Rozwód. To nie jest proste

(fot. Pablo Tovar 23 / flickr.com)
Agnieszka Grodzicka

Media co jakiś czas hucznie obwieszczają rozwód tej czy innej znanej pary. Prawdopodobnie żadne z owych rozstań nie ma bezpośredniego wpływu na życie przysłowiowego Kowalskiego. Jednak tenże Kowalski, jak i każdy z nas, również w codzienności spotyka się z wieloma rozstaniami, zna wiele małżeństw, które walczą ze sobą w sądach.

Jest to zatem temat bliski każdemu z nas. Gdy się czyta/ słucha radosnych medialnych doniesień, że "były małżonek stał się wreszcie wolnym mężczyzną" czy "była małżonka wolną kobietą", w sercu mogą zamrowić przyjemne emocje, bo któż z nas nie chce być wolnym/wolną. Czy jednak te frazy nie są sprytnym maskowaniem wielkiego smutku, który kryje się pod ową pseudowolnością?

DEON.PL POLECA

Dodatkowo w mediach można usłyszeć, że "rozwód nigdy nie jest prostą sprawą". Czyli kolejne zdanie, które chce skupić naszą uwagę na jednym tylko fragmencie dziejącego się dramatu. Bo czy prawdziwym bólem i dramatem jest dziesiąta sprawa rozwodowa, czy tak bardzo bolą procedury i paragrafy? O tym po prostu jest łatwiej mówić, bo kto wniknie w prawdziwy dramat, w prawdziwy ból? Może zamiast wzdychać, że nie jest to prosta sprawa, w kontekście rozwodów - raczej przypominać młodym przed nałożeniem obrączek, że małżeństwo nie jest prostą sprawą?

W popularnych komentarzach pojawia się też chwytliwy termin: "dla dobra dzieci". I zakłada się, że wszyscy wiedzą, czym owo dobro jest, wszyscy o nie walczą, nie zauważając przy tym, iż dziecko płacze, albo czuje się za to "dobro" swoje w pojęciu bliskich odpowiedzialne, więc się uśmiecha, by owi "wszyscy" byli zadowoleni, a smutek musi przeżyć samo.

Nie chcę niniejszym tekstem dokonywać oceny, pragnę raczej zwrócić uwagę, że posługując się tymi samymi terminami, często mówimy o czymś zupełnie innym. Czasem tak bardzo pragniemy szczęścia, wolności, że rozwiązania najszybsze wydają nam się najlepsze i właściwe - i co chyba najsmutniejsze - jawią się jako "jedyne". Trudno oczywiście polemizować ze zdaniem, że "rozwód to nie jest prosta sprawa", tylko że na płaszczyźnie liczby rozpraw, zawiłości paragrafów, i tak jesteśmy tylko u czubka góry lodowej - to, co autentycznie nie jest proste, znajduje się pod spodem. Traktowanie rozwodu jako niemalże bramy do wolności sugeruje, by relacje bliskości małżeńskiej sprowadzić do poziomu biznesowego - nadchodzi czas na przeorganizowanie biznesu, zmianę struktury, w której każde z małżonków idzie w swoją stronę.

A może to porównanie z biznesem i jego strukturą nie jest do końca złe? Bo przecież w dużych korporacjach co jakiś czas zmieniają się strategie, zmienia się struktura, a zapraszanie do współpracy konsultantów jest powszechne. Nie umiem sobie wyobrazić ilości energii, jaką pochłaniają kwestie rozwodowe, majątkowe po nastu latach wspólnego życia. A może czasem warto spróbować, czy zamiast konsultanta w postaci prawnika nie zaangażować psychoterapeuty i tam też zaangażować swoją energię? Wiem, wiem, to nie jest proste, ja chcę tylko poszerzyć perspektywę i powiedzieć, że po rozwodzie również nic nie jest proste - w tej perspektywie organizacyjnej upadłego biznesu, ale przede wszystkim w majątkach naszych serc. Ileż spraw się pamięta z tygodniowych wakacji, a z pięcioletnich studiów ileż wspomnień? Więc wyobraź-my sobie teraz, ile wspomnień zostawia 10-15-20-30 lat małżeństwa? A ile bólu, ktoś powie? No, pewnie dużo, ale chyba każdy z nas ma w pamięci jakiś ciężki egzamin, a może trudną wycieczkę górską, lub może jakiś ważny bieg - te dokonania nie byłyby możliwe bez trudu, bez zmagania, bez pokonywania swoich słabości. Ale później, mimo świadomości zmagania, w emocjach zostaje radość ze szczęśliwego finału. Ból przepracowany może mieć szczęśliwy finał, a ból nagromadzony po prostu trwa. Ileż więc tego bólu pozostaje w sercu po rozwodzie, ileż smutku?

Przecież to jest stan zniewolenia, stan uwikłania, to wielki ciężar do dźwigania na kolejne lata. Dlaczego więc wobec rozwodu tak łatwo o posługiwanie się terminami: "wreszcie wolny? wreszcie wolna?".

A dzieci i ich dobro ? Prawdziwym dobrem dzieci nie jest obecność rodziców (dni nieparzyste z mamą, a parzyste z tatą), nie jest też kasa. Bo akurat na tych aspektach dzieci rodziców rozwiedzionych czasem zyskują, jako że ci często konkurują ze sobą, by nie być gorszym w poświęcaniu dziecku swojego czasu; jeśli mają możliwość - to i dwa razy takie kieszonkowe będzie, bo tata dał - to mama nie może być gorsza. Ktoś mądrze powiedział, że prawdziwym dobrem dziecka są szczęśliwi rodzice, to ich relacja buduje dziecko, które zresztą zaczęło swój byt z bliskości relacji rodziców, gdy się poczęło.

Co znaczą "poprawne stosunki dla dobra dziecka" - po prostu pięknie brzmiący slogan, ale co się pod nim kryje? Uśmiechamy się, bo dziecko patrzy? Stwarzamy pozory? To przecież ma krótkie nogi. A chaos, jaki może panować w dziecku, gdy czuje co innego, obserwuje co innego, słyszy co innego i nie ma się kogo zapytać, chyba jest trudny do opisania. I blisko już wtedy do pytania powstałego w sercu dziecka: "chyba ze mną coś jest nie tak". Nie zawsze rozwód dotyka pięcio- czy dziesięcioletnie dzieci. Czasem doświadczają tego dwudziestoletnie, a czasem i starsze, czy to już nie wpływa? W końcu to są dorośli ludzie, mają swoje życie? Tak, mają, i to jest właśnie ta bolesna część ich życia, która ich dotyczy i na którą wpływu nie mają.

Tutaj wołam z mediami: "rozwód to nie jest prosta sprawa", i już poza mediami: małżeństwo to nie gra z trzema życiami, jak w komputerowych grach. Rzecz oczywista, że inny wgląd w siebie ma się zawierając małżeństwo, a inny po 15 latach pożycia. Trudno oceniać dziś swoje decyzje sprzed 15 lat, swoją gotowość, swoją świadomość, bo przecież za 10 lat znów będziemy (mam nadzieję) mądrzejsi, bardziej świadomi siebie. I znów podważy-my decyzje?

Niezależnie od tego, czy żyjesz w małżeństwie, czy nie, czy jesteś po rozwodzie, czy tuż przed ślubem, czy dotknął cię rozwód bliskich, czy temat znasz tylko teoretycznie, pamiętaj o Bożych słowach: "wystarczy ci mojej łaski, moc bowiem w słabości się doskonali" (por. 2 Kor 12,9). Bo słowo "wystarczy" odnosi się do dzisiaj. Każdy z nas już dziś może spojrzeć w głąb siebie, w te obszary, które są pod powierzchnią, i podjąć pracę nad sobą, pracę prowadzącą do konstruktywnych zmian. To jest możliwe, niezależnie, czy przeżywasz ból rozstania, czy ból porzucenia, ból winy, czy ból krzywdy. Być może jest ci smutno, bo chciałaś/chciałeś inaczej, a się nie udało, a może smutek płynie z powodu rozwodu dzieci, znajomych, rodziców. Pozwólmy sobie smutek przeżyć, a ból niech będzie siłą napędową do zmiany tego, co wciąż zmieniać możemy na drodze do prawdziwej wolności i prawdziwego szczęścia.

Tak, wiem - to nie jest proste!!!

Agnieszka Grodzicka - pedagog, counsellor

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Rozwód. To nie jest proste
Komentarze (28)
D
Dariusz
26 grudnia 2013, 20:50
-witam-ja po rozwodze   z winy meza chodziłam   co miesiąc na msze z modlitwą o uzdrowienie..Bóg w swoim   Miłosierdziu uzdrawiał  mnie   z ran zadanaych   przez  meza  iuwalniał   od jego nienawisci do mnie..bo jednak po lini  sakramentu ciągneło sie za mną  jego zło...zastanawiam sie   czynie rozwiązac  tego sakramentu  małżenstwa Wszystko się zgadza. Też doświadczyłem tego. Wstąpienie o stwierdzenie ważności małżeństwa to dobry krok. ...
Z
zerozer
16 września 2013, 19:09
Deon  chyba nie jest dobrym miejscem na poszukiwania sprawdzonych prawników. apropos - chcesz się rozwieść?
JO
Jacek Osa
16 września 2013, 13:47
witam, szukam sprawdzonego prawnika w okolicach Piły (woj. wielkopolskie). Będę wdzięczny za jakiekolwiek informację. Jacek
D
donata
6 września 2013, 11:17
-witam-ja po rozwodze   z winy meza chodziłam   co miesiąc na msze z modlitwą o uzdrowienie..Bóg w swoim   Miłosierdziu uzdrawiał  mnie   z ran zadanaych   przez  meza  iuwalniał   od jego nienawisci do mnie..bo jednak po lini  sakramentu ciągneło sie za mną  jego zło...zastanawiam sie   czynie rozwiązac  tego sakramentu  małżenstwa
R
real
5 czerwca 2013, 21:59
Pani autorka nie zna życia, a o rozwodach naczytała się w tabloidach. Realia porozwodowe, to nie: "być może jest ci smutno", czy "ból niech będzie siłą napędową do zmiany."..., " Rzeczywistość jest bardziej brutalna - dla jednej strony, jak np tu: "Ja po 25 latach mam rozwód z wyłącznej jego winy, on siedzi w moim mieszkaniu ,które otrzymałam w trakcie trwania naszego związku i juz mija 9 lat od rozwodu , a on nie ma zamiaru się wynieść , wykańcza mnie psychicznie, ostatnio mnie pobił...Zgłosiłam na POLICJI ...ma być sprawa karna ,ale wątpie ,żeby dostał wyrok bo mnie nie poćwiartował , mam tylko pare siniaków. Wg.prawa musze go spłacić ,a nie ma z czego bo jestem juz na emeryturze...po sprzedaży mieszkania nie zostanie mi nawet na kawalerkę jak mu oddam połowę kasy...I co ....!? [url]http://f.kafeteria.pl/temat.php?id_p=5609243&start=30[/url]
1T
100% tak
27 kwietnia 2013, 09:01
Błąd, który popełniają niemal wszyscy piszący o rozwodach jest taki, że rozwód jest wspólną, dobrowolną decyzją obojga. Tak nie jest, a jeśli się zdarza, to bardzo rzadko. Rozwód jest zwykle decyzją jednej strony, a druga jest postawiona pod scianą, bez większych możliwości ratowania małżeństwa otóż to, otóż to.
N
nobody
25 kwietnia 2013, 19:19
Błąd, który popełniają niemal wszyscy piszący o rozwodach jest taki, że rozwód jest wspólną, dobrowolną decyzją obojga. Tak nie jest, a jeśli się zdarza, to bardzo rzadko. Rozwód jest zwykle decyzją jednej strony, a druga jest postawiona pod scianą, bez większych możliwości ratowania małżeństwa
RT
ROZWÓD TO ZŁO
24 kwietnia 2013, 09:36
Pomocne strony, by się nie rozwodzić: sychar.org, kryzys.org.
R
raport
23 kwietnia 2013, 11:12
[url]http://www.rozwodprzemyslto.pl/wp-content/uploads/2011/12/Raport.pdf[/url]
R
rozwodprzemyslto.pl/petycja
23 kwietnia 2013, 11:10
Do: Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej, Bronisław Komorowski Prezes Rady Ministrów Rzeczypospolitej Polskiej, Donald Tusk Do wiadomości: Marszałek Sejmu RP, Grzegorz Schetyna Marszałek Senatu RP, Bogdan Borusewicz Minister Sprawiedliwości, Krzysztof Kwiatkowski Minister Pracy i Polityki Socjalnej, Jolanta Fedak Rzecznik Praw Obywatelskich, Irena Lipowicz Szanowny Panie Prezydencie, Szanowny Panie Premierze, Szanowny Panie Marszałku Szanowny Panie Ministrze, Szanowna Pani Rzecznik W Polsce rośnie liczba rozwodów (w dużych miastach sięga niemal 40%). Z przeprowadzonych na zlecenie Fundacji Mamy i Taty badań wynika, że 81% dorosłych Polaków postrzega to zjawisko jako poważny problem społeczny. Każdego roku, według danych GUS, ok. 60 tys. dzieci przeżywa rozwód rodziców. Badania wskazują, że skutkiem rozwodu dla dzieci są m.in. regres w rozwoju intelektualnym i psychofizycznym oraz pogorszenie stanu zdrowia. W skali społecznej to odroczone skutki i koszty płynące z gorszej socjalizacji dzieci z rozbitych rodzin (63% samobójstw, 71% porzuceń szkoły, 85% osadzeń w więzieniach, 90% przypadków bezdomności wśród dzieci dotyczy, według różnych badań, osób które były wychowywane bez ojca). Jednocześnie według sondaży Instytutu Gallupa 74% kobiet i 60% rozwiedzionych mężczyzn żałuje po latach, że nie walczyło o utrzymanie swojego pierwszego małżeństwa. Czy zatem około 30 tys. dzieci każdego roku w Polsce mogłoby żyć nadal w rodzinach pełnych ? Doświadczenia zagraniczne (Norwegia, Wielka Brytania) wskazują, że możliwe są działania systemowe, które angażując stosunkowo niewielkie wydatki publiczne (w Norwegii 700 tysięcy euro rocznie) przynoszą ogromne oszczędności w skali społecznej i makroekonomicznej. Norweski program edukacyjny dla skłóconych par polegający na obowiązkowych, nieodpłatnych kursach komunikacji i rozwiązywania konfliktów oraz wiedzy na temat wpływu jaki rozwód może mieć na dzieci doprowadził do znacznego spadku liczby rozwodów w tym kraju. W Wielkiej Brytanii koszty, które ponosi z tego tytułu państwo, szacowane są na 100 miliardów euro rocznie. W Polsce nikt nigdy nie oszacował społecznych i makroekonomicznych kosztów rozpadu rodzin. Niezbędna jest szczegółowa diagnoza możliwych działań systemowych, które mogłyby mieć wpływ na skalę tego zjawiska w naszym kraju. Oprócz działań edukacyjnych i profilaktycznych istotne znaczenie mają kwestie uregulowań prawnych w sferze prawa rodzinnego. Postulujemy w przypadku małżeństw wychowujących małoletnie dzieci: 1) obowiązkowy przed złożeniem pozwu rozwodowego kurs uświadamiający skutki rozwodu dla dzieci; 2) obowiązkowe posiedzenie pojednawcze na co najmniej 6 miesięcy przed orzeczeniem rozwodu; 3) zakaz orzekania rozwodu w pierwszym roku od zawarcia małżeństwa; 4) obowiązkowy, roczny tzw. okres refleksji poprzedzający pierwszą rozprawę rozwodową. rozwodprzemyslto.pl/petycja
L
LINK
23 kwietnia 2013, 11:07
[url]http://pl.radiovaticana.va/news/2013/04/20/rozwody_jednak_szkodzą,_przyznali_belgijscy_naukowcy/pol-685012[/url]
A
Agnieszka
22 kwietnia 2013, 16:03
do "Błękitne Niebo": Beniamina pytania? - myślę, że były retoryczne.... i dalekie od trywialności...
22 kwietnia 2013, 13:49
Widzę, że wiele osób próbuje w komentarzach "okiełznać niesfornych katolików", którzy żyją w związkach niesakramentalnych. Myślę, że patrząc na rzeczywistość rozwodów, warto zwrócić uwagę na to, że przysięga małżeńska nie mówi o tym, że "nie pójdę do innej kobiety/mężczyzny" ale: "że Cię nie opuszczę aż do śmierci". Opuścić można również emocjonalnie. Rozwody dotyczą więc szerszej grupy małżeństw niż tylko tych prawnie rozwiedzionych. Czasem można małżeństwa nie rozerwać, ale siebie wzajemnie tak... ... Całkowicie się z tą diagnozą zgadzam gdyż znam małżeństwa które od strony formalnej nimi dalej są natomiast emocjonalnie oddaleni są od sibie całkowicie,czy to jeszcze małżeństwa?Czy wystarczy się nie rozwodzić by być małżeństwem nie łamiącym przysięgi?Czy jeżeli mąż żyje pod każdym względem swoim życiem a żona swoim to jeszcze małżeństwo?
A
Agnieszka
22 kwietnia 2013, 13:43
Widzę, że wiele osób próbuje w komentarzach "okiełznać niesfornych katolików", którzy żyją w związkach niesakramentalnych. Myślę, że patrząc na rzeczywistość rozwodów, warto zwrócić uwagę na to, że przysięga małżeńska nie mówi o tym, że "nie pójdę do innej kobiety/mężczyzny" ale: "że Cię nie opuszczę aż do śmierci". Opuścić można również emocjonalnie. Rozwody dotyczą więc szerszej grupy małżeństw niż tylko tych prawnie rozwiedzionych. Czasem można małżeństwa nie rozerwać, ale siebie wzajemnie tak...
A
agia
22 kwietnia 2013, 13:27
Katolik też wie, że nie należy kłamać, czy kraść, a jednak zdarzają mu się takie grzechy. Tak samo jest z rozwodami: wie, ze małżeństwo jest nierozerwalne, ale wie też, że w razie rozwodu będzie otoczony opieką przez kk i traktowany jak małżonek niesakramentalny - czyli akceptowany i nie namawiany do rozstania - (patrz artykuł na deonie "Aby się nie rozwiedli drugi raz)
22 kwietnia 2013, 12:43
Katolicy czasem nie bardzo wiedzą jaka jest nauka Kościoła. Każdy katolik przed zawarciem małżeństwa dokładnie wie, jakie są jego przymioty, w tym również wie, iż małżeństwo zawarte sakramentalnie jest nierozerwalne. Jeśli w Kosciele są duszpasterstwa dla zawartych po rozwodzie małżeństw niesakramentalnych to może znaczyć, że rozwody są jednak dopuszalne? To ze w niektórych (mam nadzieję nielicznych) duszpasterstwach w jakiś sposób sankcjonuje się patologię życia w związkach cudzołożnych nie oznacza, iż Kościół Katolicki zezwala na rozwody. Ale być może taki argument (o tych duszpasterstwach) jest dla niektórych wystarczającym uzasadnieniem dla rozwodów, wiec tym większa jest odpowiedzialność duszpasterzy, aby nie głosić publicznie nauki sprzecznej z nauką Kościoła.
22 kwietnia 2013, 11:57
Katolicy czasem nie bardzo wiedzą jaka jest nauka Kościoła. Jeśli w Kosciele są duszpasterstwa dla zawartych po rozwodzie małżeństw niesakramentalnych to może znaczyć, że rozwody są jednak dopuszalne? ... Czy istnienie duszpasterstwa więziennego oznacza akceptację Kościoła dla przestępstw? Czy lepiej było by pozostawić małżeństwa niesakramentalne samym sobie czy też lepiej otaczać je duszpasterską opieką w żadnym razie nie oznaczającej akceptacji 
A
Agnieszka
22 kwietnia 2013, 11:50
Do "agia" Nie chodzi o to co jest dopuszczalne, a co nie jest tylko o ukazanie trudnej rzeczywistości jaką są rozwody, które dotykają bardzo wielu z nas w różny sposób. Warto szukać - jak wspierać rodziny, dzieci, małżeństwa, narzeczonych etc. by kryzysy prowadziły do rozwoju a nie rozwodu. Kościół nikogo nie skreśla, więc bardzo dobrze, że są duszpasterstwa małżeństw niesakramentalnych.
A
agia
22 kwietnia 2013, 11:27
Katolicy czasem nie bardzo wiedzą jaka jest nauka Kościoła. Jeśli w Kosciele są duszpasterstwa dla zawartych po rozwodzie małżeństw niesakramentalnych to może znaczyć, że rozwody są jednak dopuszalne?
W
wierność
22 kwietnia 2013, 09:51
U katolików małżeństwo jest Sakramentem. Pytanie - czym on jest. Swiadomość, że Sakrament Małżeństwa wiąże się ściśle z Jezusem Chrystusem i jest swoistym przymierzem rownież z Bogiem może okazać się kierunkiem patrzena - zawsze w stronę wierności. Nawet w najtrudniejszych sytuacjach (przemoc i alkoholizm współmałżonka) Bóg może wskazać drogę jak dalej żyć. Te indywidualne relacje z Bogiem mogą okazać się zbawienne.
22 kwietnia 2013, 08:47
Niestety katolicy rozwodzą się tak samo często jak ateiści. ... Katolik odrzuca naukę swojego Kościoła?
A
agia
22 kwietnia 2013, 08:34
Niestety katolicy rozwodzą się tak samo często jak ateiści.
22 kwietnia 2013, 07:44
Rozwód jest dramatem ateistów, którzy jawnie odrzucają Ewangeliczną naukę Kościoła o nierozerwalności małżeństwa. Warto za każdym razem, przypominać prawdę, iż dla katolików małżeństwo jest nierozerwalnym Sakramentem.
jazmig jazmig
22 kwietnia 2013, 07:32
jeszcze większą traumą dla dziecka jest jego życie w patologicznej rodzinie, pełnej nienawiści i przemocy. Wtedy rozwód "rodziców" jest wybawieniem dla tego dziecka!!!  Pierwszy raz slyszę o rozwodzie, którego przyczyną jest jakaś obraza. Jeśli ludzie się rozwodzą, to zazwyczaj nie mogą już nawet patrzeć na siebie. Trwanie w takim "związku" nikomu nie służy. Takie małżeństwo jest fikcją. Więc po co fikcję podtrzymywać? ... O patologii była mowa i nie o niej dyskutujemy, ale o tym, że młodzi rozwodzą się z byle powodu, ot obraziło się jedno na drugie i już pędzą do sądu. Znam wiele takich głupich rozwodów, częśto ich inicjatorami są teściowe. Natomiast o tym, co woli dziecko, to pozwól jemu decydować, a nie zabieraj za dziecko głosu. [url]http://www.deon.pl/inteligentne-zycie/ona-i-on/art,352,wedlug-naukowcow-rozwody-jednak-szkodza.html[/url] Tu masz wyniki badań naukowych na ten temat.
U
uwaga
21 kwietnia 2013, 21:56
Rozwód jest zawsze traumą dla dziecka. ZAWSZE!!! Dlatego powinno być o niego trudno, a przed rozwodem obowiązkowa konsultacja w poradni rodzinnej. Pomijam patologie, porzucenie rodziny przez współmałżonka itp. Nie należy udzielać rozwodu tylko dlatego, że on, czy ona, obrazili się na siebie. ... jeszcze większą traumą dla dziecka jest jego życie w patologicznej rodzinie, pełnej nienawiści i przemocy. Wtedy rozwód "rodziców" jest wybawieniem dla tego dziecka!!!  Pierwszy raz slyszę o rozwodzie, którego przyczyną jest jakaś obraza. Jeśli ludzie się rozwodzą, to zazwyczaj nie mogą już nawet patrzeć na siebie. Trwanie w takim "związku" nikomu nie służy. Takie małżeństwo jest fikcją. Więc po co fikcję podtrzymywać?
A
A.G
21 kwietnia 2013, 21:27
Rozwód bywa traum, porażką wszystkich. Zgadzam sięz jazmig. Zbyt lekko podchodzi się do tematu. I nie mowa tutaj o patologiach, gdzie rozwód bywa często (niestety) wybawieniem. Chodzi o sprawy typu: mąż rzucił skarpetkę za tapczan, nie mogę z nim żyć. Ehh, świat stoi  do góry nogami...
B
black
21 kwietnia 2013, 21:27
Najczęstszą przyczyną rozwodów są zdrady, a w takich przypadkach raczej nie ma szans na utrzymanie małżeństwa.
jazmig jazmig
21 kwietnia 2013, 20:00
Rozwód jest zawsze traumą dla dziecka. ZAWSZE!!! Dlatego powinno być o niego trudno, a przed rozwodem obowiązkowa konsultacja w poradni rodzinnej. Pomijam patologie, porzucenie rodziny przez współmałżonka itp. Nie należy udzielać rozwodu tylko dlatego, że on, czy ona, obrazili się na siebie.