Bezpieczny seks

(fot. annais / flickr.com)
Jacek Pulikowski / slo

Swego czasu w USA mówiono "bezpieczny seks", reklamując w ten sposób używanie prezerwatywy. Szybko okazało się, że jest to zwykła nieprawda, zarówno jeżeli chodzi o niedopuszczenie do poczęcia dziecka, jak i w kwestii ochrony przed chorobami przenoszonymi drogą płciową. Zaczęto więc używać określenia "bezpieczniejszy seks", w domyśle - bezpieczniejszy od tego bez prezerwatywy.

Już na pierwszy rzut oka widać pokrętność tworzonej terminologii. O co w tym wszystkim chodzi? Oczywiście o pieniądze i ideologie z nimi powiązane. Z jednej strony chodzi o sprzedanie "towaru", który normalnemu człowiekowi absolutnie do niczego nie jest potrzebny, z drugiej o masowe popchnięcie ludzi do działań nienormalnych, niszczących zarówno ich samych, jak i ich więzi z ludźmi. Działań, które jednym przynoszą ogromne zyski, lecz wielu doprowadziły do ruiny życiowej: śmiertelnej choroby, rozbitej rodziny, upadku na dno moralne... Cynizm zarabiających na ludzkiej krzywdzie jest niewzruszony.

Zatrzymajmy się nad słowem "bezpieczny". Gdy jako "niebezpieczeństwo" traktuje się poczęcie dziecka, w normalnym człowieku budzi się silny sprzeciw. Przecież każde dziecko powinno być traktowane jako największy dar. I tak naprawdę tylko przy takim podejściu obojga rodziców znajdzie ono do końca prawidłowe warunki do swego człowieczego wzrostu w rodzinie. Podobnie słowa "zabezpieczenie się", "wpadka", "niepożądana ciąża" zdradzają niewłaściwe podejście do dziecka, tak jakby ono nie było wartością, ale jakimś nieszczęściem, przypadłością, chorobą. Jest to szczególnie bolesne w zestawieniu z faktem, że coraz liczniejsze małżeństwa latami czekają na poczęcie upragnionego dziecka, a spora ich grupa nigdy rodzonego dziecka się nie doczeka.

Problem niepłodności jest swoistą epidemią naszych czasów. Jeśli dodamy, że najczęściej przyczyną niepłodności są przedwczesne kontakty seksualne z wieloma partnerami, często "wspomagane" antykoncepcją hormonalną, do czego zachęca lobby antykoncepcyjne, to kółko się zamyka. Ktoś tu robi brudny interes na ludzkim nieszczęściu.

Bezpieczeństwo kojarzy się ze spokojem, niebezpieczeństwo z poczuciem zagrożenia, ze strachem. Źródłem strachu jest fakt, że działanie płciowe może spowodować skutek naturalny - poczęcie dziecka oraz nienaturalny (uboczny) - zarażenie się chorobą przenoszoną drogą płciową.

Lęk przed naturalnym skutkiem wydaje się co najmniej dziwny. Człowiek jest istotą rozumną i wolną. Rozpoznawszy rozumem, że skutek jego działania jest niepożądany, powinien wolą powstrzymać się od tego działania, nawet gdyby jawiło się ono jako przyjemne. To tak, jakby ktoś pochłaniał nieprawdopodobne ilości jedzenia, w tym słodyczy, bojąc się, że przytyje, lub wskakiwał do jeziora, by się ochłodzić, jednocześnie panicznie bojąc się przemoczenia... Człowiek nosi w sobie tzw. potrzebę sterowania, czyli panowania rozumem i wolą nad skutkami swego działania. Rezygnacja ze sterowania prowadzi do dezintegracji wewnętrznej i w efekcie do degradacji człowieka.

Lęk przed śmiertelnymi skutkami ubocznymi działania (przecież niekoniecznego) jest jeszcze dziwaczniejszy. Po co działać poza małżeństwem, skoro działanie z przypadkowym partnerem może spowodować chorobę niszczącą całe życie, czy nawet wprost prowadzącą do śmierci. Takie działanie można porównać do samobójczego jedzenia słodyczy przez człowieka chorego na cukrzycę lub do skoku na głębię jeziora człowieka nieumiejącego pływać. Może się uda...

A może człowiek musi działać płciowo bez możliwości kontrolowania rozumem i wolą swych poczynań i tym samym musi narażać się na niebezpieczeństwo? Odpowiedź brzmi jednoznacznie i kategorycznie: NIE. Człowiek dojrzały i tym samym wolny jest w stanie w pełni zapanować nad wszystkimi pobudzeniami swego ciała i niczego nie "musi" robić.

Dodajmy, że medycyna nie zna żadnej jednostki chorobowej powstałej na skutek "niedziałania" płciowego. Zna natomiast dziesiątki chorób przenoszonych drogą płciową, a więc będących efektem ubocznym współżycia. Choroby te, między innymi na skutek promowania "bezpiecznego seksu", rozprzestrzeniają się w przerażającym tempie, przyjmując rozmiary epidemii ogólnoświatowej. W USA w 1970 r. co trzechsetna osoba była zarażona tego typu chorobą, natomiast w 2000 r. już co czwarta!

Wbrew logice i dostępności nowoczesnej wiedzy lobby antykoncepcyjne (i nie tylko), sprytnie promujące "bezpieczny seks", osiąga ciągle sukcesy. Wielu ludzi naprawdę myśli, że musi działać seksualnie, bo ma taki temperament. Co gorsze, wielu wierzy, że szczęście można osiągnąć jedynie przez niczym nieograniczone zabawy na tym polu ("wolne związki", "wolna miłość", "swoboda seksualna", "wolność wyboru"...). Liczni obnoszą się ze swoją rozwiązłością (np. "parady miłości"), co media skwapliwie nagłaśniają na cały świat. Dorośli (w latach) mężczyźni z dumą nazywają siebie playboyami. W gruncie rzeczy, nazywając siebie "bawiącymi się chłopcami", przyznają, że są niedorozwinięci...

Propaganda "bezpiecznego seksu" posługuje się następującą "logiką": Chcesz być szczęśliwy? Musisz "uprawiać seks". Bądź "nowoczesny" i "odpowiedzialny", używaj prezerwatyw i innych środków antykoncepcyjnych. Środki te "zabezpieczą" cię przed złymi skutkami. Słowem, sama radość i pełna bezkarność. W tym duchu nauczycielom w szkołach zaleca się przeprowadzać z uczniami następujące ćwiczenia aktywizujące: chłopak namawia dziewczynę do współżycia, a ona uczy się odpowiadać "nie", jeżeli on nie ma prezerwatywy. Ma być to ćwiczenie uczące odpowiedzialności!...

W ulotkach dla młodzieży można przeczytać teksty typu: "lubisz szybkie znajomości, mocne wrażenia - załóż prezerwatywę, ona rozwiąże twój problem". Ktoś sparafrazował to zdanie, mówiąc: "lubisz mocne wrażenia, pragniesz przebiegać przez autostradę między pędzącymi samochodami, załóż kask, on rozwiąże twój problem".

Błąd propagatorów antykoncepcji tkwi w założeniu. Otóż żadnego prawdziwie człowieczego problemu nie rozwiąże kawałek gumy czy pigułka. Ludzkie problemy rozwiązuje się za pomocą rozumu i woli. Rozum służy do rozpoznawania skutków określonego działania, a wola do podejmowania działań dobrych i pożytecznych oraz do powstrzymywania się od działań złych i szkodliwych.

Namawianie ludzi do działań bez użycia rozumu i woli jest szkodliwe dla jednostek i społeczeństw, ponieważ prowadzi do degradacji człowieka oraz więzi międzyludzkich. Ludzie bezrozumni i bezwolni stanowią śmiertelne zagrożenie dla każdej społeczności, od rodziny poczynając, a na wspólnocie ogólnoświatowej kończąc. Stanowią oni jednocześnie śmiertelne zagrożenie dla samych siebie.

Propaganda "bezpiecznego seksu" i wszelkiej rozwiązłości seksualnej, jako ze wszech miar szkodliwa, powinna być prawnie zakazana!

(Już słyszę ryk oburzenia: "nowoczesnych", "wyzwolonych", "swobodnych", "myślących i kochających inaczej").

Źródło: Bezpieczny seks?

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Bezpieczny seks
Komentarze (63)
PP
~patrycja patrycja
27 stycznia 2020, 14:46
by sex był bezpieczny polecam diafragma caya idealna antykoncepcja bez stosowania tabletek
S
sceptyk1
14 czerwca 2014, 22:03
Podejrzewam, że dużo z Was tutaj powtarza słowa wyczytane z Biblii, zasłyszane w Kościele, czy od księdza. Podejrzewam, że mało miało intensywne zawody miłosne, zakochania czy problemy z płcią przeciwną. Mówicie o prawdziwej miłości. Zgoda, ale prawdziwej miłości ludzkiej nie da się racjonalizować. Co innego kochać Boga, co innego człowieka. To pierwsze jest duchowe, to drugie zmysłowe PRZEDE WSZYSTKIM. Dojrzałość w związku przychodzi z czasem, z rozwojem duchowym, zrozumieniem partnerów. Każdy chce spróbować 'owocu zakazanego', każdy chciałby mieć wzloty i upadki, poczuć smak życia. Nie bądźcie tacy święci znowu...
Ł
ŁubuDubu
15 maja 2014, 00:32
MR
Maciej Roszkowski
14 maja 2014, 19:47
"Życie jest po to, by przeżyć je pełną piersią, z zachłannością czerpać z niego pełnymi garściami.  Jakież to piękne i "humanitarne", tylko zapytam "who pay the bills"? Kto zapłaci? Ano dziesiątki milionów wyskrobanych dzieci, setki tysięcy chorych na AIDS, miliony dzieci z rozbitych rodzin, narastająca demoralizacja młodocianych, długo można jeszcze wyliczać. A bezrozumni i bezwolni konsumenci tej nowej religii na której wielu cwaniaków robi ogromny majątek - kiwają główkami i pchaja się prosto w klopoty, bo bezpieczny seks tworzy znacznie więceju problemów  niż ich rozwiązuje.
T
troiaequiprimus
14 maja 2014, 18:31
Wydaje mi się, że artykuł jest skierowany do osób zmęczonych aktualnym podejściem do seksu. Przykladowo do mnie. Kiedy ktoś mi przypomina, że życie się wokół niego nie kręci - robi mi się lżej na sercu.
A
Alicja
14 maja 2014, 15:09
Wiele osób krytykuje powyższą wypowiedź dr Pulikowskiego. Ja, obserwując to, co się dookoła mnie dzieje, mogę się pod tym tekstem podpisać obiema rękami. Mieszkam w Norwegii, gdzie bardzo popularne jest zjawisko tzw. wolnego seksu, czyli przygody na jedną noc. Według niektórych danych, taką formę kontaktów seksualnych ma za sobą ponad 70 młodych Norwegów. Na porządku dziennym jest to, że wszystkie pary mieszkają ze sobą przed ślubem, albo często nawet nie mają zamiaru się pobrać (to, że ja w wieku 26 lat jestem mężatką, a w dodatku razem z mężem nie żyliśmy ze sobą przed ślubem, wzbudza często sensację wśród znajomych :) ). Cztery lata temu szerokim echem odbiła się tu działalność ruchu Fripolitisk Bevegelse, który rocznicę podpisania norweskiej konstytucji świętował, otwierając darmowe domy publiczne, w których pracowali ochotniczo seksualni "wolontariusze". Wszystko to robione jest oczywiście "bezpiecznie" bo przecież Norwegowie nie gęsi i swoją antykoncepcję mają. O tym, jak bardzo jest to bezpieczne, przekonałam się niedawno, kiedy zaszłam w ciążę. Ciążę w tym kraju prowadzi położna, lekarz rodzinny i ginekolog. Wszystkie te osoby dziwiły się niezmiernie, widząc moje wyniki badań. "Nigdy nie miałaś żadnych wirusów przenoszonych płciowo? Naprawde? Nigdy??? Hmmm, to ty jesteś bardzo zdrowa!" usłyszałam. Okazało się, że życie bez chorób wenerycznych, to w Norwegii zjawisko nietypowe. Jak widać, popularny slogan "seks, to zdrowie" nie zawsze pokrywa się z prawdą :)
KP
Krystyna Pawł
28 stycznia 2014, 23:26
Lobby, ideologie, propaganda..Skończcie z tymi obsesjami i nie straszcie (ogłupiajcie ludzi). Życie jest po to, by przeżyć je pełną piersią, z zachłannością czerpać z niego pełnymi garściami. Żyć, nie umartwiać się. Posłuchajcie raczej tych, którzy potrafią prawdziwie kochać drugiego człowieka bez żadnych umów, paktów i innych błogosławieństw; szanując go, ciesząc się jego duszą i ciałem zarazem (antykoncepcja w niczym tu nie przeszkadza). Potrafiących przy tym nie kraść, nie zabijać i nie kłamać. Nie nienawidzić. Szanować innych ludzi, jak i wszystkie inne stworzenia żyjące na tym świecie. Zaprawdę powiadam wam, że spotkacie takich ludzi wśród "szatańskiego pomiotu": ateistów, innowierców, agnostyków, masonów, homoseksualistów, nowoczesnych. Być może katolików też. A poza tym: tekst bardzo powierzchowny, paskudnie naiwny, bazujący na owych obsesjach związnych z seksem i uprzedzeniach w stosunku do "wyzwolonych". "Ludzie bezrozumni i bezwolni stanowią śmiertelne zagrożenie dla każdej społeczności, od rodziny poczynając, a na wspólnocie ogólnoświatowej kończąc"-czyżby mowa o tych, którzy decydują się na potomstwo w imię umiłowania nieskończonej mądrości Boga mimo, iż nie mają możliwości finansowych jak i psychicznej gotowości do posiadania dzieci? :)
R
ryta
14 maja 2014, 10:46
no i zabrakło rozumu
jazmig jazmig
14 maja 2014, 16:19
Jeżeli ktoś prawdziwie kocha drugiego człowieka, to myśli o nim, a nie o sobie. Skoro myśli o swoim partnerze/-rce, to dąży do ustabilizowania związku, czyli zawarcia małżeństwa. Gdy taka zakochana osoba nie chce stabilizacji związku, to oznacza, że nie kocha, lecz zaspokaja swój seksualny popęd, ale to trudno nazwać miłością.
A
andy
2 lipca 2013, 08:22
Wyobraźcie sobie, że jesteście studentem(tką), czy uczniem liceum i nagle Pan Bóg obdarza was dzieckiem... Jest to niewątpliwe i niezaprzeczalne dobro, szczególnie wiedzą o tym osoby które nie mogą mieć dzieci i wszystko oddałyby za to żeby "wpaść na studiach:... No właśnie kto to wymyślił???? Kto wymyślił słowo "wpadka" "zabezpieczyć się", "niechciana ciąża"? Czy aby na pewno za wszystko można obwinić przemysł antykoncepcyjny? A może to nasza cywilizacja i normy społeczne wywierają na nas taki nacisk, że boimy się mieć dzieci? Boimy się dziecka tak bardzo że traktujemy ciążę jak chorobę zakaźną, wymyśliliśmy cały przemysł do zabezpieczania się i "walki z niechcianą ciążą". Nawet Kościół wspiera "naturalne metody antykoncepcji". Problem polega na tym że jak już się "zdarzy" "przytrafi" "popadnie" wówczas okazuje się że świątobliwe matki (niedoszłe babcie) stałe bywalczynie nabożeństw majowych i gorzkich żali nie mogą znieść wstydu i szukają dla swych " pociech" "pomocy" u lekarza w pozbyciu się wstydu. Wszyscy powinniśmy się wstydzić za to w czym bierzemy udział. Ta presja pochodzi także od nas.
jazmig jazmig
14 maja 2014, 16:17
Odpowiem tak: znam wiele małżeństw, które dorobiły się dzieci podczas studiów. Dziewczyna wzięła urlop dziekański, urodziła dziecko i jakoś oboje dokończyli studia i wychowali swoje dziecko, a nawet dzieci. Taka para otrzymywała osobny pokój w akademiku. gdzie wprawdzie w ciasnocie, ale dziecko wychowali. To było w PRL, a jak dzisiaj się to przedstawia?
M
Martynka
30 czerwca 2013, 17:23
Seks jest radością a wy kościelni chcecie go śmietelnie poważnie zredukować do roli jakiegoś sakramentu. I wbijcie sobie do głowy że prezerwatywa CHRONI skutecznie przed AIDS ... Brawo!!! za rozsądny głos. Każdy ma prawo do swojego intymnego życia, a nikt obcy nie ma prawo wchodzić do niego z butami. Przynajmniej JA  sobie tego  NIE ŻYCZĘ!!!! ...     EJ ALE TO NIE JEST KONCERT ŻYCZEŃ :///
M
marg
14 maja 2014, 10:49
daleka droga jeszcze... oby na końcu nie było przepaści
M
Martynka
30 czerwca 2013, 17:07
To mam założyć gumkę na głowę czy kask na interes i o co chodzi z tą autostradą? Bo już się pogubiłam?
GR
głos rozsądku
30 czerwca 2013, 15:07
Seks jest radością a wy kościelni chcecie go śmietelnie poważnie zredukować do roli jakiegoś sakramentu. I wbijcie sobie do głowy że prezerwatywa CHRONI skutecznie przed AIDS ... Brawo!!! za rozsądny głos. Każdy ma prawo do swojego intymnego życia, a nikt obcy nie ma prawo wchodzić do niego z butami. Przynajmniej JA  sobie tego  NIE ŻYCZĘ!!!!
jazmig jazmig
14 maja 2014, 16:14
Każdy ma prawo do intymnego życia z osobą dorosłą, a nie z każdym, na kogo ma się ochotę (piszę to, aby przypomnieć pedofilom, że nie z każdym jest seks dozwolony), ale ma również obowiązek ponosić skutki tego intymnego życia, czyli zajmować się swoim potomstwem, a w przypadku choroby wenerycznej mieć pretensje do siebie.
J
janek
30 czerwca 2013, 14:41
@Adam 1 odstaw GW i idź się przewietrz
A1
Adam 1
30 czerwca 2013, 13:53
Seks jest radością a wy kościelni chcecie go śmietelnie poważnie zredukować do roli jakiegoś sakramentu. I wbijcie sobie do głowy że prezerwatywa CHRONI skutecznie przed AIDS
jazmig jazmig
14 maja 2014, 16:12
Seks może dawać radość, ale nie zawsze ją daje. Seks przynosi skutki, takie jak potomstwo lub choroby weneryczne. Zatem trzeba również ponosić odpowiedzialność za swój seks. Każde dziecko trzeba wyżywić, ubrać, wychować. To jest minimum tej odpowiedzialności za seks. A nie naklepać dzieci i nie przejmować się nimi.
I
icek
14 maja 2014, 21:23
powiedz to zgwałconej, to o tej "radości" powiedz to murzynkom, które mimo prezerwatyw przysyłanych jako "pomoc", zarażane są HIV i naucz się czytać, panie ćwiartka. wikipedia, hasło - prezerwatywa: "Skuteczność prezerwatywy w zapobieganiu przenoszenia wirusa HIV podczas stosunków heteroseksualnych oceniana jest na 80-95%". Żadne badanie nie wykazało, że prezerwatywy są skuteczne w 100%. Nawet w zapobieganiu ciąży. Poza tym, panie ćwiartka, powszechność prezerwatyw sprzyja zachowaniom ryzykownym. Stąd na przykład powszechność chlamydii w USA.
A
Ania
14 maja 2014, 21:38
Jeśli jesteś tego pewien to z radością sam przetestuj z osobami chorymi na AIDS lub noszących wirusa HIV... 
Ł
ŁubuDubu
15 maja 2014, 00:39
W przyrodzie nie ma nic na 100%. Nawet spirytus nie będzie nigdy 100%-towy. Pozdrawiam
A
Ania
15 maja 2014, 12:15
Chyba się trochę zagalopowałam z to moją "radą" abyś testował skuteczność prezerwatywy przed AIDS. Nie wiem czy zrozumiesz co piszę ani to Ciebie w ogóle zainteresuje, ale w końcu z jakiegoś powodu zaglądasz na portal katolicki. Czy cieszy Cię seks poza chwilą samozadowolenia? Czy może tęsknisz za czymś więcej czymś co nie trwa chwilę? Wiem, że i w kościołach spotkasz ludzi nieszczęśliwych, ale czy oni rzeczywiście są w Kościele? Jeśli lubisz eksperymentować to nawet jako niewierzący znajdź Kurs Filipa (Kurs Nowe Życie) tam gdzie mieszkasz i poświęć w sumie dwa dni, aby dowiedzieć się o co chodzi w wierze. Pozdrawiam serdecznie
A
adam
30 czerwca 2013, 12:55
Danielu, dlaczego kontrolowanie utożsamiasz z abstynencją i zrównujesz z potrzebami fizjologicznymi organimu, bez których nie da się żyć? Da się żyć bez seksu, zapewniam Cię o tym, a osoby, które nie są w bezżenności, kontrolują seksualność nie na zasadzie abstynencji na całe życie, ale na zasadzie jej zrozumienia, akceptacji a wtedy uczy się panować. To nie chodzi o to, że kontroluję to, czy w ogóle będę odczuwał emocje/pobudzenie seksualne, ale co z tym faktem zrobię. Kiedy człowiek jest głodny, to nie kontroluje tego, że nagle odczuwa głód, ale może nie rzucać się zachłannie na żarcie, nie myśląć np. o innych osobach (jednak już wspomniałem, że głód to podstawowa potrzeba, seks już nie jest niezbędny do życia, a jeśli jest, to wiele osób jest nieśmiertelnych :D) Co do wyższego stopnia piramidki Masłowa, czyli przynależności społecznej, to jest to potrzeba, z którą znowu można zrobić bardzo wiele - albo zacząć przynależeć do jednej wąskiej grupy i z różnych względów obrażać i dyskryminować inne, albo utożsamiać się z pewną grupą/grupami, lecz mieć postawę otwartą na drugiego człowieka, wiedząc, że przynależność społeczna, mimo iż ważna, to nas nie definiuje. Zrównywanie wspomnianych 3 grup potrzeb jest jawnym i niekonsekwentnym spłaszczeniem człowieka.
D
daniel
30 czerwca 2013, 10:30
Pisanie, że człowiek wolny jest w stanie kontrolować swoje zachowania sexualne jest bzdurą, którą kosciół wkleja ludziom tak samo jak producenci prezerwatyw wklejają ludziom pojęcie bezpiecznego sexu. Jeśli człowiek jest w stanie zapanować nad swoją płciowością, to równie dobrze mógłby zapanować nad innymi potrzebami. Proponuję aby autor tego artyjyłu zapanował nad potrzebą jedzenia, picia, oddychania bądź chociażby najprostszą potrzebą człowieka jako istoty społecznej - życia z ludźmi i wśród ludzi.
jazmig jazmig
14 maja 2014, 16:09
Ludzie na ogół nie gwałcą swoich samic, nie kopulują gdzie popadnie i z nie każdą samicą mają ochotę kopulować. Zatem ludzie swój seks kontrolują. Natomiast zgadzam się z poglądem innym, tym mianowicie, że wielu ludzi, zwłaszcza młodych, ciąża niekoniecznie jest zjawiskiem radosnym. Nawet młode małżeństwa nie mają chęci na dziecko po każdym stosunku seksualnym. Problem zatem polega na dobrym, mądrym i łatwym w zastosowaniu sposobie zapobiegania niechcianej ciąży.
O
on
30 czerwca 2013, 02:36
Żadna forma antykoncepcji nie jest pochwalana przez naukę KK. W trakcie udzielania sobie sakramentu małżeństwa, dwoje ludzi deklaruje przed sobą i przed Bogiem gotowość i chęć posiadania potomstwa i wychowania go w Wierze Katolickiej. NPR jest proponowany małżonkom nie jako sposób antykoncepcji, ale jako metoda pozwalająca zgodnie z własnym sumieniem (i poszanowaniem sumienia małżonka) zaplanować najlepszy czas dla przyjęcia dziecka na świat (pozostając w otwartości na Wolę Boga). NPR w odróżnieniu od antykoncepcji zakłada wyższość prawa naturalnego nad zachciankami człowieka i bazuje na czasowej wstrzemięźliwości. Stosowanie antykoncepcji jest natomiast sposobem oszukiwania natury ludzkiej (brakiem uznania w płodności, doskonałości zamysłu Stwórcy) i uznaniem wyższości popędu nad świadomym go kontrolowaniem. W moim odczuciu jest to trochę tak, jakby wiedząc że zjedzenie czekolady spowoduje ból popsutego zęba, nie rezygnować z łakomstwa, tylko faszerować się proszkami przeciwbólowymi. NPR w tym wypadku można porównać do odstawienia czekolady i pozwolenie by dyskomfort przypominał o konieczności wizyty u dentysty (przykład oczywiście niedoskonały, bo i problem innej rangi, ale myślę że nieco oddaje główne założenia wybierających daną metodę). Jeśli Pan Bóg dopuszcza u człowieka konkretne fakty (zaburzenia hormonalne, choroby, kalectwo itd) to w imię czego KK miałby "pomagać" ludziiom udawać że tych problemów nie ma i że mogą współzyć nie uwzględniając swojej natury? Jaki cel w przysiędze małzeńskiej miałoby "w zdrowiu i w chorobie"? To jest kwestia Krzyża, a Kościół będąc posłuszny nauce Jezusa nie może swoim wiernym mówić "jak Ci twój krzyż nie pasuje, to zostaw go i idź za Panem bez niego". Nie rozumiem osób odcinających się od KK, a wchodzących na katolicki portal, czytający katolicki artykół i burzących sie, że Kościół im coś narzuca. To przecież nie ma sensu - ten portal i artykuły pojawiające się w nim nigdy nie udają światopoglądowo bezstronnych (tak jak cały KK). Nikt tu nikomu niczego nie narzuca - tu będąc członkiem KK można pogłębić wiedzę i zrozumieć skąd wynika stanowisko Stolicy Apostolskiej w pewnych kwestiach. Jesteś ateistą, wiec wybrałeś - możesz paradować w gumce od rana do nocy - ale nie bulwersuj się innym systemem wartości katolików na ich portalu.
P
PPP
14 maja 2014, 10:35
Jesteśmy z żoną już bezpłodni, gdyż po wielu cierpieniach, poronieniach i innych komplikacjach medycznych, żona musiała przejść przez operację usunięcia endometrium. Ale ciągnie pragniemy okazywać sobie miłość i jedność przez współżycie. Wielu braci katolików powie: to się radujcie! Tak, radujemy się z tego, co Pan Bóg nam daje w każdym dniu i każdym momencie życia. Odczuwamy jednak ogromny żal do propagatorów NPR i poczucie bardzo zmarnowanych wielu lat młodości, obarczonych cierpieniem. Z perspektywy czasu strasznie żałuję, że byliśmy tacy "grzeczni", że nigdy nie stosowaliśmy prezerwatyw i od pierwszych dni małżeństwa daliśmy się otumanić ludziom spod znaku NPR. Dziś postrzegam tych ludzi jako pewną sektę w Kościele, reprezentującą ludzi wąsko myślących, kierujących się jedynie sytemem nakazowo-zakazowym. To bardzo dalekie od wiary i prawdziwego chrześcijaństwa... Trudno opisać wszystkie stresy i trudności, jakie wiązały się z przestrzeganiem NPR. I po co? Piszesz: "NPR jest proponowany małżonkom nie jako sposób antykoncepcji, ale jako metoda pozwalająca zgodnie z własnym sumieniem (i poszanowaniem sumienia małżonka) zaplanować najlepszy czas dla przyjęcia dziecka na świat (pozostając w otwartości na Wolę Boga)". Przepraszam, używając prezerwatyw mogę osiągnąć to bez takich stresów i problemów. A woli Boga nie zmienię jakąś tam prezerwatywą... NPR to żadna metoda! Gdy kobieta miesiączkuje nieregularnie, gdy choruje, gdy jest przepracowana, gdy wreszcie przekroczy 40-tkę, skuteczność NPR jest coraz mniejsza, a trudność jej stosowania nieogarnięta. I proszę nie pisać, że się nie nauczyliśmy dobrze jej stosować albo że się nie dokształcaliśmy w tej kwesti. Nie, nie, nie. Chcecie naprawdę pozbawiać kolejne pokolenia radości z bycia razem??? Serio? To nie chrześcijańskie! Chcę być w Kościele, nie jestem ateistą. Ufam Panu Bogu, oddałem życie Jezusowi, który jest moim Panem i Zbawicielem. Nie ufam ludziom, którzy mają wąskie perspektywy myślowe...
O
odważna
14 maja 2014, 11:46
Drogi PPP w Twojej wypowiedzi widoczna jest miłość do żony i wogóle do świata :) od razu widać ,że nie jesteś typowym katolikiem z tego portalu. Ja mam na przykład taką sytuację : mam męża który ma teraz bardzo ciężką sytuację w pracy, nie wiadomo jeszcze czy nie zostanie zwolniony, ja szukam pracy, żyjemy od wypłaty do wypłaty,starcza nam jedynie na jedzenie, opłaty, żadnych wakacji czy rozrywek ..... mamy 4 letnie dziecko, bardzo chcielibyśmy mieć jeszcze jedno dziecko, ja szczególnie, ale w tej sytuacji, w dzisiejszych czasach nie wystarczy dziecka "wykarmić" trzeba mu zapenić jak najlepszy rozwój a to kosztuje. Pod nami sąsiedzi "otworzyli swe serca" na dziecii mają ich 4, są to dzieci, które wychowują sie same, przed klatką schodową , na pacu zabaw, brudne , zaniedbane , szperające po śmietnikach, zapewne ich rodzice nie używali ''tej strasznej antykoncepcji" ale proszę mi odpowiedzieć czy na tym polega wychowywanie dzieci ???? Moim zdaniem powyższy artykuł jest tandetny, pisany pod publiczkę i krzywdzący , pozdrawiam i czekam na ostracyzm :) 
A
adam
30 czerwca 2013, 00:06
"Normalni ludzie, którzy liczą się mimo zabezpieczenia z możliwością poczęcia"- słowo zabezpieczenie. No nie, w istocie rzeczy nie chodzi o zabezpieczenie. Dość ciekawie opisuje to KKK 2370, uzupełnienie. Tu chodzi naprawdę o coś więcej niż tylko o unikanie potomstwa.
P
Pietrasek
29 czerwca 2013, 22:19
 NPR - Ich stosowanie wiąże się z okresowym powstrzymywaniem się od kontaktów płciowych w celu uniknięcia poczęcia dziecka. Czyli antykoncepcja. Z tego co mi wiadomo to prezerwatywa służy do tego samego.
PG
Piotr G.
29 czerwca 2013, 22:15
Rozumiem, że NPR jest swego rodzaju antykoncepcją. Prezerwatywa również. Jeżeli zostawiamy sobie furtkę, że przy stosowaniu NPR może przytrafić się poczęcie, tak samo może przy stosowaniu prezerwatywy to chyba każda odpowiedzialna para się z tym liczy że ,pomimo stosowania antykoncepcji dojdzie do poczęcia to i tak przyjmą to dziecko na świat. Nie rozumiem światopoglądu, że jeśli ktoś stosuje prezerwatywy to w ogóle nie jest gotowy na dziecko a jak dojdzie do poczęcia to usuną. Dla tych co życie nie ma większej wartości to i tak będą zabijać, ale nie normalni ludzie, którzy liczą się mimo zabezpieczenia z możliwością poczęcia.
T
Tikitaki
29 czerwca 2013, 21:31
http://kefir2010.wordpress.com/2013/06/29/masz-ochote-na-zdrade-bo-twoj-mozg-ma/ - polecam.
L
lulu
29 czerwca 2013, 21:29
NPR służy w wielu kwestiach, często POMAGA zajść w ciążę, wielu ludzi borykających się z problemami  z poczęciem dzięki dokładności NPR moze mieć upragnione dziecko. pamiętajmy o tym!!!
L
lulu
29 czerwca 2013, 21:28
Do Norah: 2) Podstawowa różnica pomiędzy prezerwatywą, a metodami NPR: - Prezerwatywa jest środkiem antykoncepcyjnym, mającym na celu niedopuszczenie do poczęcia, jeśli ono jest w momencie/wyniku współżycia możliwe. - NPR nie jest środkiem antykoncepcyjnym. Metody NPR mają na celu wyznaczenie dni płodnych, aby w dni te powstrzymać się od współżycia, jeśli dziecka się w danym momencie nie planuje. ~~ Norah nie rozumiem Twojej logiki.  Piszesz: "Prezerwatywa jest środkiem antykoncepcyjnym, mającym na celu niedopuszczenie do poczęcia" oraz "NPR nie jest środkiem antykoncepcyjnym" --> zatem uważasz,że celem NPR nie jest zapobieganie (nieplanowanego) poczęcia JAKI JEST WIĘC CEL NPR? poźniej wyjaśniasz: "Metody NPR mają na celu wyznaczenie dni płodnych, aby w dni te powstrzymać się od współżycia, jeśli dziecka się w danym momencie nie planuje" Jaki jest więc faktyczy cel NPR? Albo inaczej, jaki jest faktyczny skutek zastosowania NPR? NPR służy w wielu kwestiach, często POMAGA zajść w ciążę, wielu ludzi borykających się z problemami  z poczęciem dzięki dokładności NPR moze mieć upragnione dziecko. pamiętajmy o tym!!! ...
A
Agares
29 czerwca 2013, 20:55
Boże jak śmiesznie :D
PZ
Piotr z Warszawy
29 czerwca 2013, 20:40
Do Norah: 2) Podstawowa różnica pomiędzy prezerwatywą, a metodami NPR: - Prezerwatywa jest środkiem antykoncepcyjnym, mającym na celu niedopuszczenie do poczęcia, jeśli ono jest w momencie/wyniku współżycia możliwe. - NPR nie jest środkiem antykoncepcyjnym. Metody NPR mają na celu wyznaczenie dni płodnych, aby w dni te powstrzymać się od współżycia, jeśli dziecka się w danym momencie nie planuje. ~~ Norah nie rozumiem Twojej logiki.  Piszesz: "Prezerwatywa jest środkiem antykoncepcyjnym, mającym na celu niedopuszczenie do poczęcia" oraz "NPR nie jest środkiem antykoncepcyjnym" --> zatem uważasz,że celem NPR nie jest zapobieganie (nieplanowanego) poczęcia JAKI JEST WIĘC CEL NPR? poźniej wyjaśniasz: "Metody NPR mają na celu wyznaczenie dni płodnych, aby w dni te powstrzymać się od współżycia, jeśli dziecka się w danym momencie nie planuje" Jaki jest więc faktyczy cel NPR? Albo inaczej, jaki jest faktyczny skutek zastosowania NPR?
NZ
Nie zagadzam się
29 czerwca 2013, 20:25
Nie no ten tekst brzmi jak jakaś propaganda. Później się dziwimy, że traktują nas jak dewotów i fanatyków. Używanie antykoncepcji nie jest jednoznaczne z patologią, dewjacjami i wszelkim nieszczęściem. A niestety to chce udowodnić ten bezmyślny tekst.
PZ
Piotr z Warszawy
29 czerwca 2013, 20:19
Zgadzam się z podstawową tezą autora, że ograniczenie płodności poprzez środki antykoncepcyjne, m.in. tabletki hormonalne i prezerwatywy jest niezgodne z naturą człowieka, niezgodne z nauką Kościoła i może prowadzić do rozkładu relacji i dezintegracji wewnętrznej.   Mam jednak pewną podstawową kwestię, która nie daje mi spokoju i budzi wątpliwości mornalne i zdroworozsądkowe. Chodzi o szczególne okoliczności stosowania prezerwatywy.  Podam trzy przykłady:  1) kobieta ma nieregularny okres i za pomocą NPR nie ma możliwości przewidywania jej okresów płodności (duże prawdopodobieństwo zajścia w ciążę). Przyczyna nieregularności jest złożona i nie wynika ze złego stanu zdrowia itp. 2) kobieta ma już 4 dzieci,jest w wieku powyżej 40 lat (zwiększone ryzyko chorób genetycznych dziecka),ponadto ma dość nieregularny okres -> kolejny raz NPR okazuje się być mało skuteczne 3) badania medyczne dowodzą, że kobieta przeżywa największą przyjemność ze współżycia w okresie owulacji oraz w pewnym uproszczeniu w okresie płodnym. W tym czasie ma także zdecydowanie większy popęd seksualny -> stosując NPR można współżyć wyłącznie w czasie gdy kobieta ma zdecydowanie mniejszą chęć do współżycia. Nie ma możliwości współżycia gdy kobieta ma największą ochotę i mogłaby przeżywać największą przyjemność. Jedyną alternatywą wg Kościoła jest "otwarcie się na życie" i współżycie w okresie płodnym. A co jeśli małżonkowie mają już 4 dzieci i ponad 40 lat? Te trzy przykłady wskazują, że czasami NPR jest mało efektywna. Jedynym dopuszczalnym rozwiązaniem wg Kościoła w tych przypadkach jest zaprzestanie współżycia. Proszę sobie przeanalizować jak duży to jest koszt i ograniczenia np. kobieta która ma skrajnie niereguralny okres będzie mogła współżyć tylko przez parę lat, gdy będzie starać się o dziecko, później będzie musiała zaprzestać współżycia. Jaki jest mój wniosek z powyższych rozważań?  Prezerwatywa powinna być dopuszczalna w szczególnych przypadkach.  Chętnie poznam Wasze zdanie.
PT
przykazania też Bóg daje
28 maja 2013, 09:16
 Bóg stworzył człowieka z czymś takim jak "popęd seksualny", który od czasu do czasu bardzo istotnie wpływa na zachowanie ludzi. Dlaczego mamy się wypierać swojej seksualności tylko dlatego że "obowiązują" pewne społeczne normy, których przekroczenie jest bardzo źle odbierane (?). ... nie cudzołóż, nie pożądaj - to gips?
W
Wolverane
28 maja 2013, 03:15
To że niektórzy może lubią się powstrzymywać od seksu i dorabiają sobie do tego dętą religijną ideologię, to nie znaczy że przeciwko stosowaniu antykoncepcji są jakieś naukowe argumenty. Ludzie mają prawo być erotomanami i używać sobie seksu ile chcą jeżeli im się tak podoba. Nie ma w tym niczgo złego. Wolny kraj - ich sprawa. A dzięki nauce i metodom antykoncepcji możemy dodatkowo skutecznie kontrolować swoją płodność i uprawiać seks jak często komu się zachce. Bo czemu by nie? A katolickie oszołomy, w tym oszołom nr 1 - Pulikowski, może oczywiście opowiadać swoje bujdy, ale nie ma powodu tego słuchać. Nie od dziś wiadomo, że katolicy mają upierdliwą tendencję do pouczania innych swoimi wątpliwymi "mądrościami". Niestety coraz mniej są skuteczni, bo ludzi się dziś nie da łatwo zastraszyć gniewem bozi. Pewni dlatego wzięli się na sposób i dla odmiany teraz straszą diabłem - stąd tylu przygłupich egzorcystów naprodukowali w KK.
N
Norah
17 marca 2013, 21:48
autor 'miesza' niepotrzebnie nakręcając siebie i innych. Uporządkujmy zatem.  (a) KK nie dopuszcza seksu pozamałżeńskiego - i prezerwatywa nie ma tutaj nic do rzeczy.  Myślę, że dla wielu osób (wierzących i niewierzących) zdrada małżeńska jest czymś złym niepodlegającym dyskusji.  (b) KK nie dopuszcza prezerwatytywy jako środka zabezpieczającego przed ciążą także w malzenstwie . I ta kwestia budzie wątpliwośc i niepokoj wielu katolików, gleboko zaangażowanych w życie Ewangelią. Autor nie podaje żadnych argumentów, aby wesprzeć nauke KK w tej materii. Argumenty o 'wpadce' etc. można tak samo odniesć do metod NPR, dozwolonych przez KK .Po prostu emocjonalna pisanina jakobe 'te one' (koncerny, pazerni kapitalisci) wciskaja nam produkt celem zarobku...  ...... Uporządkujmy jeszcze raz zatem: 1) Piszesz: "KK nie dopuszcza prezerwatytywy jako środka zabezpieczającego przed ciążą także w małżenstwie." Pulikowski pisze: "Gdy jako "niebezpieczeństwo" traktuje się poczęcie dziecka, w normalnym człowieku budzi się silny sprzeciw. Przecież każde dziecko powinno być traktowane jako największy dar." 2) Podstawowa różnica pomiędzy prezerwatywą, a metodami NPR: - Prezerwatywa jest środkiem antykoncepcyjnym, mającym na celu niedopuszczenie do poczęcia, jeśli ono jest w momencie/wyniku współżycia możliwe. - NPR nie jest środkiem antykoncepcyjnym. Metody NPR mają na celu wyznaczenie dni płodnych, aby w dni te powstrzymać się od współżycia, jeśli dziecka się w danym momencie nie planuje. Pulikowski pisze: "Człowiek jest istotą rozumną i wolną. Rozpoznawszy rozumem, że skutek jego działania jest niepożądany, powinien wolą powstrzymać się od tego działania, nawet gdyby jawiło się ono jako przyjemne.", "Człowiek dojrzały i tym samym wolny jest w stanie w pełni zapanować nad wszystkimi pobudzeniami swego ciała i niczego nie "musi" robić." Pulikowski jak widzisz podaje argumenty, aby wesprzeć naukę KK w tej materii.
I
Izabela
16 marca 2013, 12:06
Ostatnio wyczytałam mądre zdanie: wolny seks, wolna miłość, wolne związki prowadzą do... zniewolenia człowieka.
E
ep
16 marca 2013, 10:07
Katolicka żenada... Oczywiście, bezpieczniej "na spontan". Ksądz potem dziecko utrzyma... ...Nie chodzi o to, że "na spontan", tylko, że w ogóle nie masz prawa do podjęcia współżycia seksualnego, jeśli nie jesteś w związku małżeńskim. Nawet przy stosowaniu środków antykoncepcyjnych nie masz stuprocentowej pewności, że nie pocznie się nowe życie, więc bądź na tyle odpowiedzialny/a, żeby nie dopuszczać do takiej możliwości, jeśli nie jesteś w stanie zapewnić dziecku niezbędnych warunków rozwoju. A takie mogą zapewnić tylko kochający się rodzice, połączeni przysięgą małżeńską i pracujący nad tym, żeby jej dochować.
WD
Wojtek Duda
16 marca 2013, 09:54
autor 'miesza' niepotrzebnie nakręcając siebie i innych. Uporządkujmy zatem.  (a) KK nie dopuszcza seksu pozamałżeńskiego - i prezerwatywa nie ma tutaj nic do rzeczy.  Myślę, że dla wielu osób (wierzących i niewierzących) zdrada małżeńska jest czymś złym niepodlegającym dyskusji.  (b) KK nie dopuszcza prezerwatytywy jako środka zabezpieczającego przed ciążą także w malzenstwie . I ta kwestia budzie wątpliwośc i niepokoj wielu katolików, gleboko zaangażowanych w życie Ewangelią. Autor nie podaje żadnych argumentów, aby wesprzeć nauke KK w tej materii. Argumenty o 'wpadce' etc. można tak samo odniesć do metod NPR, dozwolonych przez KK .Po prostu emocjonalna pisanina jakobe 'te one' (koncerny, pazerni kapitalisci) wciskaja nam produkt celem zarobku... 
M
MS
16 marca 2013, 05:07
Katolicka żenada... Oczywiście, bezpieczniej "na spontan". Ksądz potem dziecko utrzyma...
T
TumTamTum
16 marca 2013, 02:28
Witajcie. Na wstępie chciałbym podkreślić iż artykuł jest bardzo tendencyjny i żadna inteligentna osoba nie potraktuje go poważnie. Już po 3 zdaniach zauważamy że autor ma wyrobione zdanie na pewne kwestie i stara się je tylko udowodnić zamiast zaanalizować temat problemu. Życie nie jest czarno białe, za to posiada różne odcienie szarości. W dodatku wmawianie czytelnikowi że stosowanie anty-koncepcji (powiedzmy np. w wypadku małżeństw) jest nie normalne uważam za infantylne. Z tego rozumowania wynika że para ludzi powinna płodzić dzieci ile się da zamiast "zaplanować" ciążę, adekwatnie do ich możliwości. Taka "zasada płodności" już działa. Głównie w krajach 3 świata. Nie popieram zdrady małżeńskiej ani jak to wspomniano w artykule "seksu jako warunku szczęścia" ale Bóg stworzył człowieka z czymś takim jak "popęd seksualny", który od czasu do czasu bardzo istotnie wpływa na zachowanie ludzi. Dlaczego mamy się wypierać swojej seksualności tylko dlatego że "obowiązują" pewne społeczne normy, których przekroczenie jest bardzo źle odbierane (?). Co śmieszniejsze te normy  są uzależnione od "epoki" oraz kultury danego społeczeństwa. Podsumowując staramy się wpłynąć na naszą seksualność (czynnik biologiczny i stały) poprzez zmieniające się normy społeczne. A już tymbardziej tzw. czystość przedmałżeńska. Mam 22 lata i jestem prawiczkiem nie dlatego że wierzę w seks po ślubie ale dlatego że szanuje kobiety i nigdy nie kochałbym się z kobietą której nie kocham. W innym wypadku jak najbardziej zrobiłbym to. I nie widzę w tym nic złego.  P.S do tematów których się nie odniosłem takich jak propaganda itp. - po prostu nic nie wiem na ten tamat i nie mogę w nim polemizować.
MR
Maciej Roszkowski
18 lutego 2013, 12:27
PS. Kapusta nie ma  łba, tylko głąb. 
MR
Maciej Roszkowski
17 lutego 2013, 18:20
W życiu naszym dokonujemy nieustannie wyborów. Ważne jest aby nasze wybory były wolne. Wolne to znaczy żeby osoby wybierające znały jasno opcje wyboru. W przypadku seksu lobby  farmaceutyczne i iideologowie robia bardzo wiele aby ta jasnośc była zaciemniona. Drugim warunkiem jest oparcie wyborów o sensowny system wartości. Sensowny to znaczy sprawdzający się w odniesieniu do społeczności i sprawdzony przez wiele, wiele  pokoleń. Rzeczywiście czasem musimy ponieść ryzyko wyboru, który spowoduje skutki negatywne. Dziedzina seksu do nich nie należy, bo znane są sposoby postepowania całkiem bezpiecznego. A jeśli komuś podoba sie wychodzić na ruchliwe skrzyżowanie na czerwonym świetle, to niech to robi sam i  pretensje ma tylko do siebie, a nie do "czarnych", Pana Boga,etc.etc. PS. Wymysły, epitety, wrzaski są dowodem na brak argumentów, a nie na "charakterność" posiądnięcie racji itp. Rozumkiem, rozumkiem!
M
mnp
17 lutego 2013, 01:12
katolicki kłamliwy oszołom, będziesz wmawiał ludziom, że istnienie jakieś szczególne ryzyko z tyytułu antykoncepcji, nie podając żadnych źródeł swoich danych, nie mówiąć, że cała życie skąłda się z ryzykownych wyborów  ... "Kapuściany łbie" powiedz do lustra, a przed publikowaniem nieskładnych bluzgów sprawdź w źródłach.  1. Podstawowe powikłania antykoncepcji hormonalnej: zawał serca, choroba zatorowo - zakrzepowa, nadciśnienie tętnicze, krwotoczny i niedokrwienny udar mózgu, niewydolność naczyń krwionośnych ośrodkowego układu nerwowego, choroby nowotworowe, cukrzyca, choroby wątroby, wzrost masy ciała, spadek libido. To z ulotek dołączonych do środków, tak na wyrywki. 2. Prezerwatywa: wzrost liczby ryzykownych zachowań seksualnych. Tzw. ryzyko zsunięcia w przypadku prezerwatywy (obejmujące również przerwanie) wynosi do 18% ("Safer-Sex Methods", T. Lane, H. Palacio, dostepne w sieci). Obniżenie liczby zachorowań w Ugandzie odbyło się przez ELIMINACJĘ prezerwatyw ze świadomości społeczeństwa, wymuszoną przez Museveniego. W USA, w kraju, w którym prezerwatywy są powszechnie dostępne, liczba zarażonych chlamydią rośnie nieprzerwanie od 20 lat. W 2009 zarejestrowano 1 200 000 nowych przypadków. W 1997 - 500 000.  To wie KAŻDY, kapuściany łbie. Twoje ciało nie jest twoim majątkiem. Utraconego zdrowia nie kupisz za żadne pieniądze. Jeśli chcesz dowolnie manipulować porównaniami i zestawiać niedoskonałą, ale konieczną ochronę przed złodziejem z niedoskonałą i niekonieczną ochroną przed zakażeniem, czy niedoskonałą i ryzykowną pod względem zdrowotnym ochroną przed ciążą, to musisz być ciężko chory. 
D
dureń
17 lutego 2013, 00:44
Forest, walnij parę razy łbem mocno w ścianę, to może się uspokoisz i ciśnienie Ci trochę spadnie? Znasz takie słowo klucz: "odpowiedzialność"? Przemyśl je sobie na niedzielę, tą, następną i wiele innych, pod kątem szeroko rozumianego umiaru i wstrzemięźliwości. Również w zakresie wypowiedzi.
?
?!
17 lutego 2013, 00:41
Forest, może napisz do Autora? A nie tu wyżywasz się na nim za plecami.
F
Forest
17 lutego 2013, 00:33
Kolejny artykulik katolickiego pseudointelektualisty, "onanizującego się intelektualnie" tym, że potrafi się czepiać znaczenia słów - w tym przypadku, chodzi o termin "bezpieczny". I co religijny oszołomie - udowodniłeś i obwieściłeś Światu, że środki antykoncepcyjne nie są 100% skuteczne? My to wiemy kapuściany łbie. Mogłeś odpuścić sobie swój pseudo-naukowy bełkot. Wiemy, to tak jak wiemy, że fizycznym, materialnym świecie, nie ma 100% bezpiecznych, antywłamaniowych drzwi i zamków, nie ma całkowicie bezpiecznych samochodów, samolotów, niezatapialnych statków. Wiemy. I co z tego? Zaproponujesz w swej ześciankowej blyskotliwości, żeby ludzie wyzbyli się wszelkiego mienia, bo skoro nie mogą go zamknąć, mogą zostać okradzeni, ufając fałszywie zamkom w drzwiach? Zaproponujesz aby ludzie chodzili pieszo, bo poruszanie się środkami transportu może spowodować urazy i śmierć? Pewnie tego nie zaproponujesz bo zostałbyś wyśmiany tak, że ogłuchłbyś od tego. Tym niemniej nie przeszkadza Ci wciskać ludziom brednie podbudowane na religijnym zastraszaniu, że nie ma bezpiecznej antykoncepcji, poza abstynancją przedmałżeńską. I co z tego - nic nie jest bezpieczne. Gdybyś był w minimalnym choćby stopniu intelektualnie ucziwy - powiedziałbyś, że życie, wybory któryach się w nim dokonuje, są zawsze kwestią kalkulacji i wyboru ryzyka - czy mi się opłaca - kupować droższe, antywłamaniowe, ale i tak nie do końca bepieczne drzwi, czy mi się opłaca stsosować środki antykoncepcyjne, czy mi się kalkuluje ryzyko poruszania samochodem/ samolotem/ statkiem, dzięki czemu poruszam si szybciej, ale ryzykowniej niż pieszo? Bo nic nie jest pewne ani bepieczne. Ale, nie ty - katolicki kłamliwy oszołom, będziesz wmawiał ludziom, że istnienie jakieś szczególne ryzyko z tyytułu antykoncepcji, nie podając żadnych źródeł swoich danych, nie mówiąć, że cała życie skąłda się z ryzykownych wyborów. Cóż się jednak dziwić, w kłamstwie zostałeś wytrenowany. 
23 marca 2012, 11:44
Poszukałbym w DSM-IV jak już. Bez ściemy, nic byś nie znalazł. Klasyfikacja DSM-IV, którą można znaleźć choćby na http://en.wikipedia.org/wiki/DSM-IV_Codes w zakresie zaburzeń (dysfunkcji) seksualnych zawiera wyłącznie listę zaburzeń seksualnych, jak i zaburzenia seksualne spowodowane innymi czynnikami, takimi jak np. narkotyki, alkohol itp. Nic tam nie ma o abstynencji seksualnej zdrowego człowieka, zgodnej z jego wolą, o której mowa w artykule. Wg Ciebie, jeśli mam ochotę na dziewczynę, ale nie idę z nią do łóżka z przyczyn moralnych, to wg Ciebie mam zaburzenia psychiczne? Wielkie dzięki za taką wizję medycyny :)))
G
Gianna
21 marca 2012, 21:49
Nie zamierzam "ryczeć", tylko spokojnie zasugeruję, że w artykułach, w których przywoływane są jakieś teorie medyczne, badania itp. powinny się znajdować źródła. Skąd Autor czerpie infromacje i na kogo się powołuje. Co prawda pisanie "jak popadnie" i publikowanie tego nie jest prawnie zakazane, ale czy warto? Myślę, że swoistą epidemią naszych czasów jest przede wszystkim bylejakość i możliwość szybkiego rozpowszechniania produktów i utworów niskiej jakości. Skutki widzimy powyżej;)
Q
q
21 marca 2012, 08:38
 "Człowiek nosi w sobie tzw. potrzebę sterowania" O_O no comment. No tak, sterowane wspomagane technologią jest już złe. "medycyna nie zna żadnej jednostki chorobowej powstałej na skutek "niedziałania" płciowego" Poszukałbym w DSM-IV jak już.
M
ma
14 marca 2012, 20:09
Niby dużo racji , albo nawet po prostu racja. Ale w jakimś demagogicznym klimacie, takie straszenie i nazywanie ludzie u których się widzi jakiś problem niedorozwiniętymi chyba też do niczego nie prowadzi. Co z tego że prawda jak bez szacunku do tych których miała przekonać. Bez miłości to raczej szkodliwe niż pożyteczne :)
14 marca 2012, 17:47
Bardzo chętnie bym poznał źródło statystyk nt. odsetka ludzi zarażonych chorobami przenoszonymi drogą płciową w 1970 i 2000 roku! Poszukaj w google :) http://www.leaderu.com/orgs/probe/docs/epid-std.html http://www.simplexlove.com/std-statistics/ Wg mnie powinno być "co piąta", a nie "co czwarta", ale to drobiazg w kontekście tego, że chlamydia i HIV zgarniają koszmarne żniwo w porównaniu z tym, co było 40-50 lat temu.
14 marca 2012, 17:30
najłatwiej wypowiadac się w kwestii posiadania dzieci, jeśli w ogóle się ich nie posiada. 1. Trzymaj się jednego nicka. 2. autor ma 3 dzieci. Szkoda, że we wszystkich swoich wypowiedziach walisz jak kulą w płot :) Wtedy jest najłatwiej pouczać innych. W ogóle o czym my mówimy?Każdy ma prawo decydować czy chce i ile chce posiadac dzieci. Jak można się wtrącać w tak osobiste sprawy? Kto ci się wtrąca? Chyba tylko twoje sumienie? Kto w tym artykule pisze o tobie? Na temat seksu powinni wypowiadać się specjaliści- seksuolodzy, a nie osoby, których to nie dotyczy. Brednie. Nie dotyczy? http://www.jacek-pulikowski.izajasz.pl/ Na temat seksu może się wypowiadać każdy, byle z sensem. Ten tekst jest dość zrozumiały, szkoda, że patrzysz na niego z zamkniętymi oczyma.
P
pytanie
14 marca 2012, 17:20
 najłatwiej wypowiadac się w kwestii posiadania dzieci, jeśli w ogóle się ich nie posiada. Wtedy jest najłatwiej pouczać innych. W ogóle o czym my mówimy?Każdy ma prawo decydować czy chce i ile chce posiadac dzieci. Jak można  się wtrącać w tak osobiste sprawy?
N
normalna
14 marca 2012, 17:15
 Pytanie: jak się ma zjawisko pedofilii do "zjawiska" uzywania prezerwatywy? Dodam, ze nie jestem "kochająca inaczej tylko normalna.
R
rada
14 marca 2012, 17:12
Na temat seksu powinni wypowiadać się specjaliści- seksuolodzy, a nie osoby, których to nie dotyczy.
A
amos
14 marca 2012, 16:29
Bardzo chętnie bym poznał źródło statystyk nt. odsetka ludzi zarażonych chorobami przenoszonymi drogą płciową w 1970 i 2000 roku!