A tak przy okazji... kim ty chcesz dziś być?

(fot. Green Heat / Foter / CC BY-NC-ND)
Roy McCloughry / slo

Za kogo się uważamy? Jaka to różnica, czy uważamy się za "przypadkowe skupisko atomów", czy za kogoś niepowtarzalnego, szczególnego i stworzonego w pewnym konkretnym celu?

Bez wątpienia kwestia tożsamości nas fascynuje, mamy wręcz obsesję na jej punkcie, a mimo to tak mało czasu i miejsca poświęcamy na jej zgłębianie.

Większość czasopism ilustrowanych zajmuje się tożsamością powierzchownie, zachęcając czytelników do porównywania się ze znanymi osobistościami, z ich wyglądem i stylem życia. Udzielają nam porad kosmetycznych, jak ukryć mankamenty czy zyskać na atrakcyjności - w czym nie ma zresztą nic złego. Zapoznają nas z sekretami udanego życia erotycznego - cóż, dla większości ludzi to ciekawy temat. Promują stroje sezonu, wygląd sezonu, komórkę sezonu... ciebie sezonu.

DEON.PL POLECA

Skupianie naszej uwagi na tych sprawach służy tak naprawdę bardzo konkretnemu celowi: podsycaniu w nas niezadowolenia i pragnienia. Niezadowolenia z tego, kim jesteśmy, i pragnienia przeistoczenia się w kogoś innego, kim teoretycznie być możemy. Kiedy stoimy w supermarkecie w kolejce do kasy i gapimy się bezmyślnie na okładki wyłożonych czasopism, możemy przeczytać takie oto tytuły: "Zgubiłam piętnaście kilo w tydzień", "Idealna skóra w miesiąc" czy nawet: "Bądź lepsza w miłości - twój przewodnik do doskonałego orgazmu".

Bombardowani tego rodzaju hasłami, rzadko zastanawiamy się nad tym, ile czasu modelka poświęciła na makijaż i wygładzanie cery, albo nad tym, że nasze dążenie do doskonałego orgazmu może zestresować mężczyznę i ucierpi na tym nasz związek. Nie mamy szansy wygrać w tej grze, w którą jesteśmy wciągani, z założenia bowiem utrzymuje nas ona w stanie ciągłego niepokoju i zarazem łudzi spełnieniem na zawsze.

Produkty czy ludzie?

Wygląda na to, że w takim społeczeństwie stanowimy raczej artykuły, którymi można handlować, a nie godne szacunku istoty ludzkie. W świecie opartym na konkurencji jesteśmy towarem, którym się obraca, oraz danymi liczbowymi, ilustrującymi wielkość sprzedaży. Jeżeli jakaś firma wmówi nam niezadowolenie z życia, najprawdopodobniej zaczniemy kupować jej wyroby, by pozbyć się dręczącego nas poczucia braku satysfakcji.

Może wypełniamy niezliczone kwestionariusze na temat idealnego partnera czy idealnej partnerki, czytamy horoskopy, chcąc poznać przyszłość, i kupujemy poradniki "Jak szybko osiągnąć sukces".

Wszystkie te półśrodki karmią się naszymi najgłębszymi pragnieniami, takimi jak chęć znalezienia idealnego partnera na resztę życia czy zrobienia kariery, ale droga, jaką nam wskazują, choć na krótką metę może być pomocna, na dłuższą zwykle się nie sprawdza. Alternatywne przesłanie, przesłanie, jakie proponuje ta książka, brzmi: Wszyscy chcemy wiedzieć, kim jesteśmy, co tu robimy i dokąd zmierzamy. Żeby znaleźć odpowiedzi na te pytania, musimy mieć w sobie gotowość wyruszenia w podróż duchową. To wielkie klasyczne pytania, jakie ludzkość zadaje sobie od zarania życia na Ziemi.

Wszyscy chcemy się spełnić. Jeśli jednak ulegniemy duchowi naszych czasów i uznamy podsuwane nam cele za własne, pojawi się groźba, że nigdy nie będziemy zadowoleni ani z tego, kim jesteśmy, ani z tego, co posiadamy, bo będziemy utrzymywani w dziwnym stanie ciągłego pragnienia. Wielu ludzi sądzi, że materializm żywi się żądzą gromadzenia rzeczy, jednak - według mnie - jego siłę napędową stanowi znacznie głębsza cecha człowieka - pragnienie.

Tempo naszego życia sprawia, że bardzo łatwo odwrócić naszą uwagę od tych pytań, zwłaszcza w młodym wieku. W tym okresie potęga ambicji może na jakiś czas zająć miejsce pragnienia, choć w samej ambicji nie ma niezłego, jeżeli zajmuje ona właściwe miejsce. Dla tych jednak, którym się nie powiedzie, którzy wcześnie wypadną z gry i na początku dorosłego życia zostaną odesłani na ławkę rezerwowych z nikłą nadzieją na powrót do gry i wspięcie się na szczyty, pragnienie staje się aż nadto wiernym towarzyszem. W takiej sytuacji poczucie własnej wartości może gwałtownie spaść, a wtedy niektórzy - na skutek frustracji czy gniewu - zaczynają mieć rozmaite problemy.

Niespokojne serce

"Stworzyłeś nas bowiem dla Siebie i niespokojne jest nasze serce, póki nie spocznie w Tobie."
św. Augustyn

Tak więc pragnienie może przez jakiś czas zostać zastąpione przez satysfakcję z odniesionego sukcesu, ale nigdy nie znika ono całkowicie i wszyscy, w tym czy innym momencie naszego życia, musimy się z nim zmierzyć. Z zacytowanych powyżej słów św. Augustyna wynika, że skoro Bóg uczynił nas po to, by istniał związek między nami a Nim, to brak takiego związku działa na nas niszcząco. Zamiast zgłębiać ogrom Bożej miłości, poświęcamy życie na poszukiwanie jakiegoś sybstytutu. Jeżeli św. Augustyn ma rację i na świecie rzeczywiście nie istnieje nic, co mogłoby przynieść nam równie trwałe zadowolenie, to życie jest przeniknięte pragnieniem, którego nie da się zaspokoić w żaden inny sposób.

"Właściwie nie jestem religijna, ale duchowość odgrywa w moim życiu bardzo ważną rolę. Regularnie przekazuję pieniądze tej firmie, która produkuje aparaty słuchowe. Więcej ludzi powinno usłyszeć, jak śpiewam. Mam dar od Boga."
Christina Aguilera

Mamy tu do czynienia z dwiema diametralnie różnymi sytuacjami. Z jednej strony taką, gdy się pragnie jedzenia, które jest dostępne i zostaje człowiekowi dane, z drugiej - gdy żadne jedzenie na was nie czeka. Ostateczne efekty są skrajnie różne - sytość i głód. Mimo to nasze społeczeństwo jest duchowo wygłodniałe, chociaż trudno byłoby powiedzieć, że jesteśmy "nieuduchowieni", bo fascynują nas przeróżne sprawy duchowe. Wskaźniki oglądalności takich seriali jak Z archiwum X czy kultowego Buffy - postrach wampirów świadczą jasno o tym, jak bardzo pociągają nas zjawiska nadprzyrodzone. Popatrz tylko na działy "Umysł, ciało i duch" w księgarniach, a zobaczysz dużo zróżnicowanych wierzeń i praktyk, jakie prezentują wystawione w nich tytuły. Staliśmy się społeczeństwem poszukiwaczy. Jeżeli jednak pragnienie jest oznaką tego, że szukamy Boga, rodzi się pytanie, który Bóg jest prawdziwy, a które bożki zwodzą nas na manowce. A przecież żaden z oferowanych nam przy kasie towarów nie uczyni zadość naszym potrzebom w tym zakresie -nawet oferta "prawdziwego" romansu.

Zycie wielu z nas toczy się w bardzo szybkim tempie i łatwo może się zdarzyć, że w imię pilniejszych spraw odsuniemy te kwestie na bok. Starszym nastolatkom często mija ono na przykład pod znakiem egzaminów oraz zawierania nowych i rozpadania się starych przyjaźni - ze wszystkimi powikłaniami, które z tego wynikają. Potem mogą nas pochłaniać studia, tak że na inne rzeczy nie starczy nam czasu. Gdy wkroczymy w świat pracy zawodowej, okaże się, że tempo wzrosło, że nasze życie nabrało jeszcze większego przyspieszenia.

Urządzenia techniczne działają 24 godziny na dobę i nie robią sobie przerw na kawę, a im bardziej się od nich uzależniamy, tym większą odczuwamy presję. Problem w tym, że mamy teraz do czynienia z niezwykle sprawnymi systemami globalnymi, gdy tymczasem my, ludzie, nawet jeżeli pracujemy wydajnie, maszynom nie sprostamy. Zostaliśmy stworzeni do życia w społecznościach powiązanych bliskimi, zażyłymi relacjami. Im więcej musimy pracować w tempie wyznaczonym przez społeczeństwo techniczne, tym mniej czasu mamy dla siebie nawzajem i tym większy trawi nas niepokój.

Jeżeli brak nam przepojonych miłością i afirmatywnych związków, które są w stanie oprzeć się próbie czasu, może się okazać, że dryfujemy tylko przed siebie po bezkresnych wodach życia. W świecie ciągłych zmian niełatwo nam stwierdzić, jaka jest nasza prawdziwa tożsamość. A otocznie trwa zawsze w gotowości, by wcisnąć nam jakiś produkt z półki, który - choć płytki w swym działaniu - na krótką metę może i przyniesie jakąś ulgę.

Pewna firma kosmetyczna zamieściła kiedyś na billboardach reklamę przedstawiającą piękną, skąpo odzianą modelkę. Pod nią widniał napis: "Kim chcesz dziś być?". Chodziło o to, że stosując kosmetyki tej firmy, potrafimy zmienić naszą osobowość. Ale za tą sugestią kryły się znacznie głębsze myśli. Po pierwsze, że naszą tożsamość da się zmienić tak, jak byśmy bez problemu mogli przekształcać nasze ciało, po drugie zaś, że rzeczywiście chcemy być kimś innym. Chyba te dwa założenia stworzyły fundamenty społeczeństwa konsumpcyjnego.

Atak przy okazji... kim ty chcesz dziś być?

Więcej w książce: Bóg seks kosmos i cała reszta spraw - Roy McCloughry

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

A tak przy okazji... kim ty chcesz dziś być?
Komentarze (2)
K
Karlola
31 grudnia 2010, 14:21
Mądry tekst, zgadzam się, że wokół jest pełno wabików, które bardzo utrudniają szukanie siebie. Ale są też dobre "produkty", które możemy świadomie dopasować do wybranej przez siebie tożsamości, np. ten portal ;) Poza tym, pełna akceptacja samego siebie, np. lenistwa albo dwudziestu kilo nadwagi, prowadziłaby do tego, że nikt by się nie rozwijał :)
M
mateusz
12 lipca 2010, 16:54
Bobry artykuł. Warto czytać takie książki. Na tożsamości można się oprzeć - zawsze zostanie Ci to, kim jesteś, zawsze. To tożsamość może pomóc podnieść się z największych życiowych porażek. Jakie jest moje IMIĘ?