Moralna „schizofrenia”
Żyjemy w świecie, który bardzo ceni sobie wolność jednostki i prawo do dokonywania własnych, nieskrępowanych wyborów. Jest to zapewne wielka wartość. Czy jednak nie ma tu żadnych granic? Czy ta nieskrępowana wolność, zwłaszcza w dziedzinie moralnej, nie przynosi pewnych zagrożeń i szkód dla samego człowieka?
Tolerancyjna moralność
Można by powiedzieć, że współczesny człowiek jest wyznawcą mediów, tzn., że najbardziej wierzy w to, co powiedzą czy napiszą media. Z tą wiarą łączy się też nowa medialna moralność, która ma swoje przykazania. A podstawowym przykazaniem medialnej, a właściwie liberalnej moralności jest… tolerancja. Można by to „przykazanie” sparafrazować mniej więcej tak: pozwolisz każdemu, aby robił, co mu się podoba i nie będziesz go krytykował. Nie ma już jasnego rozróżnienia między dobrem i złem. Dziś każdy ma prawo robić to, co sam uważa za słuszne, nawet jeśli jeszcze wczoraj uważano to za coś szkodliwego, nieprzyzwoitego, wstydliwego, gorszącego czy patologicznego. Jeśli odniesiemy tę zasadę do moralności, a zwłaszcza do dziedziny czystości, seksu i przekazywania życia, wówczas te normy przyjmują następujący kształt: aborcja jest wolną decyzją kobiety; antykoncepcja jest pełnoprawnym środkiem regulacji poczęć i zabezpieczeniem przed niechcianą ciążą; in vitro jest jedynym ratunkiem dla bezdzietnych małżeństw; homoseksualista to ten, kto kocha inaczej, a wolne związki partnerskie, niesakramentalne, są tak samo uprawnione jak normalne małżeństwa.
Moralna „schizofrenia”
Jeśli jednak spojrzymy na te „nowoczesne” zasady z dystansu, wówczas okaże się, że mamy do czynienia ze swoistą schizofrenią moralną. Z jednej strony wywierana jest silna presja, aby te „rozwiązania” czy postawy stały się jedynymi akceptowanymi normami społecznymi – kto ich nie uznaje, uważany jest za staroświeckiego, homofoba, człowieka nietolerancyjnego – co jest dziś największym przestępstwem. Równocześnie zaś ubolewa się albo postrzega jako zło skutki tych rozwiązań czy postaw.
Z jednej strony coraz powszechniej akceptuje się wolne związki, rozwody, współżycie przed ślubem, a później szuka się przyczyn, dlaczego jest coraz więcej samotnych matek, rozbitych rodzin czy osieroconych dzieci. Ważniejszym problemem staje się ściganie ojców, którzy nie płacą alimentów, niż troska o normalną i trwałą rodzinę, której trzon stanowi zdrowe i nierozerwalne małżeństwo.
Ile razy słyszy się w mediach o przemocy w rodzinie, o maltretowaniu małych dzieci. Okazuje się, że najczęściej przemocy dopuszczają się konkubenci, a nie naturalni ojcowie.
Ile pieniędzy wydaje się w skali światowej na walkę z AIDS, a przecież wiadomo, jaką drogą ta choroba jest najczęściej przenoszona. Jako antidotum zaleca się stosowanie prezerwatywy! O zachowywaniu przykazań Bożych mało kto wspomina, a przecież to droga o wiele „tańsza” i bezpieczniejsza!
Liberalny świat popiera aborcję w imię wolności kobiety, ale potem mało kto się przejmuje syndromem poaborcyjnym u kobiet, które się jej poddały; ten sam postępowy świat bardziej troszczy się o dolę bezdomnych psów i kotów, niż o los nienarodzonych dzieci! W tym samym czasie ubolewa nad malejącym przyrostem naturalnym, starzeniem się krajów zamożnych.
Podobnie z antykoncepcją – propaguje się ją jako prosty i niezawodny środek chroniący przed niechcianą ciążą. Wystarczy jednak przeczytać wypowiedzi kobiet, które ją stosują, aby się przekonać, ile wywołuje ona szkodliwych skutków ubocznych (np. pojawiający się później problem z zajściem w ciążę).
Metoda in vitro. Cel jest zapewne szczytny, ale środki i cena? Duże zagrożenie dla zdrowia matki, embriony przechowywane w sztucznych warunkach, zamrażane, co niesie duże ryzyko zachorowań dziecka i powikłań po urodzeniu, niszczenie embrionów nadliczbowych.
W każdym z tych przykładów widać, że to, co laicka moralność uznaje za dobro, przejaw wolności człowieka, w taki czy inny sposób obraca się przeciw człowiekowi. Nie może być inaczej, gdyż nieporządek moralny zawsze skutkuje szkodą dla człowieka.
Stróże i autorytety moralności
Warto się zastanowić, kto dziś kształtuje naszą moralność? Kogo słuchamy, komu powierzamy swoje sumienie? Czy to, co okazjonalnie wypowie dziennikarz telewizyjny, redaktor jakiegoś programu albo też ktoś (Monika, Anka czy Tadeusz) napisze w takim czy innym czasopiśmie czy portalu internetowym, może być wiarygodną wykładnią dla naszego postępowania moralnego, zwłaszcza w dziedzinie dotyczącej relacji intymnych, przekazywania życia? Dla przykładu: czasopismem młodzieżowym, które ukazuje się w największym nakładzie jest obecnie „Bravo”. Dwutygodnik ten pochodzi z Niemiec. Jego sprzedaż sięga około 260 000 egzemplarzy. Na pytania młodzieży odpowiada tam „Monika”. Kto kryje się za tym imieniem? Nie wiadomo. A zatem nie wiadomo też, kto w tym wypadku wychowuje naszą młodzież, kto wpływa na jej myślenie, postawy moralne, wzorce zachowań.
Ukryte motywy
Nie można zapomnieć, że gra toczy się o wielkie pieniądze. Czy np. produkcja środków antykoncepcyjnych nie jest opłacalna? Kobieta regularnie stosująca antykoncepcję płaci podobnie jak za kolejny abonament telefoniczny. A gdy chodzi o zapłodnienie in vitro – cenniki są dostępne w Internecie. To nie są stawki dla ubogich.
Obok olbrzymich zysków swoją rolę odgrywa również ideologia liberalna, bardzo mocno obecna w środkach przekazu i, niestety, również w naszym myśleniu. Jeszcze niedawno nieskrępowana wolność i odchodzenie od moralności ewangelicznej kojarzone było z zamożnymi krajami zachodnimi. Dziś ten sam proces dotyka naszego kraju i naszej młodzieży.
Warto podjąć refleksję nad tymi poważnymi sprawami. Warto się zastanowić: komu bardziej ufam – czy Chrystusowi, który zna człowieka i wie co dla niego jest dobre; czy też idę za głosem człowieka, który czasem stawia siebie na miejscu Boga i podpowiada mi, co według niego jest dobre, a co złe. Wizje te dość istotnie się różnią, a widać to po owocach.
Skomentuj artykuł