Serce wojownika

(fot. shutterstock.com)
Michał Piekara / slo

Jak w dzisiejszym świecie być prawdziwym mężczyzną? Co to w ogóle znaczy? Jak być walecznym, ale nie gwałtownym? Wrażliwym, ale nie mazgajem? Odpowiedzialnym, ale nie wyrachowanym? Pracowitym, ale nie przepracowanym i nieobecnym?

Te pytania stają przed każdym mężczyzną. Jeśli znajdziesz na nie odpowiedź, będziesz mógł świadomie wędrować przez swoje życie i kreować je tak, jak tego pragniesz.

Mieć mistrza

Załóżmy następującą sytuację: jesteś uzdolniony sportowo, a twój trener dostrzega drzemiący w tobie potencjał. Abyś mógł osiągnąć maksimum swoich możliwości, musisz podjąć się dalszego trenowania. Masz do wyboru trenowanie w miejscowym klubie lub indywidualne treningi pod okiem światowej sławy piłkarza. Co byś wybrał?

Jestem przekonany, że chciałbyś uczyć się od mistrza. Podobnie rzecz ma się ze stawaniem się mężczyzną o walecznym sercu. Tego musimy uczyć się od Mistrza. Wiemy, kto jest Mistrzem - Jezus. Ale jak w praktyce mamy być Jego uczniami?

Zacząć trening

Nie możesz bezpiecznie jeździć autem, jeśli nie znasz przepisów ruchu drogowego. Podobnie nie możesz naśladować kogoś, kogo nie znasz! Dlatego właśnie najważniejsze w uczeniu się od Mistrza, jest poznanie, co
On ma nam do powiedzenia. A do tego masz pełny dostęp - czytając Jego słowo. Nie wiem, jak wygląda twoja Biblia, ale jeśli kartki nie są wytarte od częstego otwierania i wertowania, to może warto zadać sobie pytanie: Czy faktycznie mogę mówić, że jestem Jego uczniem? Kiedy już poznasz, jakiego mężczyznę On chce mieć w tobie, wtedy pozostaje już tylko codzienna walka, by takim się stawać: uczynnym, dobrym, wrażliwym, sprawiedliwym, uczciwym, przebaczającym, a kiedy trzeba stanowczym, zdecydowanym, gotowym na poświęcenie.

Wykorzystać potencjał

Bycie dobrym chłopakiem, narzeczonym czy mężem to za mało. Potrzeba mężczyzn, którzy są najlepszymi mężami. Takimi, którzy potrafią walczyć o swoje przekonania oraz prowadzić innych. Bóg nie chce, abyśmy byli przeciętni. Masz ogromny potencjał, a Bóg chce od ciebie czegoś więcej niż to, co sobą teraz reprezentujesz.

Jesteśmy w drodze. Nikt nie jest już u mety. Ani ja, ani ty. Wciąż musimy dążyć, nieustannie przeć naprzód. Bycie NIE-przeciętnym oznacza: walczyć o swoją czystość, angażować się w relacje miłości, być oddanym i gotowym na poświęcenia, szukać pojednania i wyciągać dłoń w geście przebaczenia, kształtować swój charakter i dyscyplinę.

Stworzyć drużynę

Bycie prawdziwym chrześcijańskim mężczyzną jest współcześnie bardzo trudne. Nie ulega wątpliwości, że w obecnych czasach wielu kłopotów przysparza poszukiwanie swojej męskiej tożsamości jako człowieka oddanego
swojej rodzinie i Bogu w bezinteresownej miłości. Jednak Bóg nie może zmienić swoich wymagań, nie może obniżyć poprzeczki, tylko dlatego, że nie jest lekko. Dlaczego? Ponieważ nas kocha i chce, abyśmy stawali się najlepsi, aby chrześcijańskie małżeństwa inspirowały innych, aby rodziny pełne były życzliwości, bezwarunkowej akceptacji i zrozumienia. Nie pozostajesz w tej wędrówce sam. Nie mów, że jesteś samotną wyspą, ponieważ wokół ciebie jest wielu mężczyzn, którzy mają to samo pragnienie, co ty: Żyć w pełni, być mężczyzną o walecznym sercu!

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Serce wojownika
Komentarze (11)
Bolesław Zawal
25 października 2012, 20:10
"Jednak Bóg nie może..." - oczywiście że może, jest wszechmogący, on raczej nie chce Oj Adamie czy na pewno nie chce? Gdzie by była wówczas Twoja wolność?
N
Neon
25 października 2012, 13:54
Mała droga, której uczy siostrzyczka Teresa, jest odważnym odrzuceniem najbardziej rozpowszechnionej drogi do Boga – drogi moralnego samodoskonalenia się. Nie powinniśmy stopniować swoich czynów, podciągać się ku Bogu na własnym warkoczu jak baron Münchhausen. Trzeba przede wszystkim zaakceptować siebie samego. Przyjąć siebie ze wszystkimi swoimi słabościami i sprzecznościami. I wierzyć, że wszystko jest darem, wszystko jest łaską. „Teresa oburza się właśnie przeciwko temu, przeciw czemu oburzał się kiedyś Luter – że można dostać się do Boga dzięki wielkim czynom”, napisała znawczyni jej dzieła Gunnel Vallquist. Teresa objawia duchowość łaski, którą głosił św. Paweł przeciwko judochrześcijanom, św. Augustyn przeciwko Pelagiuszowi i Pascal przeciwko moralno-teologicznym spekulacjom i racjonalistycznej metafizyce swoich czasów. Przyjąć swoją słabość i zaufać Bożemu miłosierdziu. Innymi słowy: połączyć dwie ważne płaszczyzny pra-religijnej postawy – pełnego zaakceptowania rzeczywistości z owym „banalnym zaufaniem”, które stwarza przestrzeń dla zdrowej dojrzałości wolnej i odpowiedzialnej osoby ludzkiej.
N
Neon
25 października 2012, 13:54
o walce duchowej: św. Augustyn (†430) Dobre zwycięstwo polega na pokonaniu wszystkich sposobów wroga. Jeśli zastosuje on obietnice, zwycięża się je przez powściągliwość. Kiedy zadaje tortury, zwycięstwo osiąga się przez cierpliwość. Podpowiadane błędy pokonuje męczennik mądrością. Wreszcie, po tych wszystkich zwycięstwach, wróg kusi duszę: "Zobacz, ile potrafiłeś! Jak wspaniale walczyłeś! Któż ci dorówna? Zwyciężyłeś!" Święta dusza niech takiemu O Małej Teresce: Mała droga, której uczy siostrzyczka Teresa, jest odważnym odrzuceniem najbardziej rozpowszechnionej drogi do Boga – drogi moralnego samodoskonalenia się. Nie powinniśmy stopniować swoich czynów, podciągać się ku Bogu na własnym warkoczu jak baron Münchhausen. Trzeba przede wszystkim zaakceptować siebie samego. Przyjąć siebie ze wszystkimi swoimi słabościami i sprzecznościami. I wierzyć, że wszystko jest darem, wszystko jest łaską. „Teresa oburza się właśnie przeciwko temu, przeciw czemu oburzał się kiedyś Luter – że można dostać się do Boga dzięki wielkim czynom”, napisała znawczyni jej dzieła Gunnel Vallquist. Teresa objawia duchowość łaski, którą głosił św. Paweł przeciwko judochrześcijanom, św. Augustyn przeciwko Pelagiuszowi i Pascal przeciwko moralno-teologicznym spekulacjom i racjonalistycznej metafizyce swoich czasów. Przyjąć swoją słabość i zaufać Bożemu miłosierdziu. Innymi słowy: połączyć dwie ważne płaszczyzny pra-religijnej postawy – pełnego zaakceptowania rzeczywistości z owym „banalnym zaufaniem”, które stwarza przestrzeń dla zdrowej dojrzałości wolnej i odpowiedzialnej osoby ludzkiej.
X
xxx
25 października 2012, 11:02
o walce duchowej:  św. Augustyn (†430) Dobre zwycięstwo polega na pokonaniu wszystkich sposobów wroga. Jeśli zastosuje on obietnice, zwycięża się je przez powściągliwość. Kiedy zadaje tortury, zwycięstwo osiąga się przez cierpliwość. Podpowiadane błędy pokonuje męczennik mądrością. Wreszcie, po tych wszystkich zwycięstwach, wróg kusi duszę: "Zobacz, ile potrafiłeś! Jak wspaniale walczyłeś! Któż ci dorówna? Zwyciężyłeś!" Święta dusza niech takiemu odpowie: "Niech odstąpią zawstydzeni ci, którzy mi mówią: Zobacz, zobacz!" (Ps 69,4) W zwycięstwie niech powtarza tylko te słowa: "Dusza moja chlubi się w Panu, niech słyszą to pokorni i niech się weselą" (Ps 33,3)
A
adam
25 października 2012, 10:04
"Jednak Bóg nie może..." - oczywiście że może, jest wszechmogący, on raczej nie chce
N
Neon
25 października 2012, 07:32
Dla mnie jeszcze jeden moralizatorski tekst o staraniu się. A starajcie się. !! Życzę powodzenia!:-) Po drugie: co z tym, żeby nieśc swój krzyż tak jak Jezus nosił?
G
Grzesiek
24 października 2012, 17:47
Świetny tekst!
E
ems
24 października 2012, 15:36
 Zgadzam się z poprzednim komentarzem, aczkolwiek wiara i nieustające Miłosierdzie Chrystusa, to to co napędza nas do bycia lepszym człowiekiem. Trzeba umiec rozróżniac i oczywiście do wszystkiego podchodzić ze zdrowym rozsądkiem, aczkolwiek nie mozna się również zaslaniać wypełnianiem przykazań. Bardzo często zdarza się przecież, że nie zdajemy sobie sprawy z tego, że ranimy innych. Przecież jesteśmy tylko ludźmi. A jego Miłość i łaska wiary, którą mi ofiarował kazdego dnia napędza mnie do bycia lepszym człowiekiem. Lepszym, nie idealnym. :')
K
kiedyś..
24 października 2012, 15:29
 Kiedyś pragnąłem stać się mężczyzną.. szukałem, błądziłem, odnajdywałem.. Czasem lepiej mi szło, czasem fatalnie.. ale wierzyłem.. i przyjmowałem ciężar.. a dziś? jestem ofiarą losu.. osobą która nie radzi sobie w życiu.. a walczy i stara się żyć.. i brać swoje.. lecz za każdym razem.. gdy się coś więcej osiągnie, tym większy ciężar spada.. i zapewne duża w tym rola grzechów.. i słabości.. ale nawet kiedy te pokonywałem.. ciężar dlaje był taki sam.. i nie zmieni się nic.. jedni są zdolnymi uczniami.. inni to fajtłapy.. nie tylko z wyboru, ale z właściwości z jakimi się urodzili. 
M
Mmm
24 października 2012, 15:05
 Kiedyś szukałem mistrza. Poznawałem różnych ludzi i każdego człowieka który miał pewne przymioty, które mi imponowały pytałem czy zostanie moim nauczycielem. Niestety, nikt nie chciał. Potem zrozumiałem, że sam dla siebie muszę stać się mistrzem. A dziś, proszę, mamy Mistrza w postaci Jezusa. W końcu pozostaje w to uwierzyć.
jazmig jazmig
24 października 2012, 14:30
 To jest kolejne pobożne blablanie. Czego Bóg chce, to wiemy tylko trochę - mamy nie grzeszyć, ale skąd wiadomo, że Bóg nie chce, żebyśmy byli przeciętnymi? Bóg talenty rozdaje nierówno - jednym więcej, innym mniej, a jeszcze innym wcale. Już w chwili urodzenia ludzie nie są sobie równi inteligencją, siłą, wzrokiem słuchem, pamięcią itp. Żaden trening nie uczyni z człowieka przygłuchego, człowiekiem ze znakomitym słuchem, a człowieka niedowidzącego człowiekim o sokolim wzroku. Należy się starać wykorzystać to, co nam dał nasz Pan najlepiej jak to jest możliwe, ale wcale nie musimy być najlepsi, bo nie o to chodzi. Św. Piotr po trzykroć zaparł się Jezusa, ale to na nim Jezus zbudował swój Kościół. Św. Paweł prześladował chrześcijan i to jego Jezus wybrał, aby głosił Ewangelię poganom. Nie musimy być najlepsi, ale powinniśmy się starać przestrzegać przykazań Bożych i nauk Chrystusa - to całkowicie wystarczy. Trzymając się tego, będziemy dobrymi ludźmi, małżonkami, sąsiadami i chrześcijanami.