Wybaczanie rzeczy niewybaczalnych?
Każdy z nas posiada swoisty zestaw przekonań na temat przebaczenia. Posiadamy własne kryteria określające wagę spraw, a także wierzymy, że pewne rzeczy są co najmniej "trudno" wybaczalne.
Prześledźmy więc nasze poglądy na ten temat oraz jakie jest nasze zrozumienie tego pojęcia, zanim zajmiemy się badaniem możliwości wybaczania rzeczy niewybaczalnych.
Gdy wybaczam, powinienem zawsze próbować przebaczyć i zapomnieć
Nieprawda. Ale jak często tak się myśli. Wielu ludzi twierdzi, że zawsze uważali za obowiązek przebaczać i zapominać jednocześnie. Myślę, że jest tak częściowo dlatego, iż w młodości tak nas uczono i to się w nas utrwaliło. Jakże często mama mówiła nam: "Musisz przebaczyć koledze (lub koleżance) i nie myśl o tym"? Prawdopodobnie też dla większości urazów, jakie nam się w dzieciństwie zdarzały było to wystarczające. Podobne stwierdzenie jest również ukutym powiedzeniem, które przekazywano sobie od stuleci. W literaturze angielskiej odnajdujemy tego ślady, przynajmniej od czternastego wieku.
W jaki sposób jednak mąż lub żona zapomnieć mogą niewierność małżeńską? Albo, jak rodzice mogliby zapomnieć o dziecku, które zostało zamordowane? Jak dorosły człowiek może nie pamiętać molestowania, którego doznał jako dziecko? Nawet bardzo się starając, nie możemy zapomnieć. Możemy chcieć zapomnieć, ale tak naprawdę to nawet nie powinniśmy.
Musimy przebaczać i pamiętać, bowiem doznając ciężkich urazów musimy się uczyć, jak ochraniać samego siebie i inne kochane osoby przed tym samym niebezpieczeństwem. Tymczasem, ponieważ pamięć jest bolesna, nie chcemy tego robić. To prawda, lecz jeśli stajemy się zdolni do prawdziwego przebaczenia, pamiętamy znacznie więcej niż sam ból. Przypominamy sobie o tym, czego dokonuje Bóg dzięki swemu przebaczeniu dla nas i dzięki naszemu przebaczeniu dla innych.
Dobrze jest poczuć gniew, gdy próbuję wybaczyć
To prawda. Odczuwanie gniewu jest nie tylko "w porządku", ale to jest jego niezbędny element. Ciężkie zranienia i urazy, których przebaczenie zdaje się niemożliwe, nie są ani łatwo, ani szybko uleczalne. Musimy uwzględnić jeszcze wiele związanych z nimi emocji. Potrzeba nam przejść przez prawdziwą żałobę, wynikającą ze straty, jakiej doznaliśmy. Jeśli na przykład, borykam się z przebaczeniem dla rodzica, który opuścił mnie, gdy byłem dzieckiem, trzeba abym przeżył żal, ze przez nieobecność jednego z rodziców w moim życiu, doznałem realnej straty.
Każdy punkt naszej listy czynów "niewybaczalnych" reprezentuje pewien rodzaj straty. W rzeczywistości wszystko, co domaga się od nas przebaczenia, czy to będzie przebaczenie samemu sobie, czy też komuś innemu, zakłada jakiś rodzaj straty, którą musimy odpowiednio "odżałować".
Żal rozpoczyna się zaprzeczeniem - nie mogę w to uwierzyć, to nieprawda - a kończy się zaakceptowaniem rzeczywistości takiej, jaka istnieje. Pośrodku tych dwóch krańcowych stadiów negacji i akceptacji wystąpić muszą dwa podstawowe rysy żalu: gniew i smutek. Aby należycie przeżyć żal, powinniśmy odczuwać gniew i smutek zarazem, ażeby przebaczyć trzeba żałować. Więc gniew jest częścią procesu przebaczania.
Co się dzieje, jeśli staramy się przebaczać, unikając gniewu? Zwłaszcza kobiety mają trudność w jego zaakceptowaniu. Odczuwają one smutek z powodu straty, lecz tradycyjne wychowanie i kultura nakazują im nie okazywać gniewu. Mężczyźni na ogół mają przeciwne problemy. Będą odczuwać złość na skutek straty, ale nie pozwolą sobie na odczuwanie smutku. W obu wypadkach rezultat będzie taki sam: osoby takie nie przeżywają odpowiednio swej żałoby. Zatrzymują się w pół drogi, a żal traci swój właściwy charakter.
Powinienem przestać żywić negatywne uczucia wobec osoby, której wybaczam
Prawda. Znalezienie prawidłowej odpowiedzi powinno tu być łatwe, szczególnie gdy popatrzymy na definicję słownikową "przebaczenia". Webster zaznaczał, że przebaczenie jest "zaprzestaniem odczuwania niechęci" wobec osoby, która wyrządziła nam krzywdę. Znakiem przebaczenia jest brak złych intencji w stosunku do tej osoby. Możemy przestać jej ufać. Możemy nie lubić jej, ale nie życzymy jej doznawania urazów.
Nie znaczy to, że wrogie uczucia dla takiego człowieka nigdy nie powrócą. Nawet gdy udało nam się wypracować przebaczenie, często zdarza się, że wydarzenia będą na nowo przywoływać stare poczucie krzywdy i urazy. Czy znaczy to, że nie przebaczyliśmy? Niezupełnie. Zazwyczaj sytuacja taka oznacza, że rozpoczęliśmy zmaganie z przebaczeniem na głębszym poziomie, w bardziej czułym miejscu w sobie, które również potrzebuje zaznać uzdrawiającej siły przebaczenia. Po prostu musimy ponownie wypracować przebaczenie na nowo odkrytym poziomie cierpienia. Nie jest to w sprzeczności z tym, co uczyniliśmy poprzednio, ale oznacza tylko, że jest jeszcze trochę do zrobienia.
Powinienem się starać przebaczać natychmiast i zupełnie
Nieprawda. Autentyczne przebaczenie jest wewnętrznym procesem zdrowienia, który nie znosi przynaglania. Zależy to oczywiście od wagi i konsekwencji traumatycznego zdarzenia. Jeśli potrącisz mnie, chcąc w tym samym czasie co ja przejść przez drzwi, i mówisz: "przepraszam", nie muszę odpowiedzieć: "Hmm, będę musiał to przemyśleć. Nie jestem pewien, czy mogę panu natychmiast wybaczyć". Byłoby to śmieszne. Przewinienie było bardzo drobne i łatwo, i szybko wybaczalne. W rzeczywistości, gdy coś takiego zachodzi, nie mówimy: "proszę mi wybaczyć", ale: "przepraszam".
Potrzeba poświęcenia odpowiedniego czasu na przebaczanie oraz nasza żałość nad stratą, wyrażająca się gniewem i smutkiem, pomagają nam zrozumieć, jak ciężki był dany uraz. Nie chcemy traktować go jak drobiazg. Zasadniczo zbyt szybkie przebaczanie, nie jest autentycznym przebaczaniem - jest usprawiedliwianiem. I kiedy wymijająco traktujemy bolesne urazy, zachęcamy innych do dalszych, raniących nas czynów.
Z czasem mój ból minie i przebaczenie dla tej osoby samo się dokona
Nieprawda. Przebaczenie nie dokonuje się samo. Musi zawsze być poprzedzone wyborem, który poprowadzi nas poprzez proces przebaczenia. Niepodjęcie takiej decyzji, czyli czekanie aż czas uleczy rany, nie ma wiele wspólnego z przebaczeniem. Czekanie jest tylko instrumentem odkładającym nasz ból na inny moment lub inne miejsce. Sam z siebie nie może on odejść, przechodzi natomiast do podziemia.
Chociaż jest odrobina prawdy w powiedzeniu: "Czas leczy rany", to uzdrowienie, o którym mowa, nie jest tym samym, co przebaczenie. Możemy z biegiem czasu stać się nieczuli na ból lub zepchnąć w nieświadomość większość naszych bolesnych wspomnień. Jednak znieczulenie oraz spychanie w nieświadomość nie są przebaczeniem, nie są żadnym rozwiązaniem ani nie przynoszą uwolnienia od bolesnych doświadczeń z przeszłości, które wymagają głębszego uzdrowienia, wynikającego jedynie z procesu przebaczenia.
Gdy przebaczę, uczucie nienawiści do osoby, która mnie uraziła, zniknie
Nieprawda. Jeśli doznaliśmy bolesnego urazu, zasadniczo będziemy odczuwać nienawiść do osoby, która nas zraniła.
Podczas gdy czujemy na kogoś, kto nas obraził, gniew, nie pozostajemy na długo pod wpływem negatywnych uczuć. Część naszej pracy w procesie przebaczania dotyczy właśnie uwolnienia, wypuszczenia na wolność uczuć wynikających z urazy. Aby to zrobić, od samego początku musimy się sami przed sobą i innymi przyznać, że doświadczamy tego typu silnych emocji. Później, w miarę postępów na drodze do przebaczenia ze szczerego serca, uzdalniamy się do uwolnienia z siebie naszej złości i gniewu.
Jeśli przebaczam, to w pewnym sensie oświadczam, że nie jest ważne, co mi się przydarzyło
Nieprawda. Mimo że może się nam wydawać, że przebaczając pobłażamy szkodliwym czynom, to nie pobłażamy w żadnym wypadku złu. Przebaczenie wcale nie czyni ze złego postępowania czegoś godnego zaakceptowania. W rzeczywistości proces przebaczenia oznajmia coś przeciwnego. Głębia naszego smutku i gniewu bezpośrednio odnoszą się do rozmiaru niesprawiedliwości, z jaką przyszło nam się zmierzyć. Tylko rozpoznając nasz ból, smutek i gniew jesteśmy gotowi postąpić na drodze do przebaczenia.
Nasza obawa przed przebaczeniem złych czynów pochodzi z naszego duchowego zmysłu sprawiedliwości i równości. Nie chcemy, aby przebaczenie mogło być odebrane jako pobłażanie. Wygląda to trochę tak, jakbyśmy zbyt łatwo zwolnili drugą osobę z odpowiedzialności, jeśli jej przebaczymy. Odruchowo domagamy się, aby zapłaciła ona jakoś za zło, które uczyniła! Wydaje się nam, że jeśli wybaczymy naszym winowajcom, zwalniamy ich całkiem z tego obowiązku.
Tymczasem nawet jeśli doznajemy podobnych emocji, prawda o przebaczeniu głosi, że wybaczając, nigdy nie uważamy grzechu za coś stosownego. Przebaczenie nigdy nie przemieni zła w dobry uczynek.
Chociaż protestujemy, myśląc że przebaczenie ułatwia złoczyńcom życie, nasze wybaczenie w żadnym wypadku nie zwalnia ich z odpowiedzialności. Jedynie umożliwia nam umorzenie długu, jaki jest nam ten ktoś winien, którego prawdopodobnie i tak nikt nie jest w stanie pokryć. My sami stajemy się przez to uwolnieni od oczekiwań wynagradzania nam strat, które ponieśliśmy.
Przebaczenie jest właściwie jednorazową decyzją. Albo przebaczam, albo nie
Nieprawda. Albo przynajmniej częściowo nieprawda. Przebaczenie jest zarazem decyzją i procesem. Nie udawane przebaczenie wymaga czasu.
Ogólnie rzecz biorąc, im wcześniej w życiu miał miejsce dany uraz, i im głębsza była rana, tym dłużej trwa zwykle okres przechodzenia przez żal w procesie przebaczania. Jednocześnie potrzebujemy w tym czasie towarzyszenia prawdziwie świętych ludzi, ponieważ nie chcemy zagubić się w goryczy i złości żałoby. Potrzebujemy kogoś obiektywnego, komu ufamy, z kim dzielimy nasz ból i kto mógłby nam kiedyś powiedzieć, że żałoba została dopełniona i że czas podjąć decyzję wybaczenia.
Powinienem wybaczyć, nawet jeśli druga osoba nie jest skruszona
Tym razem odpowiedzią jest prawda. Jeśli moje przebaczenie zależy od woli skruchy drugiej osoby, jestem zamknięty w pozycji ofiary, a druga osoba trzyma kontrolę nad tą sytuacją. Przebaczenie jest aktem dokonywanym przez osobę doznającą jakiejś niesprawiedliwości. Winowajca jest nam dłużny wiele, lecz może nie być w stanie nam tego zadośćuczynić, nawet jeśliby zechciał.
Jeślibyśmy musieli włączać w nasz proces przebaczenia naszych winowajców, to jak mógłbym wybaczyć memu ojcu, który zmarł już ponad dwadzieścia lat temu? Albo jak moglibyśmy wybaczyć komuś, kto odmawia przyznania się do zła, jakie uczynił? Przebaczenie przynosi uwolnienie od ponoszenia ciężaru długu, który może nigdy nie zostać spłacony, nawet jeśli winowajca mógłby spełnić jakieś formy zadośćuczynienia. Złożenie całej władzy w ręce winowajcy mogłoby okazać się słuszne pod warunkiem, że uznałby on winę i za nią żałował, ale jeśli tego odmówi, staniemy się jedynie ofiarami i to już nie po raz pierwszy.
Więcej w książce: Wybaczyć niewybaczalne - David Stoop
Skomentuj artykuł