Jak skutecznie zmotywować się do działania?

(fot. shutterstock.com)
Anna Kapłańska

Przychodzą takie dni, kiedy chciałbyś zmienić coś w swoim życiu. Mógłbyś uczyć się jakiegoś języka obcego, rozwinąć jeden ze swoich talentów, zacząć uprawiać sport, czytać ambitniejsze książki... Niestety, bez względu na to, co by to miało być, zawsze pojawia się ten sam problem - nie potrafisz zacząć, a to sprawia, że wszystkie plany ciągle pozostają w sferze marzeń.

Jeśli czujesz, że ta historia jest o Tobie, warto byłoby się przyjrzeć swoim motywacjom. Może się okazać, że problem leży zupełnie w innym miejscu, niż się wydaje.

Chyba największą siłę do działania daje człowiekowi miłość. To ona sprawia, że kiedyś obcy dla siebie ludzie potrafią wytrzymać wiele lat, mieszkając pod jednym dachem. Dzięki niej matki rodzą, ojcowie ciężko pracują na chleb dla swoich dzieci, ktoś zauważa dobro w drugim człowieku, ktoś inny uczy się działać bezinteresownie. Miłość czyni człowieka zdolnym do poświęceń, zaczynając od podzielenia się niedzielnym ciastem z sąsiadem, a kończąc na oddaniu życia za drugiego. Jeśli więc ktoś ma problem z motywacją, możliwe, że po prostu za mało kocha.

DEON.PL POLECA

Twórcze spojrzenie mistrza

Wybrałam się kiedyś na spacer z pewnym rzeźbiarzem. Chodziliśmy po lesie przez jakiś czas. Nagle mężczyzna się zatrzymał. Zboczył ze ścieżki, po czym wrócił, trzymając w ręce kawałek drewna o nietypowym kształcie. Artysta zachwycił się nim, bo zobaczył, że to dobry materiał na rzeźbę. W surowym drewnie jednocześnie widział jego obecny kształt i to, w jaki sposób można wydobyć z niego dzieło sztuki.

Zanim zabierzemy się za wprowadzanie zmian w swoim życiu, warto byłoby najpierw zadać sobie kilka pytań. Czy kocham siebie? Czy lubię siebie takim, jaki jestem? Czy widzę w sobie dobro? Czy dostrzegam swoje talenty? Jeśli szukamy w lesie gotowej rzeźby, nie zachwycą nas surowe kawałki drewna. Najpierw trzeba przyjąć naturalny materiał i zobaczyć w nim piękno, dopiero później można chwytać za dłuto. Inaczej się nie da. Jeśli człowiek nie widzi w sobie wartości, nie będzie miał motywacji do działania, bo po co inwestować w kogoś, kto i tak do niczego się nie nadaje?

Podstawą w pracy nad sobą jest rozwijanie miłości do siebie. Kto kocha siebie, ten chętnie ze sobą współpracuje. Ten zna swoje słabe i mocne strony, dlatego wie, w którym miejscu leży to, co warto pokreślić i rozwinąć. Potrafi od siebie wymagać i znosić trud dla swojego dobra. Umie też sobie wybaczyć, kiedy coś pójdzie nie tak. Dzięki temu nie zniechęci go pierwsze niepowodzenie. W każdej chwili będzie mógł wyciągnąć wnioski, podnieść się i iść dalej. Kiedyś widziałam kubek z napisem: "Padłaś? Powstań, popraw koronę i zasuwaj". Myślę, że te słowa świetnie oddają postawę człowieka, który kocha siebie, widzi w sobie wartość i chce walczyć o swój rozwój.

Radość dzielenia

Jako ludzie jesteśmy stworzeni do dzielenia się dobrem. Sukces przeżywany w samotności nie daje tyle radości, co świętowany w gronie przyjaciół, którzy szczerze cieszą się razem z nami. Można więc rozwijać się także po to, żeby sprawić przyjemność komuś, kogo kochamy. W ten sposób możemy wyrażać swoją miłość do męża, żony, rodziców, dzieci itd.

Ważne jest jednak to, że w tym przypadku działanie wypływa z miłości, a nie odwrotnie. To znaczy, że jeśli kogoś kocham, chcę dla niego dobra, więc pracuję nad sobą po to, żeby jeszcze lepiej, pełniej, dojrzalej okazać mu swoją miłość, niczego w zamian nie oczekując. Czymś niewłaściwym byłoby więc, gdybym rozwijała się po to, żeby zasłużyć sobie na czyjąś miłość; żeby ktoś mnie pokochał za to, że pracuję nad sobą. Taka motywacja nie byłaby zdrowa, ponieważ na miłość nie można sobie zasłużyć - ona albo jest bezinteresowna, albo nie istnieje.

Przykładowo, kobieta może uprawiać sport z miłości do swojej rodziny. Jej motywacją do systematycznego biegania będzie pragnienie, żeby dzieci miały zdrową matkę, a mąż - żonę z ładną figurą. Kobieta ta jest jednak głęboko przekonana, że gdyby nie uprawiała sportu, jej rodzina kochałaby ją dokładnie tak samo mocno. Jej działanie nie jest więc spowodowane chęcią udowodnienia czegokolwiek, ani pragnieniem zasłużenia sobie na miłość. Jest bezinteresowne i rozważne. Dlatego kiedy dziecko zachoruje i będzie wymagało jej obecności w domu, matka będzie gotowa zrezygnować z treningu, bo osoba, którą kocha, w tym momencie potrzebuje innego sposobu wyrażenia miłości. Gdyby kobieta ta uzależniała to czy zasługuje na miłość od tego, jak wygląda i jak intensywnie trenuje, w tej sytuacji traktowałaby chore dziecko jak ciężar, jak przeszkodę w realizacji jej własnych celów. Jej postawa byłaby więc zaprzeczeniem miłości.

Wdzięczność obdarowanego

Kiedy dziecko dostanie od rodziców wymarzone klocki, prawdopodobnie od razu wysypie całą zawartość pudełka i zacznie budować. Jeśli jeszcze zaprosi tatę do pomocy, to chyba trudno wyobrazić sobie lepsze podziękowanie. Rodzice będą pewni, że prezent sprawił ich dziecku dużo radości.

Kiedy człowiek wierzy, że został stworzony przez Boga i czuje się przez Niego kochany, w jego sercu rodzi się wdzięczność. Jeśli umie dostrzec w sobie dobro, widzi dary i talenty, którymi został obdarowany, chyba najlepszą modlitwą dziękczynienia będzie rozwijanie tego, co otrzymał - budowanie czegoś pięknego z elementów, jakie zostały mu dane. Najlepiej, jeśli zaprosi wtedy do pomocy Ojca. Można więc dbać o swój rozwój również z miłości do Boga - po to, by w ten sposób wyrazić, jak bardzo zależy nam na tym, żeby Jego dzieło, jakim jesteśmy, nie zostało zmarnowane, ale stawało się coraz piękniejsze i przyczyniało się do większej chwały Stwórcy.

Tak jak w przypadku pracy ze względu na miłość do bliźniego, ważne jest jednak, żeby działanie wynikało z miłości, a nie było podyktowane chęcią zasłużenia sobie na to, by Bóg nas kochał. Bo miłość jest bezinteresowna, a więc Bóg kocha człowieka bez względu na to, czy on pracuje nad sobą, czy nie. Poza tym, kiedy działamy po to, by sobie na coś zasłużyć, nie robimy tego bezinteresownie, a więc trudno tu mówić o miłości. Wtedy działamy bowiem dla własnej korzyści, a nie dla drugiej osoby.

W poszukiwaniu motywacji

Istnieje sporo dobrych książek na temat zarządzania sobą i samorealizacji. Zachęcam do ich czytania. Jestem jednak przekonana, że aby przyniosło to owoce, najpierw należałoby przyjrzeć się swojemu sercu i temu, czy jest w nim wystarczająco dużo miłości, żeby można było zacząć działać. Jak mówi Księga Przysłów: "Z całą pilnością strzeż swego serca, bo życie tam ma swoje źródło" (Prz 4,23). Najsilniejsza motywacja, jaką możesz sobie wyobrazić, jest w Tobie. Lepszej nie znajdziesz.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Jak skutecznie zmotywować się do działania?
Komentarze (13)
A
Ania
30 marca 2017, 18:20
Bardzo ciekawy artykuł :) dla osób które chcą odnosić większe sukcesy w życiu polecam oglądać sobie ten kanał [url]https://www.youtube.com/channel/UCR-B4vIp1OqaDwMQEn_rskA/videos[/url] Człowiek który sam odniósł duży sukces mówi o tym jak to się robi :)
AA
a a
30 czerwca 2016, 11:21
szkoda tylko, że różne grupy około-kościelne, z którymi kiedyś miałem do czynienia, zamiast na wspomnianym tutaj fragmencie Przy 4,23 to skupiały się bardziej na Jr 17,9 i na jego podstawie ich liderzy nauczali, że jak się chce mieć coś do czynienia z Jezusem, to nie wolno iść za "pragnieniami swego serca", tylko "trzeba zaprzeć się samego siebie" i takie tam...  a ja byłem na tyle durny, że im wierzyłem, i straciłem przez to ileś lat życia i nie zostałem tym, kim mogłem być... w każdym razie swoje dzieci będę ostrzegać, żeby z daleka omijały różne oazy, odnowy i inne takie "świętojebliwe" grupy, bo tam tylko mieszają w głowach...
14 stycznia 2016, 22:18
Przyjemny do przeczytania artykuł. Jedyny fragment który wydaje mi się wątpliwy to ten o tym, że: "Bóg kocha bez względu na to czy on pracuje nad sobą czy nie". Jestem pewien, że Bóg kocha, ale jak to się ma np. do przypowieści o talentach?... 
J
Julia
6 października 2014, 06:05
"Twój talent to dar od Boga. To, co z nim zrobisz to Twój dar dla Boga."
F
filipp
4 października 2014, 01:00
Witam, może to nie jest dobre miejsce ale bardzo prosił bym was, czytelników o modlitwę za mnie. Choruję na nerwicę lękową. jest mi bardzo ciężko od wielu lat pracuję z psychologiem i modlę się.  Teraz poszedłem na studia i do pracy ... Objawy się strasznie nasiliły. Sprawiają mi ogromne cierpienia, lęk powoduję że nie mogę się skoncetrować na pracy i nauce . , nie mogę normalnie rozmawiać z ludzmi.Stale boję się... potszebuję wsparcia.. módlcie się za mną proszę..! Módlmy się też za innych dotkniętych nerwicą czy innymi podobnymi problemi depresja,schizofremia bo to są straszliwie ciężkie choroby.Pokornie proszę o choć jedną wzmiankę do Boga o mnie..!
N
N.
31 stycznia 2015, 13:31
Filipie, czy poprawił się Twój stan psychiczny? Po kilku miesiącach znów natknęłam się na ten sam artykuł i Twoją prośbę. Niech Duch Św. dodaje Ci odwagi!
B
Bezłokciec
18 września 2014, 12:40
Marnuję się, bo rzadzą układy  i łokcie. Tak mnie wychowano w katolicyżmie. Skrywam więc ambicję,a tam gdzie mogę dobrze sobie radzę. Rzadko zdarza się,by ktos mnie docenił, obdarował i na mnie postawił. Ludzie są ślepi,a ja nie mam odwagi nieprzygotownym decydentom na prawdę  powiedzieć, że się marnuję,bo  zrobię sobie w nich wrogów którym podlegam. Nikt bowiem nie znosi konkurencji i nie daje nic bez osobistych wymiernych korzyści w zamian. Rządzą niejasne kryteria. Tak marnuje się w tym kraju systemowo i z wlasnej woli  decydentów tysiące wspaniałych ludzi o znakomitych predyzspozycjach. Czy jako odpowiedzialny ojciec rodziny mogę sobie pozwolić na wynurzenie z pragnieniami awansu, podwyżek, możliwosci decydowania, szeszego działania, skoro widzę, że  to nie ma sensu? Znajdź w Polsce pracę, by rodzina przeżyła na jakim takim poziomie.  Motywacja ? Grabić liście i kopać rowy, by bliscy mieli na minimum egzystencji. Ludzie w podobnej do mojej sytuacji  podejmuja  różne  mocne decyzje, bo tu sprawiedlwiości nie ma. Jakies ptworne zł oogarnęło ten kraj, ludzi. Dobrych zepechnięto. Spoko, ważne, że Bóg wie lepiej i w ostatecznosci to On nagrodzi za dobre życie. Na ludzi nie ma co liczyć,a dobro z ich strony należy cenić jako rzadko spotykana niepodziankę.
B
Bezłokciec
18 września 2014, 12:42
Motywację więc mam w Bogu i rodzinie. Inaczej możnaby się załamać.
14 stycznia 2016, 22:21
Doskonale rozumiem o czym mówisz, bo stoję po drugiej stronie skali asertywności. Codziennie muszę ponosić konsekwencję o których piszesz...
W
Wow
17 września 2014, 22:38
Tego mi trzeba było! Dzięki! 
PM
pasja, misja misji, ekscytacja
17 września 2014, 19:48
Zastanowić sie, w jakich typach aktywności człowiek się zatraca bez pamięci, totalny flow- tak, że nie wie, kiedy mija czas, i satysfakcja jest nawiększa. To jest często coś, w czym się było dobrym od dziecka i chętnie się po to sięgało - np. w zabawie. Czy ten rodzaj aktywności jest w ogole obecny w tym co aktualnie robie? Jeśli nie jest wprost obecny, to moze są chociaż jakieś elementy - np. jakie, które? Jak można by zwiększyć ich udział (częstotliwość, znaczenie z pkt widzenia efektu końcowego calosci poczymań)? Pieniądze, nawet jesli ktos uważa je za wartość, są raczej slabym motywatorem. Do mnie przemawia to co napisal Tadeusz Niwinski : "rob to co lubisz, a pieniądze przyjdą same" - czyli to jest efekt "uboczny" pasji.
A
A.
17 września 2014, 19:12
Podoba mi się ten fragment o zapraszaniu Ojca do "swoich klocków" :)
A
Ach...
17 września 2014, 19:53
....cały czas te klocki? :)))) OK, czyli jednak pasja.