Jak przestać odkładać na jutro?

(fot. shutterstock.com)
John Powell SJ

Miliony planów i marzeń. Miliony pomysłów i pragnień. Wszystkie odłożone na "wieczne jutro". Co zrobić, żeby przestać czekać i zaryzykować?

Wszyscy jesteśmy pielgrzymami, istotami podlegającymi przemianom. Każdy z nas musi maszerować dzielnie, zgodnie z rytmem podawanym mu przez jego osobistego dobosza, każdy musi wspinać się na swoje własne szczyty, walczyć o przeznaczenie, które należy tylko do niego. Ja jestem mną, ty jesteś tobą. Podążanie utartym szlakiem wydaje się niekiedy najlepszym rozwiązaniem. Stado zapewnia poczucie bezpieczeństwa. "Mniej uczęszczane drogi" robią zawsze wrażenie ryzykownych.

Rusz z miejsca

Wszyscy jednak jesteśmy pielgrzymami podążającymi ku własnemu, prywatnemu przeznaczeniu. "Wspólna droga dla wszystkich" nie istnieje. Wszyscy zostaliśmy obdarzeni ogromnym, ale indywidualnym, niepowtarzalnym potencjałem. Dlatego w naszym spotkaniu z przeznaczeniem nie możemy uniknąć przypadkowości, ryzyka, odrzucenia, bólu, upadków i ponownego powstawania na nogi. Musimy nauczyć się znosić porażki. Nawet jeśli to wszystko wydaje się dzikie, przerażające i awanturnicze.

DEON.PL POLECA

Można by sądzić, że pielgrzymi podążający ku ziemi obiecanej powinni przede wszystkim być odważni i silni. Czasami wydaje się nam, że jedyną siłą popychającą nas do przodu jest determinacja. Kusi nas perspektywa znalezienia spokojnego, słonecznego zakątka, w którym można by się zatrzymać. Bujna wyobraźnia podsuwa tysiące racjonalizacji: "To nie dla mnie". "Tak też będzie dobrze". "Po co próbować czegoś nowego?" Wysyłamy na zewnątrz mnóstwo drobnych sygnałów świadczących o zmartwieniu czy rozpaczy. Czułe serca na pewno dostrzegą te sygnały i przybiegną nam na pomoc. Nasi wybawiciele przyłączą się do nas w wynajdywaniu wymówek. Będą nas zapewniać, że lubią nas takimi, jakimi jesteśmy, a zatem nie ma potrzeby, abyśmy próbowali cokolwiek zmieniać.

Skazuje nas to na pozostawanie w miejscu, robienie wciąż tego samego. Nasze działania i reakcje stają się więcej niż przewidywalne. Niektórzy zaczną nas nazywać osobami, na których można polegać. Inni być może zauważą paraliżujące nas lęki. Znajdziemy się w stanie inercji i sztywności. Kolejne dni będą kopiami poprzednich. Tak samo kolejne lata. Może tylko kości będą nas nieco bardziej boleć. Na twarzach pojawią się nowe zmarszczki. Zacznie nam brakować energii. Poza tym jednak będziemy wciąż tymi samymi osobami, którymi byliśmy od zawsze, żyjącymi w świecie pozbawionym wyzwań i zmian.


Przekraczanie siebie

Każdy z nas żyje w dużej mierze w bezpiecznych granicach "strefy bezpieczeństwa". Dopóki pozostajemy w tej strefie, czujemy się bezpiecznie i wiemy, co mamy robić. Mamy spore doświadczenie w sprawach związanych z tą strefą. Istnieją określone uczucia, których wyrażanie przychodzi nam z łatwością i nie psuje nam samopoczucia. Inne uczucia znajdują się tuż poza granicą strefy bezpieczeństwa, jeszcze inne sprawiają wrażenie nieosiągalnych. Niektóre czynności przychodzą nam łatwo i nie naruszają naszego wewnętrznego spokoju. Można powiedzieć, że potrafilibyśmy je wykonać z zamkniętymi oczami. Inne jednak napawają nas lękiem. Na samą myśl o nich dostajemy gęsiej skórki. Strefa bezpieczeństwa rozciąga się nawet na nasze ubrania. W niektórych fasonach i kolorach czujemy się dobrze, w innych za bardzo rzucalibyśmy się w oczy albo wyglądalibyśmy zbyt pospolicie.

Jedną z przeszkód na drodze naszego rozwoju jest skłonność do racjonalizacji owych stref bezpieczeństwa. Udana racjonalizacja zaczyna się zawsze od kwestii językowych. Trzeba bowiem dobrać właściwe słowa. Mówimy zatem: "To nie dla mnie". "To nie w moim stylu". "Nie czułbym się dobrze, gdybym to zrobił". Najdoskonalszą spośród racjonalizacji jest ta: "Po prostu nie mogę". Zdanie to zawiera w sobie pewną ostateczność. Jeśli użylibyśmy sformułowania "Nie zrobię tego", ktoś mógłby zapytać: Dlaczego? Kiedy jednak powiemy: "nie mogę", większość ludzi zostawi nas w spokoju. Nie możesz, to nie możesz. Ach! Wreszcie sam w mojej drogiej strefie bezpieczeństwa.

Przez przekraczanie siebie rozumiemy przemyślane wyjście ze strefy bezpieczeństwa. Zaraz na samym początku trzeba jednak poczynić pewne zastrzeżenia. Mówimy o przekraczaniu siebie wtedy, kiedy robimy coś, co jest właściwe i rozsądne. Nie chodzi o to, byśmy rozbierali się w miejcach publicznych lub ranili innych ludzi w imię przekraczania siebie. Przekraczanie siebie stanowi wyzwanie do uczynienia czegoś, co wydaje się właściwe i rozsądne, a od czego stroniliśmy powodowani lękiem. Można na przykład mieć ochotę na publiczne wygłoszenie wykładu lub wyrażenie swoich prawdziwych uczuć. Nigdy jednak nie miało się dość odwagi, aby to uczynić. Tego typu działania mogą stanowić dobrą okazję do przekraczania siebie.

A jak okaże się, że Twoje lęki były bez sensu?

To chyba oczywiste, że każdy rozwój wymaga częściowego przekraczania siebie. Jeśli chcę się zmieniać, muszę przymierzać się do nowych rzeczy. Z początku będę się zapewne czuł niezdarnie, dziwnie, może nawet więcej niż niepewnie. A jednak za każdym razem ilekroć spróbuję przymierzyć się do tego samego przedsięwzięcia, będę się czuł coraz lepiej. A w końcu coś, co dotychczas znajdowało się na zewnątrz mojej strefy bezpieczeństwa, znajdzie się w jej obrębie. Powtarzanie owych prób wprowadzi mnie w nowy, szerszy świat, w którym będę się czuł znacznie mniej skrępowany. Po jakimś czasie uda mi się wypracować odpowiedni stosunek do tego rodzaju działań. Nauczę się cieszyć z moich prób. Dawne lęki i zahamowania, które niegdyś zapędzały mnie w najciemniejszy kąt pokoju, wydadzą się nagle takie bezsensowne. Zacznę się wręcz dziwić, jak mogłem dać się terroryzować tym bezsilnym, bezzębnym potworom.

Przekraczanie siebie można porównać do sytuacji narodzin. Czy oglądaliście kiedykolwiek poród? Nowo narodzone dziecko wygląda tak, jakby miało ochotę wrócić do ciepłego łona, z którego właśnie się wydostało. A przecież łono matki stanowiło dla niego tak naprawdę wielkie ograniczenie. Dziecko musiało być wszędzie tam, gdzie udawała się jego matka. Teraz zaś przyszło na nowy, znacznie większy świat. Gdy minie trochę czasu i gdy dziecko nabierze nieco praktyki, nauczy się odkrywać ten wielki świat. Człowiek, którego przeznaczeniem jest przekraczanie siebie, jest zarazem - mocą tego samego przeznaczenia - wprowadzany w szeroki świat. Człowiek taki może następnie odkrywać ten większy i coraz wspanialszy świat. Ciasne ograniczenie strefy bezpieczeństwa stopniowo ustępuje pola pełni życia i szczęścia.

Możemy zatem najwidoczniej obmyślić własny sposób działania. Jeśli na przykład nauczę się myśleć o sobie jako o osobie kompetentnej, zdobędę siłę, aby podejmować się coraz trudniejszych zadań. Trzeba przy tym pamiętać, że przekraczanie siebie zakłada też proces odwrotny. Przekraczanie siebie oznacza własny sposób działania w celu osiągnięcia nowego sposobu myślenia. Oto przykład: uważam, że nie jestem w stanie wygłosić publicznie przemówienia. W moim wyobrażeniu o sobie samym taka zdolność się nie mieści. Tak jakoś się stało, że nie potrafię pomyśleć, że "mógłbym to zrobić". I oto pewnego pięknego dnia przekraczam siebie. Przemawiam publicznie i wszyscy mówią mi, że wypadłem znakomicie. Powoli przyzwyczajam się do myśli, że jestem mówcą. Wypracowałem własny sposób, dzięki któremu mogę myśleć o sobie nieco inaczej niż wcześniej. Sądzę, że wszyscy z nas przeszli przez tego rodzaju doświadczenie. Czy pamiętasz, jak po raz pierwszy udało ci się przepłynąć parę metrów bez niczyjej pomocy? - Umiem pływać! - oznajmiałeś całemu światu.

To samo przeżywałeś, gdy po raz pierwszy udało ci się upiec ciasto lub urządzić przyjęcie. Zrobiłeś coś po raz pierwszy i to zmieniło twoje wyobrażenie o sobie. Dotychczas byłeś przekonany, ze należysz do osób, które "nie potrafią" - teraz zacząłeś myśleć o sobie jako o kimś, kto potrafi! Kolejne zwycięstwo twojej plastyczności.

Fragment pochodzi z książki Johna Powella SJ "Twoje szczęście jest w Tobie", dostępnej w Wydawnictwie WAM teraz 25% taniej.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Jak przestać odkładać na jutro?
Komentarze (1)
ZK
~zasmucony katolik
23 grudnia 2020, 21:31
Szanowna Pani, trzeba zmienic mentalnosc, albo wyniesc to z domu, moja mamusia mi zawsze mowila tak: morgen, morgen, nur nicht heute, sagen alle faulen Leute (Deutsch), po polsku to brzmi: jutro jutro nie dzis mowia tylko leniwi ludzie. To trzeba wyssac z mlekiem matki, i wyniesc z domu, Polacy maja czas.W jednym wywiadzie abp Nossol mowi, jak studiowal na KULu to na niego na Slazaka mowili inni ksieza, ze jest zachodniakiem, Westler, mowili mu ze wy Zachodniacy macie zegarki a my mamy czas. Polak lubi dlugo myslec, duzo mowic a jak juz skonczy i chce sie zabrac wreszcie do pracy to zauwazyl ze juz inne narody go wyprzedzily i zostal sam. Zaczyna wiec swoje dzielo, na koncu wychodzi z tego cos podobnego do Czajki i kolektora. Made in Poland.