Nie będę nikogo przepraszać za to, że się urodziłam!

(fot. shutterstock.com)
świadectwo anonimowe

Od zawsze byłam niską osobą oraz należałam do tych dzieciaków, które nie były chorowite. Owszem grypa, przeziębienie czy inne choroby wieku dziecięcego mnie nie ominęły, lecz w gruncie rzeczy byłam zdrowym dzieckiem.

Wówczas nikt nie powiedziałby, że mam wadę genetyczną. Miałam może dziesięć, może jedenaście lat, gdy trafiłam do poradni endokrynologicznej z powodu siwiejących włosów. Choć moje włosy nie okazały się żadnym problemem, ponieważ: "po prostu tak miałam", to przy okazji wyszło na jaw, że cierpię na Zespół Turnera.

Jest to wada genetyczna która polega na braku, bądź uszkodzeniu jednego z chromosomów. Od tego momentu zaczęło się moje leczenie i dodatkowe badanie. Kobiety takie jak ja cechują się niewielkim wzrostem, więc dostałam hormon wzrostu, a później zaczęłam dalszą terapię hormonalną.

Dziś poza niskim wzrostem (nieco ponad 150 cm) i niemal pewną niepłodnością, nie różnię się od innych dziewczyn w moim wieku. Studiuję, pracuję, spotykam się ze znajomymi. Innymi słowy robię to, co moje rówieśniczki.

DEON.PL POLECA

To właśnie choroba poniekąd pomogła mi wybrać kierunek studiów. Poszłam na studia medyczne. Tam dużo uczyłam się o mojej chorobie i jej konsekwencjach. Lepiej ją poznałam. Dzięki temu nie jestem już tak zagubiona. Oprócz tego to właśnie na studiach usłyszałam zdanie o mojej przypadłości, które ukuło mnie w serce.

Jeden z profesorów podczas wykładu właśnie o Zespole Turnera powiedział, że na szczęście tylko jakiś 1% płodów cierpiących na tą wadę przeżywa do porodu. Wówczas zadałam sobie pytanie, czy według niego to, że przeżyłam i przyszłam na świat było nieszczęściem? Jeżeli tak to dla kogo?

Dla społeczeństwa, bo korzystam z państwowej pomocy lekarskiej? Dla moich rodziców, bo jestem niska i musieli jeździć ze mną po lekarzach? Dla mnie, bo prawdopodobnie nigdy nie urodzę własnego dziecka i w przyszłości mogę mieć problemy zdrowotne? Jeżeli tak, to bardzo mi przykro, ale nie uważam, że tak jest i nie mam zamiaru nikogo przepraszać za to, że się urodziłam!

Chciałam podzielić się moją historią, by powiedzieć kobietom, które dowiedziały się, że ich nienarodzona córeczka jest chora, że fakt ten nie oznacza, że ich dziecko będzie nieszczęśliwe, czy że będzie mieć duże problemy ze zdrowiem.

Jeżeli otoczycie je wsparciem i miłością, może wieść naprawdę szczęśliwe i normalne życie. Oprócz tego tym mamom, które stają przed trudnym wyborem urodzić chore dziecko czy nie, chce powiedzieć, że owszem, mają prawo do decydowania o swoim ciele i o tym, czy urodzić chorego noworodka, czy nie i bynajmniej nie uważam, że zmuszenie ich do tego jest dobrą drogą, ale niech zastanowią się, czy naprawdę nie chcą poznać swojego dziecka? Czy naprawdę nie chcą dać mu szansy, by przeżyło życie, które może przeżyć? Czy to, że być może ich dziecko nie będzie takie, jakie sobie wyobrażali, naprawdę ma aż tak wielkie znaczenie?

Owszem, możesz wybrać aborcję - wszak masz wolną wolę - lecz czy to naprawdę najlepsza decyzja dla ciebie i dla twojego dziecka? Są inne drogi choćby hospicjum prenatalne.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Nie będę nikogo przepraszać za to, że się urodziłam!
Komentarze (1)
K
Kamila
28 maja 2016, 15:42
Brawo!