Czy z in vitro trzeba się spowiadać?

(fot. shutterstock.com)
Ks. Arkadiusz Olczyk

Mimo kryzysu postaw pokutnych w dobie konsumpcjonizmu, mimo promocji relatywizmu moralnego i reklamy tego, "co jest grzechu warte", mimo bolesnego zjawiska utraty poczucia grzechu oraz przedstawiania spowiedzi jako "psychicznych tortur" - do konfesjonałów w polskich kościołach ustawiają się kolejki penitentów.

Jako moralista jestem pytany o moralne rozstrzygnięcia różnych trudnych kwestii. Często pytania te dotyczą spowiedzi z in vitro.

Czy z in vitro trzeba się spowiadać?

DEON.PL POLECA

Oczywiście, że tak. To, co jest sprzeczne z prawem Bożym i moralnością chrześcijańską, jest grzechem. W tym wypadku, z racji poważnej materii, chodzi o grzech śmiertelny. Mają go na sumieniu nie tylko małżonkowie decydujący się na tę metodę oraz korzystający z niej, ale także wszyscy, którzy do tego "przyłożyli rękę", np. poprzez namowę czy przekazanie pieniędzy na zabieg. Z oczywistych powodów śmiertelnie grzeszą również wszyscy embriolodzy, lekarze i pielęgniarki, którzy zawodowo pomagają przy zapłodnieniu in vitro. Dotyczy to sporej liczby ludzi, w Polsce jest bowiem ok. 40 prywatnych klinik przeprowadzających takie zapłodnienia. Ponieważ nie ma obowiązku zgłaszania tych zabiegów, nie wiadomo, ile ich się tak naprawdę wykonuje.

Co więcej, w określonych przypadkach grozi również - ze strony moralnej - kara ekskomuniki, w sensie postawienia się samemu poza "komunią", czyli wspólnotą Kościoła (eks-komunika). Moralność ma bowiem szerszy zakres niż przepisy prawne. Co prawda Kodeks Prawa Kanonicznego z 1983 r. (wtedy metoda in vitro była jeszcze w powijakach, gdyż najstarsze dziecko poczęte w ten sposób - Luiza Brown - przyszło na świat w 1978 r.) w kanonie 1398 mówi o sankcji ekskomuniki ipso facto jedynie wówczas, kiedy zaistnieje skutek "przerwania ciąży", i nie odnosi jej nominalnie do in vitro, to jednak w przypadku niszczenia "embrionów nadliczbowych" przy zastosowaniu "aborcji selektywnej" (kiedy jest pewność, że mamy już do czynienia z zygotą ludzką, czyli że zostało poczęte nowe życie) w trakcie tej procedury moralnie ekskomunikują się wszyscy, którzy tego dokonują, tak jak w przypadku każdej innej aborcji. Im więcej zarodków ludzkich zostało zabitych w ten sposób, tym oczywiście moralna wina rodziców i lekarzy jest większa. Człowiek żyjący w ekskomunice i niepróbujący się z tego stanu wydobyć, jest wykluczony z życia Kościoła i zagrożony wiecznym potępieniem.

Czy można liczyć na rozgrzeszenie?

W wielu przypadkach zaangażowanie w in vitro może być powodem odmówienia rozgrzeszenia. Ta procedura medyczna rozciąga się w czasie. Może trwać wiele miesięcy, a nawet kilka lat. Dlatego problem ten należy rozpatrywać także w odniesieniu do trzech okresów: przed zapłodnieniem in vitro, w trakcie tej procedury i po dokonaniu zabiegu.

Przed zapłodnieniem in vitro

W przypadku penitenta (odnosi się to zarówno do kobiety, jak i mężczyzny, ponieważ decyzja podejmowana jest wspólnie przez oboje małżonków), który nosi się z zamiarem dokonania takiego zabiegu i taką decyzję wyraża w sakramencie pokuty, należy mu uświadomić moralną niegodziwość takiego działania. Jeśli z rozmowy w konfesjonale wynikałoby, że decyzja jest nieodwołalna, kapłan nie może udzielić rozgrzeszenia z racji złej woli trwania w grzesznym postanowieniu, czyli z powodu braku podstawowego warunku rozgrzeszenia. W przypadku, gdy penitent się waha, a kapłan nie jest w stanie przekonać go do zaniechania praktyki in vitro albo decyzję tę penitent pragnie uzgodnić jeszcze ze współmałżonkiem, co jest wskazane, rozgrzeszenie trzeba odłożyć do momentu podjęcia decyzji o rezygnacji z zapłodnienia in vitro. Nie można udzielić rozgrzeszenia, gdy u penitenta brakuje dyspozycji i pragnienia zejścia z drogi grzechu, który się wprawdzie jeszcze nie dokonał, ale jest już nieodwołalnie zaplanowane jego popełnienie (analogicznie do sytuacji, gdy ktoś planuje kradzież i nie ma zamiaru zrezygnować ze swoich planów - w swoim sercu już jest złodziejem). Przypomnijmy sobie Jezusowe słowa: "Każdy, kto pożądliwie patrzy na kobietę, już w swoim sercu popełnił cudzołóstwo" (Mt 5, 28).

W trakcie procedury in vitro

Inny przypadek to sytuacja, w której penitent, przystępując do sakramentu pokuty, jest w trakcie owej wielomiesięcznej procedury. W takiej sytuacji, podobnie jak w poprzednim przypadku, należy uświadomić ogrom zła moralnego i starać się za wszelką cenę przekonać do zmiany decyzji. Inaczej rozgrzeszenia nie można udzielić z racji braku właściwej dyspozycji. Taka osoba musi wiedzieć, że chcąc cieszyć się swoim dzieckiem z in vitro, świadomie zabije przy okazji kilka innych swoich dzieci w fazie zarodkowej, prenatalnej.

Po dokonaniu zabiegu

Być może będzie to najczęstszy przypadek: osoba przystępująca do spowiedzi jest już po in vitro. Nie zwalnia to kapłana z obowiązku uświadomienia dokonanego zła, i to w ciężkiej materii. Rozgrzeszenie w przypadku skutecznego przeprowadzenia in vitro jest możliwe po spełnieniu koniecznych warunków "dobrej spowiedzi". Jednym z nich jest żal za popełnione zło. Czym innym jest radość z posiadanego dziecka, także w wyniku niegodziwej drogi jego poczęcia, a czym innym żal za czyn moralnie zły. To, że ktoś cieszy się z poczęcia dziecka, choć nieetyczną metodą, nie oznacza, że z czasem nie zrozumie zła, którego się dopuścił, i jeśli szczerze żałuje, może liczyć na miłosierdzie Boże. Rozgrzeszenie usuwa grzech, nie usuwa jednak nieporządku, jaki on wprowadził (por. KKK 1459). Stąd też wydaje się uzasadnione zachęcenie penitenta do zachowania dyskrecji o dokonanym zabiegu in vitro. Moralne zło, którego ktoś się dopuścił, nie może być motywem do chlubienia się nim. Nie może też stanowić pewnego wzorca ani zachęty dla innych niepłodnych małżeństw. Prawda jest bowiem taka, że ta metoda rozrodcza jest macierzyństwem z laboratoryjnej "taśmy produkcyjnej" (w momencie poczynania się życia dziecka jego rodzice nawet nie są obecni w pomieszczeniu, gdzie pod mikroskopem embriolog łączy ich gamety).

Czy osoba wierząca może w jakimś aspekcie akceptować in vitro?

Katolik nie może akceptować czegoś, co jest złe moralnie i grzeszne. Stosunek do in vitro jest dzisiaj testem wierności wobec nauki Chrystusa i Kościoła. Prawdą jest, że nie wszystko, co Kościół proponuje, jest łatwe. Dlatego czasem przeżywa to samo, co spotkało Chrystusa. Nie wszyscy chcieli Go słuchać, wielu odeszło od Niego, bo trudna była Jego mowa (por. J 6, 60-68). Analogiczna sytuacja zachodzi w odniesieniu do praktyki in vitro w dzisiejszej rzeczywistości. Mimo szlachetnych motywów in vitro nie może być przez katolika zaakceptowane, obojętnie czy chodzi o katolickiego prezydenta, premiera, posła, senatora, czy wiernego świeckiego. Zła moralnego bowiem, mimo humanitarnego opakowania uszczęśliwiania dzieckiem niepłodnych małżeństw, nigdy nie można nazywać i uważać za dobro!

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Czy z in vitro trzeba się spowiadać?
Komentarze (33)
A
AJ
19 maja 2015, 17:49
Ciekawe czy Bronislaw Komorowski tez sie z tego wyspowiada...tak jak ze swojego radykalizmu????
MC
Mistrz Ciętej
19 maja 2015, 02:23
Na razie zobaczymy czy dzięki in-vitro można zostać prezydentem na II kadencję.
20 maja 2015, 12:25
Albo czy można zostać prezydentem podpisując się pod ustawą grożącą więzieniem za in vitro?
TN
terra nova
18 maja 2015, 15:53
Ksiądz do ksiedza "Ja tez jestem za metodami naturalnymi, jak sie spowiadają z in vitro w ogóle mnie to nie kręci" . Ot i cały problem KK z in vitro wg Mleczki.  W pełni sie zgadzam.
TT
tes tes
18 maja 2015, 14:25
Ks.Olczyk napisał,ze zabieg in vitro:"Mają  na sumieniu nie tylko małżonkowie decydujący się na tę metodę oraz korzystający z niej, ale także wszyscy, którzy do tego "przyłożyli rękę", np. poprzez namowę czy przekazanie pieniędzy na zabieg."Jednak myslę,ze najbardziej grzeszą RODZICE(mam cichą nadzieję,ze kiedys ta kwalifikacja grzechu sie zmieni jak np.z pochówkiem samobójcow w nieposwięconej ziemi,a dawniej z zakazem sekcji zwłok)-bo gdyby nie ich decyzją co do zabiegu,lekarz tego zabiegu by nie wykonał.Chyba nie ma w Polsce osoby,któej wykonano by zabieg in vitro wbrew jej woli,tak samo jak zabiegu aborcji chyba nie wykonano nigdy wbrew życzeniu kobiety !
R
Rambo
18 maja 2015, 14:17
Czegoś nie rozumiem. Bierzemy jedną komórkę jajową z ciała matki, polewamy ją nasieniem ojca. Po zapłodnieniu umieszczamy zygotę/zarodek w macicy. Zarodek się tam zagnieżdża i rozwija. Rodzi się dziecko. Gdzie tu grzech? Na którym etapie? Zaznaczam, że nie chodzi mi o pobieranie wielu komórek ale maks dwa i umieszczaniu ich w ciele kobiety bez absolutnie żadnej "aborcji selektywnej".
J
ja
18 maja 2015, 14:31
A skąd masz nasienie ojca?
K
Konrad
18 maja 2015, 14:45
nie bierzemy jednej komórki jajowej - nie ma takiej procedury...bierzemy kilka, zapładniamy kilka, czekamy chwilę, aż zacznie sie podział na komórki i ten lub te "najlepsze zarodki" są umieszczane w macicy...reszta jest mrożona lub od razu likwidowana - tu jest problem in vitro, branie jednej komórki jajowej i tworzenie jednego zarodka jest nieopłacalne ekonomicznie, bo procedura jest droga...
18 maja 2015, 14:50
Bo to nie jest takie proste jak piszesz. Umieszczanie zarodka w macicy ma dużą szansę niepowodzenia. Więc dlatego w praktyce to wygląda tak (co zapewne wiesz), że najpierw kobietę się faszeruje hormonami, żeby wyprodukowała kilkanaście komórek jajowych, potem je się zapładnia, dwa-trzy zarodki wprowadza się do macicy i znowu się kobietę faszeruje hormonami, resztę zarodków zamraża. Więc nie tylko wprowadzając zarodek, dajesz mu tylko ok 1/3 szans na przeżycie, ale jeszcze pozostałe zabijasz (gdyby akurat się jeden udał) i narażasz kobietę na zrujnowanie zdrowia (na na torbiele jajników). 
R
Rambo
18 maja 2015, 15:19
No właśnie nie wiem Ken, dlatego pytam. Czyli to nie metoda jest grzeszna tylko praktyka? Bo gdyby ktoś był cierpliwy i miał pieniądze to mógłby to zrobić po bożemu? W sensie nafaszerować hormonami (to nie grzech), pobrać jedną komórkę jajową (albo dwie, bo przecież można mieć bliźniaki), zapłodnić je i wprowadzić do macicy? nic nie zamrażać? No dla mnie jeśli zarodek się nie zagnieździ to jest to sytuacja naturalna - w naturze też nie każdy stosunek kończy się zapłodnieniem więc nikogo nie zabijamy. to tak jakby zakazać seksu w dni niepłodne:). A odnośnie rujnowania zdrowia - to jest kweista czasu i techniki a nie "grzechu".
R
Rambo
18 maja 2015, 15:21
Czyli nie metoda jest zła, tylko oszczędzanie na niej... Ja uważam, że uniknięcie grzechu jest warte czasu i pieniędzy, więc to nie in vitro jest "moralną niegodziwością" tylko oszczędność lekarzy. Nikt by nie zmusił mnie do zamrożenia zarodków....
R
Rambo
18 maja 2015, 15:27
No to chyba miało sugerować, że przez masturbację. Ale nie - można po katolicku i bez grzechu! Poczytaj: http://adonai.pl/nieplodnosc/?id=6
18 maja 2015, 16:06
Naturalnie - to jest po Bożemu. Inaczej tego Bóg nie stworzył. Jak się zarodek nie przyjmnie, to przecież to jest co innego niż brak zapłodnienia, bo zarodek już jest zapłodniony. Czyli masz już małego człowieka i dajesz mu 60%, na to że zginie. Dla tych, którym się wydaje, że mały zarodek to nie człowiek: zarodek ma pełny materiał genetyczny, więc tak, to już jest człowiek. To nieludzkie dawać mu 60% szans na śmierć, prawda? Faszerowanie hormonami to rujnowanie zdrowia. Jeżeli to już rozpatrywać w kategoriach grzechu, czy nie, to jest to grzech, bo o zdrowie masz dbać. Piszesz - ktoś by był cierpliwy i miał więcej pieniędzy. Czyli w trakcie, żeby dojść do danej metody (przy czym jest wątpliwe czy osiągnął byś ten rezultat), zabiłbyś więcej ludzi? Jeżeli ktoś jest naprawdę wierzący, i naprawdę chce mieć dzieci, ale z miłości, a nie "że mu się tak chce" lub "wypada", to spojrzy na to z perspektywy wiary i poszuka innej drogi. Pierwszym rozwiązaniem jest adopcja. Jest dużo porzuconych dzieci, które czekają na miłość. Może takiej parze chce Bóg właśnie dać dziecko w ten sposób? Może już nawet ma dla nich przygotowane? Trzeba się o to pomodlić. To jest szeroki temat i oczywiście niemożliwe jest wyczerpanie go w krótkim poście.
T
Tomek
19 maja 2015, 01:13
jak sobie doprecyzujesz slowo 'bierzemy' to moze zrozumiesz ..
J
jota771
19 maja 2015, 07:16
Ta nieznośna maniera decydowania o kimś i za kogoś. Szkoda, że nie bierzecie na siebie odpoweidzialnosci za swoje słowa. Szkoda, ze nie bierzecie na siebie czyjegos bólu, tęsknoty i życia. W kwestii in vitro wypowiadać powinny się wyłacznie osoby dotknięte niepłodnością. Ja jako matka dwójki wspaniałych dzieci nie mam żadnego prawa mówić komuś dla kogo dziecko jest tylko marzeniem tego aby nie skorzystał z metody in vitro. Dlaczego? Dlatego, ze mnie szczęście macieżyństwa spotkało i niem najmniejszego prawa odbierać go innym. Adopcja to trochę inna bajka. Dziecko trzeba kochać. Dziecko noszone 9 miesięcy pod sercem kocha się, ze tak powiem, z automatu. Z adopcją nie jest tak prosto. Nie da się pokochac na zawołanie, na rozkaz. Bo dziecko trzeba kochac a nie czuć w stosunku do niego zobowiązanie. Polskie prawo nie rozwiązuje kwestii nie uzytych zarodków, dltego nie są one wyrzucane do smieci. Trwają nadal, gotowe do kolejnego zapłodnienia. Piszesz, ze faszerowanie hormonami jest rujnowaniem zdrowia. Rozumiem, ze w przypdaku chorej tarczycy, nie brałbyś leków?  90% nowotworów leczy się chemioterapią? Co to jest? To nic przecież innego jak wprowadzanie do organizmu trucizny, która niszczy nie tylko komórki rakowe ale też te zdrowe. Rozumiem, ze gdybyś niesczesliwym trafem zachorował na raka leczyłbyś sie naturalnymi naparami z ziól i nie skorzystałbyś z dobrodziejstw medycyny żeby nie rujnować swojego zdrowia? Popracuj nad argumentacją trochę bo to o hormonach jest calkiem z czapy. In vitro to początek drogi. Tak jak wiele metod i sposbów leczenia musi się rozwijać aby, być moze kiedyś, stać się jedną z najbezpieczniejszych metod. Kto wie moze za X lat do zapołodnienia wystarczy jeden zarodek, a taka ciąża będzie się zawsze kończyc sukcesem? Jakie są Boskie plany i zamierzenia nie wie nikt. A moze to on dał ludziom ten sposób? Moze to własnie to? Może  świadomie podzielił się z ludźmi swoimi boskimi mozliwościami? Wiesz na pewno, że nie taki własnie jest jego plan?
19 maja 2015, 16:57
Piszę w obronie tych, którzy nie mają możliwości się nawet wypowiedzieć, bo zanim zaczną mówić, to się ich zabije. Każdy ma swój ból, tęsknotę i życie. I każdy musi to przede wszystkim nosić sam, albo raczej z Bogiem. A nie zabijać innych, żeby mu było lepiej. Śmiem twierdzić, że również ci nienarodzeni, których w trakcie in-vitro się zabija, też mają swoją tęsknotę. Bo chyba nie chesz napisać, że z każdego zarodka in-vitro urodzi się człowiek, prawda? Kocha się z automatu? Chyba mylisz uczucia macierzyńskie z miłością. Miłość jest przede wszystkim decyzją, nie automatem. Brak dziecka to nie nowotwór prawda? Brak dziecka nie jest zagrożeniem życia, prawda? Więc ten twój argument z hormonami jest kompletnie nietrafiony. Boskim planem na pewno nie jest zabijanie ludzi. Może po prostu należysz do ludzi, którym nie przeszkadzał Holocaust ani Auschwitz - tam też robiono na ludziach okrutne eksperymenty i zabijano ich w imię postępu nauki. Może porozmawiaj z takimi twarzą w twarz co przeżyli, np. z p. Wandą Pułtawską i powiedz jej wprost, że to co jej zrobili, to wg ciebie było dobre, bo mogło się przyczynić do zniwelowania niektórych chorób. Z nienarodzonym człowiekiem, trochę trudniej porozmawiać, więc łatwiej zignorować problem, ale wyobraź sobie, że ich kiedyś spotkasz, staniesz przez jednym z nich i powiedz mu, że zginął dla dobra nauki, żeby innym było lepiej. Pomyśl, że twoje dzieci byłby wyrzucone jeszcze jako zarodki do śmieci, świat byłby dużo pustszy, prawda? Więc jakim prawem skazujesz innych ludzi, takich jak twoje dzieci na śmierć? Dlaczego odbierasz im prawo rozwinięcia się tak wspaniale jak twoje dzieci? Człowiek nie jest Bogiem, żeby sobie mógł manipulować życiem i śmiercią, po prostu dlatego, że człowiek nie stworzył życia. 
A
AJ
19 maja 2015, 17:55
Prosze obejrzyjcie dr Wande Poltwska, ktora tlumaczy wszystko na temat in vitro. Kazdy prawdziwy katolik musi to zrozumiec https://www.youtube.com/watch?v=LFu5QlgMlF8&list=PL90B3C45451E2C486 
A
Ala
19 maja 2015, 20:23
A poza tym zapłodniony zarodek to już człowiek w którego Bóg tchnął duszę. A dusza nie rośnie wraz z zarodkiem i człowiekiem tylko od samego początku jest ukształcona w pełni.
J
jesienna
20 maja 2015, 12:46
No... jest jeden problem, jeżeli rodzą się bliźniaki jednojajowe to na początku jest jeden zarodek, z którego normalnie urodził;oby się jedno dziecko, który z różnych przyczyn ulega podziałowi na dwa następuje to u zdrowych bliźniaków do 14 dnia po zapłodnieniu (najczęściej w okolicach 10 dnia). Podział może nastąpić też później ale przeważnie wtedy bliźnięta rodzą się zrośnięte. No to jak to jest? Niepodzielony zarodek do czasu podziałiu ma jedną duszę czy dwie?
M
moi
20 maja 2015, 13:32
To bardzo problematyczne bo w naturze połaczone komórki  w ponad 75% nie zagnieżdżają się w macicy tylko ulegają wydaleniu (!)  czyli tylko 25% z zapłodnionych komórek zagnieżdża się i tu często dochodzi do samoistnych poronień na wczesnym etapie (kobieta nawet nie wie że była w ciąży). Pytanie - co z tymi duszami ?  
J
jota771
24 maja 2015, 12:07
Nie, nie z każdego zarodka rodzi się człowiek, tak samo jak nie z każdej zapłodnionej naturalnie komórki. Tu również nastepuje naturalna selekcja. Nie jestem zwolenniczką aborcji ani zabijania ale Ty nie masz pojecia o czym piszesz pisząc o uczuciach ludzi pragnacych dziecka. Ja wiem, poznałam takich. ale w jednym się z Tobą zgadzam. Człowiek nie jest Bogiem. Dlatego człowiek nich nie osądza. Ty piszesz w obronie tych, którzy nie mogą się wypowiedzeć. Powiedzmy, ze ja piszę w obronie tych, którzy dzieki tej medodzie mieli szansę się urodzić. Jak myslisz zostali obdarzeni duszą? Bo może w/g ciebie jej nie posiadają? A co do manipulecji zyciem lub śmiercią. Cóż, rzecz mocno dyskusyjna bo Bóg dał nam coś takiego jak mózg, czyli narzędzie, dzięki ktoremu mozemy dziś życie ratować i je tworzyć. Życie i smierć to dość skomplikowane tematy. Więc trochę z innej beczki ale nadal w temacie zabijania, także tych nienarodzonych. Jeśli chcesz być tak bardzo w porządku wobec życia, nie tylko swojego ale też innych innych ludzi to nie korzystaj z dobrodziejstw wspólczesnego świata. Nie poruszaj się autem, czy innymi, spalinowymi środkami komunikacji miejskiej. Nie korzystaj z lodówki, komputera itp. Noś wyłącznie ubrania i buty z naturalnych surowców. W innym razie każdego dnia zabijasz jakieś człowieka, jakieś dziecko. Nawet to nienarodzone bo zanieczyszczenie środowiska takze wpływa na większą liczbę naturalnych poronień. Codziennie przykładasz rękę do czyjejś smierci. 
J
jesienna
18 maja 2015, 13:38
In vitro jak najbardziej leczy bezpłodność. Mam już dość demagogicznego  argumentu, że tak nie jest. Leczenie to nie tylko zlikwidowanie samej choroby, ale też zlikwidowanie jej skutków. Żadnego chorego na cukrzycę nie wyleczy insulina, nie wyleczy w tym sensie, że nie usunie przyczyny choroby. Niemniej jednak podawanie insuliny, które zapobiega skutkowi choroby jakim jest podwyższony poziom cukru we krwi. Nikt poważny nie powie, że podawanie insuliny nie jest leczeniem a diabetologia nie jest dziedziną medycyny. Inny przyklad - podawanie leków psychotropowych choremu na schizofrenię schizofrenii nie usuwa, ale "tylko" pozwala choremu normalnie funkcjonować. Nikt poważny nie powie, że podawanie leków psychotropowych nie jest leczeniem a psychiatria nie jest dziedziną medycyny. Odnosząc to in vitro. Procedura ta leczy niepłodność ponieważ niweluje jej skutek jakim jest niemożność posiadania potomstwa. Oczywiście to jest niejako "obejście problemu" (podobnie jak podawanie insuliny czy leków psychotropowych) ale to JEST LECZENIE. Nie jestem za in-vitro. Jestem przeciw demagogicznym argumentom.
S
sdfre
18 maja 2015, 14:33
Niby jak in vitro niweluje skutek niepłodności? Jak mężczyzna jest bezpłodny (np. nie ma plemników), to się bierze nasienie od anonimowego dawcy. Nie widzisz w tym czegoś niegodziwego?
A
Ada
18 maja 2015, 14:51
Bardzo często in vitro polega na połączeniu nasienia ojca z nasieniem matki, którzy fizycznie nie mają szans na zajście w ciąże z różnych przyczyn i jednym dla nich ratunkiem (jeśli wykluczają adopcję) jest in vitro. To nie jest nasienie anonimowego dawcy, ale Twojego męża. To nie jest komróka anonimowej dawczyni, tylko Twojej żony. Nie mogło dojść do zapłodnienia w sposób naturalny, stosuje się in vitro.  Poza tym część z katolików, którzy decydują sie na zabieg, nie dokonuje aborcji selektywnej, ale decyduje się na wszczepienie do macicy matki wszystkich zapłodnionych komórek (np. około 5). Jak w tym wypadku traktować ich czyn?
X
xyzsd
18 maja 2015, 15:55
Jako głupotę. Nie będę rozwijać tematu, bo już dużo o tym napisano.
18 maja 2015, 18:11
No i pięcioraczki urodzi? Co z tego, że wszystkie wszczepi, jak z góry wiadomo, że większość umrze. Więc to już jest zgoda na śmierć tych dzieci.
jazmig jazmig
19 maja 2015, 17:30
Pozabiegu in vitro, niepłodny/a jest nadal niepłoodny/a. Insulina pobierana z poza organizmu nie leczy cukrzycy, nikt tak nie twierdzi, poza ~jesienną.
J
jesienna
20 maja 2015, 12:15
To czemu insulina sprzedawana jest w aptece jako LEK na receptę? A co LECZY lekarz diabetolog? A może diabetolog nie jest lekarzem (idąc za Twoim tokiem rozumowania trzeba by tak stwierdzić). A po co chory na cukrzycę chodzi do lekarza, jak nie po to, żeby się LECZYĆ? Jeżeli leczenie cukrzycy nie jest leczeniem to może zlikwidować taką dziedzinę medycyny jak diabetologia? I przestać refundować insulinę, argumentując, że nie leczy? Zastanów się zanim, coś napiszesz.
J
jesienna
20 maja 2015, 12:35
Mieszasz. Ustalmy czy mówimy o samym iv - vitro czy o tym co przy okazji procedury in-vitro jest praktykowane. In vitro jako procedura nie zakłada wykorzystania nasienia dawcy, który nie jest mężem czy partnerem kobiety (w tej kwestii sama procedura nic nie zakłada).  Czasem to się robi, ale nie jest to wpisane bezpośrednio w  procedurę in-vitro. Robi się to również np. w procedurze sztucznej inseminacji. Zresztą nieplodna/bezpłodna para sama może to zrobić w zaciszu swojej sypialni (tak też "radzą sobie" lesbijki, korzystając z nasienia jakiegoś znajomego mężczyzny lub mężczyzny, który dał ogłoszenie, że odda nasienie). To, że to się robi to akurat argument za jak najszybszym uchwaleniem ustawy regulującej in - vitro, w takiej ustawie można to wyeliminować (ograniczając in-vitro np. do małżeństw). Póki co można wszystko. Mało tego - in - vitro można robić bez tworzenia nadliczbowych zarodków i ich mrożenia. O ile się nie mylę (a mogę się mylić - pewna nie jestem) w jakimś kraju/krajach? właśnie takie in-vitro zostało zalegalizowane. Taka też była propozycja Jarosława Gowina w kwestii in-vitro. Jeszcze raz podkreślam - nie opowiadam się tu za in-vitro tylko stwierdzam, że argumenty przeciw, które tu padają są bardzo, bardzo słabe.
J
jesienna
20 maja 2015, 13:04
Ograniczenie in vitro wyłącznie do par małżeńskich (tylko mąż może być dawcą) występuje w Czechach, na Litwie, w Portugalii, Szwajcarii i Turcji. W procedurę in - vitro nie jest wpisane to o czym piszesz.
J
jesienna
20 maja 2015, 13:20
W Turcji obowiązuje tworzenie embrionów wyłącznie do implantacji w łonie kobiety - zarodków się nie mrozi. Jajo musi pochodzić z jej organizmu, natomiast dawcą musi być jej mąż. W Turcji embrion od momentu zapłodnienia uważany jest za osobę ludzką. Są i takie rozwiązania prawne. Poki co w Polsce jest wolna amerykanka - dozwolone jest wszysko łacznie ze spuszcaniem zarodków w muszli klozetowej (raczej nikt tego nie robi - ale nie ma prawa jakie by tego zabraniało). Osobiście uważam, że każda regulacja prawna jest lepsza od obecnego stanu prawnego.
&
<jerzy>
18 maja 2015, 12:49
To oznacza, że nasz "umiłowany" prezydent Bronisław sam się wyłączył z Kościoła, podpisując chorą ustawę. 
W
Witold
18 maja 2015, 13:01
Wydaje mi się, że niekoniecznie. Czy brak tej chorej ustawy byłby stanem lepszym niż obecny? Chyba trudno odpowiedzieć jednoznacznie na tak postawione pytanie, więc i ocena prezydenta nie może być w tym względzie taka jednoznaczna.