5 powodów, dla których nie jestem pro-life

(fot. shutterstock.com)
Stephanie Lobo / kw

- Parę miesięcy temu założyłam katolicki profil na Twitterze, który szybko uzyskał wielu obserwujących - pisze amerykańska blogerka, Stephanie Lobo - kilka tygodni temu udostępniłam kilka postów na temat aborcji, otrzymując niezliczone wiadomości, które zawierały dobrze znane mi argumenty (...). Nie mogłam przez to wszystko spokojnie zasnąć.

- Zrozumiałam, że nie jestem pro-life i... że prawdopodobnie wielu z was też nie jest. Zanim jednak przestaniecie czytać i zaczniecie mówić mojej mamie, że studia mnie zmieniły albo, że nie mogę być katoliczką i jednocześnie nie być pro-life (...), wiedzcie że jestem na 100 procent przeciwko aborcji - pisze Stephanie.

Celem tego tekstu jest zwrócenie waszej uwagi, że fakt bycia przeciw aborcji czy eutanazji (...) nie oznacza bycia pro-life. Co najwyżej oznacza bycie pro-life według standardów społeczeństwa, ale nie Boga. To tak jak określanie siebie jako "katolika", bo rodzice zmusili cię do pierwszej Komunii i Bierzmowania. Technicznie jesteś katolikiem, ale odkąd nie praktykujesz, to zupełnie zmienia to znaczenie tego słowa. Podobnie z byciem pro-life. Nie jestem praktykującą pro-liferką - pisze blogerka - Tak, rzeczywiście byłam na marszach antyaborcyjnych, modliłam się przed klinikami aborcyjnymi i broniłam swoich przekonań, kiedy tylko mogłam. Ale czy przez to od razu staję się "pro-life"? Nie.

- Nasz Kościół podkreśla obronę życia nienarodzonych czy zapobieganie eutanazji, ale zapomniał o najważniejszej części zasady: "chroń życie od poczęcia do naturalnej śmierci". Owo "do" odnosi się do wszystkich ludzi na wszystkich poziomach życia - pisze Stephanie.

DEON.PL POLECA

Wymienia ona 5 powodów, które powodują, że nie jesteśmy pro-life:

1. Nie wspieram matek po tym, gdy urodzą swoje dziecko

- Dowiadując się o ciąży u jakiejkolwiek kobiety (...), każdy pro-lifer biegnie, aby jej pogratulować i zaoferować opiekę. Każdy z nich obiecuje wsparcie i przekonuje ją, by zatrzymała dziecko lub oddała do adopcji. Kiedy dziecko się rodzi, ludzie nadal ją wspierają, parafianie oddają ubranka czy kupują pieluchy... A co dalej? - pisze Stephanie - Kiedy dziecko kończy rok, matka przestaje być wspierana.

- Wielokrotnie też ludzie osądzają nastolatki, które zaszły w ciążę (...). Inne młode dziewczyny, które uprawiają seks, nie są osądzane, bo mają "szczęście" albo decydują się na aborcję - pisze blogerka.

Stephanie daje radę, jak to zmienić: pomóż znajomym młodym matkom opiekę nad dziećmi. Za darmo. Wspieraj je, gdy dziecko przyjdzie na świat. (...) Nie osądzaj ciężarnych dziewczyn, ale okazuj im radość, pogratuluj im!

2. Nie robię zbyt wiele, by walczyć z samobójstwami

- Wiecie, że co roku około 20 milionów osób na świecie próbuje popełnić samobójstwo? O tym nigdy się nie mówi. A to mógłby być twój syn, przyjaciółka, współpracownik czy sąsiadka - pisze Stephanie - Naprawdę nie wiemy, z czym ludzie muszą się zmierzyć.

- Dlaczego nie ma programów na ten temat w naszych szkołach czy kościołach? Czemu nie ma marszów, tak jak przeciw aborcji? - pisze dalej - Trudno o tym mówić, trudno zrozumieć, jeśli ktoś ma poważne problemy neurologiczne czy psychologiczne. Ale dlaczego nic z tym nie robimy? Na świecie rocznie dokonuje się 1,2 miliona aborcji, a tymczasem aż 20 milionów osób... próbuje odebrać sobie życie.

W Polsce rocznie odbiera sobie skutecznie życie ok. 6 tysięcy osób.

Wskazówka Stephanie brzmi: spróbuj pobyć ze znajomymi, którzy są w trudnej sytuacji lub zmagają się z ciężką chorobą umysłową. Bądź z nimi, by ich wspierać. Wspomóż również te rodziny, które straciły kogoś bliskiego w wyniku samobójstwa. To dla nich ogromna krzywda, bo wszyscy oskarżają ich o bycie samolubnym (...) Musimy to zmienić!

3. Nie zwracam uwagi na specjalne potrzeby innych osób

- Kocham i szanuję ludzi, którzy są inni ode mnie. Ale czy to wystarczy? - pisze Stephanie - Wielokrotnie współczujemy osobom, które mają specjalne potrzeby i traktujemy je inaczej. Oczywiście, wymagają one wyjątkowej troski, bo same nie zrobią niektórych rzeczy (...), ale to nie oznacza, że powinny być traktowane inaczej, gdy z nimi rozmawiamy lub przebywamy. Mam poczucie, że brakuje nam czegoś w tym wymiarze. Często boimy się na nich patrzeć, bo nie chcemy, by czuli się oceniani - ale przecież nie ma problemu z patrzeniem; nie ma problemu z pytaniem ich, jak się czują i po prostu... być z nimi. Nie obawiajmy się ich!

Stephanie pisze również, co zmienić: przestańmy mówić o najmłodszych "nie ma znaczenia, czy to chłopiec czy dziewczynka, byleby było zdrowe". Mówienie w ten sposób daje do zrozumienia, że jeśli dziecko nie jest zdrowe, to jest mniej wartościowe. Rodzice niepełnosprawnych dzieci z pewnością powiedzą wam, że ich życie stało się lepsze, od kiedy zostali rodzicami.

4. Nie modlę się za więźniów

Dane wskazują, że w polskich zakładach karnych przebywa ponad 85 tysięcy osób, niemal drugie tyle czeka na odsiadkę: - Wiem, że większość tych ludzi zasłużyła na karę - pisze Stephanie - ale zasługują oni także na to, by o nich myśleć i modlić się za nich. Często zapominamy o tym, że istnieją. Nawet jeśli zrobili coś obrzydliwego, ich życie jest wciąż cenne. Jesteśmy wezwani, by sprzeciwiać się karze śmierci, a jednocześnie mamy się za nich modlić, bo oni też są naszymi braćmi i siostrami (...).

- Co poprawić? Módlmy się o ich nawrócenie - pisze Stephanie - "adoptujmy" więźnia, napiszmy do niego. Zasługują na to, by z nimi porozmawiać. Przyłączmy się do duszpasterstwa więziennego. Założę się, że wiele osób w ogóle o czymś takim nie słyszało. Pamiętajmy o tym, że nawet jeśli te osoby podjęły złe decyzje, Bóg im przebacza i kocha ich tak samo jak ciebie czy mnie.

5. Nie odwiedzam swoich dziadków wystarczająco często

W ostatnich latach rozwija się moda na to, by wywieźć dziadków do domu starców - pisze Stephanie - Wychowali swoje dzieci, pracowali ciężko, przeżyli wspaniałe życie, wsparli społeczeństwo, a teraz mieszkają w domu, którego nikt nie odwiedza. Zapominamy o dziadkach, a po ich śmierci żałujemy, że tak mało z nimi rozmawialiśmy.

Stephanie radzi, co zrobić: odwiedź dziadków! Zadzwoń do nich lub wyślij kartkę. Zgłoś się do domu opieki i spędź trochę czasu z jego mieszkańcami. Bądź wobec nich cierpliwy.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

5 powodów, dla których nie jestem pro-life
Komentarze (15)
Agamemnon Agamemnon
29 marca 2016, 15:30
Czy zdarzają się ludzie którzy sądzą, że na urodzeniu dziecka wszystko się kończy?
TT
tes tes
28 marca 2016, 09:56
Bardzo dobre w tym artykule jest to,że autorka pokazuje,że pro-life do jakiej sie w Polsce przyzwyczailiśmy to tylko ochrona życia poczętego i ewentualnie(ale w małym zakresie-pomoc dla niemowląt.A to nieprawda!To szereg działań i obszarów gdzie katolik powinien być wlasnie pro-life-obszary te pokazała autorka!Można by poszukać jeszcze inne!
WW
Wojciech Wilczewski
18 lutego 2016, 20:29
Jeśli wolontariusze w hospicjach skłaniają się ku akceptacji aborcji czy eutanazji, to już nie są pro-life.
K
k.jarkiewicz.ign
24 lutego 2016, 07:08
Więc rozumiem, że potępiasz Janusza Świtaja, który domagał się eutanazji dla siebie, a bardziej - Barbarę Jackiewicz potępiasz, która domaga się eutanazji dla swojego syna. Kobieta, która 30 lat opiekuje się chorym synem i poświęciła mu swoje życie nie może się domagać według ciebie dla niego eutanazji. Super rozumienie problemu walki z eutanazją i aborcją! Proszę trochę poczytać. Stanisława Umińska zastrzeliła swojego chorego na raka narzeczonego nie mogąc znieść jego cierpień i resztę życia spędziła w klasztorze jako s. Benigna. Czym byłby bez niej Henryków, czy Leon Schiller by się uratował, a ile dzieci Sendlerowej jej zawdziecza ocalenie, ile dzieci wysokich działaczy komunistycznych wychowała po wojnie, dzieci kalekie i dzieci ze złych aborcji. Nie była pro -life według Ciebie, bo dokonała eutanazji na swoim narzeczonym. A Henryk Beck, który się nawrócił i przyjął chrzest zaraz po swoich doświadczeniach aborcyjnych, kiedy udzielał pomocy ofiarom gwałtów sowieckich na Huculszczyźnie w czasie wojny  1920 roku. Ten jeden z najwybitniejszych ginekologów polskich (przeprowadził m.in. słynną operację zmiany płci Zofii Smętek w Witolda Smętka, Polska Kronika Filmowa w 1946 roku pokazywała jego operację we Wrocławiu), człowiek renesansu, artysta, Robinson warszawski, ile on i jego mistrz Adam Czyżewicz uratowali dzieci, które powinny być według ówczesnego prawa abortowane. On ratował dzieci z ciąz pozamacicznych. O nim, a zwłaszcza o miłości do zony powinien byc nakręcony film. On według Ciebie nie był pro-life, bo dokonywał aborcji w 1920 roku. Własnie o tym jest ten artykuł - zakłamywaniu problemu, fundamentalizowaniu zasad, do których nie mamy prawa, bo nie my je stworzyliśmy. Jesli ktoś chce być pro-life musi autentycznie wziąść się za barki z życiem, a nie tylko protestować przy klawiaturze komputera przeciw aborcji czy eutanazji.
TP
The Psychologus
19 lutego 2020, 13:31
polecam Ewangelię św Marka, rozdział 8 wers 33
MN
~Malgosia N.
20 lutego 2020, 21:44
Autorka nie potępia, ale pokazuje braki w swoim pro-life. Zasady są zasadami, o tym jest artykuł, a w życiu oczywiście zdarzają się sytuacje szczególne. Jezus nieustannie uzdrawiał w szabat.
KJ
k jar
18 lutego 2016, 14:50
Tak, zgadzam się z autorką, że bycie pro-life nie jest automatycznie związane ze sprzeciwem wobec aborcji. Paradoksalnie często jest tak, że osoby pro-life, np. wolontariusze w hospicjach skłaniają się ku akceptacji aborcji czy eutanazji w poczuciu całkowitej klęski swoich działań i bezsilności wobec cierpienia. Bycie pro -life jest bardziej wyczerpujące niż bycie przeciw aborcji. Przypomina mi się taka akcja Kościoła na Opolszczyźnie w latach 1946-1947, gdzie walczono z aborcją dzieci z gwałtów radzieckich. Rzeczywiście był duży odsetek urodzeń takich dzieci, również z uwagi na duża pomoc Caritasu w tym czasie dla tych kobiet. A po 10 latach chyba reporter "Przewodnika Katolickiego" odwiedził te kobiety. Ci sami, którzy je namawiali do urodzenia, teraz wyszydzali "kacapie" dzieci. Rozpadały się zawiązane "dla czci niewieściej" małżeństwa i można powiedzieć społeczna klęska akcji Kościoła. Nie jedna mówiła "trzeba było sporysz zażyć".
21 lutego 2016, 22:16
"Tak, zgadzam się z autorką, że bycie pro-life nie jest automatycznie związane ze sprzeciwem wobec aborcji." Przecież autorka twierdzi coś zupełnie odwrotnego :D Zresztą, nie przekonuje mnie logika twojego komentarza. Akcja była klęską, ponieważ ludzie zaczęli wybierać zło (szydzić, krzywdzić) - dlatego lepiej byłoby... wybrać zło (aborcję). Zastąpmy zło złem, jeeee, to jest to! Będę się upierał, że jedyne słuszne wyjście, to zastępowanie zła dobrem. Naturalnie, natura ludzka utrudnia sprawę, ale inne rozwiązanie nie może być uznane za dobre!
KJ
k jar
22 lutego 2016, 08:42
Autorka jak dla mnie rozgranicza sprzeciw od postawy. Ludzi można łatwo wytresować do bycia przeciw aborcji. Na tym polega propaganda. Pokazuje, że ona też jej ulega i nie ma nic w tym ani dziwnego, ani złego - do czasu. Ale dlatego jest taki opór wobec akcji antyaborcyjnych, że to nie są akcje pro-life. Najpierw trzeba budować postawę pro-life, wychowywać do życia - jak mówił w 1937 roku w książce "Giganci" nestor polskich ruchów pro-life Walenty Majdański- a potem już samo idzie, nie trzeba pikietować, plakatować miasta fotografiami poronionych płodów. Pokazuję, że kształtowanie postawy to jest bardzo trudny i długotrwały proces, codzienna walka za życiem, a nie jednorazowa akcja. Jestem za Fundacją Gajusz, która prowadzi perinatalne hospicjum w Łodzi zupełnie bez rozgłosu, ale skutecznie niż za Fundacją PRO- Prawo do Życia, która stawia wielkie antyaborcyjne plakaty przed kościołami i zamienia moje studentki w zombie. Wolałabym, aby siedziały przy dzieciach chorych w szpitalu niż wykrzykiwały na Rynku w Krakowie fundamentalistyczne hasła. One nigdy nie mają czasu na bycie pro-life, bo one sprzeciwiają się aborcji.
23 lutego 2016, 18:02
Z wnioskami z tego posta mogę się już tylko zgodzić.
Miłosz Skrodzki
18 lutego 2016, 14:14
Autor słusznie zwraca uwagę na ważne aspekty życia, ale myli się, deprecjonując umiarkowanych katolików i atakując aborcję. Chrześcijaństwo nie polega na wyznawaniu ekscentrycznych poglądów, ale na silnej psychice.
18 lutego 2016, 14:38
Autor pisze o katolikach, którzy powinni ZAWSZE bronić KAŻDEGO życia i kierować się MIŁOŚĆĄ - takie jest prawo BOŻE więc "prawo" do aborcji jest bezprawiem i barbarzyństwem wobec człowieka i człowieczeństwa.
TK
Teresa Kmiecik
18 lutego 2016, 16:02
Co pan, panie Miłoszu, nazywa ekscentrycznymi poglądami?  Seks nie jest rozrywką, ludzki płód nie jest zlepkiem komórek, a aborcja nie jest usunięciem trzeciego migdałka.  Czy osoba, która traktuje aborcję jako dozwolony etycznie zabieg medyczny nazywa się wg pana, panie Miłoszu, "umiarkowanym katolikiem"? Rozczaruję pana: nie ma prawa nazywać się katolikiem. Jest różnica między ludzką słabością, która prowadzi do grzechu, a ludzką pychą, która danego czynu nie uznaje za grzech. Myli się pan: chrześcijaństwo nie polega na silnej psychice, ale na prawdzie, pokorze i miłości. 
AA
Anonim Anonimowy
24 lutego 2016, 21:56
do zabicia swojego dziecka nie trzeba silnej psychiki - to sie opiera tylko i wylacznie na slabosci i nieodpowiedzialnosci. Silna psychike reprezentuja Ci ktorzy ponosza odpowiedzialnosc za swoje zycie i czyny (w tym przypadku podejmowanie wspolycia ktorego nadrzednym celem jest zapoczatkowanie nowego zycia).
JM
Jerzy Matejko
27 marca 2016, 15:26
Chrześcijaństwo polega na silnej psychice ? A to od kiedy ? A ja myślałem że na miłości względem Boga i ludzi. Silną psychikę to powinni mieć żołnierze.