Zazdrość nie ma nic wspólnego z miłością
Stwierdzenie, że to życie we dwoje daje początek zazdrości nie jest prawdziwe. Uczucie to tkwi w nas od dawna. Zazwyczaj zawierając związek małżeński, człowiek - podświadomie - jest już zazdrosny.
Osoba patologicznie zazdrosna szuka partnera, który jest lub stanie się okazją do prowokacji, pobudzania i zaspokajania jej zazdrości. Przebywa z tym, kto akceptuje i znosi jej chore mechanizmy lub z tym, kto je stymuluje, wywołuje.
Wszystko to dzieje się podświadomie i człowiek zazdrosny nie zdaje sobie z tego sprawy.
Oczywiście w takich parach problem nie tylko nie zostaje rozwiązany, ale właśnie po to wybiera się partnera, żeby problemu nigdy nie rozwiązać. Dzieje się tak, gdy w osobie zazdrosnej niepostrzeżenie i stale rozbudzana jest zazdrość.
Ktoś, kto celowo wzbudza w drugim człowieku zazdrość, zazwyczaj jest masochistą, osobą, która odczuwa zadowolenie lub realizuje się, gdy jest źle traktowana.
Kiedy indziej takie zachowanie bywa wynikiem głębokiej niepewności co do uczucia ze strony drugiego człowieka, braku uczucia, a zazdrość z jego strony pozwala czuć się w centrum jego uwagi, a przynajmniej uważać się za obiekt jego zainteresowań.
Inny powód popychający do wywoływania zazdrości bierze się z zaburzeń na płaszczyźnie erotycznej, często się bowiem sądzi, że gdzie nie ma zazdrości, tam nie ma i miłości.
Tendencja do bycia nieszczęśliwym jest o wiele bardziej rozpowszechniona, niż się uważa.
Z punktu widzenia strukturalnego jest ona wyrazem przewagi prawa śmierci nad prawem życia. Wiemy już, jak bardzo jest delikatny, w okresie rozwoju psychicznego, proces uczenia się dynamiki, przeplatającej obecność z nieobecnością. Jeśli nie pozostają one w równowadze, istnieje duże prawdopodobieństwo, że wewnętrzna harmonia ludzkiej osobowości ulegnie załamaniu.
Z punktu widzenia psychoanalitycznego, tendencja do bycia nieszczęśliwym jest wynikiem podświadomego poczucia winy, które popycha do bezwiednego szukania sytuacji i osób przyprawiających o cierpienia.
Dogłębne badanie podświadomości prowadzi do odkrycia wydarzenia, wokół którego konstruuje się składowa osobowości, która - nie znalazłszy pomocy psychoterapeutycznej - prowadzi do szukania własnej tożsamości w cierpieniu.
Czasem zdarza się, że jedyne momenty, kiedy dziecko doświadcza obecności rodziców, to te, kiedy je biją i krzyczą na nie, czyli przysparzają mu cierpień. W ten sposób bliskość zaczyna się utożsamiać z cierpieniem, co w wieku dojrzałym może prowadzić do odnajdywania przyjemności wyłącznie w karach.
Więcej w książce: Zazdrość - Valerio Albisetti
Skomentuj artykuł