Są przeżycia, na które nie ma recept

Opłakiwanie straty jest dla nas czasem ruiny. Czujemy, że rozpada się cały nasz świat (fot. shutterstock.com)
Joan Guntzelman / slo

Gdy w naszym życiu pojawia się jakaś istotna strata, istnieje zagrożenie, że pochłonie nas towarzyszący jej żal, choćbyśmy bardzo starali się tego uniknąć. Początkowo staramy się zablokować smutek i udawać, że tej straty nie ma.

"Aby samemu doświadczyć uzdrowienia i przyczynić się do uzdrowienia świata, od czasu do czasu jesteśmy wezwani do brnięcia przez błoto. Tam, gdzie nie idziemy dobrowolnie, zostaniemy wcześniej lub później zaciągnięci."
James Hollis

Po upływie kilku miesięcy od nagłej śmierci męża w wypadku, który miał miejsce w pracy, K. zadała mi pytanie: - Czy myślisz, że mogła zajść pomyłka i tym człowiekiem, który zginął, nie był mój mąż? Może po prostu stracił w tym wypadku przytomność umysłu i wędruje po okolicy, nie mogąc znaleźć drogi do domu.

DEON.PL POLECA

Opłakiwanie straty jest dla nas czasem ruiny. Czujemy, że rozpada się cały nasz świat. Czujemy się bezsilni. Możemy być fizycznie wyczerpani, dużo wzdychać, być cały czas senni, albo nie móc spać, czuć stały ucisk w gardle albo ssanie w żołądku. Jemy o wiele za dużo albo nie jemy wcale. Możemy nawet być chorzy fizycznie. Uczucia stale się zmieniają, gdyż ogarnia nas odrętwienie i funkcjonujemy w stanie odurzenia. Potem pojawia się smutek i znowu się załamujemy. Staramy się być stale czymś zajęci, żeby nie mieć czasu na rozmyślanie o swoim zmartwieniu. Kiedy o nim myślimy, mamy czasem ochotę umrzeć.

Nie zgadzamy się na to, co się dzieje. Walczymy z tym, nie możemy w to uwierzyć, szukamy kogoś, kto by nas uratował, szukamy magicznego środka zaradczego, robimy wszystko, za wyjątkiem zaakceptowania tego, co jest. Jesteśmy po prostu tak skonstruowani. W niektórych sytuacjach - na przykład, gdy chorujemy albo straciliśmy pracę - nasza walka może być skuteczna. Może dać nam siłę do rozwiązania problemu. Gdy czujemy, że rozsypuje się nasze życie, wszelki możliwy opór jest sprawą normalną.

Jednakże, kiedy przeżywamy żałobę lub zbliżającą się śmierć kogoś bliskiego, albo rozpad naszego związku, opór i walka nie mogą zmienić sytuacji. Opór może pomóc przez krótki czas i może nawet być pierwszym krokiem do zmierzenia się z rzeczywistością. Ale po pewnym czasie, dalsza walka będzie bezowocna i zacznie działać przeciwko nam.

Często najlepsze, co możemy zrobić w tej sytuacji, to zaakceptować ją. Spada na nas cios i jest to cios, którego nie możemy uniknąć. Większość z nas stała się ekspertami w szybkim rozwiązywaniu problemów i uważa, że możemy sobie poradzić z większością tego, co nas spotyka. Myślimy nawet, że jeśli nie potrafimy szybko uporać się z naszym smutkiem, to coś z nami jest nie w porządku. Chcemy zapanować nieomal nad wszystkim.

Żal i strata są przeżyciami, na które nie ma recept. Strata czegoś ważnego w życiu jest porą, by otworzyć się na doświadczenie swojej bezsilności. Możemy kontrolować wiele spraw w naszym życiu, ale nie tę. Smutek jest skutkiem, jaki w nas, ludziach, wywołuje strata. Musimy się nauczyć zgadzać na to przeżycie.

Musimy wiedzieć, że nie zawsze będziemy się tak czuć, nawet jeśli nie jesteśmy w stanie zrozumieć tej prawdy emocjonalnie. Bardzo się zmieniamy i dostosowujemy.

Jeżeli oddamy się smutkowi, powoli przebędziemy naszą drogę. Zasadniczą sprawą jest oddanie się smutkowi. Naprawdę, wyleczenie następuje dzięki przechodzeniu przez ból straty, nie przez starania omijania go. Uzdrowienie nie nastąpi szybko. Czas leczenia jest zwykle proporcjonalny do ważności kogoś lub czegoś, co straciliśmy. Tak więc, tylko po małych stratach opłakiwanie i wydobrzenie przebiega szybko.

Opłakując stratę, musimy przede wszystkim być delikatni i dobrzy dla siebie. Przez surowość nie osiąga się niczego. Możemy się czuć bardzo samotni, opuszczeni przez wszystkich, także przez Boga. Jednak, czy o tym wiemy, czy nie wiemy, czy w to wierzymy, czy nie, czujemy lub nie czujemy, Bóg - z definicji wszechobecny - jest tak blisko jak nasze tchnienie i otacza nas miłością.

"Powoli poznawałem, że im głębiej zanurzamy się w cierpieniu, tym głębiej wchodzimy w nowe, inne życie - życie nie gorsze niż dawniej, a czasami lepsze. Gotowość do stawienia czoła doznanej stracie i wejścia w ciemność jest pierwszym krokiem, jaki musimy zrobić. Tak, jak każdy pierwszy krok, jest on prawdopodobnie najtrudniejszy i wymaga najwięcej czasu."
Gerald L. Sittser

Wiedz, że leczenie wymaga czasu.

  • Zapamiętaj i powtarzaj codziennie kilka razy następujące stwierdzenie: "Mój smutek jest częścią tej straty, którą poniosłem. Mogę pozostawać w smutku i nie zabraniać sobie odczuwać go".
  • Pozwól ujawnić się twoim uczuciom i nie zwalczaj ich. Możesz z nimi rozmawiać, życzliwie je przyjmować i prosić o ich mądrość. Możesz także porozmawiać szczerze o tym, co przeżywasz i czujesz, z kimś, kto jest dobrym słuchaczem, z osobą, która nie będzie ci mówić, co powinieneś, a czego nie powinieneś czuć.
  • Kiedy czujesz, że twoje przeżycia, przytłaczają cię, po prostu żyj z nimi, wiedząc, że nie będą trwały zawsze. Czasem musimy się na nie zgodzić.
  • Parafraza starej modlitwy mówi: "Boże, pomóż mi walczyć, gdy muszę walczyć, zgadzać się, gdy muszę się zgadzać i daj mi mądrość rozpoznawania, kiedy walczyć, a kiedy się zgadzać".
  • Proś o tę mądrość. Proś o siłę do robienia obu tych rzeczy dobrze. Ucz się ufać życiu i rozpoznawać chwile, w których powinieneś mu się poddać.

"Nic nie może zastąpić nieobecności kogoś, kogo kochamy, szukanie takiego substytutu byłoby błędem; musimy po prostu wytrwać i przeżyć to do końca. Wydaje się to na początku bardzo ciężkie, ale jednocześnie jest wielkim pocieszeniem, gdyż pustka, póki jest niezapełniona, przechowuje więź między nami. Mówienie, że tę pustkę zapełnia Bóg, jest nonsensem. Bóg jej nie zapełnia, lecz przeciwnie, zachowuje ją i w ten sposób pomaga nam utrzymywać przy życiu naszą wcześniejszą wzajemną komunię, nawet kosztem odczuwania bólu."
Dietrich Bonhoeffer

Więcej w książce: Jak sobie poradzić z życiową tragedią - Joan Guntzelman


DEON.pl poleca:

GDY ŻYCIE OGARNIA CIEMNOŚĆ - Richard Winter

By ciemność już nigdy nie powróciła...

W depresji trudno pracować, budować relacje. Wzmacniają się symptomy chorobowe. Wzrasta ryzyko śmierci samobójczej. Depresja to przede wszystkim stan głęboko wyniszczający. Indywidualna tragedia i jeden z palących problemów współczesnego społeczeństwa.

Richard Winter, psychiatra z wieloletnią praktyką, opisuje depresje i analizuje jej przyczyny. W swojej książce bada źródła smutku, zniechęcenia i rozpaczy, wnika w istotę żałoby. Jednocześnie podsuwa sposoby, jak sam mówi, radzenia sobie "w mroku". Przywołując historie z przypowieści biblijnych i odwołując się do literatury klasycznej, podpowiada, jak sobie radzić w chronicznym stanie depresji. Skłania do refleksji i zadaje istotne pytania.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Są przeżycia, na które nie ma recept
Komentarze (1)
A
Ania
15 października 2013, 23:39
Bóg dał mi a później zabrał osobę którą bardzo kochałam. Pomimo tego, że dostałam od niego niesamowitą pomoc każdego dnia w modlitwie i bliskich to czasem smutek zwyciężał. Czułam się winna, że nie potrafię w Bogu znaleźć wypełnienia po brzegi tej pustki. Dziękuję za te słowa bo teraz poczucie winy nie będzie mnie osłabiało w tej drodze :)