To oni doprowadzili mnie na skraj katastrofy!

(fot. noone/flickr.com)
Anselm Grün OSB, Ramona Robben / slo

Niektórzy ludzie próbują go ominąć, wyliczając wiele powodów, dla których życie nie mogło się potoczyć inaczej. Ale ten, kto ma za dużo wytłumaczeń, nie poznał prawdziwej przyczyny niepowodzenia. Wylicza wiele powodów, by się usprawiedliwić. Akceptacja mojej przeszłości oznacza, że rezygnuję z wszelkich prób usprawiedliwienia się. Widzę przeszłość taką, jaka ona była. Chciałem jak najlepiej dla swojego życia i miałem nadzieję, że będę je doskonalił. Wierzyłem w swoje ideały. To bolesne - zaakceptować ich rozbicie i przyznać się do tego.

Winny jest współmałżonek

Niektórzy ludzie szukają powodów własnej porażki tylko u innych. Winny jest współmałżonek. Sytuacja potoczyła się inaczej, niż przewidywałem. Winni są koledzy z pracy. Oni doprowadzili mnie na skraj katastrofy. Oni zrujnowali moje zdrowie. Winna jest wspólnota zakonna. Coraz bardziej mnie ograniczała. Gdyby miała w sobie więcej życia, mógłbym w niej zostać. Inni ludzie mają naturalnie zawsze jakiś udział w naszej porażce. Nie powinniśmy całej winy przypisywać tylko sobie, gdyż przybiłoby to nas. Powinniśmy natomiast w ogóle zrezygnować z przypisywania winy innym lub sobie. Powinniśmy po prostu popatrzeć na to, co było, i pogodzić się z tym, że droga naszego życia przebiegła tak, jak przebiegła. Musimy przyznać, że nie podążyliśmy dalej tą drogą i nie byliśmy do tego zdolni, nieważne z jakich powodów. Dopiero gdy zaakceptujemy naszą porażkę, zamiast przypisywać winę innym, może ona stopniowo ukazać nowe możliwości życiowe.

DEON.PL POLECA

Nie jest jednak łatwo przyznać się do porażki. Łatwiej radzimy sobie ze zwycięstwami. Z porażkami nie potrafimy postępować. Już Rzymianie mówili: Vae victis - biada zwyciężonym. Nikt nie ma ochoty być zwyciężonym. A jednak, aby pokonać porażkę, musimy wyznać samym sobie, że przegraliśmy, że ponieśliśmy klęskę. Zagłębienie się w ciemne strony własnej porażki wymaga bardzo dużej pokory, humilitas. Gdy zburzeniu uległ dom naszego życia, trzeba przedrzeć się przez jego ruiny, by dotrzeć do fundamentu, na którym można zacząć budować od nowa. Odkryjemy przy tym, jak bardzo kruche było wszystko w naszym dotychczasowym życiowym domu i jakimi iluzjami żyliśmy. To boli. Ale nie należy unikać tego bólu. W przeciwnym razie nie będzie z niego żadnego początku.

Punkt zerowy - punktem wyjścia

Teilhard de Chardin jest przekonany, że również w porażce możemy znaleźć Boga i że może się ona stać początkiem nowej drogi. "Ta nieprzyjazna siła, która pokonuje i niszczy człowieka, może, gdy człowiek zaakceptuje ją w wierze, nie przestając się z nią zmagać, stać się konstruktywną zasadą odnowy". To nie jest idealizowanie porażki, lecz droga jej akceptacji, której doświadczamy, choć czasem tego nie chcemy. Poprzez akceptację możemy przemienić porażkę w drogę naszej duchowej odnowy.

Fuchs i Werbick mówią o "łasce zerowego punktu". Osoba przeżywająca kryzys nie ma już nic więcej do stracenia. Nie może już zrobić fałszywego kroku. Ten, kto zaakceptował swoją porażkę, może się czegoś nauczyć w "punkcie zerowym". Czuje się wolny od przekonań i oczekiwań innych. Może zacząć od nowa. Odrzucił "fałszywe przekonania, uleganie kolegom i układom interesów" i jest otwarty na Bożą laskę, która go otacza i pomaga kształtować życie według woli Boga. Człowiek ten należy już tylko do Boga, a nie do innych ludzi i ich oczekiwań. I słucha on już tylko Boga, a nie głosów wielu ludzi, którzy chcieliby nawrócić go na "drogę cnoty". Karl Rahner ustawicznie podkreśla, że Bóg powołuje nas do siebie właśnie poprzez porażkę, poprzez klęskę życiową. Można by mówić o "sakramencie porażki". Bóg może zesłać na człowieka doświadczenie porażki. W tym doświadczeniu mogę spotkać jednoczesną leczącą i wyzwalającą bliskość Boga. Gdy już nie mam nic, otwieram się na doświadczenie Boga, który z niczego tworzy coś nowego, który budzi umarłych i w klęsce daje zaczątek zwycięstwa.

Więcej w książce: Porażka? Nowa szansa! - Anselm Grün OSB, Ramona Robben

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

To oni doprowadzili mnie na skraj katastrofy!
Komentarze (3)
SIŁY ŻYCIA
6 lipca 2012, 00:01
Istnieją ludzie, którzy uśmiechają się ironicznie, kiedy im się mówi o prostych uczuciach.Utrzymują, że nie uznają uproszczeń. Miłość? Życie? Przyroda? Śmierć? Szczęście? Nieszczęście? Zdrowie? Tych słów już nie znają. Posługują się słowami rozumianymwyłącznie przez nich samych. Uważają się za inteligentnych, za sceptyków. Nie potrafią powiedzieć „tak" lub "nie” — odpowiadają, że „być może". Twierdzą, że przeczytaliwszystkie modne książki, o których się pisze w gazetach. Często zresztą sami piszą książki,artykuły lub z minami znawców przeglądają czasopisma. Na wszystkim się znają. Nie mają zamiaru paść ofiarą prostych pojęć — to dobre dla naiwnych i dla kobiet bez wykształcenia.Dla każdego, ale nie dla nich.Jeśli ta książka znajdzie się w rękach tych eleganckich panów czy pań, tych snobów i pseudointelektualistów, którym się wydaje, że znają życie, których jedynymi uczuciami są wyższość próżność, którzy wyobrażają sobie, że kilka zdań napisanych przez nich daje im prawo do wydawania opinii na każdy temat, że wiedzą, czym naprawdę jest egzystencja,cierpienie i szczęście - niech ją natychmiast odłożą. Siły życia nie są dla nich odpowiednią książką. Oto jedyny powód: NIE POTRAFIĄ JUŻ CZYTAĆ SERCEM
TB
Tomasz Budzeń
9 czerwca 2011, 14:23
Tak się zastanawiam, czy autor atykułu doświadczył porażki w której stracił wszystko - abstrakcyjne rozważania na temat straty i przegranej potrafi pisać wielu - może jakiś konkretny przykład ? Z konkretną drogą wyjścia i szczęśliwym zakończeniem ? Bo mi to bardziej wygląda na reklamę książki.
T
teresa
10 maja 2010, 13:55
Nigdy w życiu.