Wszyscy nosimy w sobie chęć zemsty

(fot. shutterstock.com)
Sylvia Schneider / slo

Rzeczywistość dostarcza wiele powodów, by móc wygłaszać tyrady pełne nienawiści i nosić w sobie pragnienie odwetu.

Chęć zemsty odgrywa naturalnie znaczną rolę w naszych relacjach z innymi ludźmi. Budzi się ona najczęściej w takich na przykład sytuacjach, kiedy swojemu byłemu i/albo jego nowej przyjaciółce chcesz dać nauczkę albo kiedy chcesz dać ciętą odprawę koleżance, która intryguje i wywołuje niezdrową atmosferę, kiedy masz ochotę zrewanżować się własnej siostrze, która zniszczyła pożyczoną od ciebie sukienkę albo kiedy nachodzi cię pomysł, żeby oczernić szefa przed jego przełożonymi, ponieważ nie zgodził się dać ci podwyżki.

Rzeczywistość dostarcza wiele powodów, by móc wygłaszać tyrady pełne nienawiści i nosić w sobie pragnienie odwetu.

DEON.PL POLECA

Chęć odegrania się, odpłacenia komuś rodzi się z doznanej urazy i jest jednym z możliwych sposobów bronienia się przeciwko rzekomej albo rzeczywistej niesprawiedliwości, jaka nas spotyka. Jest to wprawdzie reakcja zrozumiała, ale w gruncie rzeczy nie służy ona dobrze naszemu obolałemu ego. Poczucie rewanżu satysfakcjonuje tylko na chwilę i jest szkodliwe. A przede wszystkim zemsta jest zupełnie bezużyteczna. No bo przyznaj szczerze - co ci osobiście z tego przyjdzie, jeśli oczernisz swego niewiernego ukochanego przed jego szefem albo gdy wysmarujesz mu kąpielówki maścią antyreumatyczną czy włożysz kawałek starego żółtego sera do jego górskich butów? Co ci to naprawdę da, że doniesiesz mężowi swojej przyjaciółki, na którą jesteś wściekła, że wiesz o jej miłosnej aferze i że mu poradzisz, żeby zlicytował jej śliczne autko na aukcji internetowej? Albo że nieznośnej koleżance podasz spagetti z sosem Pedigree-Pal? Nic.

Mimo to ta forma załatwiania spraw międzyludzkich nieustannie nas kusi. "Zemsta smakuje nawet na zimno" - twierdzą jej zwolennicy i powołują się na starotestamentową zasadę "Oko za oko, ząb za ząb". Zemsta zaczyna się od drobnych złośliwości, a może się skończyć na naprawdę wielkiej krzywdzie. Swój szczyt osiąga w vendetcie, w której płynie krew. Może więc kosztować czyjeś życie, zrujnować komuś egzystencję, zniszczyć całe rodziny.

Początkiem każdego pragnienia odwetu jest doznanie rzeczywistej albo rzekomej straty w miłości, małżeństwie, dotyczącej poczucia własnej wartości, a ogólnie - uznania. Rewanż ma być odpłaceniem i wymierzeniem sprawiedliwości, wyrównaniem bilansu zysku i strat i rozładowaniem takich negatywnych emocji, jak frustracja, wściekłość i oburzenie. To, jak mocne jest pragnienie rewanżu, zależy od sytuacji i od tego, jak głęboko dana osoba odczuwa doznaną niesprawiedliwość oraz od jej przeświadczenia o możliwości wymierzenia sprawiedliwości w inny sposób. Ten, kto jest zdania, że tylko Bóg może osądzić tę całą sytuację jest wewnętrznie bardziej wolny, żyje lepiej.

Kto ma poczucie, że skompensuje sobie doznaną stratę bez wielkiego wysiłku w inny sposób, ten rzadko będzie pałał żądzą zemsty. Ten, kto w życiu kieruje się zasadami chrześcijańskimi i nakazem miłości bliźniego czy choćby tylko czuje się w obowiązku przestrzegać wartości humanistycznych, lepiej potrafi kontrolować swoją chęć zemsty, odpłaty, rewanżu, wyrównania rachunków.

Oczywiście zrozumiałe jest pragnienie, by kogoś, kto wyrządził nam krzywdę, pociągnąć do odpowiedzialności. Jednak twoje zranione ego w ostatecznym rozrachunku odniesie więcej pożytku, jeśli zrobisz coś dla siebie, niż przeciw komuś. Wyobraź sobie tego, kto wyrządził ci zło, jako człowieka małego i bezbronnego. Albo zrób tak jak ja: wyobraź go sobie półgołego, ubranego w spódniczkę z łyka, niby w tańcu kaczek; Włosi nazywają to "Il ballo della quaquaqua" i już samo określenie tej sytuacji wprawia w dziecięcą, błazeńską radość.

Zemsta ma przecież wyrównać poczucie słabości. Zmniejszasz poczucie przewagi twego przeciwnika nad sobą, kiedy ty robisz się większy.

Może rzeczywiście jest on tylko ofiarą samego siebie? Jeśli jednak myśli o zemście ciągle nie dają ci spokoju, odsuń w czasie jej spełnienie. Powiedz sobie: "Na to zawsze będzie jeszcze czas - jak się lepiej poczuję!" Kiedy naprawdę poczujesz się lepiej, twoja chęć rewanżu osłabnie. I zrób coś dla poczucia własnej wartości.

Więcej w książce: KOCHAĆ SZCZĘŚLIWIE - Sylvia Schneider

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Wszyscy nosimy w sobie chęć zemsty
Komentarze (26)
I
ism
1 lutego 2015, 16:53
Brakuje w tym artykule tego, że, że ważne jest, by nie stać się biernym. To, że się nie zemszczę, nie oznacza, że mam być bierny. Chrześcijaństwo to walka, a nie bierne poddawanie się. Zło dobrem zwyciężaj. ŻEBY ZWYCIĘŻYĆ, TRZEBA WALCZYĆ. Samo nie przyjdzie.
Z
zion
29 stycznia 2015, 08:23
http://eremmaryi.blogspot.com/2015/01/zasada-miary.html
A
andrzej
28 stycznia 2015, 23:30
Gniew i złość oraz chęć zemsty stanowią czasem folwark rozgrywek złego. Zło najpierw wchodzi w sprawcę, aby potem zmienić lokatora i wejść w ofiarę, tak by zawsze kogoś kaleczyć. Człowiek żyjący w oddaleniu od Boga nawet tego nie dostrzega, że jest pionkiem na szachownicy jakiś czartów, którzy nim rozgrywają tak jak tylko mogą. Rzeczywistość naszej życiowej matni może odmienić jedynie Jezus. On przychodzi jako Pan i Król, wywraca szachownice, a czartów kaleczy swoim słowem. Pokonane zło jednak się tak łatwo nie poddaje, bo gdy się ogarnie idzie do swego sługi, aby na nim się odegrać. Nie prawdą jest więc to, że ludzie źli zawsze wygrywają! Jedynie tym dobrym, czasem brakuje bliskości Boga. Nie warto więc nosić w sercu nienawiść czy gniew. Warto za to oddać je Jezusowi, jemu się poskarżyć i zaufać jego mądrości. Bóg choć nie rychliwy to zaprawdę sprawiedliwy. Musimy czasem się pogodzić, że nie wszystko w naszym życiu będzie po naszemu. Sprawedliwość boża też nie bedzie wedle naszej. Jednak my zyskamy spokój i radość, której jakże mało na  tym świecie.
R
ręceopadają
28 stycznia 2015, 19:53
Cóż to za potworek stylistyczno-ortograficzny "i/albo". Polska język (trudna język) nie zna takich konstrukcji, istnieja za to w nim słowa "lub", "czy", "bądź"... Jeśli się nie mylę, Deon jest pod opieką wydawnictwa książkowego! Wspaniała antyreklama.
B
budrys
28 stycznia 2015, 19:23
Zemsta to coś normalnego. To bunt przeciw niesprawiedliwości. Autorka pewnie chciała by poprzestać na wyżaleniu się-"Czy nie widzisz jak bardzo mnie ranisz?" ale to za mało. Niesprawiedliwy dobrze to wie i nie przestanie taki być póki nie pozna zemsty swej ofiary. Zresztą tylko o tym marzy, by mieć bandę owieczek do strzyrzenia, bo wie, że nie zrobią mu krzywdy i jeszcze mu wybaczą. W islamie chyba by to nie było możliwe, choć znając tezy ich "mędrców" to może być różnie.  Zresztą ja zawsze podziwiałem takich ludzi, którzy nie po doznanej krzywdzie nie składają rączek do modlitwy tylko zaciskają je w pięść, by pokazać, że powstaną i wezmą odwet. Tylko takie wyjście jest logiczne i sprawiedliwe. To, że my kogoś we własnych myślach ośmieszymy nic mu nie zrobi; faktycznie to on będzie silniejszy
A
Anulka
28 stycznia 2015, 20:03
Jezus się nie zemścił. Gdy zmartwychwstał mógł się pojawić przed Sanhedrynem i pokazać, kto tu rządzi. Nie zrobił tego. A jednak to On wygrał. A my mamy iść Jego śladami...
B
budrys
28 stycznia 2015, 20:15
Skoro był Bogiem to chyba nie mógł przegrać, prawda? Więc to jest chrześciajanin: wiecznie dostający po tyłku i udawający że deszcz pada gdy go oblewają moczem? Zatem chyba nim nie jestem, mimo, że bierzmowany. No chyba, że źle to rozumiem...
A
Anulka
28 stycznia 2015, 21:24
Tak jak ja to rozumiem: nie chodzi o to, aby pozwolić dawać sobie po głowie (chyba, że może z tego wyniknąć rzeczywiście jakieś dobro, ale to zapewne nieczęste sytuacje - taką sytuacją był Krzyż). Jest rzeczą słuszną nie pozwolić się krzywdzić - uniemożliwienie komuś robienie mi krzywdy, pójście gdzie indziej, gdzie na mnie nie sikają (korzystając z Twojego przykładu). Sztuka braku zemsty polega na tym, że kiedy znajdziesz się w sytuacji, w której to Ty dla odmiany jesteś silniejszy od Twojego krzywdziciela, to nie wykorzystasz tej okazji aby mu dowalić. Los się odwraca i to nie jest wcale rzadkie - mieć okazję zrobienia komuś, kto Cię skrzywdził jakiejś (zwrotnej i z nawiązką) krzywdy, choćby zwykłego podłożenia świni. Nie zrobić tego to czasem trudne, ja mam duży problem, jeśli jeszcze kotłuje się we mnie wściekłość, a mam okazję "oddać". Ale da się, a to wygrana, chrześcijańska właśnie.
B
budrys
28 stycznia 2015, 21:39
No ale właśnie to żeby być silniejszym napędza człowieka. Pogodzenie się dla mnie równa się odpuszczenie, wycofanie; pokazanie, że nie umiem go pokonać. Dlaczego mam nie zrobić tego na co sobie zasłużył? Ja mogę odpuścić, ale on zobaczy moją słabość, to, że nie oddaję ciosów i nie da za wygraną. eechhh. Same sprzeczności: bądź silny słabościami, niedomagaj a będziesz mocny:(( Kompletnie nie rozumiem, jakie normy to wyznacza. A ostatnie zdanie to mi się kojarzy z moralnym zwycięstwem, tak ukochanym przez polityków spod znaku Powstania Warszawskiego. Co z tego, że przegrana, Paryż Północy największą nekropolią świata. Jesteśmy moralnymi zwycięzcami, wygraliśmy. Dwa światy po prostu. To dla mnie tak brzmi jakby ktoś przyleciał do mnie z pretesjami i wrzeszczał: Patrz.Nie zemściłem się i masz robić to samo. Tyle, że do mnie nikt nie przyleciał; nigdy nie czułem takiego moralnego nakazu. Dla mnie zawsze zemsta jest sprawiedliwa Ps przepraszam, że trochę zboczyłem, ale ja naprawdę nie mogę za Chiny zrozumieć takich tekstów. Jak można ganić za to co słuszne? Na normę "nie mścij się" zawsze odpowiadam "NIE" Kłaniam się;)
A
Anulka
29 stycznia 2015, 08:36
To, o czym piszesz, jest dla mnie prawem dżungli - wygrywa silniejszy. To, o czym ja staram się pisać (może nie najlepiej) to prawo miłości - wygrywa ten, kto kocha. To prawo sprawdziło się w życiu Jezusa, świętych, którzy szli Jego drogą. To prawo mówi, że mamy zło dobrem zwyciężać. Prawo Ewangelii. Który świat podobałby Ci się bardziej - rządzony prawem dżungli, czy miłości (tu akurat mam na mysli jej aspekt braku odwetu)? Kłaniam się również :)
29 stycznia 2015, 08:46
W sumie można i tak, Miej jednak baczenie, abyś postępował sprawiedliwe: oko za oko, ząb za ząb. Jakiez to przecież ludzkie, ale niestety jakże dalekie od postawy tego przegranego na starcie katolika. Bo ten katolik, cienias jakiś kocha nieprzyjaciela. Oddajue szatę i mamrocze jak przegrany iż cała ta ludzka sprawiedliwosc typu "oko za oko" nie ma znaczenia.
B
budrys
29 stycznia 2015, 12:18
Ja nie wybierałem tego świata. Jasne, że chciałbym, by odwet nie był potrzebny, ale zdecydowano za mnie. Postawiono mnie w dżungli, która jest niezwykła, piękna, ale w której drapieżnicy mogą odebrać wszystko; zatem trzeba być silnym i wyposażyć się we wszelkie uczucia, które tę siłę wspierają. Nie rozumiem prawa miłości dla wszystkich. Kocham moją rodzinę, ale to nie znaczy, że nienawidzę wszystkich dokoła. Ja naprawdę ufam ludziom, chyba nawet za bardzo, dlatego ci, którzy to zaufanie zawiodą nie mają mego przebaczenia. Wybacz, ale chyba nigdy się nie zrozumiemy. Zupełnie jakbym pisał o kompletnie innych rzeczach. Dziwne...
B
budrys
29 stycznia 2015, 12:19
No własnie tak to mniej więcej widzę...
A
Anulka
29 stycznia 2015, 15:07
Nie mi tutaj odpowiedziałeś, ale sie wtrącę... ;) A jak to widzisz, kiedy to Ty potrzebujesz przebaczenia? Wybacz, jeżeli to zbyt osobiste, jak na rozmowę na forum pytanie.
B
budrys
29 stycznia 2015, 17:04
Nie no, spoko;) Ja to widzę tak: jest wina, musi być kara. Zawsze tak miałem w życiu; wiedziałem, że jak coś spieprzyłem to muszę poddać się konsekwencjom. Wszak mogłem zrobić inaczej niż zrobiłem, prawda? Tu nie ma przebaczenia, prosty schemat: przyczyna i skutek. Tyle, że jestem dość surowy wobec siebie i chyba dlatego tę optykę przenoszę na innych. Dla mnie to coś niewyobrażalnego, jeśli człowiek, któremu ufam i wierzę (większości ludzi) może chceć mnie skrzywdzić. Jeśli tak się staje włącza się bezlitosny mechanizm włączony pytaniem "dlaczego??" Wtedy zanikają opory przed "zniszczeniem" takiego delikwenta. To moja optyka, tak w skrócie: uczyniłeś, poczuj skutki. Tu nie ma dużo miejsca na przebaczene. Może i jest, ale tylko wyjatkowo, to nie może być podstawa
I
ism
1 lutego 2015, 17:01
Czy zemsta to bunt przeciw niesprawiedliwości? Niezgoda na niesprawiedliwość to jedno z błogosławieństw: "Błogosławieni, którzy łakną i pragną sprawiedliwości". Takimi mamy być, spragnionymi sprawiedliwości, a to chyba oznacza, że mamy walczyć o nią, walczyć o to, by niesprawiedliwość się skończyła. Dobrymi środkami, bo to nieprawda że, cel uświęca środki.
M
mala__mi
1 lutego 2015, 21:45
To jest optyka człowieka silnego. Pewnego swojej mocy i swojego wpływu. Lecz ludzkim doświadczeniem jest również słabość. Każdy kiedyś trafi na silniejszego. I wtedy okazuje się, że to optyka dżungli. Prawo dżungli. Silniejszy zwycięża słabszego i już.
B
budrys
2 lutego 2015, 18:45
Nie patrzę na to prawem Kalego:ja zniszczę-dobrze; mnie zniszczą-źle;) Chodzi o to by jak mawiał Marszałek Piłsudski "nie ulec, będąc zwyciężonym"; a weług mnie tylko dążenie do zemsty da wystarczająco dużo sił by dalej walczyć. Ja się nie pisałem na dżunglę, ale skoro muszę w niej żyć, to nie chcę być ofiarą. Pozdrawiam
B
budrys
3 lutego 2015, 20:52
Tylko czym są owe "dobre środki" i czy nie czynią one ostatecznie bezradnymi...
A
Anulka
4 lutego 2015, 16:02
mała_mi napisała to, co ja też chciałam napisać :) Nie wiem, ile siły daje dążenie do zemsty, ale wiem na przykład ile siły daje gniew - dużo. Myślę, że to porównywalne. Tyle, że to kwestia wyboru - czy wybieram życie według prawa, jaki wydaje mi się dominujące - prawa dżungli, jak to zostało tu okreslone, czy zaufam, że prawa Boże, według których życie pokazał nam Jezus - ostatecznie dadzą nam zwycięstwo... Ostatecznie jest to chyba kwestia zaufania Bogu, że się nie przegra. Brrr... nie cierpię "morałów", a to co napisałam, wygląda jak taki "morał". Ale jakoś nie potrafię inaczej przekazać mojego punktu widzenia. Pozdrawiam.
B
budrys
4 lutego 2015, 20:38
Tylko tak dziwnie to mi wygląda w praktyce...: czyli co? Nie wolno walczyć do końca o swoje, bo Jezus tak nie robił, ale i tak wygramy. Spoko. Niezły z nas kąsek dla złych ludzi. Wszystko im można zrobić, a oni i tak pokorniuchno wzniosą oczka ku niebu i chwalić Pana będą. Ilu ludzi tak żyje? Może faktycznie zostanie ich ze wszystkich dziejów tak jak w Apokalipsie-144 tys. Fajnie się dowiedzieć, że idę drogą potępienia, bo chcę przeżyć w dżungli. No cóż...pozdrawiam świątobliwą koleżankę i życzę, by do zbawienia nie była konieczna rezygnacja z zaciekłej walki o swoje. Bez sarkazmu. Ps to też nie był morał;)
W
Wolodyjowski
28 stycznia 2015, 18:52
Misia, tak sie miecza nie trzyma. Pokaleczysz sobie dlon.
A
Anulka
28 stycznia 2015, 21:28
No, miecz zemsty to chyba właśnie tak - pewne, że pokaleczysz i wroga i siebie... :)
JI
Jasio IVc
29 stycznia 2015, 13:10
Jestes jakas mocno ambiwalentna. Czytajac twoja odpowiedz dana Budrysowi i Wolodyjowskiemu nie widac w nich jednosci moralnej piszacej osoby...
A
Anulka
4 lutego 2015, 15:42
Rz 7, 14-25 Można znać, co sie dzieje, kiedy wybieramy dobro i kiedy zło - niestety z własnego doświadczenia... Pozdrawiam :)
KM
ks. Maciej poleca
28 stycznia 2015, 16:56
Zawiść. Źródło agresji, destrukcji i biedyautor: Helmut Schoeck Książka niezwykła, bo i niezwykłe jest zjawisko, które opisuje. W światowej literaturze drugiej takiej pracy na temat zawiści nie ma. Na ponad 400 stronach tej wielkiej (zarówno rozmiarem, jak i znaczeniem) pracy Schoeck rozprawia się z zawiścią, czyniąc ją odpowiedzialną za większość trapiących nas bolączek; od opresyjnych podatków, poprzez socjalizmy i inne systemy kolektywne, po wojny i globalne kryzysy. Zawiść to nie tylko zjawisko dokuczliwe psychologicznie, środowiskowo czy towarzysko, to przede wszystkim skaza na ludzkiej naturze, z powodu której ponosimy dotkliwe straty ekonomiczne, polityczne i kulturowe. [url]http://www.tolle.pl/pozycja/zawisc-zrodlo-agresji[/url]