Zazdrość nie ma nic wspólnego z miłością

(fot. mrhayata / flickr.com)
Valerio Albisetti

Stwierdzenie, że to życie we dwoje daje początek zazdrości nie jest prawdziwe. Uczucie to tkwi w nas od dawna. Zazwyczaj zawierając związek małżeński, człowiek - podświadomie - jest już zazdrosny.

Osoba patologicznie zazdrosna szuka partnera, który jest lub stanie się okazją do prowokacji, pobudzania i zaspokajania jej zazdrości. Przebywa z tym, kto akceptuje i znosi jej chore mechanizmy lub z tym, kto je stymuluje, wywołuje.

Wszystko to dzieje się podświadomie i człowiek zazdrosny nie zdaje sobie z tego sprawy.

DEON.PL POLECA

Oczywiście w takich parach problem nie tylko nie zostaje rozwiązany, ale właśnie po to wybiera się partnera, żeby problemu nigdy nie rozwiązać. Dzieje się tak, gdy w osobie zazdrosnej niepostrzeżenie i stale rozbudzana jest zazdrość.

Ktoś, kto celowo wzbudza w drugim człowieku zazdrość, zazwyczaj jest masochistą, osobą, która odczuwa zadowolenie lub realizuje się, gdy jest źle traktowana.

Kiedy indziej takie zachowanie bywa wynikiem głębokiej niepewności co do uczucia ze strony drugiego człowieka, braku uczucia, a zazdrość z jego strony pozwala czuć się w centrum jego uwagi, a przynajmniej uważać się za obiekt jego zainteresowań.

Inny powód popychający do wywoływania zazdrości bierze się z zaburzeń na płaszczyźnie erotycznej, często się bowiem sądzi, że gdzie nie ma zazdrości, tam nie ma i miłości.

Tendencja do bycia nieszczęśliwym jest o wiele bardziej rozpowszechniona, niż się uważa.

Z punktu widzenia strukturalnego jest ona wyrazem przewagi prawa śmierci nad prawem życia. Wiemy już, jak bardzo jest delikatny, w okresie rozwoju psychicznego, proces uczenia się dynamiki, przeplatającej obecność z nieobecnością. Jeśli nie pozostają one w równowadze, istnieje duże prawdopodobieństwo, że wewnętrzna harmonia ludzkiej osobowości ulegnie załamaniu.

Z punktu widzenia psychoanalitycznego, tendencja do bycia nieszczęśliwym jest wynikiem podświadomego poczucia winy, które popycha do bezwiednego szukania sytuacji i osób przyprawiających o cierpienia.

Dogłębne badanie podświadomości prowadzi do odkrycia wydarzenia, wokół którego konstruuje się składowa osobowości, która - nie znalazłszy pomocy psychoterapeutycznej - prowadzi do szukania własnej tożsamości w cierpieniu.

Czasem zdarza się, że jedyne momenty, kiedy dziecko doświadcza obecności rodziców, to te, kiedy je biją i krzyczą na nie, czyli przysparzają mu cierpień. W ten sposób bliskość zaczyna się utożsamiać z cierpieniem, co w wieku dojrzałym może prowadzić do odnajdywania przyjemności wyłącznie w karach.

Więcej w książce: Zazdrość - Valerio Albisetti

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Zazdrość nie ma nic wspólnego z miłością
Komentarze (6)
2
2Uptight
22 lutego 2014, 20:48
Właściwie, to to jest nawet sprawiedliwe. Bo gdyby ludzie o atrakcyjności wyjątkowej w skali planetarnej byli w stanie pojąć i uwierzyć w to, kim naprawdę są, to by oszaleli i zmietli resztę śmiertelników z powierzchni ziemi. A pewna doza niepewności sprawia, że jednak trzymają się gruntu. Ci słabsi umysłowo nadrabiają pewnością siebie - dzięki temu też jakoś funkcjonują. Mimo wszystko serdecznie polecam terapię lub coaching - życie stanie się prostsze i bardziej satysfakcjonujące.
PP
Paranoid People
22 lutego 2014, 20:04
Propozycja: może wreszcie game over i każdy orze jak może, i robi co chce, OK? Po co się męczyć w tym absurdzie. Widac, że każdy ma dosyć.
P
Patka
22 lutego 2014, 19:32
czy aby na pewno? http://facebog.deon.pl/thomas-merton-iii/ ... Mam wrażenie że w tej mądrości chodzi o coś innego niż to, o czym Ty myślisz. ;) "Nie ukrywa zazdrości"- czytając te słowa wyobrażam sobie pojemnik z naklejoną etykietą "miłość" w którym znajduje się zazdrość. Ktoś pomylił etykiety, źle oznakował pudełko. W prawdziwej miłości nie ukrywa się zazdrość. Te słowa mogą mieć też inne znaczenie- przyznanie się do błędu, porażki ale też chęć rozmowy i naprawienia tego.
PG
Piotr G.
4 maja 2013, 23:47
Mam wrażenie, że powinniśmy przestać być ludźmi aby zacząć nimi być .... Ja rozumiem troskę o człowieka, ale ludzie - nie da się żyć w ,,sterylizacji" uczuć.
N
niedowierzająca
24 maja 2012, 21:53
Mam też wątpliwości, czy tak to własnie działa!
A
anka
23 maja 2012, 20:28
czy aby na pewno?  http://facebog.deon.pl/thomas-merton-iii/