Rodzinny dialog. Jak rozmawiać z dziećmi, by budować z nimi dobre relacje?

Fot. Monkey Business Images / Depositphotos.com

Im starsze dzieci, tym trudniej z nimi rozmawiać. Słynny dialog „Jak w szkole?” – „Dobrze” niepostrzeżenie staje się codziennością wielu rodziców. Dobrych, kochających rodziców, niespodziewanie bezradnych wobec tego, wydawałoby się, zwyczajnego zadania: wychowania dzieci.

Ale gdy dzieciaki coraz mniej chętnie współpracują we wszystkich domowych sprawach, zamiast rozmawiać, odpowiadają półsłówkami i tylko czekają, aż będą się mogły ukryć w swoim pokoju, smartfonie czy książce – poczucie bezradności rośnie. Czuć, że psują się rodzinne relacje, że nie ma już życia razem, a jest za to życie obok siebie. I nie wiadomo, co z tym zrobić. Dom staje się polem nieustannej bitwy o wszystko.

„Nie wiem już, jak z nimi rozmawiać”

Problem jest prawdziwy i poważny: szkoła nie uczy nas ze sobą rozmawiać. Na ogół jedyne lekcje rozmowy otrzymujemy od swoich rodziców we własnym domu i rzadko są to lekcje skutecznej i bliskiej komunikacji. Jeśli w dorosłym życiu nie spotkamy kogoś, kto nam pokaże, jak to robić – komunikacja przynosząca dobre skutki w relacjach będzie tylko odległym marzeniem.

DEON.PL POLECA

A efekty braku dobrej rozmowy w rodzinie są bardzo smutne. To przede wszystkim poczucie, że kontakt między jej członkami jest formalny i powierzchowny. Mieszkamy obok, a nie razem, mijamy się w kuchni i łazience, próbując się ze sobą nie kłócić. I wtedy ma miejsce ten krótki dialog: „Jak w szkole? – Dobrze”, a zaraz potem polecenia, zakazy, pytania i prośby zaczynają być jedyną formą komunikacji. Taka atmosfera sprawia, że rodzi się poczucie obcości: rodzina przestaje być zespołem ludzi, którzy są dla siebie bliscy i ważni, a zaczyna być polem bitwy między osobami, które po prostu mieszkają obok siebie i muszą się znosić. Gorzej lub lepiej.

Rozmowa na specjalnych zasadach

Dobrym narzędziem, które pomaga dzieciom i rodzicom wrócić do bycia rodziną połączoną więzami głębszymi niż tylko te praktyczne i materialne, jest dialog rodzinny. To specjalny rodzaj rozmowy, który sprawia, że wszyscy – i dzieci, i rodzice – czują się ważni i mają pewność, że ich opinia zostanie wysłuchana, uczucia uszanowane, a podjęte decyzje będą wspólne i dobre dla wszystkich. Skąd pomysł? Jest inspirowany dialogiem małżeńskim, czyli ważną częścią formacji Domowego Kościoła -rodzinnej gałęzi oazy. Ideę dialogu małżeńskiego przejął od Equipes Notre Dame, francuskiego ruchu małżeństw katolickich założyciel oazy, ks. Franciszek Blachnicki.

Czym jest dialog małżeński? To comiesięczna, godzinna rozmowa, podczas której małżonkowie dzielą się tym, co mają w sercu, w atmosferze słuchania, akceptacji i z pokorą. I to właśnie taka rozmowa, budująca dobrą relację między małżonkami, pozwalająca wspólnie rozwiązywać konflikty i radzić sobie z trudnościami, była inspiracją do przeniesienia dialogu w trochę inną przestrzeń – tę rodzinną.

Takie podejście do wychowania dzieci podkreśla też papież Franciszek. „Kształtowanie moralne powinno dokonywać się zawsze za pomocą metod aktywnych i dialogu edukacyjnego, angażujących wrażliwość i język właściwy dzieciom. Ponadto, kształtowanie to powinno się dokonywać w sposób indukcyjny, aby dziecko mogło samo dojść do odkrycia znaczenia pewnych wartości, zasad i norm, a nie poprzez narzucanie ich jako niepodważalnych prawd.” – pisze w adhortacji Amoris laetitia.

Wszyscy są zaproszeni i przyjęci

Rodzinnym dialogiem, podobnie jak tym małżeńskim, rządzą trzy podstawowe zasady: słuchanie przed mówieniem, rozumienie przed osądzaniem i dzielenie się przed dyskutowaniem. Jak taki dialog może wyglądać w praktyce? Po pierwsze – dobrze się na niego umówić, szanując czas i inne zobowiązania wszystkich członków rodziny. To ważne zwłaszcza wtedy, gdy w rodzinie jest nastoletnie dziecko – lub dzieci – które mogą mieć swoje plany. Termin dialogu musi pasować wszystkim, a to, ile czasu na niego przeznaczymy, zależy od ilości osób, które będą w nim brać udział (inaczej będzie „zużywać” czas trzyosobowa rodzina, a inaczej – dziewięcioosobowa). Co ważne: dialog rodzinny jest narzędziem do pracy nad relacją między rodzicami i ich dziećmi, nie ma tu miejsca na teściów, ciocie, wujków i kuzynów.

- Gdy rodzice zaprosili nas ze starszym bratem do dialogu, byłem na początku podstawówki, czyli miałem jakieś siedem, może dziewięć lat – opowiada Piotr. Sam jest w małżeństwie od siedmiu i pół roku. – Myślę, że rodzice trafili w dobry moment, bo to była dla mnie ogromna nobilitacja: rodzice uznali, że jesteśmy już w tym wieku, że można nas na taki dialog zaprosić. To było poczucie takiej radości, że jestem wyróżniony, że rodzice chcą ze mną rozmawiać w taki specjalny sposób, choć trochę nie było jeszcze wiadomo, co to będzie.

Do rodzinnej rozmowy można się wcześniej przygotować: dobrze jest mieć wybrany konkretny temat (najlepiej jeden) i ustalić go z wyprzedzeniem, by wszyscy wiedzieli, o czym będzie mowa, i mogli się zastanowić, co w kontekście tego konkretnego tematu czują i myślą, jakie mają obserwacje lub wnioski. Pomaga też ładnie nakryty stół, porządek wokół miejsca spotkania, coś dobrego do jedzenia. Dobrze jest zacząć dialog modlitwą. Ale to tylko jeden z pomysłów. Czasem dialog po prostu dzieje się naturalnie, codziennie, przy kolacji.

Poważne życiowe sprawy i zwykłe, codzienne tematy

- W naszej rodzinie było dużo trudnych, traumatycznych wydarzeń życiowych. To nas nauczyło dyskutowania, rozmawiania na różne trudne tematy i wspólnego podejmowania decyzji – mówi Iwona, należąca do Domowego Kościoła, w małżeństwie od trzydziestu trzech lat. - Te nasze rozmowy miały miejsce z reguły wieczorem, przy kolacji, gdy wszyscy byliśmy w domu. To było też trochę dzielenie się życiem, tym, co dobre, ale też problemami, troskami. Czasami też mobilizowaliśmy się do tego, żeby przegadać jakiś temat, który chodził nam po głowie, pytaliśmy, co myślą dzieci, mówiliśmy, co my byśmy od nich chcieli. Razem decydowaliśmy o naszych dalszych wspólnych losach. Były życiowe tematy, ale też bardzo zwykłe, codzienne sprawy: co będzie na obiad, gdzie jedziemy na weekend, z kim chcemy się zobaczyć.

- Rozmawialiśmy raz w tygodniu, w niedzielny wieczór – opowiada Piotr. – Na początku się modliliśmy, czytaliśmy fragment Pisma Świętego, potem rozmawialiśmy o tym fragmencie. Czasem bardziej my z bratem się odzywaliśmy, czasem bardziej rodzice. Gdy się wyczerpał temat fragmentu Pisma, opowiadaliśmy, co u kogo słychać, czym żyje. Bywały też dyskusje na różne trudne tematy, które gdzieś tam się działy w międzyczasie – i takie rzeczy się też podczas dialogu wygładzały. Później podejmowaliśmy postanowienie: coś, o co będziemy się starać w ciągu najbliższego tygodnia. Pisaliśmy to sobie w zeszycie i to były postanowienia wszystkich nas, naszej czwórki, dwojga rodziców i dwóch synów, potem trzech, gdy jeszcze dołączył brat. Wybieraliśmy jakieś ważne zadanie dla siebie – żeby się w czymś poprawić, żeby nie wybuchać nerwami i tak dalej. Jak już było zapisane, trzeba było się stosować, a po tygodniu była dyskusja, czy się udało, czy się nie udało.

Jeszcze inaczej rodzinne dialogi wyglądały u Anety. W nagraniu na oazowym kanale na Youtube opowiada o jednej z inspiracji do takiej rodzinnej rozmowy. Była nią przyniesiona przez najmłodszą córkę z przedszkola kartka, mówiąca o różnych rodzajach przeżywania złości. Podczas rozmowy wszystkie dzieci mówiły o swoim doświadczaniu złości. Przedszkolne przykłady pokazujące, że jedni chowają się jak żółw w swojej skorupie, a inni zachowują się jak kłótliwe papużki, okazały się świetnym punktem wyjścia także dla nastolatków – i w efekcie wszyscy określili swój „typ” przeżywania złości, co później bardzo ułatwiło rodzinie spokojne funkcjonowanie, bo dzieci potrafiły rozpoznać u rodzeństwa krytyczny moment i dać sobie nawzajem przestrzeń i spokój do przeżycia i „odparowania” trudnych emocji.

Posłuchać, zrozumieć, podzielić się

Niezależnie od tematu i tego, jak często odbywa się rodzinny dialog - najważniejsze jest, by każdy był w nim z szacunkiem przyjęty. W dialogu rodzinnym nie ma miejsca na złośliwości, przerywanie sobie, kłótnie, wyrzuty i słowne przepychanki. Słuchanie ma być przed mówieniem – dlatego, że każdemu, niezależnie od tego, czy ma lat pięć, czy pięćdziesiąt, zależy na tym, by być wysłuchanym do końca. Świetnie tu pasuje to, co o dialogu pisze w Amoris laetitia papież Franciszek: „Potrzeba czasu, dobrego czasu, który polega na cierpliwym i uważnym słuchaniu, aż druga osoba wyrazi wszystko, co potrzebowała wyrazić. Wymaga to ascezy, żeby nie zaczynać mówić zanim nie nadejdzie właściwy czas. Zamiast zaczynać wydawanie opinii lub rad, trzeba się upewnić, że usłyszałem to wszystko, co druga osoba potrzebowała wypowiedzieć. Wiąże się to z ciszą wewnętrzną, aby bez hałasu usłyszeć w sercu i umyśle: ogołocić się z wszelkiego pośpiechu, odłożyć na bok swoje własne potrzeby i priorytety, stworzyć przestrzeń.”

Druga zasada mówi: rozumienie ma być przed osądzaniem. Chodzi o to, by zrozumieć uczucia drugiej osoby, wczuć się w jej sytuację, odkryć intencje i okoliczności, które sprawiły, że czuje się tak, a nie inaczej – a nie o to, by natychmiast, po pierwszym zdaniu ocenić, czy te uczucia i myśli nam odpowiadają, czy nie. Dzielenie się ma być przed dyskutowaniem: owszem, w dialogu chodzi o wypracowanie rozwiązania, które będzie dobre dla całej rodziny, ale najpierw trzeba dać wszystkim czas na podzielenie się, przedstawienie sprawy ze swojej perspektywy – tylko wtedy można się zrozumieć naprawdę i planować działania, które będą wspólne i dobre dla wszystkich.

Nie zawsze jest łatwo

Czasem dzieci potrzebują czasu, by przekonać się do nowej sytuacji, by przyjąć dziwną i nową propozycję rodziców. Nie zawsze chcą brać udział w dialogu. Bywa, że problemem jest język, jakim rodzina do siebie mówi na co dzień: trudno zmienić go od ręki, trzeba nauczyć się trochę innej komunikacji, szukać nowych słów, nowych rozwiązań. To także podkreśla w Amoris laetitia papież Franciszek. Pisze: „Dialog jest sposobem uprzywilejowanym i niezbędnym, by żyć, rozwijać i wyrażać miłość w małżeństwie i życiu rodzinnym. Wymaga on jednak długiej i mozolnej praktyki. Mężczyźni i kobiety, starzy i młodzi, mają różne sposoby komunikowania się, używają innych języków, posługują się innymi kodami. Sposób stawiania pytań, odpowiedzi, używany ton, czas i wiele innych czynników może uzależniać komunikację. Ponadto zawsze należy rozwijać pewne postawy, które są wyrazem miłości i umożliwiają autentyczny dialog.”

I co to daje?

Jakie są efekty rodzinnego dialogu? Najłatwiej wskazać te krótkofalowe: rozwiązywanie konfliktowych sytuacji na bieżąco, wspólnie podejmowane decyzje, których wszystkim łatwiej się trzymać. Do tego poczucie, że członkom rodziny wzajemnie na sobie zależy, że są dla siebie ważni, ciekawi tego, co czują i myślą, co u nich słychać, jak patrzą na temat, o którym mowa podczas dialogu. Dobrym skutkiem jest też ustalony na kolejny tydzień czy miesiąc plan działań, wspólne rozwiązania rodzinnych konfliktów (na przykład ciągłych kłótni o to, czyja jest kolej, by wyprowadzić psa albo zrobić zakupy). Ustalony nie z góry, przez sfrustrowanych kłótniami rodziców, ale wypracowany w rozmowie, wspólnie, przez rodziców i dzieci. Taki plan, w którym każdy idzie na możliwe dla siebie ustępstwa, by dało się razem dobrze żyć, i w którym każdy może użyć swojej kreatywności, by pomóc rozwiązać problem, który się pojawił.

Okazuje się jednak, że takie rozmowy mają też długofalowe skutki i przynoszą dużo dobra także wtedy, gdy dzieci wyprowadzą się już z domu.

- W dorosłym życiu najbardziej mi się przydają te postanowienia, to rozliczanie się z nich i praca nad sobą. Zwłaszcza, że to się wytworzyło na przykładzie rodziców: widziałem, że raz im wychodzi super, a czasem wcale nie wychodzi. To jest duży plus. – opowiada Piotr. - Druga rzecz, że jest taka jakość naszych rozmów z rodzicami. Może nie zapalamy świecy, ale poziom dyskusji jest podobny, rozmowy są często bardzo ożywione, i tamte dialogi rzutują na nasze dyskusje w naszym dorosłym życiu. Dużo też mówi fakt, że od prawie siedmiu lat jestem w Domowym Kościele, tak, jak moi rodzice.

- Co to dało naszej rodzinie? Otwartość, taką dużą otwartość na to, co drugi człowiek chce powiedzieć – mówi Iwona. – Dało też taką troskę o siebie nawzajem: nasze dzieci już się wyprowadziły, podejmują decyzje samodzielnie, ale w wielu rzeczach pytają nas o radę i my też możemy je o wiele rzeczy zapytać, bez obrazy, że to jest wtrącanie się, tylko tak normalnie. Teraz, mimo, że nie mieszkamy już razem, też na ogół codziennie rozmawiamy. Wiem, że zawsze znajdziemy czas dla dzieci i one też zawsze dla nas go znajdą. Innym efektem była wspólna modlitwa: dzielenie się ważnymi intencjami – to też mamy wypraktykowane dzięki tym wieczornym rozmowom. I jeszcze poczucie bliskości, które trwa; a my czujemy się wciąż bardzo blisko siebie.

Dobrych zaskoczeń może być więcej

Nie da się ukryć, że porządnie i z sercem zrobiony rodzinny dialog pozwala odkryć bardzo wiele. Dla rodziców najczęściej zaskakujące jest to, ile dzieci widzą i rozumieją i jak bardzo twórcze potrafią być w szukaniu rozwiązań – a także to, jak bardzo im zależy na tym, by rodzina była dobrą przestrzenią, w której każdy czuje się ważny i u siebie. Dla dzieci zaskoczeniem jest słuchanie ich do końca i przyjmowanie ich w rozmowie jako pełnoprawnych partnerów, bez uwag typu „jesteś za mała, więc siedź cicho”, „co ty, dziecko, możesz o tym wiedzieć”. Taka otwartość i akceptowanie się nawzajem potrafi na bieżąco zdziałać małe cuda. Co więcej – jest jeszcze jeden, świetny efekt wprowadzenia do rodzinnego kalendarza rodzinnych dialogów: dzieci uczą się takiego sposobu rozmowy, który tysiąckrotnie zaprocentuje w szkole, na studiach, w pracy, we wszystkich relacjach z ludźmi, które będą miały znaczenie dla ich dobrego życia.

Marta Łysek - dziennikarka i teolog, pisarka i blogerka. Poza pisaniem ogarnia innym ludziom ich teksty i książki. Na swoim Instagramie organizuje warsztatowe zabawy dla piszących. Twórczyni Maluczko - bloga ze Słowem. Jest żoną i matką. Odpoczywa, chodząc po górach, robiąc zdjęcia i słuchając dobrych historii. W Wydawnictwie WAM opublikowała podlaski kryminał z podtekstem - "Ciało i krew"

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Rodzinny dialog. Jak rozmawiać z dziećmi, by budować z nimi dobre relacje?
Komentarze (1)
PR
~Ppp Rrr
29 października 2024, 14:18
Zacznijmy od tego, że rodzic NIE musi wiedzieć, co było w szkole w ciągu pierwszej minuty od przyjścia dziecka do domu. Najpierw uczeń musi się rozebrać, umyć, zjeść, odpocząć, a dopiero potem można pytać o szkołę. Chociaż, czy na pewno warto o to codziennie dopytywać? Zwykła, codzienna młocka, o której nawet nie chce się rozmawiać. Raz na tydzień wystarczy. Pozdrawiam.