Zagrożenia małżeństwa partnerskiego

(fot. WinterStephan / flickr.com)
dr Maria Popkiewicz-Ciesielska / slo

Partnerstwo w małżeństwie: podział obowiązków po połowie, argumenty obu stron w kłótni, dyskutowanie i wypracowywanie zgody. Jakie są zagrożenia małżeństwa partnerskiego?

Bardzo obrazowo opowie nam o tym wszystkim dr Maria Popkiewicz-Ciesielska, autorytet w dziedzinie relacji rodzinnych.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Zagrożenia małżeństwa partnerskiego
Komentarze (12)
L
lily
19 października 2014, 15:49
Dojrzały człowiek to taki, który chce mieć wpływ na rzeczywistość, a nie biernie poddaje się tej rzeczywistości. Żona podporządkowana mężowi to po prostu duże dziecko. Zapewne najdorzalsze z dzieci, ale jednak dziecko. Małżeństwo partnerskie zakłada dojrzałość obydwojga małżonków.
C
chips
18 października 2014, 22:07
Ta pani polemizuje z własną, bardzo dziwną definicją małżeństwa partnerskiego,  z niczym więcej. A wydawać by się mogło, że wykształcone osoby przynajmniej podstawowe definicje mają przyswojone...
G
grzesiek
18 października 2014, 23:42
A jest jakaś jedna, podstawowa definicja małżeństwa partnerskiego? Zbędna złośliwość z Twojej strony. Z drugiej strony, definicja w filmiku jest rzeczywiście uproszczeniem. Z trzeciej strony, takie zjawisko, jak omówiła pani w filmiku też występuje.
C
chips
19 października 2014, 00:06
To podstawy socjologii. Rozróżnia się trzy typy małżeństw według kryterium sprawowania władzy (decydowania o losach rodziny): 1.małżeństwo patriarchalne-z dominującą rolą męża 2.małżeństwo matriarchalne-z dominującą rolą żony 3. małżeństwo partnerskie- oparte na współdecydowaniu obojga małżonków. Jak widać, nie ma tu nic o podziale obowiązków, tylko o tym kto nadaje ton rozwojowi rodziny: on, ona czy oboje w takim samym stopniu. Zatem moze być sobie małżeństwo patriarchalne, gdzie oboje po równo sprzatają dom czy gotują (ale na skutek JEGO postanowienia) albo małżeństwo partnerskie, gdzie on pracuje zawodowo, a prowadzenie domu spoczywa na niej (ale na skutek WSPÓLNEJ decyzji).
M
mosquito
14 czerwca 2014, 17:49
Co to za wypociny? 1. Czym pani doktor uzasadnia swoje kategoryczne osądy i definicje typu "małżeństwo partnerskie to..." "w małżeństwie partnerskim dzieje się tak i tak..."? Mam wrażenie, że podaje swoje tezy jako "prawdy objawione", w które trzeba po prostu wierzyć. 2. Od kiedy to partnerstwo w małżeństwie polega na równym dzieleniem obowiązków na pół? Zawsze myślałem, że na równym podziale władzy i współdecydowaniu.
L
Lee
5 września 2014, 20:13
Oj chyba niesłuchałeś lub niezrozumialeś
E
Ewa
10 czerwca 2014, 06:12
Co za bzdura. Zupełne niezrozumienie związku partnerskiego. To nie polega na dzieleniu na pół obowiazków. W domu w takim zwoazku robi ten co akurat wtedy ma czas ( np wczesniej wrócił z pracy itp) Wspólne podejmowanie decyzji.
P
Pola
9 czerwca 2014, 16:31
O wszystkim i o niczym... Spodziewałam się czegos ambitniejszego..
K
kate
9 czerwca 2014, 10:33
To, co młodzi ludzie obecnie rozumieją pod pojęciem małżeństwa partnerskiego jest zupełnie inne niż zaprezentowano w tym materiale. Chodzi nie o komplementarność zadań (podziału ich po równo w małżeństwie), ale o komplementarność relacji (równość  obciążeń psychicznych i duchowych w małżeństwie, sprzeciw wobec tzw. "wożenia się"). Dawniej role społeczne były bardziej zadaniowe: ja przynoszę pieniądze, ty zajmujesz się domem i dziećmi. Dziś role społeczne, zwłaszcza tak, jak je rozumieją kobiety, są bardziej relacyjne: wnosimy tyle samo pieniędzy, pasji, miłości, zaangażowania, uwagi i troski. Nie wozimy się na czyichś sukcesach, nie ograniczamy czyichś możliwości rozwoju, obciążając go zadaniami wspólnymi. Ponieważ jest to bardzo trudne (wydaje mi się, że aby taki model realizować trzeba być bardzo bogatym materialnie i duchowo) małzeństw partnerskich prawie nie ma. Małżeństwa wspólczesne to przeciąganie liny: kto więcej zyska, niż straci oraz ustawiczne niespełnienie (choroba wspólczesności: niezgoda na szarość, potrzeba ekscytacji i ustawicznych nowych wrażeń, konsumeryzm uczuciowy).
BK
Bartosz Klimek
10 czerwca 2014, 10:23
I ta definicja nie wydaje mi się do końca dobra. W wielu małżeństwach (również w swoim) obserwuję jednak zróżnicowanie, poczynając od pieniędzy, a kończąc na zaangażowaniu i miłości. I wcale nie są to złe małżeństwa, a raczej dość bogate duchowo, mające sporo do zaoferowania dzieciom. Moim zdaniem jest dość naturalne, że jedna ze stron więcej okazuje miłości, druga może bardziej rozbudza pasje. Nie wyobrażam sobie, żeby można było się tak dobrać, żeby wszystkie wskaźniki były na równym poziomie. A skoro nie są, zawsze ktoś będzie bardziej kochał, bardziej się angażował itd. Stąd partnerstwo w takim rozumieniu mi do małżeństwa nie pasuje.
A
asia
12 czerwca 2014, 09:36
"ktoś będzie bardziej kochał" i to ma być małżeństwo?
E
Ernesto
14 czerwca 2014, 18:06
Tak? A skąd ty to wiesz?