skonfrontowania się małżonków z faktem popełnionej zdrady, dochodzi do ujawnienia trudności, nieporozumień i wzajemnych niechęci. Choć informacje dotyczące wzajemnych urazów przekazywane są często w nieprzyjemny i gwałtowny sposób, to zazwyczaj zawierają ważne i prawdziwe spostrzeżenia.

Powietrze uszło z balonu

Często w takich rozmowach po zdradzie nagle ujawnia się cała prawda, nieraz latami skrywana przed samym sobą i przed współmałżonkiem. Prawda, na której wypowiedzenie nie było czasu i odwagi w codziennym zabieganym życiu. Wiele osób latami usprawiedliwia się, że bycie w stałym związku w sposób naturalny prowadzi do braku porozumienia, poczucia osamotnienia i nudy. Dlatego siłą ciążenia przestają się starać o względy i zainteresowanie małżonka, uznając istniejący stan marazmu za naturalny, a wręcz konieczny. Bo przecież w życiu każdego "dorosłego" człowieka jest wiele ważniejszych czynności i obowiązków niż uwodzenie własnego męża czy żony.

Mało tego. W wielu środowiskach czułe gesty starzejących się małżonków są traktowane z uśmieszkiem, jako przejaw "starczej" niedojrzałości. Normą natomiast staje się mówienie o współmałżonku w sposób lekceważący. Tak jakbyśmy bali się, że, nie daj Boże, ktoś pomyśli sobie o nas, że nam zależy na związku.

W naszej pracy często spotykamy się z rzeczywistością zdrady. I wcale nie jest tak, że zdradzają przede wszystkim osoby pozbawione zasad moralnych. Często są to ludzie głębokiej wiary, prowadzący życie pełne wyrzeczeń i poświęcenia dla innych. Ludzie, którzy nie myślą jedynie o własnych potrzebach i przyjemnościach. Latami czerpią ze swojego poświęcenia siłę do działania i bycia dobrym, moralnym człowiekiem. I nagle, pewnego dnia, kiedy naprawdę się tego nie spodziewają, ktoś zwraca na nich uwagę. Mówi im o tym, jak są ważni, dobrzy i godni zainteresowania. Jedno spotkanie, często jedna rozmowa, uruchamia w nich lawinę głęboko ukrytych pragnień bycia docenionym, zauważonym i podziwianym. Jeśli wskutek takiego a nie innego wychowania czy z powodu religijnych przekonań umniejszali dotąd siebie i starali się ignorować w ich przekonaniu niepożądane i wstydliwe potrzeby, w sytuacji zderzenia się z nową, nieznaną dotąd rzeczywistością, często dochodzi do nagłej erupcji zachowań społecznie nieakceptowanych.

Najważniejszym działaniem chroniącym przed zachowaniami nieuczciwymi w związku jest przede wszystkim szczerość w stosunku do siebie samego. Nazwanie i przedstawienie małżonkowi własnych potrzeb. Także, naszym zdaniem, tych wstydliwych i nieuprawnionych. Mówiąc o naszych potrzebach, nie zapewnimy sobie ich realizacji w stu procentach. Mamy jednak szansę, że zostaniemy wysłuchani i zrozumiani. Stwarza to także przestrzeń do tego, by współmałżonek ośmielił się mówić szczerze o jego potrzebach.

Emocjonalny kocioł

Przeżycie zdrady rodzi wiele bolesnych emocji. Zarówno u osoby zdradzonej, jak i zdradzającej poczucie winy miesza się z poczuciem skrzywdzenia. Kłębią się myśli związane z przyczynami, bezpośrednimi i późniejszymi skutkami zdrady. Wydarzenie to zaburza cały misternie wypracowany dotąd ład i światopogląd. Rodzi się pytanie, czy chcemy i czy możemy dalej budować wspólne małżeństwo po zdradzie? Czy stać nas na przeanalizowanie zjawiska i wyciągnięcie wniosków? Być może łatwiej zakończyć związek?

Oba wyjścia niosą ze sobą trud, ale także przynoszą pewną korzyść. Jeżeli zdecydujemy się na odejście, możemy zabrać ze sobą swoją rację i swoje poczucie krzywdy. W naszej pracy często odkrywamy, jak istotne w życiu wielu ludzi jest posiadanie racji i niesłusznego poczucia bycia skrzywdzonym. Nie chcą wziąć współodpowiedzialności za relację w związku. Nie chcą zauważyć, że do nieuczciwości, zaniedbania, a wręcz porzucenia, doszło już znacznie wcześniej. Trudno im przyznać się, że faktyczna zdrada jest tylko konsekwencją wcześniejszego zachwiania bądź utraty więzi, szacunku lub zaufania. I wcale nie chodzi nam o wybielanie zdrady, bo to czyn moralnie naganny. Zdrada to zdrada. Jednak odsądzanie od czci i wiary osób, które zdradzają, jest często powodowane niechęcią lub nieumiejętnością wzięcia części winy za zaistniałą sytuację na siebie.

Wiele osób decyduje się jednak na rozmowę i podejmuje próbę zrozumienia, dlaczego do zdrady doszło. Jakie były jej bezpośrednie i pośrednie powody, czy i jak można zapobiec takiemu wydarzeniu w przyszłości? Wiele par z doświadczeniem zdrady decyduje się na skorzystanie z pomocy osób trzecich. Pomoc ta zapewnia im możliwość spokojnej, usystematyzowanej i rzeczowej rozmowy, zrozumienie mechanizmów psychologicznych i nauczenia się skutecznej komunikacji. To dobre posunięcie, ponieważ często odruch ratowania związku oparty jest na lęku przed porzuceniem i chęci utrzymania dawnego statusu relacji. Osoby takie nie zastanawiają się początkowo nad tym, co będzie z ich związkiem po pewnym czasie. Działają na szybko, tu i teraz.

Nie zdają sobie często sprawy, że do ujawnienia silnych, niszczących związek emocji, dochodzi często dopiero po tym, jak minie pierwszy szok i poczucie zagrożenia. Dopiero wtedy, gdy zdradzany poczuje się bezpiecznie, często okazuje się, że tak naprawdę najbardziej na świecie pragnie zemsty i ukarania zdrajcy, krzywdziciela i potwora. Chce zadośćuczynienia. A jeśli nie występuje ono w odpowiednim dla skrzywdzonego natężeniu, do wzbudzania wyrzutów sumienia używa ciągłego przypominania o zdradzie. Człowiek taki myśli: "Ponieważ zostałem skrzywdzony, mam prawo i obowiązek dochodzić zemsty, a zdrada nie może przecież nikomu ujść płazem. Gdybym to tak zostawił, byłbym żałosny i głupi". Nie rozumie natomiast tego, że złość ta najbardziej niszczy jego, a stosowanie przypominania o zdradzie jako manipulacji z czasem wyczerpuje swą moc.

Zdrada może być szansą

Pewnego dnia trafiła do nas para z wieloletnim stażem małżeńskim. Dwadzieścia osiem lat wcześniej doszło do zdrady. Zdradzony mąż postanowił przebaczyć. Jednak po krótkim czasie zaczął wypominać i dręczyć kobietę jego poczuciem krzywdy. Z początku jej poczucie winy przytłaczało ją i czuła się jak "niegodny robak" (to jej słowa). Jednak po latach zdobyła się na otwartą rozmowę. Powiedziała mężowi, że odsunął się od niej po urodzeniu dziecka, a ona poczuła się odrzucona, zupełnie samotna. On nie poświęcał jej uwagi. Aż po kilku latach znalazł się ktoś, kto zobaczył w niej atrakcyjną kobietę, kto zobaczył w niej człowieka. Od razu odżyła. Poczuła się ważna i potrzebna. Ale dała się ponieść emocjom... Dopiero po tej rozmowie, po tym wyjaśnieniu, jej mąż zrozumiał, że zupełnie niechcący wepchnął własną żonę w ręce innego mężczyzny. Że pozbawiając ją swojej uwagi, w pewnym sensie ją porzucił.

Rodzi się zatem pytanie, czy zdradę można wybaczyć i jak to zrobić. Można, choć jest to bardzo żmudny i w każdym przypadku indywidualny proces. Ludzie często mylą wybaczenie z zapominaniem. Otóż zdrady nie da się zapomnieć, tak jak nie zapominamy ważnych, bolesnych doświadczeń z naszego życia.

Wybaczenie rozpoczyna się od aktu woli. Staję i mówię: "Chcę wybaczyć, będę dążyć do zrozumienia". Akt taki wymaga wyzbycia się przywiązania do racji i czerpania przewagi z faktu bycia zdradzonym. Ważne jest, by uświadomić sobie, że dopóki ciągłe wypominanie zdrady pozostaje kluczowym orężem w ustalaniu wzajemnych zobowiązań, dopóty nie ma szans na skuteczne wybaczenie.

Nie zamykać się w bólu

Nasza rada dla zdradzonych jest taka: Najpierw porozmawiaj o zdradzie. Powiedz o swoim bólu, gniewie, lęku i wstydzie. Wysłuchaj z szacunkiem i ufnością opowieści bólu, gniewie, lęku i wstydzie człowieka, który cię zdradził. Nie porównuj cierpienia i nie dochodź swojej racji, ani nie dopominaj się kary. Jeśli jesteście w stanie przejść tak traumatyczne doświadczenie razem, to wasz związek może być po nim głębszy i silniejszy. Niestety, ludzie uczą się tylko na własnych, często bolesnych doświadczeniach. Jeżeli jednak zrozumieją własną słabość i mechanizm jej "uaktywniania się" , jeśli zobaczą, że u podstaw poszukiwania uznania na zewnątrz, leży często niskie poczucie własnej wartości i brak wiary we własne możliwości, mogą świadomie nigdy nie powtórzyć raz popełnionego błędu.

Jeśli jednak nie masz odwagi lub nie chcesz zaryzykować wspólnego życia, jeżeli uważasz, że naiwnością i niepotrzebną stratą czasu byłoby zaprzestanie wspominania zdrady, a w końcu, być może po latach, wybaczenie, to weź swoją rację ze sobą i żyj z nią do końca swoich dni jak Gollum z "Władcy Pierścieni" , który wpatrzył się w swój złowróżbny skarb…

*Beata i Bogdan Janowscy są mediatorami rodzinnymi pracującymi w Fundacji Mediare

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Przebaczyć po zdradzie?
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.