Terror bycia żoną

(fot. shutterstock.com)
ed

"Jak to - sama na wesele? W twoim wieku?! Nie wypada. Zaproś kogokolwiek, no masz chyba kolegów" - usłyszałam. Mam lat 27 (we wrześniu 28, czyli coraz bliżej trzydziestki - wieku, w którym podobno szczęśliwa/spełniona kobieta ma być żoną, w wersji idealnej mieć też chociaż jedno dziecko).

"Cześć, tak sobie myślę, że ten Tomek tak na ciebie patrzył, może zastanów się jeszcze nad nim. Będziesz żałować…" - częsty początek rozmów przez telefon.

"Szczęścia… no i żebyś kogoś spotkała, no wiesz, samej dobrze nie jest" - standardowe słowa na przykład przy opłatku. Towarzyszy im typowy uśmiech, mrugnięcie okiem, klepnięcie w ramię/plecy - zamiennie.

"No i jak tam u ciebie…" - pytanie przy imieninowym stole. Zanim zdążyłam odpowiedzieć, nastąpiła druga (kluczowa) część pytania: "…no jak tam sprawy sercowe?".

DEON.PL POLECA

Przeczytaj też: Miłość nam się przydarza, czy można ją zaplanować? [WYWIAD]

Singiel = rozpacz (czarna)

Nie dość, że połowa mojej rodziny myśli, że brak męża/narzeczonego/chłopaka (w moim wieku) to dramat, załamanie, rozczarowanie życiem, ludźmi i sobą. Rozpaczliwe rzucanie się na każdego opcjonalnego kandydata na męża. Nostalgiczne wieczory, samotne weekendy. Jeden wielki dół i na dodatek - porażka.

To jeszcze Słownik Języka Polskiego PWN podaje, że singiel to "człowiek samotny, mieszkający w pojedynkę", Słownik Języka Polskiego jest łaskawszy, bo wyjaśnia - "człowiek żyjący w pojedynkę". Więc może niekoniecznie samotny. Może za mało mnie obchodzi, z kim na wesela chodzić wypada i że samej na pewno nie. Może pożałuję, że on "tak na mnie patrzył", a dziś już nie patrzy. Tylko (na szczęście) wolno mi decydować i brać odpowiedzialność, a potem ewentualnie wolno też żałować.

Ciekawe, kto pierwszy wymyślił tę presję. Jakby innych spraw nie było, a życie nie toczyło się obok. Jakby ta opcja natychmiastowo otwierała drzwi do El Dorado albo jakiejś ziemi obiecanej. (Może otwiera?)

Aerobik przez przypadek

I jeszcze poradniki typu "jak przestać być singlem i zacząć żyć". Czyli teraz jestem nieżywa. Albo teza, że jak on sam, to na pewno coś z nim nie tak, więc na męża i na życie się nie nadaje, a jak ona sama, to karierowiczka i za dobrze nie zajmie się dziećmi - lub na odwrót.

Hedoniści. Pracoholicy. Egocentrycy. Obudzą się za parę lat z drogimi samochodami i willami pod Krakowem, tylko że wtedy będzie za późno. Na miłość, na dzieci, na szczęście. Będzie za późno na wszystko.

Kiedyś przez przypadek znalazłam się na aerobiku dla grupy zaawansowanej. Okazało się, że dziewczyny się znają, że pamiętają układy taneczne, które ćwiczą od miesięcy i że dla mnie to wyzwanie. Próbowałam dać radę. Dobrze się bawiłam i porządnie zmęczyłam - czyli stało się to, co dla mnie w fitnessie najważniejsze. Na zakończenie pani prowadząca podeszła i powiedziała wspierająco: "nie przejmuj się, następnym razem będzie lepiej. Każdy kiedyś był tu pierwszy raz". Zanim tego nie usłyszałam, myślałam, że było nieźle. Zanim nie poczułam presji świata, nie wiedziałam, że brak męża to powód do rozpaczy w trybie pilnym.

Dobre dryfowanie

Ktoś ładnie powiedział, że człowiek nie żyje po to, żeby być "samotną wyspą". Czyli pełnia szczęścia na wyspie jest możliwa dopiero po spotkaniu z drugą wyspą. Tylko ważne jest też to, co dzieje się po drodze. Kontynuując metaforę wysp: w czasie np. dryfowania mogą dziać się ważne rzeczy. Jest czas na przykład na (boję się napisać "rozwój osobisty") poznanie bliżej siebie. Polubienie i siebie, i ludzi, i świata.

Na dojście (albo dopłynięcie) do etapu, na którym bardziej niż rozpaczliwe pragnienie kogoś obok liczy się chęć nie tyko dostania, ale też podzielenia się miłością. Taką, która zamiast wyliczać osobiste braki i potrzeby, nie może doczekać się, kiedy będzie mogła kochać. Przyjąć kogoś i siebie bez dyskusji. W takim momencie kandydaci i kandydatki na mężów albo żony (zwykle) znajdują się sami!

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Terror bycia żoną
Komentarze (7)
AN
Arianna niedzielska
12 kwietnia 2021, 16:12
A jezeli chodzi o argument - zegar biologiczny tyka - kim ty jestes czlowieku by popedzac Pana Boga. Myslisz, ze Pan Bog o tym nie wie? Ze nie bierze tego pod uwage? Coz jest dla Boga niemozliwego. Sama czekalam 16 lat na ukochane dzieciatko. I wiecie co mi Pan Bog o tym powiedzial? " Jesli urodzilabys wczesniej, dostalabys Iszmaela, nie Izaaka." I taka jest prawda! Zawsze chcialam miec dzieci, ale zawsze ze zlych powodow. Lata zajelo mi poukladanie swojego zycia i to bylo najlepsze co moglo mnie spotkac. Chwala Panu
AN
Arianna niedzielska
12 kwietnia 2021, 16:12
Pan Bog wie najlepiej czego czlowiekowi potrzeba. Moja przyjaciolka miala 35 lat kiedy spotkala swojego meza. Nigdy przedtem sie z nikim nie zwiazala. Kiedy sie zapytala Ducha Swietego, dlaczego musiala tak dlugo czekac uslyszala, " myslalas, ze mezczyzni z ktorymi chcialas sie zwiazac byli wystarczajaco dobrzy. Ale nie byli wystarczajaco dobrzy dla Ciebie. Ja chce by cie spotkalo to co NAJLEPSZE, nie tylko wystarczajaco dobre". Duch Swiety zna nasze serca i wie najlepiej czego nam potrzeba.
30 czerwca 2016, 16:21
Myślę, że komentarze tego typu są po prostu raniące. Ludzie zapominają, że celem życia nie jest bycie żoną/mężem! no i chyba nie ma sensu popędzać Pana Boga. Być może Bóg ma na autorkę listu odmienny plan jak małżeństwo w wieku do 30-stki? 
K
Krzysiek
29 czerwca 2016, 12:44
Zgadzam się, że ta presja jest często bardzo niewygodna. Ale wynika ona po prostu z doświadczenia życiowego ludzi starszych. Czas mija nieubłaganie i ani się Pani obejrzy, a już będzie w wieku w którym o dziecko będzie po prostu trudno. Nie twierdzę, że każdy ma iść tą samą ścieżką, ale odstawanie od ogólnie przyjętych norm jeżeli chodzi o posiadanie partnera i dzieci świadczy często o jakimś defekcie psychicznym czy fizycznym. Często nie znaczy zawsze.
Henryk Metz
29 czerwca 2016, 12:13
Trochę prowokacyjnie: owszem, można wybrać życie w pojedynkę, ale czy nie jest to w niektórych (wielu?) przypadkach ucieczka od podjęcia ważnej, życiowej decyzji? Osoby niewierzące, albo wierzące "tak sobie" są krytykowane za pozostawanie w związkach nieformalnych, a głównym argumentem jest właśnie obawa przed podjęciem decyzji. Osoby wierzące mają trochę większy wybór: nie wiążąc się z nikim węzłem małżeńskim można wybrać życie poświęcone służbie Bogu i ludziom, czyli kapłaństwo, życie zakonne. Do tego potrzebne jest rozeznanie, a właściwie rozeznawanie, a nie bierna postawa.
29 czerwca 2016, 11:14
Nie negowałbym mądrości życiowej ludzi starszych. Bo problemem jest tzw. zegar bioologiczny, którego nie da sie oszukać. Jezeli dziwczyna chce założyc rodzinę i mieć dzieci to im później, tym gorzej. I dla małzeństwa, bo wiele przyzwyczajeń ż życia w pojedynkę trzeba zmienić. Jest też problemem jest zdrowie przyszlych dzieci, gdzie wiadomo, iz późneij się je rodzi tym większe prawdopodobienstwo róznych chorób o podłożu genetycznym. Ale pragmatyzm wychowania dziecka, bo fajnie jest być młodym po 40 i mieć problemy małych i troche starszych dzieci z głowy. Daje to wielką wolność i drugie życie małżeństwu. A jednoczesnie pozostaje jeszcze dużo cierpliwości do szalonych pomyslów dzieci wkraczajacych w doroslość. No i fajnie jest mieć wnuki, jak sie jest jeszcze silnym i zdrowym 55 czy 60-latkiem.
Oriana Bianka
29 czerwca 2016, 10:03
Najważniejsze to być sobą i nie udawać kogoś innego. Gdyby doradcy pomyśleli logicznie, to powinni dojść do wniosku, że jeżeli pójdziesz samotnie na wesele, to będziesz miała okazję spotkać tam samotnego faceta i może coś zaiskrzyć. Jeżeli zabierzesz ze sobą kolegę lub kuzyna, to może to utrudnić nawiązanie nowej znajomości.