Czy wszyscy musimy mu ulegać?

Szkoła narcystyczna stara się mieć wpływowych i możnych protektorów, osoby, które potwierdzają jej wyjątkowość (fot. dned / flickr.com)
Jarosław Jagieła / slo

Narcyzm najczęściej bywa rozumiany jako przesadna miłość kogoś do samego siebie. Jednak to nie miłość własna stanowi o istocie narcyzmu jako pewnym obliczu charakterologicznym, czy jako cechy większych struktur społecznych, instytucji i organizacji, lub nawet - w wymiarze metaforycznym - całej cywilizacji.

Narcyz nie kocha siebie, tylko swoje oblicze. Jest nade wszystko zaabsorbowany sobą. Inni nie interesują go wcale, albo o tyle, o ile potrafią zaspokoić jego potrzeby, głównie potrzebę znaczenia i dominacji.

Przecenia swoje dokonania, buduje wizję własnej potęgi i nieograniczonego wręcz sukcesu. Od otoczenia oczekuje ciągłego podziwu i niezmiennej, stałej uwagi. Ta potrzeba jest wręcz nienasycona. Narcyz nie może nigdy zadowolić się tym, co ma; wsze musi mieć jeszcze więcej. W kontakcie z kimś o podobnych cechach charakteru szybko poczujemy, że my sami i nasze sprawy w gruncie rzeczy wcale go nie obchodzą. Taka osoba nie tylko nas nie rozumie, ale też brak jej współczodczuwania lub najmniejszej choćby dozy empatii. Czasem potrafi pewne uczucia udawać (żal, sympatię, zrozumienie itd.), co nie oznacza, że je przeżywa.

DEON.PL POLECA

Narcyz bezwzględnie wykorzystuje innych do realizacji własnych celów. To prawdziwy mistrz manipulacji. Najczęściej jednych nadmiernie idealizuje: z reguły tych, którzy coś znaczą; innych wprost przeciwnie – skrajnie deprecjonuje. Może też kogoś jednocześnie ubóstwiać i nienawidzić, często odczuwa wobec ludzi zawiść i wrogość. Najmniejsza krytyka wywołuje w nim złość, wściekłość lub dziką furię. Osoby narcystyczne odczuwają ogromny strach przed upokorzeniem, w takiej sytuacji wpadają w najprawdziwszy szał. Boją się bliskości i intymności, bowiem takie sytuacje odsłoniłyby ich prawdziwe Ja.

Za tym powierzchownym portretem człowieka sukcesu (osoby narcystyczne często zajmują eksponowane stanowiska: są prezesami, dyrektorami, aktorami, artystami, naukowcami; określamy ich mianem: celebryci) kryje się głęboko skrywane i wyparte poczucie swojej niskiej wartości. Jeden ze znanych psychoterapeutów skwitował to trafnym stwierdzeniem. „Narcyz, zamiast patrzyć przez okno, patrzy w zwierciadło”. Kwitnący narcyz wzbudza czasem nasz zachwyt. Rośnie zazwyczaj dziko nad brzegami jezior, jakby wzrastał po to, by przyglądać się sobie w tafli wody. Przeglądać jak w lustrze. Niestety, są to rośliny trujące. Grecki mit o Narcyzie, który zakochał się w sobie i umarł z tęsknoty zamieniając się w kwiat, jest pierwowzorem psychologicznego rozumienia tego pojęcia. Narcyz umarł bowiem z tęsknoty za sobą, za swoim prawdziwym zranionym Ja.

Narcyzm cywilizacyjny

Powyższe cechy często odnajdujemy nie tylko u pojedynczych ludzi, ale i we współczesnej kulturze i w życiu społecznym. Prekursorem refleksji na ten temat był bez wątpienia Christopher Lasch, który w książce The Culture of Narcissim (1979) zauważył swoisty „nerw epoki”, jakim jest stał się coraz bardziej powszechny narcyzm. Podobnie znany amerykański psycholog W. Keith Campbell dostrzega wzrost przejawów narcyzmu we współczesnym społeczeństwie. Przejawia się to choćby liczbą operacji plastycznych, krótkotrwałością pozbawionych zobowiązań związków między młodymi ludźmi, wszechobecnym materializmem i wzrostem konsumpcji każdego rodzaju.

Gdzie tkwią przyczyny tego stanu? Campbell odpowiada: „Przyczyn można się doszukiwać w zmianie sposobu wychowania dzieci oraz edukacji. Obecnie kładzie się akcent na poczucie własnej wartości. Osobowość narcystyczna wiąże się z dużą pobłażliwością rodziców, przyzwalającym stylem wychowania, a także nadmiernym chwaleniem dziecka. Media sprawiają z kolei, że zwykli ludzie wierzą, że staną się gwiazdami. Chcą zaistnieć i sława staje się nadrzędnym celem. Także Internet przyczynia się do wzrostu narcyzmu. Coraz bardziej popularne portale społecznościowe pozwalają tworzyć rozległe sieci znajomości, są to jednak znajomości powierzchowne” („Charaktery”, sierpień 2009).

Nasza kultura jest narcystyczna, gdyż zostaliśmy zdominowani przez wszechobecność świata obrazu elektronicznego: telewizję, film, reklamę, czy wspomniany Internet. Obraz dominuje nad treścią, jaką przekazuje. Telewizor odnajdujemy zarówno w więziennej celi, szkolnej świetlicy, jak i w poczekalni dworcowej. Dla wielu osób wieczorny odpoczynek bez wielogodzinnego wpatrywania się w ekran telewizora wydaje się zdarzeniem wręcz niewyobrażalnym.

Rzeczywistość w coraz większym stopniu zaczyna być wówczas tym, co pokazuje kamera. Przestajemy wierzyć temu, co dostrzegamy w sposób naturalny i co podpowiada nam zdrowy rozsądek. Prawdziwe staje się to, co oglądamy w programach telewizyjnych. Tracimy zaufanie do własnego doświadczenia i własnej mądrości. Ludzie przywiązują nadmierną uwagę do wizerunku własnej osoby: zgrabnej sylwetki, młodego wyglądu, pogoni za modą i fizyczną sprawnością. To, jak wyglądamy, staje się ważniejsze niż to, jacy naprawdę jesteśmy. Powstają nowe zawody, które tylko temu służą: wizażyści, specjaliści od marketingu, czy public relations. Spójrzmy na polityków, niektórzy z nich swoją dbałość o wizerunek, mierzony kolejnymi sondażami wprawiającymi ich każdego ranka w zachwyt, doprowadzili do absurdu. Brak zainteresowania przeszłością powoduje brak zakorzenienia, ale nie myślimy też o przyszłości, która przeraża nas swoją nieobliczalnością.

Czy może więc dziwić, że dla wielu osób narcyzm wydaje się najlepszym sposobem radzenia sobie w społeczeństwie? Jak pisał Alexander Lowen (1995: 11): „Gdy bogactwo osiąga rangę wyższą niż mądrość, kiedy rozgłos zyskuje większy podziw niż godność, kiedy sukces liczy się bardziej niż szacunek do siebie, wówczas kultura nadaje przesadne znaczenie obrazów i i staje się narcystyczna”.

Narcyzm w szkole

Szkoła jest taka, jak ludzie którzy ją tworzą. Stąd czasem bywa też instytucją posiadającą wszelkie cechy narcystyczne. Co zatem decyduje o tym, że szkoła nabiera takiego charakteru?

Szkoła nie jest samotną wyspą. Istnieje w szerszym kontekście kulturowym i wszystko, co dzieje w tej uniwersalnej perspektywie cywilizacyjnej, odbija się również – jak w lustrze – w samej szkole. Stąd też narcystyczne cechy kultury współczesnej bez większego trudu można odnaleźć w niej samej. W narcystycznej szkole traci znaczenie to, co jest jej istotą. Nie docenia się rzeczywistej pracy i walorów nauczycieli oraz uczniów, a także ich indywidualności. Tworzą się pozory, które zaczynają górować nad wszystkim innym. Przypomina to utratę realności, a życie szkoły staje się rodzajem iluzji lub wręcz szaleństwa. Szczytne hasła i solenne deklaracje o misji, zapewnienia o życzliwości i bezinteresowności skrywają prawdziwe motywacje i cele działania. Nierzadko podejmuje się cały szereg nonsensownych działań tylko po to, aby „dobrze wypaść” w oczach otoczenia, czy władz. Chodzi o prestiż w oczach ogółu.

O stopniu narcyzmu szkoły świadczy jakość stosunków międzyludzkich, jakie w niej panują, gdyż narcyzm to nade wszystko niemożność porozumienia i nawiązania dobrych relacji z innymi. Prawdziwe przyjaźnie, serdeczność, zaufanie i życzliwość przestają się liczyć. Dominują bezosobowe, sformalizowane odniesienia miedzy ludźmi. Ważna zaczyna być np. rywalizacja, pozory towarzyskości, czy gry interpersonalne. Brak wspólnoty i solidarności z innymi objawia się brakiem odpowiedzialności za losy następnych pokoleń, przydatność życiową przekazywanych treści, większą chęcią do współzawodnictwa niż do współdziałania. To także brak harmonii i równego rytmu pracy szkoły. Przechodzi ona od stanów nadmiernej aktywności ponad jej rzeczywiste możliwości, gdzie wszystko podporządkowane jest wielkim celom („organizujemy w szkole taką imprezę, jakiej jeszcze nie było”), po sytuację całkowitej apatii, bierności i pasywności. Wszyscy wówczas snują się bez celu, bez poczucia sensu czegokolwiek, gdyż „w szkole nic się nie dzieje”.

W dobrze funkcjonującej szkole istnieje równowaga między tym wszystkim, co jest na zewnątrz, a tym, co dzieje się wewnątrz tej społeczności. W szkole narcystycznej łatwo dostrzegamy istniejące dysproporcje. Prestiż, obraz, wizerunek szkoły na zewnątrz liczą się zdecydowanie bardziej, niż to wszystko to, co jest prawdą o niej samej. Szkoła zatraca zainteresowanie swoim wewnętrznym rozwojem, a cała energia idzie na dobre prezentowanie się w środowisku. Dla przykładu, w szkole narcystycznej najpopularniejszą imprezą będzie wybór „miss szkoły”, a nie plebiscyt na najbardziej życzliwego nauczyciela, czy lubianego ucznia. To swoisty jarmark próżności. Sukces odnosi się tu za wygląd, a nie rzeczywiste osiągnięcia, czy przymioty. Szkoła narcystyczna stara się mieć wpływowych i możnych protektorów, osoby, które potwierdzają jej wyjątkowość, ale ci „przyjaciele szkoły” liczą się o tyle, o ile mogą coś dać lub zrobić. Gdy tracą swoje możliwości, szybko zostają zapomniani i odrzuceni. Czasem wybór patrona szkoły służy wyłącznie pozyskaniu takich sponsorów.

Narcyzm szkoły wymuszają niejednokrotnie sami rodzice. Często doświadczają tego szkoły prywatne lub społeczne. Rodzice domagają się wręcz wielu dodatkowych zajęć o charakterze prestiżowym. Już nie wystarczą dodatkowe lekcje angielskiego, czy basen, musi być jeszcze tenis, nauka jazdy konnej lub tańca. Kółko filozoficzne, poetyckie lub drużyna harcerska nie mają najmniejszych szans.

Liderzy szkoły niejednokrotnie odgrywają znaczącą rolę w kształtowaniu jej narcystycznego charakteru. Posiadanie władzy przyciąga osoby narcystyczne, daje im poczucie znaczenia, kontroli i przekonanie o swojej wyjątkowości. Niektórzy są wręcz opętani chęcią skupienia na sobie całej uwagi otoczenia. Jeżeli dyrektor sam jest osobą o cechach narcystycznych, znajdzie to odzwierciedlenie w życiu szkoły. Może to się objawiać w bardzo różny sposób. Jednym z takich przejawów jest stawianie przed zespołem pracowników zupełnie nierealistycznych celów. Nierzadko jest to tylko „snucie marzeń”, na przykład wybudowanie sali gimnastycznej, jakiej jeszcze nie ma żadna szkoła w okolicy, choć w gminie brak środków nawet na najpotrzebniejsze wydatki.

Narcystycznemu dyrektorowi bardzo często brak empatii, złość i niezadowolenie ujawnia się u niego szczególnie wtedy, gdy uczniowie i nauczyciele nie wykonują szybko jego poleceń. Dość bezwzględnie wykorzystuje innych w celu zaspokojenia swoich ambicji, pozbawiając ich indywidualizmu i prywatności (mają poświęcić całe swoje życie szkole i jej pomyślności, budując wizerunek dyrektora). Spostrzega innych nie takimi, jacy są w rzeczywistości, ale takimi, jacy według niego powinni być. Czuje złość, a nawet wściekłość wobec tych, którzy potrafią skutecznie definiować swoje granice, którzy nie są bezwarunkowo dostępni w każdych okolicznościach. Potrafi dość dobrze ukrywać swój egocentryzm i egoizm, ukazując się innym jako bezinteresowny rzecznik dobra ogółu. Relacje międzyludzkie w takiej szkole są najczęściej bardzo złe.

I choć każda epoka, jak twierdzą niektórzy psychiatrzy, ma swoje wariactwo, nie oznacza jednak, że wszyscy musimy mu ulegać.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Czy wszyscy musimy mu ulegać?
Komentarze (6)
Piotr
27 stycznia 2011, 12:56
czy z narcyzmu można się wyleczyć?
JA
Jacek Achremowicz
27 stycznia 2011, 10:44
Ze szkoły (jeszcze za komuny) pamiętam paniczny strach nauczycieli przed ... PROGRAMEM. Czy został zrealizowany? Ile GO jeszcze zostało? --- Zgodnie z programem musimy jeszcze "przerobić": J, K, L, brzmi mi w uszach bliski histerii szept "spóżnionych" nauczycielek. Najważniejszy był PROGRAM to nie był narcyzm to było bałwochwalstwo!!! Bóg PROGRAM, wszechpotężny, wszechogarniający, stanowiący sedno dydaktyki - ZREALIZOWAĆ. MUSIMY ZREALIZOWAĆ PROGRAM! I tutaj przykład. Będąc w tzw. biol-chemie miałem na lekcjach chemii (w sumie w ciągu 4 lat) może killka pokazów. Ciekawe jak jest dzisiaj. Jestem chemikiem i nieraz w komunikacji miejskiej słyszę urywek rozmowy nastolatków: "... nienawidzę chemii - nic z tego nie rozumiem..." Goniliśmy za PROGRAMEM, ciągle niedościgłym, zawsze brakowało jakiegoś "kawałka materiału". To nie dotyczyło tylko chemii, tak było w 90%; nawet na parszywym wf-ie był jakiś program i trzeba go było REALIZOWAĆ... brrrr. Zobaczcie na orędzie Obamy na Deonie...Amerykańscy uczniowie mają gorsze wyniki w nauce, zwłaszcza w przedmiotach ścisłych, od uczniów wielu z krajów europejskich i azjatyckich. "W Chinach nauczycieli nazywa się budowniczymi narodu; czas, byśmy naszych nauczycieli nazywali tak samo" - powiedział ... (chyba nie miał na myśli Polski mówiąc o krajach europejskich - jak myślicie?) A co do uczelni wyższych..hm..pracowałem 10lat 100 tys. pracowników naukowych, rzesze studentów (blikso2 mln!) i jaka jest efektywność tego systemu? Taka zagadka socjol.-ekonom.: Zgadnij gdzie znikają pieniądze? Gdzie te patenty, wdrożenia,firmy,przemysł ciężki, lekki, technologie...W 2007 roku: Polska 242 patenty, 2 x większa od nas Korea Południowa 112 245 patentów... (za: www.citt.lublin.pl/file/twt/Transfer_technologii_szansa_rozwoju_nauki.ppt) No to tyle tych narcystycznych wywodów. Precz z programem niech żyją nauczyciele z PASJĄ!!! Czas, byśmy nauczycieli nazywali budowniczymi narodu!
A
Aśka
27 stycznia 2011, 09:46
Pomyśleć, że takie osoby uczą nasze dzieci i mają wpływ na ich wychowanie...
Z
ZASP
27 stycznia 2011, 09:44
Pracuję z taką osobą, uwierzcie masakra, totalny brak samokrytycyzmu, autorytaryzm, a do tego mobbing. Czasem myślę sobie, że gdyby nie ochrona z góry nie dałbym rady.
G^
gość ^
27 stycznia 2011, 02:07
smutne, ale chyba niestety prawdziwe...  Bez słowa chyba  niestety
Paula
26 stycznia 2011, 23:44
smutne, ale chyba niestety prawdziwe...